5.3/6 (470 opinii)
4.5/6
To był mój 9 wyjazd z Rainbow Tours (11 z biurem podróży), 6 na Bałkany, 3 z tym samym pilotem (taki sympatyczny zbieg okoliczności;) - a więc nie mogło być typowo... Wybrałam tę wycieczkę, choć byłam już na tym programie w 2010 roku (zaszły w nim drobne różnice na plus - np. dodano Stary Bar), ale zdecydowałam się pojechać znów ze znajomymi, którzy - jak miałam nadzieję - zakochają się w Czarnogórze tak, jak ja wtedy. Trafiliśmy na wyjątkowy sezon - pogoda na Bałkanach była kapryśna (to w Polsce były w tym czasie tropiki, choć i tam nie brakowało nam lata), Czarnogóra pękała w szwach od turystów (o czym można było na bieżąco przeczytać na portalu bałkanistyka.org), a jednak nic nie jest w stanie odebrać uroku tym miejscom i ludziom. Na ten rok miałam własne plany - wiedziałam, gdzie chcę dotrzeć w czasie wolnym (ze wzgórzem Srd w Dubrowniku się udało, z samodzielną eksploracją Kotoru i zdobyciem jego murów - niestety nie), cieszyły mnie niespodzianki takie, jak odkryta podczas wieczornej włóczęga po Sarajewie Galerija 11/07/95 czy klimatyczne knajpki. Kiedy okazało się, że mamy nocować w hotelu Teuta w Risanie, ucieszyłam się, bo pobyt tam w 2010 roku był jak najlepsze kolonie w życiu i mam ogromny sentyment do tego miejsca. Owszem, nie jest to hotel luksusowy(choć w 2010 roku przy pięknej pogodzie był pełen turystów), wiele mu brakuje - czeka go pewnie kiedyś solidny remont, ale... Tak jest w Czarnogórze - albo nowe wypasione hotele nie dla turystów ledwie przejeżdżających, albo jeszcze te postkomunistyczne do remontu. Risan ma w mojej opinii dwie główne zalety - jest miejscowością niewielką, cichą i grupa tam zakwaterowana nie ginie w tłumie, dlatego (jeśli tylko chce) ma świetne warunki do integracji (casus 2010), a ponadto jest to doskonałe miejsce wypadowe na czas wolny dzięki tanim połączeniom komunikacji lokalnej wzdłuż wybrzeża. W 2010 woda w morzu nie śmierdziała ani nie była brudna - teraz warto byłoby zauważyć, że trafiliśmy tam po obfitych opadach spłukujących do wody różności z gór, więc cóż, że była mętna... Kąpałam się tam i ja, i inne osoby, które teraz publicznie narzekają na rzekome zanieczyszczenie nawet sinicami (sic!). Jakoś na wycieczce nikt się nie pochorował, a nawet jeśli, to... Do tej pory myślałam, że sinice powodują raczej problemy skórne, a nie emocjonalne i psychiczne. Jedyne, co naprawdę mnie zadziwiło podczas tegorocznych bałkańskich wakacji - to ludzie. Nigdy jeszcze nie trafiłam na taką grupę (niniejszym odszczekuję jakąkolwiek krytykę pod czyimkolwiek adresem z lat ubiegłych). Mimo wszystko nie uważam tych wakacji za zepsute - ze względu na warunki pogodowe doświadczyłam Bałkanów zupełnie innych niż zwykle, a w bonusie dostałam ciekawy warsztat z manipulowania tłumem - pierwszy raz w takich okolicznościach mogłam zobaczyć, jak dobierać słowa, żeby tłum falował i podejmował działania, którymi sam sobie robi krzywdę. Grupa (pod światłym przewodnictwem) zafundowała nam wszystkim spędzenie większości części wypoczynkowej w autokarze zamiast na plaży, koszmarnie długie przejazdy, dodatkowo w krytycznym momencie nastąpiła awaria klimatyzacji (chwała kierowcom, którzy poradzili sobie z naprawą tego, czemu serwis w BiH-u nie dał rady!) oraz zniechęcenie sporej części osób do jakiejkolwiek integracji w pozytywnym znaczeniu (bo komitet protestacyjno-strajkowy niewątpliwie głęboko się integrował wokół swoich idei). Tylko czy po to są wakacje? Ludzie, uwierzcie mi - takie rzeczy, jak odmówienie grupie hotelu w ostatniej chwili, zdarzają się (wystarczy, że ktoś zapłaci więcej albo że pęknie rura i wykluczy z użytku cały pion, nawet w najlepszym obiekcie), zdarzają się awarie klimatyzacji i autobusów, czasem nawet pada deszcz... Jeśli głównym celem Waszych wakacji jest spędzanie czasu w knajpach, na degustacjach rakijki wzdłuż hałaśliwej promenady w kurorcie typu Mielno albo konsumowanie własnego alkoholu targanego w walizce z domu, smażenie się na plaży i nerwy, kiedy pilot każe wysiadać z autokaru, żeby obejrzeć "kolejną kupę kamieni albo jakieś krzaki", to po co wybieracie objazdówki? Kupcie sobie all inclusive w 5 gwiazdkach, bądźcie szczęśliwi i nie zatruwajcie wakacji innym. Albo dowiedzcie się czegokolwiek o planowanym wyjeździe - jakie są odległości pomiędzy kolejnymi punktami, jakie panują realia w tym regionie świata, czego można się spodziewać w poszczególnych krajach... A jeśli Wam się nie chce robić tego wcześniej, to po prostu zaufajcie organizatorom. Oczywiście, jeśli nie stać Was na samodzielną inicjatywę w poznawaniu odwiedzanych miejsc i organizowaniu sobie czasu wolnego. Po tylu latach doświadczeń z objazdówkami bałkańskimi RT śmiem przypuszczać, że oni naprawdę wiedzą, co robią. Niestety - nie zawsze dostanie się pokój z widokiem na Wawel... Pociesza mnie jedno - zważywszy na liczne komentarze wysłuchiwane w autokarze i podczas całej wycieczki przypuszczam, że co najmniej 80% tych ludzi już nigdy na wyjazdach nie spotkam. Zatem spokojnie mogę dalej korzystać z usług biura Rainbow Tours, którego wycieczki objazdowe z czystym sumieniem polecam - ale tylko tym, którzy wiedzą, po co się na nie jeździ. Serdecznie pozdrawiam.
4.5/6
ogólnie oceniam dobrze - miło spędziliśmy ten czas
4.5/6
Bałkańskie skarby trzeba zobaczyć
4.5/6
Była to moja 3 wycieczka z Reinbow Tours na Bałkany. Poprzednie to " Chorwacja wzdłuż Adriatyku" oraz w zeszłym roku " Bałkany są super". Tegoroczna wycieczka uzupełniła mój obraz Bałkanów o nowe państwo jakim jest Czarnogóra. Najpierw jednak zawitaliśmy do Bosni i Hercegowiny. W Sarajewie przywitał nas deszcz i temperatura poniżej 20 stopni, zmarzliśmy w trakcie zwiedzania, ale to nic....w restauracji napiliśmy się bosniackiej kawy i zjeliśmy najlepsze cevapcici na Bałkanach. Humory od razu nam się poprawiły. Nocleg z w Sarajewie był w porządku, pokoje czyste a na dole na stacji benzynowej można było kupić i posmakowac piwko Sarajevsko. W Bośni i Hercegowinie- w Mostarze i Medjugorie byłam po raz drugi i nie żałuję, za każdym razem odczuwa się bajeczny, niepowtarzalny nastrój w Mostarze (koniecznie należy posmakować burka) i duchową odnowę w Medjugorie. Hotel Budapest w Medugorie dość nowy, więc czysty- choć pokoje dość ciasne. Przypominał bardziej dom pielgrzyma. Jedzenie dobre i serwowane winko do obiadu. Kolejny dzień to zwiedzanie Dubrownika- perełki Bałkanów. Niesamowity rejs stateczkiem wokół murów, niesamowity nastrój na stateczku i integracja grupy. Następnie zwiedzanie miasta ze wspaniałą lokalną przewodniczką, która w humorystyczny sposób potrafiła w godzinę przybliżyć nam po krótce historię Dubrownika. W tym samym dniu zwiedzaliśmy jeszcze Kotor ( a to już po przekroczeniu granicy, znaleźliśmy się w Czarnogórze). Kto lubi średniowieczne miasta wybudowane w stylu weneckim będzie zachwycony. Nasz przewodnik Alan, pochodzący z rodziny czarnogórsko- polskiej w interesujący sposób opowiedział nam o mieście. i żeby nie było za pięknie poźnym wieczorem dojechaliśmy do Ulcinij czyli naszego docelowego miejsca gdzie mieliśmy nocować 4 noce. Hotel Mediteran pamiętający czasy Tito. Pokoje w porządku, lózka- pościel czyste( choć 2 doby naprawiali oświetlenie w pokoju, dopiero interewncja pilota sprawiła że było światło- u nich polako polako.....), za to łazienka katastrofa: dziury w futrynach drzwi, wyłamane lustro bez półki ( wymienione po 2 dniach), brodzik z wgnieceniami ..brrr....ale była kilma i działała a to najważniejsze! No i niestety hotel położony blisko promendy, hałas codziennie do 1 w nocy. Ale po 4 spędzonych nocach można sie przyzwyczaić :). W hotelu Miediteran, żeby być sprawiedliwą było bardzo dobre jedzenie...smaczne, w wystarczającej ilości dla każdego. W czasie tej części wycieczki pobytowej skorzystałam z wycieczek fakultaywnych " Perły Czarnogóry" oraz " Po sąsiedzku w Albanii". Pierwsza wycieczka wspaniała z czarnogórskim kierowcą Sutko, który znakomicie poradził sobie na agrafkach kotorskich. Widoki wspaniałe, niezapomniane. tak samo zwiedzanie Budvy oraz rejs na wyspe skalną. Druga wycieczka ciekawa, inne krajobrazy, inne historie np. o Scandenbergu bohaterze Albanii, zwiedzanie jego muzeum w Kruji, zakup wyrobów ze srebra, zwiedzanie twierdzy szkoderskiej i przepiękne rozciągające się z niej widoki. Pomiędzy 2 wycieczkami fakultatywnymi był wyjazd do Gaju Oliwnego. Zobaczyliśmy ruiny Starego Baru zniszczonego trzęsieniem ziemi miasta, zobaczyliśmy starą ponad 2000 letnią oliwkę, która ciągle owocuje. Potem nasz przewodnik pan Sado, zaprosił nas na poczęstunek do swojego gaju oliwnego, gdzie czekała na nas już jego żona Polka pani Marzena, rzeźbiarka, poetka. Zostaliśmy ugoszczeni rakija, smakołykami czarnogórskimi. Mozna było zakupić oliwę z gajów państwa Pericić. 8 dnia wycieczki skierowaliśmy się w stronę Serbii, przejeżdżaliśmy wspaniałymi kanionami rzek Moraczy i Tary. Widoki niezapomniane, zwiedzilismy także cerkiew św. Mikołaja. Wieczorem zakwaterowanie w hotelu w Pożedze. Straszny zapach z łazienki..lożka, pościel czysta. Za to znów kolacja bardzo smaczna z smakołykami serbskimi...No i ostatni dzień Belgrad, zwiedzanie twierdzy Kamelegdan oraz cerkwi ciekawe, za to za mało czasu na pospacerowanie uliczkami miasta, jeśli ktoś chciał zjeść coś ciepłego przed calonocna podróżą do Polski. W Woszczycach byliśmy przed 8 rano...i czekanie na przesiadki prawie 3 godziny, wyjazd był o 10.30. Jest to bardzo męczące. Tak samo jak podróż z północy Polski do Woszczyc, zbórka była o 4.15 w nocy czyli prawie dwie doby nieprzespane i po takim zmęczeniu zwiedzanie Sarajewa. Wydaje się, że zbórki na północy mogły by być przesunięte conajmniej o 2 godziny, czyli na ok. 6 rano. Z obserwacji wynika ( nasz autokar zbił szybę w Bydgoszczy gdzie czekalismy 1,5 godziny na podstawienie innego autokaru i i tak zdażyliśmy na przesiadki na wycieczki), że jeśli wyjeżdzalibyśmy z północy poźniej także zdążymy na przesiadki docelowe. Jeszcze kila słów o grupie i pani pilot. Grupa wspaniała, pomimo 68 osób, wszyscy zdyscyplinowani, nigdy na nikogo nie czekaliśmy, wszystko szło naprawde sprawnie. Wiekowo grupa bardzo zróznicowana a wszyscy byli bardzo mili i bezpośreni. Pani pilot Joanna Karnia wykazała sie dużą wiedzą, zawsze była pomocna, interweniowała gdy była taka potrzeba, zorganizowana, czulismy się zaopiekowani. Kierwocy sympatyczni i pomocni. Autokar troche niewygodny dla wysokich mężczyzn, mało miejsca na nogi.