5.6/6 (949 opinii)
6.0/6
Wycieczka bardzo fajna. Niezwykle urozmaicona. Przejazdy zarówno autokarem, tuk tukami, łodziami a także pociągiem sypialnym. Trafiliśmy akurat w termin gdzie granice były zamknięte dla Chińczyków, co zaowocowało brakiem tłumów w miejscach zwykle obleganych. W hotelach obłożenie było niewielkie, turystów mało. Co do samego programu: dość napięty ale bez przesady, dla przeciętnego człowieka w wieku około 50 lat nie było problemów. Przyroda piękna, świątynie (no cóż - takie jak wszędzie ;), pogoda ładna (34 stopnie w ciągu dnia i brak deszczu). Chętnych było chyba na tę wycieczkę sporo, skoro były aż 2 autokary. Piloci (Łukasz i Alan) - ten pierwszy duża znajomość lokalnych zwyczajów, historii, kultury itp (12 lat mieszka w Tajlandii) nieco zadufany w sobie i lekko patrzący z góry na "następną grupę zadających dziwne pytania". Alan z kolei również bardzo mocno znający temat Tajlandii, służący radą i pomocą w każdej chwili. Nie był tak zniecierpliwiony pytaniami jak "celebryta" Łukasz. Jedzenie bardzo dobre. Porcje nie wydzielane tylko "szwedzki stół". Wybór doskonały. Smaki (zwłaszcza owoców) mega ;). Hotele na noclegach bardzo przyzwoite. Obsługa bardzo miła, uczynna, aczkolwiek wynika to z ich zwyczajów (nawet jak czegoś nie wiedzą to starają się pomóc - niekoniecznie skutecznie). Jak ktoś lubi się pohandlować to Tajlandia będzie dla niego rajem. Tu handel mają we krwi i ceny na straganach można zbijać nawet o 50%. Lot do Tajlandii i z powrotem bezpośredni (dość długi bo 11,5 godziny). Dwa posiłki na pokładzie (kanapka + coś na ciepło) oraz woda w cenie wycieczki. Dobrze że się to zmieniło bo jeszcze jakiś czas temu za wszystko trzeba było płacić. Wycieczkę bardzo polecam, jest niezwykle egzotyczna i można zarówno zwiedzić dużą część Tajlandii jak i zaznać wypoczynku (4 dni odpoczynku stacjonarnego wystarczy w zupełności).
6.0/6
Polecam każdemu , kto się jeszcze zastanawia . Baśniowa Tajlandia cudna , godna polecenia. Rezydent i pilot Pan Alan - kompetentny , świetny przewodnik i super człowiek, zaangażowany w swoją pracę . Polecam.
6.0/6
Przerosła nasze oczekiwania! W drugiej połowie stycznia 2024 roku wybraliśmy się na dwutygodniową wycieczkę "Baśniowa Tajlandia" (objazd + wypoczynek) z Biurem Podróży Rainbow. To już kolejne nasze pozytywne doświadczenie z tym Biurem. Przed wyjazdem nie mieliśmy dużej wiedzy o Tajlandii. Ta wycieczka była pierwszą naszą tak egzotyczną wyprawą i pierwszą do Azji. Teraz już wiemy, że nie może być ostatnią! Bardzo nas zainteresowała kultura Azji. Szybko zaaklimatyzowaliśmy się na miejscu. Uderzyła nas soczystość zieleni i różnorodność kolorów skąpanych w słońcu - te widoki stanowiły kompres dla oczu zmęczonych widokami szarej, zimowej Europy. POGODA Styczeń jest fantastycznym czasem na odwiedzenie Tajlandii - jest wtedy pora sucha, stabilna pogoda, nie ma skrajnych upałów, przyjemna temperatura i słońce. CO NAM SIĘ NAJBARDZIEJ PODOBAŁO? - Plantacja herbaty - z kawiarnią w której serwowano przekąski i słodkości z matchą na tarasie z widokiem na pola herbaciane - Targ pływający w Damnoen Saduak - na który byliśmy zawożeni łodzią (tutaj można kupić smaczne lody kokosowe, wiele ciekawych owoców, przekąsek, a także ubrań, gadżetów) - Ogród storczyków z motylarnią - Zakład produkcji parasolek - tutaj można było też skorzystać z usługi namalowania czegoś (np. kwiatów/zwierzątka) na etui telefonu, ubraniu - lokalni artyści na poczekaniu malowali specjalnym lakierem. Cena ok. 100 bahtów. - Fabryka jedwabiu - gdzie można było zobaczyć proces wytwarzania jedwabiu oraz sklep z gotowymi produktami - Targi spożywcze ze świeżymi produktami - Targ nocny np. Night Bazar w Chiang Mai: rękodzieło, owoce, street food, ubrania. - Centrum Handlowe Siam Icon w Bangkoku (mieliśmy okazję tu być, gdy wybraliśmy się na rejs po rzece, który startował nieopodal centrum handlowego) - piękny, nietuzinkowy design, ciekawe sklepy, liczne restauracje. - Sanktuarium Słoni na północy Tajlandii - tu robiliśmy przekąski-lekarstwa dla słoni (m.in. z imbiru, kurkumy, tamaryndowca, bananów, soli, cukru), którymi następnie karmiliśmy słonie. Potem był spacer do rzeczki, gdzie odbywała się kąpiel słoni :) - W Pattayi - podczas pobytu wypoczynkowego: - Rewia w Alcazar Cabaret - piękna muzyka, stroje, choreografie i taniec na wysokim poziomie! - Art Paradise Museum - muzeum, w którym można zrobić sobie kreatywne zdjęcia - świetna zabawa dla dużych i małych! - Centrum Handlowe Central Festival i Terminal 21 - Plaże na południu wyspy Koh Lang OWOCE Dostępność, świeżość i różnorodność owoców zachwycała! Podczas naszego pobytu był sezon m.in. na: ananasy, arbuzy, smocze owoce, guawy, papaje, melony - te owoce najczęściej pojawiały się na hotelowych śniadaniach. Na targach była większa różnorodność: mango, mangostany, rose apple (java fruit), rambutany, longany, kokosy, jackfruity, duriany, marakuje, pomelo, lokalne odmiany bananów. Bardzo polecamy pojeść sobie mangostany (w Polsce rzadko można natrafić na świeże okazy i na dodatek są bardzo drogie). Dobry mangostan powinien mieć fioletową skórkę, która ugina się pod naciskiem palca (nie może być twarda jak kamień). Można go obrać bez użycia noża (obejmując dwoma rękami i zaciskając, aż skórka się rozejdzie). We wnętrzu ukaże się soczysty, słodki miąższ uformowany na kształt ząbków czosnku. Na nocnym targu w Chiang Mai próbowaliśmy świeżego duriana (2 spore kawałki gotowe do spożycia kosztowały nas 100 bahtów, bez targowania). Durian w zależności od stopnia wysuszenia ma różną intensywność zapachu. Z zewnątrz jest duży i ma spore kolce (podobne do jackfruita, tylko jackfruit ma drobniejsze kolce). Nam smakował, intrygująca też była jego kremowa, gęsta konsystencja. Jednak niektórzy za nim nie przepadają, wyczuwając w jego zapachu i smaku nuty cebuli/czosnku. W sklepach są dostępne cukierki i chipsy z duriana, nam najbardziej jednak smakował na świeżo. Trzeba pamiętać, aby świeżego duriana nie wnosić do hoteli, na pokład samolotu - obowiązują zakazy właśnie ze względu na jego nietypowy zapach. Często owoce są posypywane cukrem z dodatkiem chilli, aby podkręcić smak przekąski. Np. pomelo czy ananas można spotkać w takiej konfiguracji. Zainspirowani tym, podczas śniadań dodawaliśmy sobie do ananasa miodu, kruszonego chilli i soku z limonki. W 7-Eleven kupowaliśmy też często paczki z suszonym tamaryndowcem - były wersje klasyczne oraz obsypane cukrem, chilli, proszkiem ze śliwki i solą - bardzo fajna przekąska, jedliśmy je jak żelki, szybko znikały. Polecamy wybierać tamaryndowca pozbawionego pestek (napis na opakowaniu po angielsku "seedless", opakowanie ok. 25-30 bahtów). Jest to też fajny pomysł na przekąskę, którą można przywieźć do Polski i poczęstować rodzinę, znajomych, ciekawych wieści z podróży. Na targach można spotkać owoce w całości na wagę, owoce już obrane, pokrojone, gotowe do jedzenia z widelczykiem, smoothie z tych owoców oraz świeżo wyciskane soki. Sok z liczi, sok z marakuji, sok z kiwi, sok z pomarańczy - pyszne! Nam bardzo smakowały smoothie z mango i z arbuza. Raz mieliśmy też okazję skosztowac smoothie z czarnej morwy. Próbowaliśmy też gęstego smoothie z awokado, truskawką i kokosem/mlekiem kokosowym. Pyszny! W sklepikach natomiast słodycze owocowe i lokalne owoce liofilizowane. Przypadły nam do gustu toffi z mangostanu (na bazie mangostanu, mleka kokosowego i cukru). JEDZENIE Lokalne jedzenie obłędne! Łączy w sobie wiele smaków: ostry, kwaśny, słony, słodki. Ryż na wiele sposobów i do wielu potraw, na słono i na słodko. Smakował nam ryż gotowany na parze i specjalna tajska odmiana ryżu - glutinous rice, czyli ryż kleisty używany głównie do deserów. Na bazie tego ryżu robi się znany deser/śniadanie tajskie - mango sticky rice z słodkim kokosowym sosem. Czasem posypują go żółtymi granulkami - to żółta słodkawa fasolka. Całość - palce lizać! Zdarzają się też wersje deseru z ryżem zabarwionym na fioletowo lub zielono - za pomocą barwników roślinnych - pandana i butterfly pea tea (można je też spotkać w innych produktach i jako susz do zaparzania herbatki). Gotowe do zjedzenia spore desery mango sticky rice (ok. 180 bahtów) są do kupienia na lotnisku w Bangkoku przed powrotem do Polski. Kupiliśmy 3 opakowania i spożywaliśmy je na pokładzie samolotu, by uprzyjemnić sobie podróż :) Bardzo przypadły nam do gustu lokalne buliony i zupy! Często na śniadaniach pojawiały się buliony mięsne lub rybne z ryżem czy makaronem. Warto spróbować też na mieście zupy tom yum (z dodatkiem mleka kokosowego). Fajne były też buliony z małymi pulpecikami mięsnymi. Wiele razy mieliśmy okazję zjeść pysznego pad thaia z chrupiącymi kiełkami fasoli mung! Warzywa świeże, chrupiące, nasycone kolorem! Przy takiej diecie przez dłuższy czas - poprawa wyników krwi gwarantowana! Lokalni jedzą potrawy o dość dużym stopniu ostrości (tak są przyzwyczajeni od dziecka), natomiast w restauracjach hotelowych ostrość jest dostosowana do europejskich przyzwyczajeń. Można ją też samemu regulować, dodając np. więcej lub mniej chilli. Miłośnicy ryb i owoców morza nie będą zawiedzeni :) NAPOJE Nie należy pić wody z kranu. Woda butelkowana jest tania i dostępna. Warto też popróbować wody kokosowej bezpośrednio z kokosa - są stoiska, gdzie mają młode kokosy przechowywane w lodzie i przy kliencie odłupują wierzchołek, wsadzają słomkę i gotowe - można pić! Duże orzeźwienie. Woda z kokosa ma działanie nawadniające i izotoniczne, świetnie sprawdza się na upał. Cena ok 30-50 bahtów w zależności od miejsca. Po wypiciu zawartości kokosa można było oddać sprzedawcy - w jednym miejscu pan rozciął kokosa i obieraczką wybrał trochę galaretkowatego miąższu ze środka dla nas do zjedzenia :). Wodę kokosową można też kupić w butelkach. W lodówkach sklepowych sporo napojów na bazie lokalnych ziół - lecz mocno dosłodzonych - tak, że były bardzo przyjemne do picia. Np. z dodatkiem kurkumy, chryzantemy, imbiru, baela. Na targach można też spotkać suszone pakowane zioła/owoce do zaparzania herbat, np. bael, pandan, herbaty zielone, oolong, butterfly pea tea, chryzantema, pączki róży. Smaczny był napój z bakteriami probiotycznymi. Nie można też nie spróbować tajskiej herbaty na mleku (thai milk tea) i matcha tea latte - na ciepło lub na zimno z lodem. KRAWIECTWO W Tajlandii popularne są usługi krawieckie. Np. w ciągu doby krawiec może uszyć na wymiar garnitur męski/komplet lub sukienkę damską. A na poczekaniu dokonać poprawek krawieckich ubrania, które ma na sprzedaż, dostosowując je do gabarytów klienta. Przykładowa cena garnituru na miarę, jaką widzieliśmy w Chiang Mai, wynosiła ok 70 dolarów. KULTURA Tajowie często się uśmiechają, jednak nie zawsze jest to uśmiech radości. Czasem uśmiechają się, gdy są zakłopotani. Jest kilkanaście rodzajów uśmiechu tajskiego. Z natury Tajowie są łagodni, pomocni, ich język brzmi bardzo melodyjnie. Są otwarci na turystów i starają się dobrze wykonywać swoją pracę. Ważna jest dla nich rodzina, szczególnie dzieci. Tajowie wyznają buddyzm, co przekłada się na ich łagodne zachowanie wobec zwierząt - np. dokarmiają bezpańskie psy i koty. Bo przecież to może być kolejne wcielenie jakiegoś członka ich rodziny :) W kraju jest wiele świątyń, z czego sporo widzieliśmy podczas wycieczki. Np. biała świątynia. Warto pamiętać, że do świątyń raczej trzeba mieć zakryte ramiona (np. chustą) i kolana oraz wchodzi się bez butów - przed świątynią są regały na buty. Można zabrać ze sobą skarpetki dedykowane do chodzenia po świątyniach :D INTERNET/KOMUNIKACJA W autokarze, którym podróżowaliśmy przez większość trasy, było nam udostępnione wifi, w hotelach także. Można polegać tylko na takim internecie. Jeśli jednak chce się mieć cały czas zapewniony internet mobilny, można skorzystać z opcji zakupienia karty SIM lokalnego operatora. Są karty turystyczne i karty dla lokalnych. Dużo korzystniej cenowo (kilkukrotnie) wychodzi zakup karty dla lokalnych, płaciliśmy 199 bahtów, podczas, gdy turystyczne kosztowały 1400 bahtów. Można było je nabyć w sklepach sieci 7-Eleven (popularne sklepy wielobranżowe). Karty SIM dla lokalnych były umieszczone na niższej półce niż dla turystów :D Podczas zakupu, przy kasie, następuje rejesteracja karty SIM z użyciem paszportu osoby kupującej. Połączenia do Polski z Tajlandii w roamingu były dość drogie, dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć czasowo kartę SIM od polskiego operatora, korzystać z lokalnej karty SIM, aby mieć internet (operator true 5G), a do komunikacji tekstowej, głosowej i wymiany zdjęć z rodziną w Polsce oraz znajomymi z wycieczki korzystaliśmy z darmowego WhatsAppa/Messengera. FINANSE Warto mieć ze sobą dolary amerykańskie, które można wymieniać w kantorach na bahty tajskie. W większych sklepach można płacić kartą. W kantorach przy wymianie walut zazwyczaj oczekują okazania paszportu. Na targach warto się targować - sprzedawcy często mają kalkulator na którym wybijają cenę, a klient podaje swoją i tak aż ustalenia ceny ostatecznej - często takie targowanie potrafi przynieść zaskakujący efekt i poczucie zwycięstwa! Wiele produktów jest w bardzo korzystnych cenach, zwłaszcza lokalne owoce, jedzenie, napoje, rękodzieło. W sensownych, lecz trochę wyższych cenach można kupić produkty japońskie i koreańskie - np. ciekawe kosmetyki, produkty spożywcze. Pozostałe bahty tajskie można wydać na lotnisku, przed wylotem: są sklepy z kosmetykami, jedzeniem, jedwabiem, pamiątkami. KOMARY W porze suchej nie było problemu komarowego. Większość czasu żadnych komarów nie widzieliśmy. Spotkaliśmy małe komary będąc w gęstej roślinności podczas jednego z lunchów oraz podczas noclegu w Golden Pine Resort Chiang Rai. Spędziliśmy tam dwa noclegi w uroczych drewnianych domkach, tuż obok pól ryżowych i gęstej roślinności. Tam rzeczywiście było trochę małych komarów, jednak ku naszemu zdziwieniu - nie były nami zainteresowane. Może nie wydaliśmy im szczególnie apetyczni :D Jednak jeśli ktoś woli czuć się bezpiecznie, można poprosić na recepcji o wtyczkę do gniazdka (elektrofumigator) na komary, który rzeczywiście działa. Można też wziąć z Polski repellent typu Mugga lub kupić na miejscu np. w sieci 7-Eleven polecany tajski repellent w przejrzystym opakowaniu z różowym atomizerem i różową nakrętką (Soffell - Mosquito reppelent liquid spray). Zawiera 12 % DEET i wg deklaracji producenta chroni do 7 godzin przed komarami. Ma przyjemniejszy niż Mugga zapach kwiatowy. Kupiliśmy go w pojemności 80 ml za ok. 70 bahtów, widzieliśmy też w mniejszej pojemności za 35 batów i na taki byśmy się zdecydowali, gdybyśmy go zauważyli wcześniej. GRUPA Mieliśmy fajną i zróżnicowaną grupę: rodziny z dziećmi, młodsze i starsze pary, single. Sporo osób miało dużo doświadczeń podróżniczych i chętnie się nimi dzieliło. Była z nami para, która odwiedziła razem 90 krajów! Mamy już kilka poleceń na następne wojaże :) BEZPIECZEŃSTWO W Tajlandii czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Miło spacerowało się w nocy - temperatura wynosiła ok 25 stopni, nie baliśmy się zapuścić na miasto.
6.0/6
Wycieczka przygotowana perfekcyjnie. Wielkim atutem imprezy był pilot p. Irek Ziemian, dobrze przygotowany merytorycznie, zawsze służący pomocą, życzliwy i uśmiechnięty. Program wycieczki dostosowany dla każdego, nie był przeładowany, jedynie chwilami brakowało trochę czasu na podziwianie zabytków, chwilę zadumy i kontemplacji. Ale coś za coś. Dużo widzieliśmy i dużo się dowiedzieliśmy o Tajlandii. Najfajniejsze była oczywiście (ramach wycieczki fakultatywnej) przejażdżka na słoniach, niezapomniane wrażenia. Dodatkowo zrobiliśmy już indywidualnie wycieczkę do "tygrysów" w Chiang Mai. Tego nie da się opisać to trzeba przeżyć samemu. Polecam każdemu Tajlandię, piękny i ciekawy kraj, mili ludzie i oczywiście wspaniałe jedzenie. Po objeździe spędziliśmy ostatnie dni na wyspie Koh Samet i uważam, że był to dobry wybór. Spokojnie, cieplutka woda o każdej porze dnia, dziesiątki restauracyjek i piaszczysta czysta plaża. Byłam pierwszy raz z biurem Rainbow Tours i wiem , że nie był to mój ostatni z nimi wyjazd. Już planuję następny.