5.6/6 (949 opinii)
6.0/6
Podróżowanie ma sens tylko wtedy, kiedy na wspomnienie o tym co się widziało, mimo upływu czasu, robi się błogo i zapomina o trudach dnia codziennego. I tak jest za każdym razem kiedy wspominam wycieczkę do Tajlandii. Nazwano ją Baśniowa Tajlandia i jest to jak najbardziej adekwatna nazwa. Pobyt w tym kraju był dwutygodniowa baśnią, po której podróżuje się za pomocą wszystkich zmysłów, Tajlandia bowiem to kraj smaków, zapachów, kolorów i przeróżnych dźwięków. Oferta zaproponowana przez biuro była różnorodna, także nie było mowy o nudzie. Jeśli ktoś szuka uniesień religijnych, spotkania z kultem Buddy to nie ma lepszego miejsca. Widzieliśmy Buddę w każdym wydaniu, program zawiera bowiem niezliczoną liczbę świątyń, co z czasem robi się nużące, niemniej Szmaragdowy Budda w Wat Phra Kaew czy odpoczywający, kolosalny Budda w Wat Pho na zawsze zostaną w pamięci. Pytanie co jeszcze na pewno zostanie w głowie? Wielką przyjemnością był „spacer” – rejs łodzią po klongach w Bangkoku. W upalny dzień (a gorąco było przez cały pobyt w Tajlandii) to była chwila wytchnienia i niecodziennych wrażeń, sposób komunikacji jak nie z tego wieku, ale dla Europejczyków jakże miła odmiana. A skoro o komunikacji wodnej mowa to nie sposób nie wspomnieć o pływającym targu w Damnoen Saduak, czułam się jak w filmie, w dodatku odbywała się sesja modowa, co dodawało całemu obrazkowi tylko pikanterii. Bardzo ciekawym przeżyciem z nienachalnie podaną nutką historii była również wizyta w Muzeum Budowniczych na rzece Kwai, a później rejs tratwą po tejże. Rzeczony most już na zawsze pozostanie w pamięci, zwłaszcza jeśli ktoś widział film „Most nad rzeka Kwai”, choć nie tam kręcony. Historia jeńców, cmentarz jeniecki to jedno z ciekawszych przeżyć w Tajlandii. Koniecznie trzeba pospacerować po tym historycznym moście. Pływanie rzeką Kwai czy innym razem po rzece Mekong unaocznia, że to co się wydawało nieosiągalne jednak jest w zasięgu ręki. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że będę w takich miejscach, a jednak. Z dala od codzienności w głowie pod wpływem wrażeń dokonuje się, tak potrzebne, całkowite oczyszczenie. Polecam. Atrakcji było naprawdę mnóstwo, kolejna z nich to wizyta we wioskach plemion górskich z „Długimi Szyjami” na czele. Co prawda, intuicja podpowiada, że w dzisiejszych czasach są już one obliczone na komercję i zarobek, ale mimo to widok kobiet, które zna się z prospektów reklamowych, poniekąd uwięzionych z wyboru w obręczach daje wiele do myślenia i uzmysławia jakże oczywiste różnice kulturowe. Dla tych, którzy hołdują historii polecam ruiny a Ayutthai, a dla kochających zwierzęta wizytę w szkole słoni. Ja do tej atrakcji podchodzę sceptycznie, bo widząc w Kenii słonie na wolności, nie mogę się oswoić z ich niewolą, choć nie wydaje się, by działa im się tam krzywda. To piękne, mądre zwierzęta, o czym można się przekonać właśnie w tym miejscu. Szorstkość ich skóry czuję po dziś dzień. Dla kochających upały i kapiele morskie niezapomniana zapewne będzie wycieczka na wyspę Koh Lan. Miejsce rzeczywiście urzekające, choć jak dla mnie zbyt wielu ludzi, a i upał wyjątkowo niemiłosierny, a że nie preferuję spędzania czasu plażując, zatem mogłabym się bez tej atrakcji obyć. Na zakończenie części pobytowej wycieczki przyszło nam z Chiang Mai nocnym pociągiem podróżować na powrót do Bangkoku. Przyznam, że trochę się obawiałam tego punktu programu, a tymczasem okazało się to jednym z najmilszych akcentów całej wyprawy. Pociąg bardzo schludny z wygodnymi miejscami sypialnymi. Nie napisałam o każdym punkcie wycieczki bo nie miałoby to większego sensu, nie trzymałam się też kolejności zwiedzania, bo już jej nie pamiętam, niemniej najważniejsze są wrażenia, a te wciąż są żywe. Część pobytowa upłynęła równie miło. Na cztery dni wypoczynku wybraliśmy hotel Asia Pattaya, trochę przypadkowo, ale jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Nie był to hotel opływający w luksusy, ale schludny i przyjemny, a co najważniejsze cichy, położony z dala od wielkomiejskiego zgiełku Pattayi. Zatem jeśli ktoś na urlopie szuka prawdziwego wypoczynku to polecam to miejsce. Po dwudziestej drugiej hotel zasypiał w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zejście do morza prosto z ogrodu hotelowego. W czasie wypoczynku zwiedziliśmy okolice, tamtejsze, bardzo ciekawe oceanarium, dotarliśmy na ogromne targowisko, gdzie można kupić asortyment od przysłowiowego mydła do powidła, od najpaskudniejszych kiczowatych pamiątek i ubrań po ciekawe, oryginalne rzeczy. Wreszcie można tam taniutko i smacznie zjeść (zresztą jak w każdym miejscu), polecam grillowaną rybę z trawą cytrynową – niezapomniany smak albo przepyszne naleśniki robione na naszych oczach na ulicy. Zeszliśmy też „na nogach” samą Pattayę. Miasto jest jednym wielkim kurortem, ale dość osobliwym. Walking Street wraz z wieczorem przeistacza się w siedlisko seksu i seksturystyki. Mnóstwo ludzi, nocne kluby, tajski boks, jazgot od wszędobylskiej muzyki, wydobywającej się z każdej knajpki i zewsząd zaproszenia do rozpusty. Ciekawym przeżyciem było zobaczenie rewii transwestytów, wartej każdych pieniędzy. Rewia dość kiczowata i z artystycznym smakiem niemająca wiele wspólnego, ale widowisko to osobliwe i ciekawe. Baśniowa Tajlandia nie była moja wymarzoną wycieczką, ale zachwyciła mnie naprawdę z wielu powodów.
6.0/6
Wycieczka była bardzo, bardzo miła, zostały tylko pozytywne wspomnienia. Luty był bardzo dobrym miesiącem na wyjazd, idealnie temperaturowo, tylko jeden dzień był deszczowy, reszta w pełnym słońcu. Jedynie wycieczka fakultatywna „zdobycie” najwyższego szczytu Tajlandii na wys. 2565 m n.p.m. nie była swojej ceny, ponieważ dojeżdża się praktycznie pod sam szczyt autokarem a potem idzie się 200m - lepiej wybrać równoległą atrakcję - opiekę na słoniami, ludzie byli zachwyceni. W mniejszych miejscowościach w restauracjach nie mówią po angielsku i lepiej kupować tylko tam gdzie są przynajmniej zdjęcia, Google translator potrafi zupełnie coś innego przetłumaczyć i raz natknąłem się na niezłe świństwo :) Piszę z perspektywy 4 miesięcy po wycieczce i uważam, że była jedną z najpiękniejszych, jakich byłem.
6.0/6
wycieczka starannie zaplanowana.program ciekawy,zróżnicowany, każdy znajdzie tu coś interesującego i zaskakujacego. pilot bartek przygotowany merytorycznie ,dobrze zorganizowany ,cierpliwy dbający o potrzeby każdego uczestnika wycieczki, transport lokalny bez zarzutu. imprezy fakultatywne, a szczególnie słonie obowiązkowo trzeba tam być. hotele, wyżywienie na objeździe bardzo dobre.
6.0/6
Jesteśmy z mężem bardzo pozytywnie zaskoczeni. To był nasz pierwszy wyjazd objazdowy z Rainbow i okazał się strzałem w dziesiątkę. Przede wszystkim podziękowania chcielibyśmy skierować w stronę naszego przewodnika Marka, który miał imponującą wiedzę o Tajlandii, ale także talent do tego, aby przekazać ją w piękny i ciekawy sposób. Pomocny, miły, z uśmiechem na twarzy i poczuciem humoru przekazywał nam ogrom informacji. Był dostępny podczas całego wyjazdu, nawet w trakcie naszego wypoczynku na wyspie Koh Chang mogliśmy na niego liczyć online. Komunikatywny i przede wszystkim cierpliwy bo pytań było naprawdę sporo i czasami musiał powtarzać pewne kwestie po kilka razy, ale robił to z przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Wraz z drugim – tajskim przewodnikiem umilali nam jazdę autokarem częstując tajskimi smakołykami i owocami, pokazując różne rekwizyty oraz zdjęcia, ucząc nas tajskiego lub pokazując filmy o zwiedzanych miejscach. Z takimi profesjonalistami nawet dłuższy czas spędzony w autokarze mijał bardzo szybko i przyjemnie. Co do samej wycieczki to była bardzo dobrze zorganizowana, zobaczyliśmy wszystkie najważniejsze miejsca wg. programu wycieczki i mieliśmy jeszcze czas wolny na odpoczynek przy basenach, zakupy, masaże czy kosztowanie tajskich potraw w zależności co kto lubi. Program był idealnie zaplanowany, a każdy dzień urozmaicony i bardzo ciekawy. Podczas wyjazdu korzystaliśmy z licznych środków transportu. Poruszaliśmy się autokarem, łodziami, samochodami terenowymi, busami, rowerami (do wyboru meleksami), kolejką szynową oraz pociągiem. Najlepszą komunikacyjną atrakcją był jednak nocny pociąg do Bangkoku. Wagon, w którym podróżowaliśmy był czyściutki i pachnący. Każdy otrzymał prowiant, ale można było zakupić sobie posiłek w Warsie lub kawę czy herbatę u obsługi. Noc spędzona w pociągu była bardzo przyjemna, a kuszetki ze świeżą pościelą były miłym zaskoczeniem. Zalecam tylko ubrać na siebie cieplejsze rzeczy gdyż pociąg jest klimatyzowany. Hotele, w których nocowaliśmy również zaskoczyły nas pozytywnie swoim standardem i ofertą urozmaiconych śniadań bądź kolacji. Miały dobrą lokalizację, były czyste, z wygodnymi materacami, czystymi ręcznikami i jednorazowymi kosmetykami w łazienkach. Plusem było to, że przez cały pobyt nie musieliśmy dźwigać swoich walizek z autokaru do poszczególnych hoteli. Jedyne co musieliśmy zrobić to przestrzegać czasu, w którym należało wystawić swoją walizkę rano za drzwi pokoju. Mieliśmy też zamawiane budzenie gdyby ktoś bał się, że nie obudzi go dzwonek telefonu komórkowego. Jedzenie podczas całego pobytu było bardzo smaczne i poza chęcią spróbowania tajskiego street food oferowane posiłki byłyby wystarczające. Lunche jedliśmy w bardzo urokliwych miejscach i poza różnorodnymi daniami głównymi były świeże owoce oraz woda. Zawsze można było dokupić sobie colę, soczek lub zimne, tajskie piwko. Osobom, które zastanawiają się nad kupnem wycieczek fakultatywnych polecam skorzystać ze wszystkich proponowanych w programie. Cena nie jest wygórowana bo zarówno kolacja z pokazem artystycznym oferowana pierwszego dnia jak i pozostałe są naprawdę warte zobaczenia. Nasza grudniowa grupa miała możliwość skorzystania z dwóch wycieczek fakultatywnych i nie musieliśmy wybierać pomiędzy ośrodkiem dla słoni a trekkingiem wśród tropikalnej roślinności i obie wycieczki serdecznie polecam. W Sanktuarium dla słoni mieliśmy możliwość przygotowywania jedzenia, wspólnego spaceru i kąpieli ze słoniami. Dla osób, które boją się widoku tresowanych słoni uwiezionych na łańcuchach chcę zaznaczyć że tu czegoś takiego nie zobaczycie. W sanktuarium pracują wolontariusze, a słonie wydają się być szczęśliwe. Ponadto w drodze powrotnej jedliśmy lunch w pięknym miejscu, gdzie mogliśmy zobaczyć jak rosną kolorowe storczyki i pobyć w Motylarni. Kolejną niezapomnianą atrakcją było zdobycie najwyższego szczytu Tajlandii i trekking wśród tropikalnej roślinności, gdzie mogliśmy zobaczyć pola ryżowe, rosnącą kawę i bambusy oraz zachwycające wodospady. Polecam również zobaczyć Rewię transwestytów bo jak to mówią być w Pattayi i nie zobaczyć tego show to GRZECH