5.0/6 (568 opinii)
Kategoria lokalna 5
5.5/6
Hotel czysty, przyjemny personel . Przez cały dzień dostępne jedzenie , drinki. Pół gwiazdki zostawiłam za to , że jedzenie było czasami wczorajsze. Byłam w przyjemnym szoku od rezydentów Rainbow , wszystko organizowane na najwyższym poziomie . Wycieczki z Panem Nikodemem i Panią Klaudią-super, polecam!
5.5/6
W dobie pandemii stres i zdenerwowanie jakby częściej dotykają człowieka, zatem potrzebowaliśmy czegoś na ukojenie nerwów. Dlatego pomimo, iż na ogół wolimy objazdowe wycieczki, zdecydowaliśmy się na wypoczynek w hotelu Senator Puerto Plata w Dominikanie. Był to w owym czasie jeden z nielicznych kierunków otwartych dla turystów, a także nasz pierwszy daleki wyjazd od rozpoczęcia covidowego szaleństwa. Naturalnie byliśmy więc spragnieni wrażeń. Czy zostaliśmy zaspokojeni? Omawiany hotel wybraliśmy głównie ze względu na lokalizację. Umiejscowiony nad malowniczą zatoką Maimon, z dala od zgiełku miast, kompleks zajmuje naprawdę spory teren, który zagospodarowany jest rewelacyjnie. Spacer wśród egzotycznych kwiatów, migdałowców, dojrzewających owoców mango i oczywiście palm kokosowych, pomiędzy którymi latają miejscowe dzięcioły, to jest to co zapewnia spokój duszy. Spokoju jest tu wiele, gdyż praktycznie jedynie działającą atrakcją na terenie Senatora jest bar przy basenie. Dostępna reszta, włącznie z restauracjami, znajduje się na terenie hotelu Playa Bachata – to tam toczy się wakacyjne życie, ale trzeba się tam przespacerować. Dla osób szukających wielu atrakcji może to być minus, ale dla nas było to idealne rozwiązanie. Mieliśmy ochotę na drinka przy dźwiękach dominikańskiej bachaty? Udaliśmy się do Playa Bachata. Pragnęliśmy błogiego lenistwa? Leżeliśmy na plaży przy Senatorze. Jeśli chodzi o warunki rafowe, to niestety jest kiepsko. Da się spotkać ładne gatunki ryb, ale nie przychodzi to tak łatwo jak w Morzu Karaibskim. Trzeba pamiętać, że z tej strony wyspy mamy Atlantyk, co nie zmienia faktu, że woda jest ciepła i spokojna, zatem przeciwskazań do kąpieli nie ma. Potrzeba poznawania szybko dała o sobie znać, więc zdecydowaliśmy się też na kilka wycieczek fakultatywnych. Wybór padł na zwiedzanie Puerto Plata, Santo Domingo oraz wyprawę na zatokę Samana. Dla fanów przyrody prawdziwą perełką jest ta ostatnia. Czego tu nie ma? Rejs katamaranem po zatoce odwiedzanej przez humbaki? Jest. Podziwianie skał wapiennych, będących domem dla pelikanów i fregat w parku narodowym Los Haitises, budzącym skojarzenia z Avatarem i Parkiem Jurajskim? Jak najbardziej! Podziwianie malowideł pierwotnych mieszkańców wyspy, w jaskini ukrytej wśród rozległych namorzynów? Obecne. Do tego obiad i wypoczynek na przepięknej karaibskiej plaży z białym piaskiem oraz spacer po dżungli zwieńczony popisami śmiałków skaczących z wodospadu. To się nazywa wspaniale zagospodarowany czas. Niestety nie można powiedzieć tego samego o pozostałych wybranych przez nas wycieczkach. Miasto Puerto Plata ma przyjemny karaibski klimat i wycieczka tam ma swoje mocne punkty jak góra Izabeli, degustacja w fabryce rumu, czy klimatyczny rynek, ale są tu też zapchajdziury jak np. fabryka czekolady, która skupiła się wyłącznie na reklamie i sprzedaży swoich wyrobów (na marginesie niezbyt dobrych), a prezentacja ograniczyła się do wystawienia kilku miseczek ukazujących etapy produkcji, od ziarna kakaowca do gotowej czekolady. Mimo to, oceniając całość, można wycieczkę tę jeszcze spokojnie polecić. Santo Domingo okazało się jednak rozczarowaniem. Do organizacji nie mam zastrzeżeń, ale samo miasto jest mało urodziwe i interesujące. Starówka jest bo jest, ale jeśli kogoś nie zżera ciekawość jak wygląda pierwszy kościół, szpital, murowany dom etc. postawiony w Nowym Świecie przez Europejczyków, to niewiele tu znajdzie. Jedynym naprawdę mocnym punktem jest wizyta w parku narodowym Los Tres Ojos na obrzeżach miasta. Kompleks wapiennych jaskiń z ukrytymi jeziorkami to prawdziwa perła i raj dla fotografa, ale czy nie lepiej byłoby zamiast tego wybrać inny fakultet? To już do indywidualnej oceny. Każda wycieczka wiąże się z podróżą klimatyzowanym autokarem, a ta jak zwykle jest dobrym sposobem na obserwację “lokalsów”. Dominikańczycy uważają się za wolny naród i cieszą się życiem, nie przejmując się zbytnio czymś takim jak np. BHP. Dzieci przewożone na kierownicach skuterów, czy jazda bez działających świateł lub przedniej szyby to normalka. Ekologia nie istnieje, a życiowym dobrem jest dobre nagłośnienie, ponieważ muzyka to ich życie. Trzeba przyznać, że ma to swój urok i faktycznie porównując ich sposób bycia do naszego, ma się wrażenie, że nasza wolność jest już czysto teoretyczna. Z drugiej strony trochę rażą w oczy takie rzeczy jak tony śmieci przy drogach lub kasjerki nie umiejące liczyć w marketach (te mają specjalne osoby do pomocy, gdy zachodzi konieczność przeliczenia dolarów na peso). Można powiedzieć, że mimo wszystko kraj jest na dobrej drodze, jeśli chodzi o rozwój. Byle tylko zachowali piękno przyrody, która tutaj jest zachwycająca. Dobrze jest wiedzieć, że Karaiby to nie tylko plaże i palmy, ale również góry (na których zresztą też rosną palmy). Krajobraz wygląda zjawiskowo i aż prosi się o jakiś trekking, choć wilgotność powietrza absolutnie temu nie sprzyja. Najlepiej obrazuje to fakt, że mokre ubrania z pierwszego dnia właściwie pozostały takie do końca pobytu. Czy zatem Dominikana zaspokoiła nasze potrzeby? Cóż, zaoferowała dużo, ale skłamałbym mówiąc, że nie zostawiła we mnie poczucia niedosytu. Być może winna temu jest zbyt długa przerwa urlopowa, a może powinniśmy lepiej dobrać fakultety, ale prawda jest taka, że lepszy jest niedosyt niż rozczarowanie, a o nim mowy być nie może. Zatem rozmyślając o ewentualnym powrocie mogę śmiało powiedzieć, że odwiedzić Dominikanę zdecydowanie warto.
5.5/6
Hotel czysty, jedzenie bardzo dobre nawet w restauracji głównej niż w restauracjach tematycznych które można by poprawić. Niestety sushi i kuchnia włoska nie są ich dobrym atutem. Brakowało tez czasem świeżych ręczników na basenie, ale to sa drobnostki w ocenie ogólnej.
5.5/6
Hotel piękny, ogrom zieleni, kwiatów i palm! Piękne alejki, budynki i cudowna alejka z kawiarnią, pizzą, lodami i innymi atrakcjami! Jedzenie: ilość owoców morza jest ogromna - codziennie małże, krewetki, kalmary. Dodatkowo sushi, świeżo wyciskane soki - cudowności. Szeroki wybór potraw, każdy znajdzie coś dla siebie - nawet mleko owsiane, sojowe itp ;) Restauracje a'la carte - byliśmy w japońskiej oraz amerykańskiej. Japońska to prawdziwe widowisko - szefowie kuchni gotują przy was, a amerykański steak z antrykotu to poezja ! Plaża jest piękna i ogromna, można spacerować i spacerować. Jak zaświeci słońce pojawia się piękny niebieski kolor - jak na ocean jest cudnie, wiadomo że to nie morze Karaibskie.Jak słońce nie świeci to taki nasz Bałtyk ;) ale ciepły! Minusy: * pokój - czysty, świeża pościel itp lecz doradzam dopłatę do lepszego. Pokój był zdecydowanie najgorszym punktem wycieczki lecz nie chciało nam się go zmienić, wiec nie było tragicznie . Wady - moskitiera balkonowa wypadała- ciężko było ją otworzyć, toaleta się zatkała, szuflady w komodzie ledwo się otwierały i klimatyzacja przestała działać. Dodam że wszystkie usterki były szybko naprawiane po zgłoszeniu na recepcji. *Leżaki - o 4 rano już zajęte, więc wracając z imprezy o 3 nad ranem można było już zająć ;) na to również było rozwiązanie - Julio miły chłopak za 1$ szybko ogarnął leżaki. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wycieczki. Proszę pamiętać że to nie Morze Karaibskie i nie będzie tam lazurowej wody jak na Saonie, lecz piękna dzika Dominikana.