4.9/6 (69 opinii)
5.0/6
Wysiadam z samolotu i już jest fajnie. Jest luty więc wiadomo, krótki dzień, szarawo i chłodnawo, a tutaj przyjemne 27 stopni choć już wieczór. Grupka mężczyzn przywiązuje sznurami nasze bagaże na dachu busa i wyciąga ręce po zapłatę. Możesz coś dać, ale musu nie ma. Jedziemy do hotelu. Szybko, sprawnie, zakwaterowanie, kolacja, nocleg. Rano wyruszamy w trasę. Co w programie? To można sprawdzić na stronie biura albo w katalogu. Realizacja punkt po punkcie. Pilot zasypuje nas informacjami. Ale nie tylko, jest opiekunem, logistykiem, organizatorem, pomaga i czuwa. Za oknami busa codzienne życie. Nie widać tu bogactwa ani luksusów. Jest zdecydowanie biednie ale ludzie są pogodni i otwarci. Kobiety o figurze modelek, wysokie i smukłe kroczą wyprostowane w swych barwnych strojach. Dzień moich urodzin spędzam przemierzając łodzią wody Gambii. Wokół spokój i wszechobecna zieleń, drzewa mango, palmy, baobaby, mangrowce. Pełny relaks. Hipopotam leniwie wystawił z wody czubek głowy. Wodne safari to przyroda, rzeka, roślinność, ptactwo, lunch w towarzystwie małpek, głaskanie krokodyla. Ale to też ludzie - rozbrajające dzieciaki, barwne stragany na targu Albert Market, sprzedawcy oferujący swój towar, rzemieślnicy szyjący koszule albo rzeźbiący w drewnie. Jeśli chcesz pogłaskać krokodyla, zanurzyć się w las namorzynowy, poczuć pod stopami delikatny piasek cudownej gambijskiej plaży, a przy tym nie przeszkadza ci trochę kurzu i fakt, że pirodze, którą popłyniesz po rzece daleko do luksusowego statku, jeśli jesteś otwarty na ludzi i nowe doznania to wodne safari jest dla Ciebie.
5.0/6
Wycieczka bardzo spokojna. Gambia i Senegal są krajami bezpiecznymi, w których można samemu wyjść na bazar, do restauracji itp...Ludzie bardzo mili, uśmiechnięci i życzliwie nastawieni do turystów. W Gambii i Senegalu jest stosunkowo mało hoteli, plaże są przepiękne, jest na nich niewiele turystów. Pogoda w marcu jak u nas w okresie gorącego lata, tylko przyjemnie chłodniej jest wieczorami i rankami. Warto zabrać ze sobą kapelusz i okulary oraz środki na komary. Dużo pływaliśmy łódkami i dlatego ten wyjazd jest rodzajem odpoczynku w przyrodzie. Muzyka w Senegalu i Gambii jest niesamowita, nogi same tańczą. Warto więc każdy wieczór spędzić przy muzyce w jakimś lokalu. Warto iść w stolicy Gambii plażą w kierunku wioski rybackiej. Wrażenia niesamowite, spacer przepiękną, czystą plażą, pomalowane w przepiękne kolory i wzory łodzie rybackie. W wiosce rybackiej i na plaży gdzie od razu są dzielone ryby widać jak ludzie ciężko pracują. Po powrocie do kraju, jak po każdym pobycie w kraju w którym jest biednie ceni się swarunki w jakich my żyjemy. Ludzie w Gabi i Senegalu są bardzo biedni, żyją w ubóstwie ale uśmiechnięci . Najbardziej w czasie wycieczki podobali mi się ludzie, są przepiękni dzieci, kobiety i mężczyźni. Tak przepięknego koloru skóry nie widziałam jeszcze nigdzie. W Gambii i Senegalu nie ma ,,wielkich,, szokujących wrażeń. Jest za to życie ludzi, do których nie dotarła fala wielkich hoteli i masa turystów. Pewnie jest to kwestia czasu. Polecam tą wycieczkę.
5.0/6
Program dla osób nie wymagających i nieuciążliwa fizycznie. Można jednak poznać w pigułce najważniejsze atrakcje tej części Afryki. Zabrakło wizyty na wyspie Kunta Kinte, ale byla inna wyspa "niewolnicza". Dotykanie krokodyli tonatrakcja sama w sobie. Transport busikami też ciekawy, nie jest tak źle, autobusy nie dały by rady na drogach, które też są atrakcją :) W Cap Skiring można poznać prawdziwe życie handlowe w Afryce i standardy tam panujące - polecam zwrócić uwagę na stoiska mięsne. Koszy na śmieci nie szukajcie. Tubylcy nie są chetni aby ich fotografować chyba, że coś się u nich kupi lub sie zgodzą, ale z drugiej strony nie traktujmy ich jak ludzi gorszej kategorii, a będzie OK. Polecam zwrócić tez uwage podczas objazdu na domy w ktorych mieszkają tubylcy i jeden z podstawowych materiałów budowlanych - blachę falistą, ktora jest wszechobecna. I to wszystko jest ta dzikość którą warto poznać w Gambi i Senegalu. Hotele na objeździe ok ( to objazd w końcu, a miały baseny i blisko oceanu) poza wyżywieniem- masakra, ale spokojnie, można przeżyć. Jeżeli ktoś zostaje na pobyt polecam wycieczkę do Senegalu na spacer z lwami i safari - już sama przeprawa promem to wielka atrakcja jak się widzi jak tubylcy niemal walczą o miejsce na promie. Inny świat - afryka naturalnie dzika
5.0/6
Generalnie jestem zadowolony. Było co robić przez większość wyjazdu, chociaż gdybym miał samemu układać program to parę rzeczy bym pozmieniał - np. zamiast Makasutu kajaki na wschód słońca przez namorzyny Tanji (mieliśmy to jako wycieczka fakultatywna w drugim tygodniu pobytowym, w gratisie za zmianę hotelu). Sarafi w parku Fathala które było w programie innych wycieczek IMHO też warte zobaczenia (zrobiliśmy to sobie we własnym zakresie w drugim tygodniu). Z opisu programu nie wynikało też wprost że w Cap Skirring będziemy mieć de fakto prawie 2 dni wolne bo przejazd jeepami po plaży to było raptem 1,5h. Zabrakło też ponoć zamkniętego Ekoparku Casamance. Jeśli chodzi o hotele na objazdówce to były w miarę ok ale wg mnie powinny być wpisane w program wycieczki żeby wiedzieć czego się spodziewać. Tropic Garden w Bakau: beznadziejne śniadania ("angielski chleb", fasolka z puszki, rozwodnione jajka, rozwodniona kawa i strasznie przesłodzony sok), obiadokolacje dla odmiany bardzo dobre. Plaża trochę mała (w trakcie przypływu - brak plaży) i zaśmiecona. Internet praktycznie cały czas nie działał. Pokoje - bungalowy, zawsze otwarte jedno okno dla wentylacji którego nie dało się zamknąć (choćby wychodząc z hotelu), gdzieniegdzie zacieki i zapach pleśni, wątpliwej czystości pościel (wyglądała na niezmienianą po poprzednich gościach). Za to w niektórych domkach był telewizor (ale co można oglądać to nawet nie sprawdzałem) a we wszystkich klimatyzacja. Basen i miejsca wokół basenu ok chociaż woda trochę zimna była w czasie naszego wyjazdu (druga połowa stycznia). Położenie hotelu - niespecjalne, blisko do parku krokodyli (ale to i tak jest w programie wycieczki), można też zobaczyć mały targ rybny niedaleko (na północ). Na południe można pójść obejrzeć ptaki na Kotu Bridge ale to już jest kawałek. Poza tym w okolicy praktycznie brak restauracji, ze sklepami też kiepsko (jeden brudny obok hotelu, drugi lepszy ok 15minut pieszo na południe). Hotel Cisko Centre w Cap Skirring: zdecydowanie lepszy hotel od Tropic Garden. Duże pokoje z fajną łazienką. Problemy z prądem, co jakiś czas wybijało korki. W naszym pokoju popsuła się klimatyzacja i bez niej trochę ciepło w nocy ale dało się wytrzymać :) Wifi najlepiej działało na basenie (sam basen fajny i czysty). Do plaży trzeba przejść ok 1,5km - albo przez inny hotel udając że się tam mieszka albo przez ruiny innego hotelu. Jedzenie dobre, śniadania też całkiem dobre chociaż czasami niektórych rzeczy brakowało. Tylko z rybami na kolację lepiej uważać bo raz trafiła się jakaś popsuta ryba i parę osób miało później problemy żołądkowe.