4.3/6 (361 opinii)
6.0/6
No więc Czarnogóra... - Ach, cudowne Montenegro… – malutkie Państewko będące autentycznie prawdziwą perełeczką Bałkanów; bo kraj jest naprawdę malutki – powierzchniowo mniej więcej jak nasze województwo lubuskie, a mieszkańców w całym kraju jest tyle co we Wrocławiu , zatem mawia się tu, że w Czarnogórze nigdzie nie jest daleko..., ale za to wszędzie jest wysoko – i nie ma w tym przesady, bo kraj jest bardzo górzysty, ze znaczną częścią powierzchni, które zajmują naprawdę wysokie pasma gór Dynarskich; drogi wiją się tu falując po wysokich wzgórzach a więc czas przejazdów nie jest taki ekspresowy jakby się mogło wydawać sądząc po powierzchni; jest za to niezwykle malowniczo: bowiem skaliste zbocza w dużej większości w tym kraju opadają wprost do morza Adriatyckiego, co rzecz jasna gwarantuje fenomenalne widoki. I znów potwierdza się stwierdzenie, że małe często jest piękne – bowiem ten niewielki kraj skrywa w sobie mnóstwo magicznych miejsc i naprawdę niezwykłych atrakcji turystycznych. Połączenie wysokich gór z morzem i strome zbocza wywołujące drżenie serca u cierpiących na lęk wysokości , setki malowniczych tuneli wijących się jak węże, przez które przejeżdża się krętymi górskimi serpentynami , wspaniałe ośnieżone szczyty górskie, przepiękne, niezwykle klimatyczne miasteczka skrywające piękne zabytki , niezliczona ilość gajów oliwnych mających często po 2 tysiące lat, górskie rzeki, rwące potoki , wspaniałe kaniony z tym najgłębszym w Europie włącznie, największe na Bałkanach jezioro będące domem dla licznych gatunków ptactwa i orgią przyrodniczych widoków, jedyny fiord południa Europy oraz wszędobylski widok błękitnych wód Adriatyku plus do tego niezwykle serdeczni i gościnni mieszkańcy, przepyszna kuchnia i fenomenalna muzyka w rytmach Bregovica – to wszystko wywiera na przyjezdnych ogromne wrażenie, szczególnie na tych, którzy odwiedzają Czarnogórę po raz pierwszy; naprawdę długo można by szukać takich widoków gdziekolwiek indziej na tak małej powierzchni; Zaczynamy nasze zwiedzanie od dwóch czarnogórskich perełek: Budvę i Kotor – dwa największe czarnogórskie kurorty posiadające urokliwe Stare Miasta. Zanim tam dotrzemy zatrzymujemy się na foto stop w najbardziej pocztówkowym miejscu Czarnogóry – z widokiem na wysepkę Sventi Stefan połączoną z lądem niewielką groblą przez co w zasadzie jest takim de facto półwyspem. Ta skalista wysepka była kiedyś małą rybacką wioską, a wcześniej od XV wieku istniała tu ufortyfikowana osada; jeszcze w XIX wieku mieszkali tu zwykli ludzie, najczęściej rybackie rodziny, ale jakieś 60 lat temu przesiedlono stąd mieszkańców na ląd zamieniając wysepkę w prywatną oazę luksusu – w jeden z najdroższych hoteli świata, chętnie odwiedzany przez gwiazdy Hollywood i innych możnych tego świata; największy okres prosperity trwał tu do lat 90-tych XX wieku a więc do rozpadu Jugosławii, obecnie hotel istnieje nadal (pod nazwą: Aman Sveti Stefan) ale nie ma tu już ani tej atmosfery ani przede wszystkim gości takiego formatu i klasy co przed laty, teraz to już bywają tu tylko celebryci. Budva- to największy kurort na czarnogórskim wybrzeżu i szczerze mówiąc chyba najmniej urodziwy; strasznie skomercjalizowane miejsce taka hurgocząca imprezownia pełna Rosjan, którzy umiłowali sobie właśnie Budvę, a zabudowa wielkimi klockowatymi hotelami – plaż i pasa wybrzeża powoduje niezbyt przyjemny widok; jest tu cały ten wakacyjny harmider z tysiącami ludzi, plażami ućkanymi leżakami z parasolami, miliony straganów z plażowym badziewiem i nic, co warte byłoby zatrzymania się na dłużej ( oczywiście tylko dla tych których celem wizyty w Czarnogórze nie są plaże i kurorty) ; - ale Budva posiada bardzo ładne i urokliwe Stare Miasto, które było naszym celem. Staromiejska część Budvy znajduje się na wysuniętym w morze malowniczym skalnym cyplu; otoczone jest murami obronnymi wybudowanymi przez Wenecjan pod koniec XV wieku ; Budvańskie stare miasto posiada mnóstwo urokliwych zakamarków i trzeba przyznać, że atmosfera jest tu wspaniała. Czas na Kotor - mawia się że ta średniowieczna perełka jest najpiękniejszym miasteczkiem nad Adriatykiem, rangą i urodą dorównuje - jeśli nie przebija chorwackiego Dubrovnika czy Splitu, choć jest zdecydowanie mniejszym miastem; nie będę się wdawać w polemikę na temat urody adriatyckich miast, bo gusta są przecież różne, ale jedno jest pewne - jest to zdecydowanie hit ! , jeśli można tak nazwać miasto; przede wszystkim niesłychane położenie Kotoru nad wspaniałą zatoką wśród majestatycznych gór nad Boką Kotorską powoduje zachwyt już od pierwszych chwil, ale i wenecka atmosfera starego miasta ( wpisanego zresztą na listę UNESCO) również powoduje, że miejsce to plasuje się wysoko pod względem walorów zarówno zabytkowych jak i niezwykłego klimatu; jest to niestety również najdroższe miejsce w całej Czarnogórze i również najbardziej oblegane; kłębiące się wszędzie rzesze turystów na pewno nie pozwolą w ciszy i spokoju kontemplować atmosfery i napawać się urodą miejsca; no cóż... tak to jest w takich miejscach... my mogłyśmy pocieszać się tylko że jeszcze przed sezonem i tak jest tu znośnie. Kolejny dzień - tak dla odmiany po miejskich - teraz posmakujemy klimaty nieco wiejskie; jedziemy do małej, sennej wioski Njegusza położonej na obrzeżu Parku Narodowego Lovcen; odwiedzamy gospodarstwo rolne i i próbujemy tam lokalnych pyszności, bowiem ten region okolic Njeguši słynie głównie z wyrobów suszonej, długo dojrzewającej szynki zwanej tutaj – pršut, która smakiem łudząco przypomina włoskie prosciutto ; tutejsi producenci wytwarzają również wspaniałe sery, głównie kozie, miody, rakiję, winko i inne lokalne produkty. No i w końcu przyszedł czas na bardzo emocjonujący moment wycieczki- wjazd pod górę jedną z najpiękniejszych tras widokowych w Europie – czyli jazda serpentynami, słynnymi „Agrafkami Kotorskimi” pod górę z widokami na słynny „fjord Południa Europy” – Bokę Kotorską, to miejsce po prostu trzeba zobaczyć na własne oczy, bo tego nie da się ani opisać ani sfotografować, bo są to obrazy których obiektyw nie pokaże tak naprawdę, bo to obrazy, które rysują się nam w sercu .... Samochody suną tu powoli, bo droga jest miejscami bardzo wąska i niesłychanie kręta, a stopień nachylenia dochodzi do 15% ; wjazd tutaj autokarem ( nasz był taki średni ) to już nie lada wyczyn! Stara droga wiodąca przez przełęcz Krstac z Kotoru Cetinje od wieków stanowiła jedyne połączenie historycznej stolicy z wybrzeżem. Widoki stąd są nieziemskie; wspinamy się w ciszy coraz wyżej i wyżej z nosami przyklejonymi do szyby pokonując powoli 25 agrafek; pod nami roztaczają się wspaniałe panoramy – istny skalny amfiteatr z błękitną wodą skrzącą się w blasku słońca – całość poraża pięknem i ogromem; a zdjęcia i tak w żaden sposób nie pokażą urody tego miejsca, bo żaden obiektyw świata nie uchwyci tego wiatru… tych emocji… tego cudu… odwiedziliśmy też uroczy malutki Perast – malownicze miasteczko położone nad Zatoką Kotorską wciśnięte w zbocza stromych gór, mieścinka, która liczy zaledwie 300 stałych mieszkańców, więc w naszych kategoriach to po prostu wioseczka, ale nie myślcie sobie że jest tam cicho i pusto niestety , bo w okresie od wiosny do jesieni przybywają tu setki turystów – i dla samego urokliwego Perastu, ale przede wszystkim jako punkt z którego wypływają małe łódki wożące turystów do sztucznie utworzonej wysepki Gospa od Škrpjela (Matki Boskiej na Skale). Perast od zawsze związany był z morzem - był wioską rybacką choć nie miał zbyt wiele szczęścia w przeszłości ; w średniowieczu osada była napadana i plądrowana przez piratów i innych zbójów z Ulcinja, a w naszych czasach większość zabytkowej zabudowy zostało zniszczone przez trzęsienie ziemi w 1979 roku. W Peraście już w średniowieczu istniała stocznia a kilka wieków później założono tu słynną Szkołę Morską, do której sam car Rosji wysyłał tu swoich kandydatów na dowódców, którzy wracali z Perastu jako carscy Admirałowie. W czasie wolnym poszwędałyśmy się trochę po mieścince, pozaglądałyśmy do kościółków, pobuszowałyśmy po sklepikach i nadeszła godzina zbiórki przy naszej łódce, którą popłynęliśmy na wysepkę Gospa od Škrpjela, słynącej z cudu z „powracającym obrazem Matki Boskiej”; Podczas tej wycieczki odwiedza się również kolejne piekne miejsce , które niewątpliwie należy do jednych z czołowych atrakcji przyrodniczych tego kraju - to największy akwen śródlądowy na całym Półwyspie Bałkańskim – a mowa jest oczywiście o Jeziorze Szkoderskim , które przez miejscowych nazywane jest tu swojsko Skadarsko Blato (szkoderskie bagno). - jezioro jest olbrzymie; ma powierzchnię ponad 500 km2, czyli jest prawie pięciokrotnie większe od naszego jeziora Śniardwy; akwen ten jest głównie i przede wszystkim rajem dla miłośników przyrody - w szczególności dla ornitologów i innych miłośników ptaszków, bowiem Jezioro Szkoderskie jest największym rezerwatem ptaków w Europie, a zarazem ostatnim siedliskiem pelikanów kędzierzawych w tej części świata, które są głównym celem przybywających tu i „polujących” na nie - birdwatcherów. ostatnim miejsce, jakie zwiedza się podczas wycieczki jest urokliwy Bar - nie...nie o taki bar o jakim myślicie chodzi :) - to
6.0/6
Jestesmy jeden miesiąc od przyjazdu z CANJ. Ciągle i miło wyjakacje te wspominamy.Pokoje były czyste i sprzątane codziennie.Restauracja na wysokim poziomie.obsługa grzeczna i uczynna. GOSPODARZ o imieniu Goran nie do przebicia i ciągle na miejscu w pracy.Rano o 7.30 i o 22.00 też na miejscu dostępny i pomocny.Rezydentka dużo i dobrze turystom tłumaczyła.była miła.Polecamy to miejsce .Cena wyjazdu dobra do tego co otrzymaliśmy.Oczywiście przelot samolotem LOTu. To kolejne udane nasze wakacje z Rainbow!!
6.0/6
"Czarnogóra bez pospiechu" to wisienka na torcie, dla turystów spragnionych zwiedzania bez tłumów turystów, przebywania na łonie natury i cieszenia się nie skażoną jeszcze przyrodą. Byliśmy grupą ośmioosobową 60+(co nie kiedy jest problemem dla współpasażerów), ale wszyscy bawiliśmy się wspaniale, za co wszystkim jeszcze raz dziękujemy. Hotel Montenegro spełnił nasze oczekiwania, jedzenie dobre a lampka wina do kolacji była dopełnieniem kolacji. Mankamentem był dojazd do hotelu w Canj i płatna plaża, zamykana po godzinie 18.00, a myśmy zjeżdżali z objazdówki np. o 19.00. Wspaniała rezydentka i pilotka w jednym Marta- potrafiła w sposób bardzo profesjonalny przekazać informacje o tym maleńkim kraju.Pozostali przewodnicy to "ciacha" i byli wspaniali. Byłam drugi raz w Czarnogórze i w Albanii. WARTO i polecam wszystkim tę objazdówkę.
6.0/6
Bardzo miło zaskoczyłem się wizytą w Czarnogórze , radzą sobie dobrze lecz są małe ale np. podawanie piwa w szkle przy basenie było wow ale jest to niebezpieczne . Rozumiem dopiero się uczą i te papierosy są wszędzie palone nawet na stołówce. Ocena ogólna 5 na 5 ,szczegółami sie nie martwię . Podsumowując urlop się udał .Polecam