Opinie o Baśniowa Tajlandia

5.6/6 (949 opinii)

5.6/6
949 opinii
Intensywność programu
5.1
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.5
Transport
5.6
Wyżywienie
5.4
Zakwaterowanie
5.3
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Sortuj: Najlepiej oceniane
Typ turysty: Wybierz
  • 6.0/6

    Bardzo faina wycieczka

    Wróciliśmy 12.02.2017r. z bardzo udanej wycieczki. Bardzo dużo zobaczyliśmy i wypoczęliśmy. Tajlandia bardzo pozytywnie nas zaskoczyła. Pogoda doskonała, zabytki fascynujące, kultura całkiem inna niż nasza i masaż tajski na dokładkę. Pilot polski pan Bartek Czajkowski kompetentny i zawsze w zanadrzu miał bonusik na dokładkę by zobaczyć troszkę więcej. Jey przewodniczka tajlandzka wspaniale współpracowała z panem Bartkiem. Chętna do pomocy w czasie wolnym, doskonale pokazała nam kuchnie tajską i zalety masażu klasycznego tajskiego. Polecam.

    Małgorzata, Tarnowo Podgórne - 17.02.2017  | Termin pobytu: luty 2017

    20/21 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Szczerze polecamy!

    Wycieczka zorganizowana wręcz perfekcyjnie. Byliśmy pod dużym wrażeniem organizacji. Pogoda rewelacja, piloci kapitalni, grupa sympatyczna. Wakacje w połowie października w świetnym klimacie, kilka razy krótko pokropiło. Polecamy z całego serca!

    Przemek i Karolina - 27.10.2019

    6/7 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Wakacje życia!

    Wycieczka objazdowa miała bardzo bogaty program zwiedzania, dwóch fantastycznych przewodników, pełnych pasji, podróżowanie bardzo różnym środkami transportu (autokary, busy, pociągi, tuk-tuki, rowery, łodzie duże i małe barka), co zdecydowanie dodawało przygód. Pogoda była wspaniała przez cały czas, a jedzenie z reguły pyszne i zróżnicowane.

    Paweł, Łódź - 15.01.2020

    10/10 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    rzeczywiście Baśniowa Tajlandia - info praktyczne

    Przed wyjazdem popytałem przyjaciół jaką wycieczkę wybrać by była idealnym wstępem do odwiedzenia Azji. Padło na Tajlandię - i nie zawiodłem się, było idealnie. Żona początkowo sceptyczna do Azji wróciła zachwycona, choć to mało powiedziane. Nie chcę powtarzać po innych opisu całości, ograniczę się do informacji praktycznych i ocen. Pierwsze dni opisze z dygresjami potem to już w podpunktach. Jako 3 dniowy pobyt wybraliśmy wyspę Koh Chang. Dzień 1: lotnisko i lot. Warto być wcześniej jeśli ktoś nie zrobił rezerwacji na miejsca, my staliśmy pod koniec kolejki ponieważ za 90zł zarezerwowaliśmy miejsca. Obyło się bez stresu, że będziemy siedzieć oddzielnie. Samolot 3+3+3 w rzędzie, dość mało miejsca na nogi dla wysokich osób, cała reszta super. W rezerwacji miejsc popełniłem błąd - okno i środek (A i B) nie są dobre, lepsze są miejsca przy korytarzu (np. B i C) - wstawanie i prostowanie nóg oraz wyjście do toalety zależne jest od osoby śpiącej na miejscu przy korytarzu. To problem przy tak długim locie. Filmy na pokładzie super, najczęściej nowości. Podczas lotu obsługa jest w języku polskim. Serwowany jest 1 posiłek ciepły, następnie pod koniec 1 dobra kanapka, bez ograniczeń woda, natomiast napoje, kawa, herbata i alkohole są dodatkowo płatne. W menu są dodatkowe, płatne ciepłe potrawy i zimne przekąski za wszystko za przyzwoite pieniądze. Nie korzystaliśmy z dodatkowych posiłków, te serwowane (np makaron z sosem + warzywa gotowane) były ok. Nie spodziewałem się posiłków w czarterze. Białe wino na pokładzie 15zł - pyszne :) Na koniec lotu rozdawane są karty wjazdowe imigracyjne (jak do USA). Wypełnia się je w oparciu o bardzo dokładny szablon i instrukcję w języku polskim, rozdawane wraz z kartami. Każdy sobie poradzi. Połowa karty wjazdowej zabrane zostanie przy kontroli paszportowej w Bangkoku. Druga połowa - ważna rzecz - pozostanie w paszporcie do końca wyjazdu, należy o tę kartkę dbać. Na dość dużym lotnisku w Bangkoku cała grupa porusza się razem - każdy sobie więc poradzi - to info dla osób, które nie lubią mierzyć się z nowymi sytuacjami i miejscami. My w samolocie poznaliśmy 4 znajomych naszych przyjaciół :) wiedzieliśmy, że będą. Przy odbiorze bagażu poznaliśmy dwie kolejne fantastyczne osoby. I już była nas ósemka. Wcale się nie nastawialiśmy, że ten wyjazd będzie tak udany towarzysko!!! Jechaliśmy przecież we dwoje :) by pobyć razem. Dzień 2: przylot i odpoczynek w Bangkoku. Jeszcze przed odbiorem bagażu, zaraz po odprawie paszportowej możliwa jest wymiana walut - proponuję wymianę najwyżej 50-100$, nieznacznie mniej korzystna cena niż we wszystkich innych kantorach w trakcie całego objazdu (100 $=2850 THB, dn 24.11.2019r. zwykle cena takiej wymiany ok 3000 THB, różnica około 20 zł, z drugiej strony kantory na trasie są bardzo powszechne, na wyspie również). Przy wymianach walut w Tajlandii najczęściej potrzebny jest paszport - uwaga potrzebne na wyjazd są tylko wysokie nominały 50-100$, drobne 5-10-20 są całkowicie nieprzydatne, a ich wymiana odbywa się po mniej korzystnym kursie. Banknoty powinny być w miarę nowe, bez defektów. Mnie w Polsce pracownik kantoru zapytał gdzie się wybieram i od razu dobrał właściwe. Po odebraniu bagażu zaraz za wyjściem ze strefy międzynarodowej przejmują wszystkich piloci polscy. W naszym przypadku było kilka grup (chyba 3). Wyczytywanie i rozdział osób do konkretnych autobusów odbył się bardzo sprawnie. Autokar był bardzo nowoczesny (szczerze mówiąc większość polskich autokarów wypadałaby przy takim dość blado). Kierowca przez cały wyjazd był jeden, ten sam, trasy nie wymagały zmiennika, był super. Z drugiego siedzenia manewry oceniałem jako bezpieczne sprawne, często z pazurem, no może z 1 raz pojechał na trzeciego :). Już podczas trasy z lotniska do hotelu od pani pilot - wspaniałej Małgosi - uzyskaliśmy cały szereg informacji praktycznych i ramowy program wycieczki. Takie rzeczy gdzie wymienić dolary, gdzie jest najbliższy sklep, restauracja na każdym etapie dalszej podróży zawsze były nam przekazywane. O Małgosi jeszcze za chwilę. Jeszcze przed zakwaterowaniem było krótkie spotkanie w sali konferencyjnej - dalsze informacje praktyczne, pobranie dewizowej opłaty za wycieczkę, od razu można było opłacić wycieczki fakultatywne jeśli ktoś od razu był zdecydowany. Hotel w Bangkoku super, szczególnie posiłki. Czasami podczas śniadania bywało sporo grup na raz. Warto więc przychodzić na czas by omijać tłok. Za rogiem hotelu był dobry kantor, sklepy 7/11 (na całej naszej trasie wszędzie ich pełno - podstawowe produkty żywnościowe, ale też kosmetyczne, odpowiednik naszej Żabki a może lepiej). Ceny super: woda ok 2zł, inne ceny nawet nie pamiętam bo wszystko jak w Polsce lub taniej, piwo dość drogie 50-60 TB (tj ok. 6-8zł). Lunch w "restauracji" jedliśmy na pobliskiej ulicy :) Wspominam ją świetnie, wyglądała koszmarnie :) 2 stoliki z blachy, dla naszej 8 szybko i z uśmiechem zmontowane kolejne 2, dokładane jakieś krzesła - za to jedzenie wspaniałe. I to chyba generalna zasada: gastronomia im prostsza tym lepsza, w najlepszym znaczeniu "powiem" że czasami bywało niezbyt czysto, niezbyt schludnie, ale zawsze był klimat, no i smak, niepowtarzalny. Dodam, że razem z żoną nie tolerujemy pikantnych potraw, przynajmniej tak było miesiąc temu- po wycieczce jest z tym znacznie lepiej. Problemu w Tajlandii z pikantnością potraw nie ma wcale - to mit że wszystko jest "ostre". Prawie nic nie jest, na wszelki wypadek można poprosić "no chili". Za to do potraw można dodawać sobie przyprawy serwowane oddzielnie. Na koniec wyjazdu robiliśmy to już dość regularnie. Kolacja pierwszego dnia była serwowana w hotelu. Nie będę o tym potem już pisał - przez cały wyjazd, zawsze są w programie 2 posiłki dziennie, czasami nawet 3. Z dojadaniem nie ma najmniejszego problemu, wszędzie dostępne są soki, smoothie, przekąski gorące i zimne - wszystko jest tanie - smoothie 20 (2-3zł) czasem 50THB (6-7zł), dania obiadowe można zjeść nawet za 50THB, za to piwo do obiadu w restauracji od 90-150TB. Ale od czego są wakacje :) Wszędzie powszechne jest też pakowanie dań na wynos. 2 razy udało nam się trafić na restauracyjny bufet (m.in. owoce morza) wszystko grillowane lub gotowane jako zupa ...przez gościa ...przy stoliku gościa, na "własnym" kociołku z żarem - super zabawa (cena całego takiego wieczoru to 230THB/os (30zł). Dla gatroturystów - raj na ziemii !!! Zmieniając temat, należy nadmienić o masażach. Za rogiem każdego hotelu, na uczęszczanych ulicach na każdym kroku są salony masażu. Jedne ładne z muzyką inne proste, do niektórych jesteśmy zachęcani (ale bez żadnej nachalności -to zdaje się nie leży w naturze Tajów). Masaże nóg (nie wymagają przebierania się) trwają 1-1.5 godz kosztują 250 THB (33zł), kończą się i tak masażem karku, głowy i rozciąganiem mięśni pleców. Masaż tajski kosztuje zwykle również 250 THB - jest całościowy (wygodne przebranie jest w cenie) jest intensywny więc ew. bolesne lub zmienione chorobowo miejsca należy wskazać masażystce przed zabiegiem. Korzystaliśmy z masaży gdzie tylko mogliśmy. Śmieszne były również te na które chodziliśmy całą grupą. 6-8 foteli obok siebie na których co chwila śmieje się lub podskakuje znajomy - fajne wspomnienia. Dzień 3: już tyle się wydarzyło a tu właśnie rozpoczyna się dopiero zwiedzanie Bangkoku :) Kompleks świątyń następnie rejs po klongach (kanałach Bangkoku), po południu świątynia złotego Buddy. Fakultatywnym dodatkom za każdym razem poświęcę chwilę. Wycieczka sama w sobie zawiera bardzo bogaty program, fakultatywnych dodatków jest niewiele (korzystaliśmy chyba ze wszystkich możliwych). W Bangkoku było to przedstawienie a wcześniej kolacja (nie wiem dlaczego w programie na pierwszym miejscu eksponowana jest kolacja). Całość bardzo polecam: kolacja pyszna, po kolacji pokazy artystyczne na uroczym placu, obok jest wioska tematyczna tajska (degustacja ryżu, prezentacja rzemiosła, jest nawet romantyczna łódź, którą wioślarz za nieobowiązkowy napiwek obwozi chętnych wokół wyspy (no jak Wenecja :) No ale to przedstawienie jest głównym punktem wieczoru - super atrakcyjne: prezentowany jest taniec, legendy, mitologia i historia kraju jednym słowem idealny wstęp. Wszystko na bardzo wysokim poziomie, scena jest zalewane wodą, pływają po niej statki, pada na nią deszcz - reszty nie zdradzę - warto samemu zobaczyć. Dzień 4: pływający targ, most na rzecze Kwai. Ta część programu była dla mnie wielkim pozytywnym zaskoczeniem. Przeglądając plan podróży byłem ciekaw targu, ale muszę przyznać, że mostu na rzece to już nie. Targowisko niesamowite dojazd na nie ... motorówką (po 6 osób) dzika frajda po wąskich kanałach. Oczywiście było bezpiecznie a i żona (w sumie z chorobą morską) zachwycona. Na końcu targowiska pani z pyszną zupą. Polecam też lody kokosowe, serwowane w łupinie i ciasteczka kokosowe. Muzeum kolei tajsko-birmańskiej refleksyjne, warte zobaczenia. Lunch na tratwie a po nim krótki przejazd widokową trasą kolei - kolejny tego dnia środek transportu. Dzień 5: dawna stolica Ayutthaya - piękne miejsce. Wieczorem zobaczyliśmy też świątynię planowaną na dzień następny. W sumie fajnie - trafiliśmy na buddyjskie nabożeństwo. Warto wspomnieć, że podczas wszystkich przejazdów pilot Małgosia opowiadała nam o... wszystkim. Było tyle bloków tematycznych, że żaden książkowy przewodnik tego nie zawiera i nie jest potrzebny. Omawiała wszystko historię, religię, geografię, kulturę, było tyle dygresji, tyle informacji również praktycznych. Treści były przedstawiane w pięknej formie (taki trochę niespotykany, niewymuszony język). Na dłuższych trasach oglądaliśmy tematyczne filmy (ze 3-4 razy). Nasza przewodnik lokalna - Mini (pseudonim, niestety nie znam prawdziwego imienia) wspaniała dziewczyna. Pewnie jej zawdzięczamy niesamowitą punktualność każdego etapu wycieczki. Ona wraz z Małgosią sprawiała, że wszystko i wszyscy przygotowani byli by odbierać nas z punktu A do B, meldować w konkretnych pokojach, przenosić nasze bagaże precyzyjnie i na czas, rezerwować bilety, odbierać nas taksówkami punktualnie i bez najmniejszych błędów i wiele innych, wszystko działo się samo i to tak sprawnie, że w realnym świecie trudno się było po takiej wycieczce przez chwilę odnaleźć. Dzień 6: Sukothai ...i kolejna niespodzianka, bo ten niesamowity kompleks świątyń zwiedza się na rowerach. Świetna przygoda, cała grupa wypożyczała rowery, którymi dojeżdża się w kilka miejsc i zwiedza już typowo. Dla osób które nie było w stanie lub nie chciały - były przygotowane elektryczne meleksy. W naszym autokarze była silna grupa dziarskich i wesołych 75+ Wycieczka jak najbardziej i dla nich. Tego dnia dość długi przejazd do Chiang Rai. Były oczywiście przerwy - a to jakieś miejsce z kokosami w 100 odsłonach (pieczenie, mielenie, wypalanie i jeszcze jakieś cuda), a to farma storczyków, oczywiście mini-restauracje na stacjach benzynowych no i markety 7/11 na każdym postoju. Dzień 7: fakultatywna Birma i Złoty Trójkąt. Uważam, że Birma jest warta odwiedzenia - zaraz za granicą są 3 piękne świątynie, zobaczyliśmy miasteczko przygraniczne z targiem, trochę inne zwyczaje, trochę biedniejsze miejsca (może taka Azja na jaką się nastawiałem jadąc do Tajlandii :) Wszystko ciekawe targ aromatyczny, próbowanie betel - ludowej pasty do zębów, z radością i powszechnie spluwanej gdzie popadnie, na czerwono oraz jakiegoś dziwnego szamponu do włosów - to już tylko w woreczku. Po powrocie z przygranicznej Birmy połączenie z resztą grupy i przejazd na Złoty Trójkąt tam rejs statkiem po Mekongu na stronę Laosu. Po południu zaliczyliśmy jeszcze fabrykę herbaty. Osobiście jestem fanem kawy, ale miejsce było przepiękne. Idealne na chill-out, poleżenie na trawie. Piękne też zdjęcia pól herbaty wyszły tam o zachodzie słońca. Dzień 8: Biała Świątynia - magiczne miejsce, negocjujcie z pilotem więcej czasu!!! 1 godz i 15 min to o 45 za mało. Kompleks zachwyca. Koniecznie trzeba wejść do muzeum twórcy całego obiektu - taki Tajski odpowiednik Gaudiego, niesamowite obrazy, do kupienia reprodukcje ... i oryginalne magnesy na lodówkę. Po świątyni - w której (może ktoś ważny przeczyta :) za krótko byliśmy, wizyta w trzech miejscach z rękodziełem - parasolki, jedwab i biżuteria. Jeśli ktoś nie lubi lub ma złe doświadczenia z innych wyjazdów - tu nastawcie się na super zdjęcia. Przecież Tajlandia to prawdopodobnie najbardziej kolorowy kraj na świecie. Wieczorem, co za odmiana, panowie z naszej grupki pojechali na tajski boks - zawody, lipy nie było, krew się lała, zwycięstwa przez KO przez duże "K"O". Taksówki + bilety + foty z mistrzami (chyba 1000THB 130zł - organizowała Małgosia wraz z Mini). W tym czasie kobitki nasze na nocnym targu i masażu - też pewnie miło. Dzień 9: fakultatywne słonie - no to to obowiązkowy punkt programu. Słonie w tzw sanktuarium, zwierzęta często wyratowane z przybytków typu mini cyrk. Wspaniałe przeżycie karmienia, potem kąpieli w błocie, następnie mycie słoni w rzece. Wszystko bezpieczne, zwierzęta łagodne, przyzwyczajone do ludzi, bo pewnie po przejściach - obecnie otoczone dobrą opieką. Nie ma żadnych przejażdżek na słoniu. Wielki szacunek dla "R" za podejście do opieki nad zwierzętami, za wspieranie tylko takich miejsc, które niczemu i nikomu nie szkodzą Szacunek dla Małgosi za umiejętne przekazanie uczestnikom takiej wizji Biura. Dzień 10: Świątynia Wat Doi Suthep i pociąg do Bangkoku. Świątynia piękna, trochę inna, pełna religii i modlitw. Po doznaniach religijnych zmiana nastroju - centum handlowe w oczekiwaniu na pociąg. Galeria handlowa przypomniała nam o zbliżających się Świętach Bożego Narodzenia. Śmieszne uczucie w upalnym kraju. Kilka sklepów bardzo interesujących Playboy - nie widziałem wcześniej tej marki jako sklepu odzieżowego, sklepy japońskie nie tylko odzieżowe - super jakość. dobre ceny. Pociąg do Bangkoku wyruszał o 18 - na miejscu dojeżdżał o 7. Zaskoczenie, jakość łóżek znacznie lepsza niż w naszych wagonach sypialnych (korzystam raz w roku). Cały wagon był nasz. Leżanki były rozkładane przez konduktora. Wcześniej serwowana była kolacja w postaci prowiantu, ale na bogato z kurczakiem pieczonym włącznie. Było wesoło bo to jeden wielki wagon a łóżka oddzielone są kotarami. Łazienki znowu lepsze niż w naszym krajowym przewoźniku, zaryzykuję, że lepsze niż w jego wariancie premium. Wyspaliśmy się bo łóżka były równe i szerokie. A... ważne, w pociągu jest zimno, należy zabrać ciepłe rzeczy (jedyne ciepłe rzeczy potrzebne na cały pobyt). Zostaliśmy o tym uprzedzeni, pomimo to było faktycznie zimno (21 st). Poprosiliśmy konduktora o zmniejszenie klimatyzacji i ..... problem się rozwiązał :) Że też nikt o tym wcześniej nie wspominał. Bluzy przestały być potrzebne. Dzień 11: transfer do wybranych miejsc pobytowych. W naszym przypadku była to wyspa Koh Chang. W trakcie wyjazdu trochę się zmartwiłem, że daleko. Okazało się, że nie było tak źle - do tego wyspa była warta nadłożenia 2-3 godzin podróży. Z Bangkoku do Pattayi jedzie się ok 2.5 godz, tam nastąpił rozdział osób na indywidualne środki transportu. Z naszego autokaru większość wybrała Rayong. My z żoną i z uprzednio poznanymi znajomymi (to był fart) wybraliśmy wyspę, pojechaliśmy we 4 wygodnym busem na Koh Chang (jeden bus pod sam hotel). Nasza trasa do promu na wyspę Koh Chang zajęła ok 4-4.5 godz (większość przespałem), to o 2 lub 3 godz dalej niż do Rayongu. Potem to już były same atrakcje, krótkie oczekiwanie na prom (20min) i rejs promem samochodowo-osobowym. Jako pasażerowie mieliśmy miejsca na pokładzie. Nasze bagaże przewożone były w busie. Kierowca rozwiózł nas do 2 pobliskich hoteli. Nas do Dewy, znajomych do Awy. Oba hotele bardzo polecam. Nasz położony był przy szerokiej pięknej plaży, z drugiej strony ogrodzonej klongiem więc było kameralnie. Na plaży było kilka barów i restauracji. Te hotelowe były drogie, ale zaraz obok (50m) można było kupować pyszne drinki i dania obiadowe. Wszystko prosto z plaży, bez przebierania się. Obecność barów i restauracji sprawdziłem przed wyjazdem. Taka sytuacja sporo ułatwia, ponieważ w części pobytowej opłacone są tylko śniadania. Na naszej części wyspy nie było krążących sprzedawców plażowych, więc restauracje i bary się bardzo przydały. Lunche, soki i inne takie pochłanialiśmy za niewielkie pieniądze na plaży. Na kolacje już ze znajomymi ruszaliśmy do centrum miasteczka. Nasze lokalne centrum było ruchliwe, kolorowe, pełne barów i restauracji. Z Dewy spacerowaliśmy bliżej Awy. Wyspa była cudowna. Polecam wszystkim. Odrobina luksusu za stosunkowo niewielką dopłatą. Dodam że na wyspie trochę wiało, żona 2 razy złożyła bluzę z długim rękawem rano do śniadania, potem to już był upał. Podczas całej naszej podróży nie trafiliśmy na deszcz. Dzień 15: przejazd do Pattayi - to różnica w porównaniu do pobytu "na stałym lądzie". Z wyspy Koh Chang jest dalej, podróż jest mniej przewidywalna, a samolot 16 dnia odlatuje o 9:30. Wyjazd z hotelu Dewa był 15 dnia po śniadaniu o godz 10. Kierowca był w punkt - do tej pory zachwycam się jak to wszystko zadziałało. Na prom czekaliśmy godzinę. Sprawnie poszła reszta podróży do Pattayi. Te ostatni dzień przyniósł szereg plusów. Mieliśmy ostatni wieczór w nowym miejscu. Dodatkowo już wcześniej umówiliśmy się na fakultatywne przedstawienie Alcazar - występy lady-boys. Warto zobaczyć, bo to znowu przedstawienie na wysokim poziomie. Bilety kupowane przez organizatora były w 2 rzędzie. Wieczorna Pattaya to niesamowite "barwne" miasto. Walking Street trzeba zobaczyć. A już następnego dnia wyjazd do Polski.

    Sebastian, Gdynia - 18.12.2019

    39/39 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem