8 największych atrakcji Armenii – co warto zwiedzić?

Szukałam jakiegoś oryginalnego kierunku, w którym nie byli jeszcze moi znajomi i postanowiłam, że wybiorę się z nimi na wakacje last minute do Armenii. Argumentem kluczowym w negocjacjach okazała się wizyta w fabryce brandy w Erywaniu, połączona – a jakże – z degustacją lokalnego trunku. Nie zabrakło też kosztowania wyjątkowego wina z granatów, a także przysmaków ormiańskiej kuchni. Poznajcie 8 największych, moim zdaniem, atrakcji Armenii.

Jezioro Sevan – Szmaragd Armenii

jeszcze nigdy nie widziałam tak ogromnego jeziora! Jak się później przekonałam, szukając o nim informacji, jego powierzchnia stanowi nawet do 1/6 powierzchni całego kraju. Wodny obszar wynosi 5000 kilometrów kwadratowych. Ciekawostką jest również to, że jest jednym z najwyżej położonych jezior na świecie (1900 metrów nad poziomem morza). Malownicze widoki, rozpościerające się znad brzegów jeziora, są motywem chętnie wykorzystywanym na okolicznościowych pamiątkach i pocztówkach z Armenii. Nic w tym dziwnego, gdyż urok naturalnego zbiornika oraz okolicznych lasów sosnowych i topolowych skradł moje serce od razu. Idylliczne widoki zapierają dech w piersiach nie tylko mnie – jezioro Sevan jest chętnie odwiedzanym turystycznym miejscem w Armenii. Nad brzegami panuje cisza i spokój, dzięki czemu udało mi się dostrzec z bliska rzadki okaz – czaplę białą. Jednak nie tylko ona zamieszkuje szuwary jeziora – znajdziecie tu również ibisa kasztanowatego, mewę armeńską, żurawia stepowego czy podgorzałkę. Okolica jeziora Sevan nazywana jest szmaragdem Armenii nie bez powodu –to wyjątkowo piękna i nostalgiczna kraina. Jezioro leży na terenie Sewańskiego Parku Narodowego, do którego zwiedzania gorąco Was zachęcam.





Fabryka brandy w Erywaniu

Prawdziwą ciekawostką dla fanów mocniejszych alkoholi może okazać się tradycyjny ormiański napitek, z którego słynie na całym świecie. Wytwórnia koniaku Ararat – kojarzona z górą o biblijnym rodowodzie – produkuje nie mniej boski trunek. Tutejsze piwnice skrywają takie skarby jak beczki należące do polskich prezydentów – w tym do Lecha Wałęsy, Aleksandra Kwaśniewskiego i Bronisława Komorowskiego. Można się tutaj spotkać z tytułowaniem tegoż trunku jako koniaku. Wywołuje to mały dysonans wśród znawców alkoholi, świadomych tego, że jest to nazwa zarezerwowana dla specyficznego wyrobu pochodzącego z określonego obszaru Francji. Ma jednak to uzasadnienie historyczne, związane z przyznaniem prawa do używania tego nazewnictwa przez samych Francuzów, zachwyconych jakością destylatu. Warunki do uprawy winogron są tu wyjątkowo korzystne – a to za sprawą nawet 300 dni słonecznych w roku. Podobnie jak w przypadku innych szlachetnych alkoholi dojrzewających w beczkach (takich jak whisky), także i tu obowiązuje zasada 3 lat leżakowania trunku. Beczki zbijane do tego celu powstają z co najmniej 70-letnich kaukaskich dębów. Co ciekawe, Ormianie pracujący w destylarniach zwykli mawiać (podobnie jak mieszkańcy Wysp Brytyjskich), że kilka procent alkoholu, wyparowujących co roku z beczek, wypijają same anioły.



Degustacja, jako jeden z punktów zwiedzania, szalenie mnie ucieszyła. Nic tak dobrze nie zapada w pamięć jak to, co skosztujemy własnymi zmysłami. W zależności od potrzeb i możliwości finansowych, można zasmakować w różnych trunkach – od młodych i popularnych odmian, poprzez bardziej wyszukane dziesięcioletnie akhtamary i dviny, kończąc na prawdziwych rarytasach w postaci dwudziestoletniego nairi. Jeśli macie małe doświadczenia ze szlachetnymi destylatami i dotychczas nie mieliście do nich przekonania, możecie się naprawdę zdziwić, jak złożony i bogaty smak kryje się w kieliszku. Mieszkańcy Armenii uznają za prawidłowe picie koniaku w towarzystwie czekolady i kawy, uprzednio wąchając go trzykrotnie.



Wizytówką Armenii jest nie tylko doskonałe brandy, ale także świetne gatunkowo wina. Produkowane są w – leżących nieopodal Zakładach NOY – które z destylarnią Ararat dzieli most, zwany przez miejscowych „pijanym”. Jak się okazuje, winogrono nie jest jedynym surowcem produkcyjnym dla tego napoju. Możecie tu dostać także wino z granatu – symbolu życia i płodności, uznawanego za owoc narodowy całej Armenii. Jest to prawdziwy unikat w skali światowej, którego smak ciężko porównać z jakimkolwiek innym trunkiem.

Klasztor Haghpat (lista UNESCO)

Charakterystyczne w górskim krajobrazie są monastery, z których najstarszy stanowi – wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – klasztor Haghpat. Datowany na X wiek przetrwał burzliwe dzieje, w tym najazd Mongołów oraz Otomanów. Mimo swojej leciwości wciąż jest czynny. W skład kompleksu klasztornego wchodzi również kościół św. Grzegorza, kościół św. Hatanuszen, biblioteka oraz nekropolie kryjące szczątki władców.





Kuchnia Armenii – pełna bałkańskich smaków

Kuchnia Armenii jest podobna do kuchni gruzińskiej. Widoczne są w niej również wpływy tureckie. Jednym z najczęściej powtarzających się elementów jest lawasz – cieniutki specyficzny chlebek pszenny, często wypiekany specjalną metodą w tradycyjnym piecu. Podają go tutaj jako alternatywę dla zwykłego chleba (choć takowy też występuje). Idealny do maczania w hummusie oraz zagryzania innych dań.



Będąc w Armenii, skosztowałam też dolmy – dobrze mi znaną z kuchni bałkańskiej potrawę, nad wyraz przypominającą gołąbki, w której zamiast kapusty użyto liści winogron. Bywają też dolmy, w których do stworzenia farszu wykorzystuje się bakłażany, paprykę czy pomidory. Bardzo popularne są tu również sałatki, które bazują głównie na świeżych i dobrych jakościowo warzywach, co rekompensuje ich dosyć prosty, pozbawiony przypraw, smak. Ormianie generalnie lubują się w bakłażanach, warzywach typowych dla tego regionu świata. Odpowiednio przyprawione i duszone, z dodatkami w postaci papryki oraz pomidorów, a czasem też z pastą orzechową, są świetnym przysmakiem na mały głód. W Armenii miałam okazję skosztować też harissę, czyli rodzaj długo gotowanego gulaszu, przyrządzanego na bazie mięsa oraz pszenicy.





Przejawami wpływu tureckiego w ormiańskiej kuchni jest mięso mielone nadziewane na szpikulec i grillowane, lamadżu (cienki placek z mielonym mięsem i przyprawami), a także szalenie słodkie desery, między innymi paklawa (będąca odpowiednikiem tureckiej baklawy), podawana na zimno i na ciepło. Jeżeli – tak jak ja – jesteście łasuchami, na pewno zainteresują Was specyficzne przysmaki – orzechy otoczone winogronową galaretką, sprzedawane na sznurku (churchele), a także lawasz w wersji na słodko (w różnych pysznych smakach do wyboru).

Geghard – Monastyr Włóczni

Przewodniki turystyczne po Armenii często wymieniają ten punkt jako prawdziwy must see. Nie omieszkałam więc zahaczyć również i o niego. Kompleks świątynny obejmuje nie tylko klasztor, ale również grobowce, które wykuto wprost w skale. Moją uwagę przykuła kaplica (przewodnik podpowiada, że to Grzegorza Oświeciciela). Na miejscu z pełną nabożnością przechowywane są szczątki św. Andrzeja i św. Jana, a także pozostałości po Włóczni Przeznaczenia. Muszę przyznać, że całość wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jest tu mistycznie i trochę mrocznie, ale bardzo klimatycznie. Nic dziwnego, że kompleks wpisano na listę Dziedzictwa UNESCO. To miejsce unikatowe na skalę światową. Płaskorzeźby przedstawiające gałęzie drzew, uginające się od obfitych owoców granatu i kiści winogron zapadły mi w pamięć. Piękne wzornictwo widać także nad wejściem do świątyni – dostrzegam lwa toczącego walkę z bykiem. Że też artystom chciało się wykonywać tak misterny i wymagający staranności wzór… Podziwiam za anielską cierpliwość i talent 😉





Eczmiadzyn – ormiański Watykan

Czym byłaby wizyta w Armenii bez odwiedzenia najstarszej i najważniejszej świątyni tego kraju? No właśnie. Dlatego kolejnym punktem na mojej turystycznej mapie był

Eczmiadzyn, nazywany ormiańskim Watykanem

. Z powstaniem kościoła wiąże się wiele legend. Popularną jest ta o 36 mniszkach chrześcijańskich, które przywędrowały do Armenii. Jedną z nich była olśniewająco piękna Ripsime, w której zakochał się cesarz Dioklecjan. Ta jednak, niewzruszona jego uczuciem, postanowiła powierzyć swoje życie Bogu i uciec do Armenii. Król Tyridates III chciał ukarać krnąbrną dziewoję, więc nakazał ją zabić. W miejscu tragicznej śmierci Ripsime postawiono kościół. Do kraju pogrążonego w grzechu na pomoc przybył Grzegorz Oświeciciel, który przekonał naród ormiański do przyjęcia chrześcijaństwa. Na pamiątkę wydarzenia wybudowano tu klasztor Eczmiadzyn. Kompleks niektórzy nazywają ormiańskim Watykanem. Znajduje się tu nie tylko kościół i dzwonnica, lecz również miejsca noclegowe dla pielgrzymów oraz aleja pełna krzyży. Wnętrze świątyni zachwyca freskami, kunsztownymi tkaninami, ikonami oraz baldachimem. Fantastyczna kolekcja relikwiarzy ze srebra, starych manuskryptów oraz kosztowności wykonanych z kości słoniowej sprawia, że czuję się onieśmielona. Prawdziwym skarbem miejsca jest jednak grot Włóczni Przeznaczenia (Włóczni Longinusa), wyeksponowany w relikwiarzu. Wierni wierzą, że to właśnie nim przebito bok Jezusa Chrystusa, gdy wisiał na krzyżu. Grot przeniesiono tu z Geghardu.




Kolejką linową wprost do klasztoru, czyli osobliwości miasteczka Tatew

Jest jeszcze jedno miejsce, o którym chcę Wam opowiedzieć. Tatew, bo o nim mowa, słynie z klasztoru, do którego można dotrzeć kolejką linową. Z klasztoru rozpościera się widok na urwisko i piękną okolicę. Świątynia została ukryta w górach i prowadzą do niej dwie drogi – jedna kręta lądowa, tuż nad urwiskiem, druga powietrzna (kolej linowa Skrzydła Tatewu ciągnąca się na przestrzeni 5752 metrów). Jeśli macie więcej czasu, zdecydowanie polecam Wam się tu wybrać. Pokonanie odległości do samej świątyni zajmie Wam maksymalnie kwadrans. Fantastyczne widoki, jakie po drodze zobaczycie, spoglądając m.in. na Diabelski Most, zrekompensuje Wam początkowy lęk przed otwartą przestrzenią. Tradycja głosi, że właśnie w tym miejscu pochowano św. Eustachego, wiernego ucznia Tadeusza Judy. Miejsce doprawdy magiczne.

Data Publikacji: 19.10.2019
autor artykulu zdjecie

Artykuł autorstwa: Redakcja Rainbow

Eksperci z branży turystycznej – piloci wycieczek, animatorzy, rezydenci i przewodnicy i wielu innych specjalistów, którzy dzielą się swoimi doświadczeniami i wiedzą zdobytą podczas niezliczonych podróży. W tekstach łączą praktyczne wskazówki z fascynującymi historiami i ciekawostkami z różnych zakątków świata. Ich opowieści to nie tylko przewodniki po popularnych kierunkach, ale przede wszystkim autentyczne relacje osób, które na co dzień pracują z turystami i poznają opisywane miejsca od podszewki.

Zobacz inne o:

Podobne artykuły

krajobraz kierunku
Półwysep Jukatan – co zobaczyć? Najważniejsze atrakcje turystycznePółwysep Jukatan to jedno z najbardziej fascynujących miejsc w Meksyku – region, gdzie pod ziemią kryje się labirynt podziemnych rzek długości setek kilometrów, a na powierzchni wznoszą się monumentalne piramidy cywilizacji Majów. Krystalicznie czyste wody Morza Karaibskiego skrywają drugą co do wielkości rafę koralową świata, a w dżungli jaguary polują w cieniu opuszczonych przed tysiącem lat świątyń. Na Półwyspie Jukatan możemy stanąć przed Piramidą Kukulkana w Chichén Itzá – jednym z siedmiu nowych cudów świata, zanurzyć się w świętych cenotach, gdzie Majowie składali ofiary bogom, spacerować po kolonialnych uliczkach Valladolid pomalowanych na wszystkie odcienie żółci i odpoczywać na białych plażach Tulum, gdzie ruiny majańskiego miasta górują nad turkusowym morzem. Zarówno miłośnicy archeologii, jak i poszukiwacze rajskich krajobrazów znajdą tu coś dla siebie – a często jedno i drugie w tym samym miejscu.
krajobraz kierunku
Fuerteventura – atrakcje. Co warto zobaczyć na wyspie wiecznego lata?Fuerteventura to wyspa, która zaskakuje na każdym kroku. Na pierwszy rzut oka to raj głównie dla miłośników słońca i surfingu, który kusi niekończącymi się plażami, złotym piaskiem i turkusowym oceanem. Ale Fuerta kryje w sobie znacznie więcej sekretów. Wśród kamienistych pól i palmowych gajów można znaleźć farmy, młyny i wioski, w których czas zatrzymał się dawno temu, a mieszkańcy z dumą kultywują tradycje Majoreros. To kraina, gdzie mieszka więcej kóz niż ludzi, a właśnie dzięki nim powstaje słynny ser Queso Majorero – gastronomiczna wizytówka Kanarów. Jej miasteczka wciąż tchną autentycznym kanaryjskim spokojem – od bielonych uliczek Betancurii, przez artystyczne Puerto del Rosario, po rybackie El Cotillo pachnące świeżymi owocami morza. W sercu południa wyspy czeka Oasis Wildlife Fuerteventura – zielona oaza pełna egzotycznych zwierząt i roślin. Tuż obok wybrzeża Fuerty – wulkaniczna i bezludna Isla de Lobos, uwielbiana przez piechurów.
krajobraz kierunku
Madagaskar – co zobaczyć? Atrakcje dla miłośników natury i historiiPrawie każdy kojarzy kultową animację z Madagaskarem w roli głównej, jednak niewiele osób zdaje sobie sprawę, że prawdziwy charakter tego miejsca wykracza znacząco poza filmowe kadry. Wyspa jest jak pudełko czekoladek – po jego otwarciu czuć słodki aromat wanilii, a każda pralina to zapowiedź nowej przygody o wyjątkowym smaku. Tu baobaby rosną „do góry nogami”, lemury śpiewają jak wieloryby, a kameleony zmieniają barwy niczym żywe dzieła sztuki. To miejsce, gdzie ewolucja poszła własną drogą i stworzyła świat niepodobny do niczego innego na Ziemi. Gotowy poznać najważniejsze atrakcje Madagaskaru? Od królewskich pałaców Antananarywy, przez parki narodowe pełne lemurów i kameleonów, aż po turkusowe wody archipelagu Nosy Be – w tym artykule znajdziesz wszystko, co musisz zobaczyć na wyspie, gdzie natura pisze własne reguły. PS Wszyscy, którzy chcą odwiedzić Madagaskar, powinni wiedzieć, że na miejscu ich zegarki zaczną odmierzać czas w rytmie mora, mora – malgaskiej filozofii życia bez pośpiechu, gdzie liczy się chwila, nie minuta.
krajobraz kierunku
Osaka – atrakcje. Co warto zobaczyć w kulinarnym sercu Japonii?Osaka to miasto, które wita Cię zapachem smażonego jedzenia i głośnymi rozmowami na ulicach. Tutaj nikt nie udaje. Osakijczycy mówią, co myślą, śmieją się głośno i jedzą z pasją – od rana do nocy ulice pełne są stoisk, gdzie za kilka jenów kupisz lokalny specjał, który naprawdę pobudzi Twoje kubki smakowe. To trzecie co do wielkości miasto Japonii z populacją 2,7 miliona mieszkańców, które wraz z Kobe i Kioto tworzy aglomerację liczącą ponad 19 milionów ludzi. Ale mimo rozmiaru, Osaka ma duszę zupełnie inną niż eleganckie Kioto czy formalne Tokio. Od wieków słynie jako „kuchnia narodu” – miasto kupców i smakoszy, gdzie pieniądze kręcą się wokół jedzenia, a nie ceremoniału. Tutaj ważniejsze od ukłonów są dobre dania, a od tradycji – wspólny śmiech przy stole. Jeśli więc szukasz Japonii spod znaku komedii, street foodu i autentyczności bez protokolarnych ukłonów – trafiłeś we właściwe miejsce. Osaka bowiem wyraźnie wyróżnia się na tle pozostałych rejonów Japonii – jest głośna i pełna energii (a przy tym, choć to akurat cecha wspólna dla Kraju Kwitnącej Wiśni, pełna oszałamiających smaków). Czytaj dalej i odkryj, co sprawia, że to miasto jest tak inne od reszty Japonii.