4.9/6 (356 opinii)
6.0/6
Jestem bardzo zadowolona z wycieczki, która odbyła się w dniach 22-31.08.2015. Przede wszystkim nasz turnus miał wielkie szczęście , że naszą pilotką była pani Maria . Przesympatyczna, zawsze uśmiechnięta i wesoła osoba, bardzo dobrze zorganizowana,z dużą wiedzą o Chorwacji, byliśmy zawsze o wszystkim informowani na czas, super osoba! Kolejne osoby, które zasługują na ogromną pochwałę to kierowcy, prawdziwi zawodowcy i również przesympatyczni ludzi. Noclegi były na wysokim poziomie, wyżywienie również, plan wycieczki idealny - dzięki Marii zobaczyliśmy wszystko, co zasługuje na zwiedzenie. Była to moja druga wycieczka z tym biurem i jestem znowu bardzo zadowolona. Po tej wycieczce wiem jedno - Chorwacja to piękny kraj !!! Pozdrawiam serdecznie ludzi poznanych na tej wycieczce: Monikę, Łukasza, Anitę z synem.
6.0/6
Droga była długa, ale dzięki komfortowemu autobusowi (rozsuwane fotele, toaleta, nadmuchy itp.)nie odczuwało się zanadto przebytych kilometrów. Kierowcy doświadczeni, niezwykle sympatyczni i pomocni. Przystanki co kilka godzin, ich częstotliwość wcześniej omawiana z grupą. Nasz pilot - pani Karolina, okazała się osobą młodą, ale niezwykle obeznaną w kulturze Chorwacji. Opowiadała bardzo interesująco, znała wiele ciekawostek zarówno z geografii, jak i innych obszarów wiedzy na temat tego kraju. Starała się ponadto urozmaicać nasz czas spędzany w autokarze poprzez puszczanie filmów nawiązujących do kierunku wycieczki, jak również piosenek chorwackich wykonawców. Plan wycieczki jeszcze przed wyjazdem został zmieniony tak, by uniknąć robienia "pustych przebiegów" pomiędzy celem wycieczki a miejscowością noclegową. Dzięki temu każdego dnia docieraliśmy do hotelu max o godz.18 i mogliśmy skorzystać z uroków miasta. Pierwszy nocleg tranzytowy miał miejsce w miejscowości Kranj na Słowacji. Pokoje były duże, czyste, zaś śniadanie (bufet) smaczne i różnorodne. Kolejny nocleg odbył się już na terenie Chorwacji, w pięknej miejscowości Cirkvenica. Tu grupa została podzielona i jedna z nich zakwaterowana została w hotelu Kasztel, zaś druga w hotelu Esplanade. My trafiliśmy do tego drugiego. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że był to chyba najgorszy, jeśli chodzi o wnętrze, hotel. Pokój był bardzo mały i trzeba było potykać się o torby. W łazience zacinała się spłuczka, zaś pod prysznicem musieliśmy podeprzeć korkiem tę część, która odpowiadała za „przełączanie” z wody bieżącej na prysznic, gdyż wciąż opadała i nie można było się spokojnie wykąpać. Zarówno jednak czystość, jak i wyżywienie, bez zarzutu. Plaża tuż za hotelem, no i piękne miasteczko, warto wybrać się na spacer brzegiem morza. Następne dwie noce spędziliśmy poza granicami Chorwacji, w bośniackiej miejscowości Neum. Nam trafił się bardzo ładny pokój w Willi Barbara, w skład którego wchodził salon z aneksem kuchennym (lodówka, kuchenka, TV), oddzielna sypialnia, łazienka z wanną, a także ogromny taras ze stołem i krzesłami dla co najmniej 5 osób. Widoki z tarasu przepiękne, na samo morze i sąsiadujące domki. Wyżywienie, podobnie jak na Słowenii, w formie bufetu, wybór dosyć spory i różnorodny. Hotel posiada własne dojście do morza (coś na wzór tarasu wyłożonego kamieniami). Jako że spędzaliśmy tam dwie noce, z czego jeden z dni poświęcony był na wycieczkę fakultatywną, tę „plażę” mieliśmy w zasadzie tylko dla siebie. Ci jednak, którzy wolą popływać w płytszej wodzie, mogli przejść się kawałek dalej, gdzie rozpościerała się większa (ale i bardziej oblegana przez tubylców) kamienista plaża. Ostatni nocleg (aż 4 dni) przypadł w miejscowości Vodice. Jeszcze przed wyjazdem czytałam negatywne opinie na temat hotelu Imperial i miałam cichą nadzieję, że nie trafimy na ten nocleg, a jednak. Hotel rzeczywiście z zewnątrz kojarzy się z czasami socjalizmu, jednak sama recepcja mile nas zaskoczyła. Większym zaskoczeniem dla wielu uczestników naszej wycieczki były same pokoje (podobno kilka osób trafiło do tych położonych w piwnicach, zagrzybionych i odbiegających od standardów hotelu ***), my jednak po raz kolejny mieliśmy szczęście trafić na schludny pokój. Jedynym minusem była kanalizacja, która wyrzucała nieprzyjemne zapachy niemal po każdym spuszczeniu wody. Naczytałam się też na temat karaluchów, które uczestnicy poprzednich wycieczek widzieli nocując w Imperialu, i być może byłam już przewrażliwiona na tym punkcie, ale rzeczywiście dwa robaczki pojawiły się w naszym pokoju, w tym jeden zdechły, na naszej pościeli. Przy otwartych oknach to jednak mogło się zdarzyć, nie mogę zatem stwierdzić, czy w tym hotelu rzeczywiście są karaluchy. Inną sprawą jest jedzenie i tu rzeczywiście hotel Imperial nie błyszczy na tle poprzednich noclegów. Jak już wspomniałam, nocowaliśmy tu aż 4 dni, więc mieliśmy szansę wyrobić sobie jakąś opinię na temat serwowanych potraw. Stwierdziliśmy zatem, że niezjedzone resztki pojawiają się w ciągu kilku następnych dni (codziennie można było zjeść piersi z kurczaka oraz schab, z dnia na dzień jednak coraz twardsze i niemożliwe do przełknięcia; pierwszego dnia był kalafior, zaś drugiego groszek z kukurydzą. Na dzień trzeci zaserwowali kalafior z groszkiem i kukurydzą… wnioski nasuwają się same). Imperial posiada dwa baseny – wewnątrz i na zewnątrz. Oba jednak są w bardzo kiepskim stanie, pływające torebki, brudne kafelki… nie polecam korzystać z żadnego z nich. Plusem są darmowe leżaki przy basenie odkrytym – jeśli komuś zależy tylko na opalaniu się, to jest to najlepsze miejsce. Sama miejscowość Vodice jest bardzo ładna, ma wysoko rozwiniętą całą bazę nadmorską – w pobliżu kamienistych plaż jest mnóstwo barów, sklepików, można wypożyczyć łódki i wybrać się w rejs po Adriatyku. Pływać proponuję kawałek dalej od Imperialu, gdyż w tamtym miejscu znajduje się wiele jeżowców, a ponadto dostrzec można leżące koła samochodowe itp. Dalej jest już czysto, jeżowców brak i można spokojnie pływać bez obaw o napotkanie jakichś niespodzianek. Polecam również przejść się do centrum miasteczka – zbudowanego z typowego dla Chorwacji białego kamienia. Co do zwiedzanych miejsc – pierwszego dnia byliśmy w Lublanie i jaskini Postojna. Starówka stolicy Słowenii jest rzeczywiście malutka, więc przydzielony czas wolny był wystarczający. Panoramę miasta można na własną rękę zobaczyć, wchodząc na wzgórze, na którym znajduje się niewielki zamek. Jaskinia Postojna – piękna, jednak po dłuższym spacerze dosyć nużąca. Na pewno wchodząc w jej głąb warto mieć jakąś kurtkę, gdyż stała temperatura panująca w jaskini to ok. 10 stopni. Dodatkowym minusem jest fakt, iż nie można we wnętrzu robić zdjęć z fleszem, trzeba mieć więc dobry sprzęt, aby fotografie wyszły dobrze, albo ryzykować niezadowolenie przewodników i innych, „przepisowych” zwiedzających. Drugiego dnia pojechaliśmy do Parku Narodowego Krka. Miejsce piękne, jednak bardzo tłoczne. „Spacer” w dosyć szybkim tempie, na szczęście był też czas wolny, więc można było zrobić jakieś zdjęcia. Co innego w odwiedzonych ostatniego dnia wycieczki Jeziorach Plitvickich, gdzie pędziliśmy jak oszalali, nie było więc szans, żeby dłużej przystanąć i wykonać jakieś pamiątkowe zdjęcia. Większość widoków i tak zresztą umknęła naszej uwadze, gdyż skupieni byliśmy na dosyć niepewnych, drewnianych pomostach, po których stąpaliśmy. Pomimo ciekawych widoków, był to jednak najsłabszy punkt wycieczki. Kolejny kierunkiem naszej wyprawy był zapierający dech w piersiach Dubrownik. Zwiedzanie z przewodnikiem zawiodło jednak moje oczekiwania - Muzeum Apteki niezbyt interesujące, a zamiast zabrać grupę w najpiękniejsze zakątki miasta, pani przewodnik prowadzała nas po jakichś targach. Warto więc w czasie wolnym pochodzić we własnym zakresie po wąskich uliczkach Dubrownika, szczególnie polecam wejść na górę po stromych schodkach, skąd rozciąga się widok na panoramę miasta. Mieliśmy możliwość zobaczyć Dubrownik, wchodząc na jego mury lub biorąc udział w rejsie wzdłuż murów. My zdecydowaliśmy się na opcję drugą i bardzo żałowaliśmy, ponieważ pogoda trafiła się średnia, bardzo mocno kołysało łodzią, a widoki nie były takie, jakich oczekiwaliśmy. Znajomi zdecydowali się i na rejs i na wejście na mury, jest więc możliwe wyrobienie się w wyznaczonym czasie wolnym, a panorama Dubrownika z murów, co wiemy dzięki zdjęciom znajomych, są o wiele piękniejsze aniżeli z morza. Na sam koniec zwiedzania lunął deszcz, przez który przemokliśmy do suchej nitki. Kiedy nadjechał autobus, wszyscy zmuszeni byliśmy zdjąć mokre ubrania i – jeśli ktoś nie miał wewnątrz zapasowych – jechał kolejne 4 godziny mokry. Rozumiem, że dodatkowy postój na przebranie wydłużyłby jazdę, jednak siedzenie mokrym i na wpół nagim przez bite 4 godziny było bardzo niekomfortowe. Warto więc mieć zawsze coś na przebranie, w razie niespodziewanej ulewy. Dzień 6 był jednym z dni wolnych, my jednak wzięliśmy udział w wycieczce fakultatywnej do Zadaru i Szibenika (wszystkie 3 wycieczki fakultatywne doszły do skutku). Zadar to co prawda niewielkie miasteczko, ale bardzo malownicze. Najbardziej zachwyciły nas kościoły i znajdujące się w ich sąsiedztwie ruiny, a także „Organy morskie”, przy dźwięku których miło było spędzić resztkę czasu wolnego. Z kolei Szibenik okazał się jedną z najładniejszych miejscowości, które widzieliśmy podczas całego wyjazdu. Jego wąziutkie, idące raz w dół, raz w górę uliczki i ciasne zabudowania zrobiły na nas ogromne wrażenie. Podczas czasu wolnego poszliśmy z kolei na twierdzę, z której rozpościerał się zapierający dech w piersiach widok na miasteczko. Z pewnością warto było wydać te pieniądze, żeby wejść i zobaczyć Szibenik z góry. Kolejnego dnia zwiedzaliśmy Split i Trogir. W Splicie grupa została podzielona na dwie mniejsze. Naszym przewodnikiem został rewelacyjny Jan, który opowiedział w bardzo ciekawy sposób o historii miasta. Obeszliśmy podziemia Pałacu Dioklecjana, a następnie starówkę. Miasto jest naprawdę piękne, zachwyca sam fakt przebywania w miejscu powstałym na przełomie III i IV wieku. Po Trogirze oprowadzał nas również Jan. Miasteczko jest chyba najmniejszym ze wszystkich przez nas zwiedzanych, zabudowa typowa dla Chorwacji przypominała nam widziane już Zadar i Szibenik. Podczas czasu wolnego przeszliśmy się uliczkami miasta, a także weszliśmy na wieżę dzwonnicy. Widok stamtąd nie jest co prawda tak piękny jak ten w Szibeniku, ale również wart zobaczenia. Samo wejście na wieżę jest jednak dosyć stresujące, gdyż schodki są wąskie, a chętnych do obejrzenia miasta z góry sporo. Na dzwonnicy jest mało miejsca, nie ma się za bardzo czego chwycić, tym bardziej, że w środku umieszczona jest ogromna krata. Jest to więc wyzwanie dla ludzi o mocnych nerwach Powrót do Polski minął bardzo szybko, gdyż przejazd przypadł na godziny nocne. Zatrzymywaliśmy się dwukrotnie na postoje, a gdy się obudziliśmy o 7, okazało się, że zdążyliśmy już przekroczyć granice Polski. W Woszczycach spędziliśmy kolejne 2 godziny, zanim przyjechały autobusy jadące w konkretnych kierunkach. Pomimo pewnych minusów, zdecydowanie polecam wybrać się na tę wycieczkę. Wrażenia pozostają na długo, aż chce się wracać do Dalmacji!
6.0/6
Wycieczka bardzo dobrze zorganizowana.Program nie męczący,dużo wolnego czasu w zwiedzanych miastach.Osobiście bardzo to lubię.Bardzo miła i kompetentna pilotka pani Kasie Bagińska /pozdrawiam/.Profesjonalni i bardzo mili kierowcy.Hotele na dobrym poziomie.Ogólnie polecam .
6.0/6
Jedna z najlepszych wycieczek w moim życiu. Niesamowita, nawet dziś łezka kręci mi się w oku. Chciałabym na wstępie zaznaczyć, że w 50% na sukces wycieczki wpłynęli kierowcy, Przewodnik i ludzie w grupie. Wielki szacunek dla Panów Kierowców. Jazda była wygodna, bezpieczna i biorąc pod uwagę zakręty, uliczki itp. to wielkie brawa dla Panów za wielkie umiejętności. Ani razu nie widziałam, żeby wymagane było cofanie autokaru, żeby dobrze wykręcić. Zakręty były brane z niesamowitą precyzję, czasami dzieliły tylko centymetry od markiz czy zaparkowanych samochodów (brakowało miejsca dla autokaru), a autokar jakby nigdy nic to wszystko mijał :) Kompanie też byli wyśmienici, nikt się nie spóźniał, nikt nie miał za wysokiego mniemania o sobie :) Bardzo weseli, towarzyscy i dbający o innych. A dla Pana Pawła (przewodnika) wielkie brawa i szacun za niesamowitą organizację i wiedzę na temat Bałkanów. Często na wycieczkach puszczane są różne filmy, w przypadku tej wycieczki nie było takiej potrzeby. Pan Paweł tak ciekawie opowiadał, że każdy chłonął jego słowa. Zaskakujące były szczegóły, które potrafił nam przekazać. Nawet jak czegoś nie wiedział to już po kilku godzinach udzielał nam odpowiedzi. Wszystko było idealnie rozplanowane i zorganizowane. Potrafił powiedzieć, gdzie są najbliższe sklepy, jakie artykuły spożywcze i pamiątki są godne zakupu. Bardzo cieszę się, że miałam tą przyjemność poznać Bałkany przy udziale Pana Pawła. Należy mu się na pewno podwyżka :) Na pozostałe 50% wpłynęła sama Chorwacja i pogoda. Mimo że zdarzyła się brzydka pogoda, a w Dubrowniku była taka ulewa, że sandały schły mi 3 dni, a plecak to nawet po powrocie do domu miałam wrażenie, że śmierdział wilgocią :) (nie liczcie, że coś Wam wyschnie w Chorwacji od razu, pranie mi schło 3 dni). Ale nie przeszkodziło mi to w podziwianiu Dubrownika i zobaczenia tych strumieni i wodospadów na Stradunie oraz ogromnych fal napierających na mury obronne. Niesamowity widok. Przy dwóch posiłkach nie było napojów do kolacji, były płatne (do przeżycia :)), przy dwóch innych było nawet piwo i winko, przy trzech tylko woda. Niestety w dwóch hotelach nie było windy, więc darmowa siłownia zapewniona :) choć w którymś hotelu widziałam siłownię :) Ale dla mnie to są uroki wycieczki. Aha, wszędzie było wyborne jedzenie. Biorąc pod uwagę jakim niejadkiem jestem i wybredna. Zawsze byłam najedzona :) A teraz kilka rad. Przy kupowaniu wycieczki poprosić o miejsca po prawej stronie autokaru (strona z drzwiami). Mieli najlepsze widoki. Kranówkę można pić, chociaż osobiście nie próbowałam. Buty do wody obowiązkowo ze względu na kamienie i jeżowce (przepiękne zwierzątka). Radziłabym też zabrać ciuchy na ewentualną zmianę pogody np. deszcz. Spróbować lodów lawendowych, niesamowity smak, niestety nie każda lodziarnia je ma w swojej ofercie (2,8-4 euro). Burek (2 euro), hmm, osobiście mi nie smakował, za tłusty. Kupując koszulki przy Jaskini Postojna wybierać jeden rozmiar większy. Chcąc wysłać pocztówki z wnętrza jaskini to polecam tam kupować znaczki, bo są z symbolem zwierzątka. Kartki dotarły w dniu mojego powrotu do domu :) Do jaskini najlepiej się ubrać w 2 warstwy ubrań z długim rękawem. Niektórzy mieli tylko polary i zmarzli. W Splicie polecam wejście na taras widokowy na wzgórzu, przepiękny widok na miasto. Warto wybrać się na wycieczkę do Korculi, niesamowite miejsce, szkoda że było za mało czasu na zwiedzanie. W czasie wolnym w Vela Luka warto zwiedzić jaskinię Vela Spila, okoliczne wzgórza i wybrać się na spacer wzdłuż brzegu. Jest wtedy okazji zobaczyć przepiękną roślinność i okoliczne domostwa. W Dubrowniku niestety ze względu na brak czasu nie weszłam licznymi schodami na górną część Starego Miasta, ktoś mi mówił, że są przepiękne widoki. Warto wejść w boczne uliczki Korculi czy Trogira. My narzekamy jak 2 bloki są za blisko, a co dopiero mieszkańcy tych miast mają powiedzieć :) Oba Parki czyli KRKA i Jezior Plitwickich są niesamowite i nie można je do siebie porównywać, bo każdy z nich jest inny. Bardzo się cieszę, że miałam okazję oba zobaczyć, bo właśnie głównie dla nich wybrałam się na do Chorwacji. Oczywiście słońce wpływa na niesamowity kolor wody, więc życzę Wszystkim przepięknej pogody w tych Parkach. Mostar tańszy od Chorwacji. Ale czy pod względem pamiątek jest jakiś WOW, jak wcześniej naczytałam się w innych komentarzach. Miałam wrażenie, że te wszystkie szale i chusty są bardzo podobne do siebie. Z jedwabiu kupiłam za 10 euro, z kaszmiru po 20 euro (w sklepie w muzeum, na straganie były tańsze). Chciałam kupić więcej, ale stwierdziłam, że kupiłam najlepszy wzór i inne już mi nie przypadły do gustu. Wypatrywałam też plecaków, ale nic nie było ciekawego. Na pewno biżuterię mają ciekawą i parę sztuk się kupiło. Na słodycze też się skusiłam. Na pewno bardzo urokliwy jest Mostar i warty zobaczenia. Miasto ma swój niepowtarzalny klimat :) Međjugorje, aby wejść na Górę Objawień radzę mieć półbuty. Są tam ostre, wystające kamienie. Niestety półbutów nie zabrałam ze sobą, bo mi się nie zmieściły i niestety bardzo tego żałuję. W sandałach nie odważyłam się wejść na górę, bo bałam się poślizgnięcia i ewentualnych ran. Nawet nie wiem czy moje sandały by przeżyły tą trasę. Szkoda butów. W trakcie całej wycieczki były degustacje: oliwy, serów (żałuje, że kupiłam tylko ćwiartkę z ziołami, był przepyszny, mogłam kupić więcej i jeszcze inne smaki), rakija czysta i smakowa (cytrynowa wyśmienita), wina i likierów (2 butelki zakupionej wiśniowej o czymś świadczy :):)) Dokonaliśmy też zakupów owoców, dżemów i miodów na straganie przy ulicy, gdzieś w drodze. Smaczne, ale dosyć drogo. Magnesy 2,5-6 Euro. WC po 1 euro. T-shirty ok. 12 euro. Woda 1,5l ok. 1 euro. Rakija i wina 9-15 euro. Pamiątki ???? Ciężko coś znaleźć fajnego i nietypowego. Wszędzie tylko magnesy, talerze, kieliszki i kubki. Na szczęście udało mi się coś wypatrzeć, ale za niektóre pamiątki dosyć drogo zapłaciłam (jak w każdym kraju, coś fajnego jest zawsze drogie:)) A co tam, raz się żyję, pracuję to mogę szaleć :). Kasę i tak przywiozłam do domu. Już kiedyś się nauczyłam, że lepiej zabrać więcej niż mniej i odmawiać sobie :). Podsumowując. Jestem mega zadowolona z wycieczki. Gorąco polecam. Wiem, że Pan Przewodnik Paweł przypadkowo objął Naszą wycieczkę i podróżuje w innej części Chorwacji, więc dopisało mi szczęście :). Na koniec chciałabym jeszcze napisać, bo czytałam przed wyprawą inne opinie na temat tej wycieczki, że niektórzy powinni wyluzować. Ludzie czasami czepiają się takich bzdur, że szkoda nerwów. A często właśnie takie rzeczy sprawiają, że wycieczki stają się magiczne i niezapomniane. To była moja 6 wycieczka z Rainbow Tours i jak zawsze wróciłam mega szczęśliwa i zadowolona. Na kolejne wyprawy też z Nimi pojadę :) Dziękuję firmie i pracowników oraz pozdrawiam Panów z Biura w Bydgoszczy z ul. Batorego. Z Panami od mojej pierwszej wycieczki bardzo dobrze się współpracują, wszystko załatwią i udzielą niezłych rad. Dziękuję i pozdrawiam