Opinie klientów o Dalmatyńska Eskapada dla wygodnych

4.9 /6
316 
opinii
Intensywność programu
4.4
Pilot
5.2
Program wycieczki
5.3
Transport
4.9
Wyżywienie
4.7
Zakwaterowanie
4.3
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

6.0/6

Joanna 19.06.2014

opinia z Dalmatynskiej Eskapady w maju 2014 z Pania Magdą Gwoździk

Coż moze napisać doświadczona turystka? Super impreza, ciekawy program pod kazdym względem, w dodatku w ukochanej <3 Chorwacji. Nasza grupa została oddana w najlepsze ręce perfekcyjnej, cierpliwej i pełnej zaangażowania, niezastapionej Pani Pilot Magdy Gwoździk oraz wspaniałch Panów kierowców z Firmy Simon Travel. program wyważony, urozmaicony, bez przeladownia, czas na wszystko. Po raz pierwszy korzystałm z usług Rainbow i załuje, ze pierwszy! W kazdym razie polecam skutecznie i z powodzeniem wszystkim znajomym korzystanie własnie z Waszej firmy. pozdrawiam Joanna Jarecka

6.0/6

Barbara, Koło 05.12.2022
Termin pobytu: wrzesień 2022

Chorwacja jest piękna

Bardzo fajna wycieczka. Program bardzo ciekawy. Duzo zwiedzania ale tez czas na odpoczynek i popróbowania lokalnych pyszności.

6.0/6

Dorota, Elbląg 01.09.2015

Bardzo gorąco polecam - turnus 22.08.2015-31.08.2015

Jestem bardzo zadowolona z wycieczki, która odbyła się w dniach 22-31.08.2015. Przede wszystkim nasz turnus miał wielkie szczęście , że naszą pilotką była pani Maria . Przesympatyczna, zawsze uśmiechnięta i wesoła osoba, bardzo dobrze zorganizowana,z dużą wiedzą o Chorwacji, byliśmy zawsze o wszystkim informowani na czas, super osoba! Kolejne osoby, które zasługują na ogromną pochwałę to kierowcy, prawdziwi zawodowcy i również przesympatyczni ludzi. Noclegi były na wysokim poziomie, wyżywienie również, plan wycieczki idealny - dzięki Marii zobaczyliśmy wszystko, co zasługuje na zwiedzenie. Była to moja druga wycieczka z tym biurem i jestem znowu bardzo zadowolona. Po tej wycieczce wiem jedno - Chorwacja to piękny kraj !!! Pozdrawiam serdecznie ludzi poznanych na tej wycieczce: Monikę, Łukasza, Anitę z synem.

6.0/6

Marta i Rafał, Bydgoszcz 23.07.2015

Dalmatyński raj

Droga była długa, ale dzięki komfortowemu autobusowi (rozsuwane fotele, toaleta, nadmuchy itp.)nie odczuwało się zanadto przebytych kilometrów. Kierowcy doświadczeni, niezwykle sympatyczni i pomocni. Przystanki co kilka godzin, ich częstotliwość wcześniej omawiana z grupą. Nasz pilot - pani Karolina, okazała się osobą młodą, ale niezwykle obeznaną w kulturze Chorwacji. Opowiadała bardzo interesująco, znała wiele ciekawostek zarówno z geografii, jak i innych obszarów wiedzy na temat tego kraju. Starała się ponadto urozmaicać nasz czas spędzany w autokarze poprzez puszczanie filmów nawiązujących do kierunku wycieczki, jak również piosenek chorwackich wykonawców. Plan wycieczki jeszcze przed wyjazdem został zmieniony tak, by uniknąć robienia "pustych przebiegów" pomiędzy celem wycieczki a miejscowością noclegową. Dzięki temu każdego dnia docieraliśmy do hotelu max o godz.18 i mogliśmy skorzystać z uroków miasta. Pierwszy nocleg tranzytowy miał miejsce w miejscowości Kranj na Słowacji. Pokoje były duże, czyste, zaś śniadanie (bufet) smaczne i różnorodne. Kolejny nocleg odbył się już na terenie Chorwacji, w pięknej miejscowości Cirkvenica. Tu grupa została podzielona i jedna z nich zakwaterowana została w hotelu Kasztel, zaś druga w hotelu Esplanade. My trafiliśmy do tego drugiego. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że był to chyba najgorszy, jeśli chodzi o wnętrze, hotel. Pokój był bardzo mały i trzeba było potykać się o torby. W łazience zacinała się spłuczka, zaś pod prysznicem musieliśmy podeprzeć korkiem tę część, która odpowiadała za „przełączanie” z wody bieżącej na prysznic, gdyż wciąż opadała i nie można było się spokojnie wykąpać. Zarówno jednak czystość, jak i wyżywienie, bez zarzutu. Plaża tuż za hotelem, no i piękne miasteczko, warto wybrać się na spacer brzegiem morza. Następne dwie noce spędziliśmy poza granicami Chorwacji, w bośniackiej miejscowości Neum. Nam trafił się bardzo ładny pokój w Willi Barbara, w skład którego wchodził salon z aneksem kuchennym (lodówka, kuchenka, TV), oddzielna sypialnia, łazienka z wanną, a także ogromny taras ze stołem i krzesłami dla co najmniej 5 osób. Widoki z tarasu przepiękne, na samo morze i sąsiadujące domki. Wyżywienie, podobnie jak na Słowenii, w formie bufetu, wybór dosyć spory i różnorodny. Hotel posiada własne dojście do morza (coś na wzór tarasu wyłożonego kamieniami). Jako że spędzaliśmy tam dwie noce, z czego jeden z dni poświęcony był na wycieczkę fakultatywną, tę „plażę” mieliśmy w zasadzie tylko dla siebie. Ci jednak, którzy wolą popływać w płytszej wodzie, mogli przejść się kawałek dalej, gdzie rozpościerała się większa (ale i bardziej oblegana przez tubylców) kamienista plaża. Ostatni nocleg (aż 4 dni) przypadł w miejscowości Vodice. Jeszcze przed wyjazdem czytałam negatywne opinie na temat hotelu Imperial i miałam cichą nadzieję, że nie trafimy na ten nocleg, a jednak. Hotel rzeczywiście z zewnątrz kojarzy się z czasami socjalizmu, jednak sama recepcja mile nas zaskoczyła. Większym zaskoczeniem dla wielu uczestników naszej wycieczki były same pokoje (podobno kilka osób trafiło do tych położonych w piwnicach, zagrzybionych i odbiegających od standardów hotelu ***), my jednak po raz kolejny mieliśmy szczęście trafić na schludny pokój. Jedynym minusem była kanalizacja, która wyrzucała nieprzyjemne zapachy niemal po każdym spuszczeniu wody. Naczytałam się też na temat karaluchów, które uczestnicy poprzednich wycieczek widzieli nocując w Imperialu, i być może byłam już przewrażliwiona na tym punkcie, ale rzeczywiście dwa robaczki pojawiły się w naszym pokoju, w tym jeden zdechły, na naszej pościeli. Przy otwartych oknach to jednak mogło się zdarzyć, nie mogę zatem stwierdzić, czy w tym hotelu rzeczywiście są karaluchy. Inną sprawą jest jedzenie i tu rzeczywiście hotel Imperial nie błyszczy na tle poprzednich noclegów. Jak już wspomniałam, nocowaliśmy tu aż 4 dni, więc mieliśmy szansę wyrobić sobie jakąś opinię na temat serwowanych potraw. Stwierdziliśmy zatem, że niezjedzone resztki pojawiają się w ciągu kilku następnych dni (codziennie można było zjeść piersi z kurczaka oraz schab, z dnia na dzień jednak coraz twardsze i niemożliwe do przełknięcia; pierwszego dnia był kalafior, zaś drugiego groszek z kukurydzą. Na dzień trzeci zaserwowali kalafior z groszkiem i kukurydzą… wnioski nasuwają się same). Imperial posiada dwa baseny – wewnątrz i na zewnątrz. Oba jednak są w bardzo kiepskim stanie, pływające torebki, brudne kafelki… nie polecam korzystać z żadnego z nich. Plusem są darmowe leżaki przy basenie odkrytym – jeśli komuś zależy tylko na opalaniu się, to jest to najlepsze miejsce. Sama miejscowość Vodice jest bardzo ładna, ma wysoko rozwiniętą całą bazę nadmorską – w pobliżu kamienistych plaż jest mnóstwo barów, sklepików, można wypożyczyć łódki i wybrać się w rejs po Adriatyku. Pływać proponuję kawałek dalej od Imperialu, gdyż w tamtym miejscu znajduje się wiele jeżowców, a ponadto dostrzec można leżące koła samochodowe itp. Dalej jest już czysto, jeżowców brak i można spokojnie pływać bez obaw o napotkanie jakichś niespodzianek. Polecam również przejść się do centrum miasteczka – zbudowanego z typowego dla Chorwacji białego kamienia. Co do zwiedzanych miejsc – pierwszego dnia byliśmy w Lublanie i jaskini Postojna. Starówka stolicy Słowenii jest rzeczywiście malutka, więc przydzielony czas wolny był wystarczający. Panoramę miasta można na własną rękę zobaczyć, wchodząc na wzgórze, na którym znajduje się niewielki zamek. Jaskinia Postojna – piękna, jednak po dłuższym spacerze dosyć nużąca. Na pewno wchodząc w jej głąb warto mieć jakąś kurtkę, gdyż stała temperatura panująca w jaskini to ok. 10 stopni. Dodatkowym minusem jest fakt, iż nie można we wnętrzu robić zdjęć z fleszem, trzeba mieć więc dobry sprzęt, aby fotografie wyszły dobrze, albo ryzykować niezadowolenie przewodników i innych, „przepisowych” zwiedzających. Drugiego dnia pojechaliśmy do Parku Narodowego Krka. Miejsce piękne, jednak bardzo tłoczne. „Spacer” w dosyć szybkim tempie, na szczęście był też czas wolny, więc można było zrobić jakieś zdjęcia. Co innego w odwiedzonych ostatniego dnia wycieczki Jeziorach Plitvickich, gdzie pędziliśmy jak oszalali, nie było więc szans, żeby dłużej przystanąć i wykonać jakieś pamiątkowe zdjęcia. Większość widoków i tak zresztą umknęła naszej uwadze, gdyż skupieni byliśmy na dosyć niepewnych, drewnianych pomostach, po których stąpaliśmy. Pomimo ciekawych widoków, był to jednak najsłabszy punkt wycieczki. Kolejny kierunkiem naszej wyprawy był zapierający dech w piersiach Dubrownik. Zwiedzanie z przewodnikiem zawiodło jednak moje oczekiwania - Muzeum Apteki niezbyt interesujące, a zamiast zabrać grupę w najpiękniejsze zakątki miasta, pani przewodnik prowadzała nas po jakichś targach. Warto więc w czasie wolnym pochodzić we własnym zakresie po wąskich uliczkach Dubrownika, szczególnie polecam wejść na górę po stromych schodkach, skąd rozciąga się widok na panoramę miasta. Mieliśmy możliwość zobaczyć Dubrownik, wchodząc na jego mury lub biorąc udział w rejsie wzdłuż murów. My zdecydowaliśmy się na opcję drugą i bardzo żałowaliśmy, ponieważ pogoda trafiła się średnia, bardzo mocno kołysało łodzią, a widoki nie były takie, jakich oczekiwaliśmy. Znajomi zdecydowali się i na rejs i na wejście na mury, jest więc możliwe wyrobienie się w wyznaczonym czasie wolnym, a panorama Dubrownika z murów, co wiemy dzięki zdjęciom znajomych, są o wiele piękniejsze aniżeli z morza. Na sam koniec zwiedzania lunął deszcz, przez który przemokliśmy do suchej nitki. Kiedy nadjechał autobus, wszyscy zmuszeni byliśmy zdjąć mokre ubrania i – jeśli ktoś nie miał wewnątrz zapasowych – jechał kolejne 4 godziny mokry. Rozumiem, że dodatkowy postój na przebranie wydłużyłby jazdę, jednak siedzenie mokrym i na wpół nagim przez bite 4 godziny było bardzo niekomfortowe. Warto więc mieć zawsze coś na przebranie, w razie niespodziewanej ulewy. Dzień 6 był jednym z dni wolnych, my jednak wzięliśmy udział w wycieczce fakultatywnej do Zadaru i Szibenika (wszystkie 3 wycieczki fakultatywne doszły do skutku). Zadar to co prawda niewielkie miasteczko, ale bardzo malownicze. Najbardziej zachwyciły nas kościoły i znajdujące się w ich sąsiedztwie ruiny, a także „Organy morskie”, przy dźwięku których miło było spędzić resztkę czasu wolnego. Z kolei Szibenik okazał się jedną z najładniejszych miejscowości, które widzieliśmy podczas całego wyjazdu. Jego wąziutkie, idące raz w dół, raz w górę uliczki i ciasne zabudowania zrobiły na nas ogromne wrażenie. Podczas czasu wolnego poszliśmy z kolei na twierdzę, z której rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na miasteczko. Z pewnością warto było wydać te pieniądze, żeby wejść i zobaczyć Szibenik z góry. Kolejnego dnia zwiedzaliśmy Split i Trogir. W Splicie grupa została podzielona na dwie mniejsze. Naszym przewodnikiem został rewelacyjny Jan, który opowiedział w bardzo ciekawy sposób o historii miasta. Obeszliśmy podziemia Pałacu Dioklecjana, a następnie starówkę. Miasto jest naprawdę piękne, zachwyca sam fakt przebywania w miejscu powstałym na przełomie III i IV wieku. Po Trogirze oprowadzał nas również Jan. Miasteczko jest chyba najmniejszym ze wszystkich przez nas zwiedzanych, zabudowa typowa dla Chorwacji przypominała nam widziane już Zadar i Szibenik. Podczas czasu wolnego przeszliśmy się uliczkami miasta, a także weszliśmy na wieżę dzwonnicy. Widok stamtąd nie jest co prawda tak piękny jak ten w Szibeniku, ale również wart zobaczenia. Samo wejście na wieżę jest jednak dosyć stresujące, gdyż schodki są wąskie, a chętnych do obejrzenia miasta z góry sporo. Na dzwonnicy jest mało miejsca, nie ma się za bardzo czego chwycić, tym bardziej, że w środku umieszczona jest ogromna krata. Jest to więc wyzwanie dla ludzi o mocnych nerwach Powrót do Polski minął bardzo szybko, gdyż przejazd przypadł na godziny nocne. Zatrzymywaliśmy się dwukrotnie na postoje, a gdy się obudziliśmy o 7, okazało się, że zdążyliśmy już przekroczyć granice Polski. W Woszczycach spędziliśmy kolejne 2 godziny, zanim przyjechały autobusy jadące w konkretnych kierunkach. Pomimo pewnych minusów, zdecydowanie polecam wybrać się na tę wycieczkę. Wrażenia pozostają na długo, aż chce się wracać do Dalmacji!
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem