Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Ville położone przy hotelu Otrant, blisko plaży, ciemny piasek, daleko od centrum miasta, ok 5 km. Jedzenie dobre, starali się urozmaicać ale bez szału. Obsługa, szczególnie starszy kelner bardzo niegrzeczny w stosunku do polskich wczasowiczów, szefowa recepcji opryskliwa okropnie! Cały obiekt leży nad śmierdzącym bajorkiem, villa im dalej położona od hotelu, tym bardziej śmierdzaca w środku. Nasz wyjazd był na początku sezonu, pod koniec czerwca, pokoje były zawilgocone, śmierdzące, nieprzewietrzone. Ogólnie w hotelu jest bardzo dużo "tubylców", i rodzin z dziećmi. Nie polecam osobom chcącym wypocząć w ciszy i spokoju, gdyż wieczorami odbywały się imprezy na dziedzińcu hotelu, w dzień sporo animacji dla dzieci i dorosłych.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Sytuacja w której obsługa hotelowa insynuuje gościom, że próbuje wyłudzić od nich pieniądze jest niedopuszczalna w jakimkolwiek hotelu o jakimkolwiek standardzie.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Czekaliśmy z mężem najdłużej ze wszystkich na otrzymanie pokoju, a gdy otrzymaliśmy klucze i weszliśmy do pokoju zaraz też stamtąd wyszliśmy, na co najmniej połowie sufitu w łazience był ohydny czarno-brązowo- zielony grzyb po za tym toaleta/ łazienka wyglądała jak wyjęta z obrazka w stylu PRL...pokój był bardzo ciemny posiadał jedno wąskie podłużne okno, brakowało też jakiejkolwiek narzuty czy chociaż by koca na łóżko...na szczęście dzięki zaradności rezydentki (Weronika)jeszcze tego samego dnia zostaliśmy ulokowani w innym pokoju - w pokoju obok....który nie wiele się różnił od poprzedniego bo dalej wyglądał bardziej jak zacieniona komórka do przechowywania przetworów na zimę ale przynajmniej łazienka była odnowiona - niezdarnie i widać że nie fachowo no ale grunt że nie było grzyba...po za tym pokój był nie sprzątnięty więc musieliśmy to znów zgłaszać...a gdy został już sprzątnięty to niestety nie dokładnie, w kątach latały czyjeś włosy i kurz a w popielniczce został zasuszony komar... Co do wyżywienia to uważam ze każdy znajdzie coś dla siebie, było dość różnorodne, jednak niezależnie o której godzinie przychodziliśmy jedzenie było letnie / ciepławe a nawet po prostu chłodne/ zimne jedynym gorącym posiłkiem można było nazwać zupę no i kawę/ herbatę / czekoladę - jeśli ktoś uznaje napoje za posiłek...po za tym do automatów z gorącymi napojami ustawiały się niebotyczne kolejki...co było dosyć denerwujące... Z basenu zewnętrznego korzystaliśmy może z raz czy dwa ale w żadnym razie nikt nas stamtąd nie wypędzał...co do plaży to..również nie byliśmy zachwyceni...piasek bardzo przyjemny drobny i delikatny ale ciemny..plaża długa a zatem bardzo płytkie zejście do morza...niestety na obrzeżach plaży czyli w niedalekim sąsiedztwie hotelu rozkładali się ze swoim majdanem Rumuni...również w tych okolicach plaży ubywało na czystości - mnóstwo śmieci się walało - bardzo nie przyjemny widok... właściwie hotel jest położony na odludziu do centrum miasta można się udać taksówką bo na piechotę w skwar nie polecam...samo miasto bardzo urokliwe i warto je odwiedzić... Na duży plus zasługuje obsługa hotelowa (mam na myśli szczególnie kelnerów barmanów i obsługę kuchni) przesympatyczni bardzo uprzejmi ludzie o wysokiej kulturze osobistej, nierzadko znający j. polski.
2.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka do Czarnogóry marzyła mi się od dawna. Wybraliśmy opcję "bez pośpiechu" bo podróżujemy z dzieckiem i chcieliśmy uniknąć pobudek o świcie i codziennego pakowania walizek. Niestety to pierwsze wakacje, z których jestem bardzo niezadowolona. Cała wycieczka jest źle zaplanowana. Autokar zbiera uczestników z dwóch hoteli (Sars i Montenegro), oddalonych od siebie o około godzinę drogi, co wiązało się z tym, że większość czasu spędzaliśmy w autokarze (najczęściej stojąc w korku), a pobyt w atrakcyjnych miejscach skracano drastycznie, ze względu na konieczność odwiezienia obu grup do hoteli w godzinach pracy kierowcy. W efekcie czułam się jak dziecko, któremu przez szybę pokazano lizaka. Nie było czasu na to, żeby poczuć atmosferę takich miejsc jak Kotor czy Budva, a kaniony oglądaliśmy głównie przez okna autokaru. Hotel Montenegro wybraliśmy kierując się jego odległością od morza, z nadzieją, że po męczącym zwiedzaniu będziemy mieli możliwość kąpieli. Wybór okazał się fatalny w skutkach - już po pierwszym dniu wycieczki cała nasza rodzina się rozchorowała (biegunka i wymioty), przez co z pięciu dni przewidzianych na zwiedzanie wypadły nam dwa. Zresztą zachorowania w tym hotelu były nagminne, codziennie ktoś wzywał lekarza. Przekonywano nas, że turyści tak reagują na inną florę bakteryjną w Czarnogórze, jednak w hotelu chorowali również Czarnogórcy. Dopłata do pokoju w części czterogwiazdkowej niczego nie zmienia - pokój może w nieco wyższym standardzie, ale reszta infrastruktury taka sama - zatłoczona stołówka, brudne otoczenie, niesmaczne jedzenie. Sama miejscowość, w której położony jest hotel robi okropne wrażenie. Jedna ulica wzdłuż morza. Ogólnie brud straszliwy i wszędzie smród starego przepalonego tłuszczu z plastikowych bud z fastfoodami. W Polsce sanepid by nie przepuścił. Plaża to jedno wielkie śmietnisko - wszędzie pełno petów, a pomiędzy nimi walają się porzucone części garderoby, puszki, butelki, podpaski, prezerwatywy, zużyty sprzęt plażowy - pełen przekrój. Nikt tego nie sprząta. Podobnie zresztą wygląda morze. Po ulewie cały brud tego miasta został spłukany do morza, co groziło kąpielą wśród unoszących się na wodzie butelek czy podpasek. Nic dziwnego, ze ludzie chorują, skoro całe ścieki płyną do morza. Po tygodniu spędzonym w miejscowości Canj byliśmy zniesmaczeni i przekonani, że nigdy więcej nie wrócimy do Czarnogóry. To okropne wrażenie nieco zniwelował hotel Otrant, do którego pojechaliśmy później na tydzień wypoczynku.