5.2/6 (473 opinie)
6.0/6
Bardzo dobrze dobrana trasa, interesujące miejsca do zwiedzania, bajeczne widoki. Kierowcy - mistrzowie Świata w jeździe wąskimi serpentynami, do tego bardzo sympatyczni i życzliwi. Pilot kompetentny, zaradny, wspaniale przygotowany. Przewodnicy mówiący po polsku (w Splicie i Trigorze Chorwat Jan posługujący się bogatą, piękną polszczyzną). Hotele w Bośni i Słowenii nie zachwycały nowoczesnością, ale były czyste. Jedzenie urozmaicone i bez ograniczeń. System Tour Guide - świetna sprawa.
6.0/6
Naprade warto pojechać na taka wycieczka. Bardzo duża ilość odwiedzonych miejsc, duża wiedza pilota, świetni kierowcy ;) Jedyny mankament to niewygoda podczas podróżowania autobusem ale z tym liczymy się wykupując objazdowke. Uważam również, ze taka wycieczka dla dzieci byłaby męczarnia ale dla dorosłych to niesamowita przygoda :)
6.0/6
To był bardzo udany spontaniczny wyjazd. Wycieczkę wykupiłam późnym popołudniem w piątek a w sobotę rano wyjeżdżałam. Muszę powiedzieć że jestem bardzo zadowolona z wycieczki. Chorwacja to urzekający kraj, przepiękne krajobrazy, zachwycająca swym pięknem jaskinia Postojna, jedyne w swoim rodzaju jeziora Plitvickie i piękny Park Krka. Do tego perełki architektury - Dubrownik, Split, Trogir, Szybernik. Program wycieczki był bardzo intensywny ale dzięku profesjonalnej pracy Panów Kierowców i miłej Pani Pilotce dbającej o uczestników wycieczki oraz wiedzy przekazywanej przez przewodników mogliśmy rozkoszować się urokami tego kraju. Teraz pozostaje ogłądanie zrobionych zdjęć i snucie marzeń o kolejnych wojażach. Marzenia się spełniają, jestem o tym przekonana.😊
6.0/6
- Kochanie, gdzie w tym roku jedziemy na wycieczkę? Było to jedyna niewiadoma, pytanie „Z kim” nie padło – po ubiegłorocznych świetnych doświadczeniach podczas „Od Alp do Adriatyku” wybór Rainbow był oczywistą oczywistością. Dyskusja była krótka, stosunkiem głosów 2:0 zdecydowaliśmy się na Chorwację i „Wzdłuż Adriatyku”, a ponieważ wybór odbywał się na wiosnę, skorzystaliśmy z wszelkich możliwych przedsezonowych opustów. Jedynym minusem był dłuższy, niż zazwyczaj, okres oczekiwania na wyjazd. Ale w końcu doczekaliśmy się :) Na dzień dobry mieliśmy okazję pozwiedzać trochę parkingów – 1,5 godz. w Krakowie i 1,5 godz. w Woszczycach. Ale trudno, po przesiadkach wyruszyliśmy dalej. Pierwsza informacja pilota okazała się bardzo dobra – zmieniona w stosunku do programu kolejność zwiedzania spowodowała, że zamiast spaceru o świcie po Ljubljanie pojechaliśmy nad Jeziora Plitvickie. Wczesna godzina (równo z otwarciem parku) tu była atutem – pozwoliła na kontakt z tym cudem natury, a nie z tłumami. Można było przystanąć, przyglądnąć się malowniczym wodospadom i zrobić zdjęcia nie tamując ruchu. Dopiero po rejsie przez Kozjak z jezior górnych do dolnych na trasach zagęściło się, ale i tak widoki były niesamowite. Następnie pojechaliśmy na niespodziankę – degustację sera, miodu i wędlin w pobliskiej wiosce Babin Potok. Aha, byłbym zapomniał – skosztowaliśmy też nalewek i rakiji ;) Regionalne wyroby okazały się smaczne i po zakupach czekał nas ostatni etap dnia pierwszego, czyli jakieś 350 km do hotelu Villa Matic w Neum na terenie Bośni i Hercegowiny. Pierwszy przystanek za tunelem Sveti Rok stanowił drobny szok – temperatura z „normalnej” zmieniła się na „dalmatyńską”. Do Neum przyjechaliśmy na tyle wcześnie, że po obiadokolacji i pokonaniu kilkuset schodków był czas na krótką kąpiel w Adriatyku. Trzeci dzień w całości poświęcony był Dubrownikowi. Ale już podczas przejazdu do tego miasta Jadranską magistralą słychać było non stop trzaskanie migawek w aparatach – widoki były zachwycające. W Dubrowniku wysiedliśmy pod pomnikiem gołej baby i poszliśmy na spotkanie z przewodniczką. Pani Karolina oprowadziła nas po tej perle Dalmacji, z humorem przedstawiła jej historię i teraźniejszość. Miasto przepiękne, pozdejmować markizy i kilka reklam, poprzebierać turystów, zabrać im smartfony i mamy gotowy plan filmu historycznego z dowolnej epoki (stąd też w opowieściach pani Karoliny znalazło się też coś dla miłośników Gry o tron). Fakultatywny rejs wokół wyspy Lokrum też był atrakcyjny, tak samo jak spacer po wąskich uliczkach Dubrownika w czasie wolnym. Do Neum wróciliśmy w porze odpowiedniej do popołudniowej kąpieli, a po kolacji był czas na spacer po tym bogato wyposażonym w schodki kurorcie. Następnego dnia opuściliśmy Neum - pozdrowienia dla załogi hotelu, szczególnie kucharzy :) - i wyruszyliśmy w stronę Splitu. Kolejny raz Jadranska magistrala dostarczyła niezapomnianych wrażeń – Makarska, Baska Voda, a szczególnie Omis znów spowodowały uruchomienie kamer i aparatów. Split to przede wszystkim Riva i pałac Dioklecjana, którego historię opowiedział przewodnik Janek. Krótki przejazd do Trogiru i ponownie pan Janek. Po historycznym centrum był czas na spacer promenadą, wspinaczkę na wieżę katedry i zakupy na bazarze. Nasz drugi hotel (Medena) był kilka kilometrów od Trogiru, w Seget Donji, 200 m od morza, była więc okazja do kolejnej kąpieli w Adriatyku. Środa rozpoczęła się od zwiedzania Szybenika. Spacerując z panią Lidią (najlepsza przewodniczka wycieczki!) klimatycznymi uliczkami dotarliśmy do katedry św. Jakuba (najładniejsza katedra wycieczki!). W czasie wolnym warto wstąpić do ogrodu franciszkańskiego i odwiedzić fotogeniczne żółwie w małym parku przed kościołem. Krótki przejazd do Parku Narodowego Rzeki Krka i znów fantastyczne widoki – spacer krętymi pomostami wzdłuż rzeki Krka, kilka metrów od malowniczych wodospadów na długo zostanie w pamięci. Na końcu trasy dodatkowa atrakcja – kąpiel u podnóża wodospadu Skardinski Buk. Do autokaru nie bardzo się chciało wracać, ale pilot zadbał o poprawę humoru – w drodze do hotelu zapewnił nam niespodziankę. W przydrożnej wiosce wstąpiliśmy na degustację wina, nalewek, likierów, rakiji, oliwy i sera. Sam się dziwię, ale najbardziej smakowały mi kawałki pszennego chleba maczane w oliwie i taplane w startym serze z wyspy Pag. Ostatni dzień to podróż wybrzeżem Adriatyku do Słowenii i dwa punkty programu. Pierwszy to Jaskinia Postojna. Niesamowita szata naciekowa, ogrom przestrzeni, a na końcu trasy pieszej spotkanie z proteusami. Oklepany zwrot „tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć” jest tu jak najbardziej na miejscu. Wieczorny spacer po mokrej Ljubljanie szlakiem Plecnika i Preserena pozwolił tylko pobieżnie poznać stolicę Słowenii. Podróż do Polski przebiegła sprawnie i eskapada się skończyła. - Kochanie, gdzie w przyszłym roku jedziemy na wycieczkę? Pytanie „Z kim” kolejny raz nie pada.