5.1/6 (72 opinie)
3.0/6
Gruzja piękna, warta zobaczenia.....ale . Ostatni wyjazd z biurem nie należy do najlepszych. Po raz pierwszy spotkałam tak słabego Pilota, którego wiedza była żenująco niska, a w zasadzie jej brak - na temat przepięknego kraju, który chciałam bliżej poznać. Pilotka Olga kilkukrotnie podawała błędne informacje np. w górach Kaukaz pomyliła się tylko o 1000 metrów, a rozsypane kwiaty w Kościołach były z powodu pandemii.... Wielokrotnie proszona o opowiadanie w trakcie jazdy autokarem...o historii kraju, kulturze, zwyczajach...Pierwszy raz na objazdówce w autokarze Pilot prawie nic nie mówił, nie zaproponował żadnego filmu, a i o muzykę gruzińską trzeba było prosić. Było w zasadzie dwóch Pilotów, rola drugiego ograniczała się do liczenia grupy w autokarze i czytania z internetu informacji w telefonie. Miałam wrażenie, że prawie wszystko miałam oglądać w wolnym czasie, po bardzo krótkim zwiedzaniu. Słaby był bardzo jeden hotel, w którym spędziliśmy dwie noce, jego obsługa, jedzenie....tragedia...
ALDONA ELŻBIETA, Bydgoszcz - 29.06.2022
36/36 uznało opinię za pomocną
2.5/6
Należę do osób prawie zawsze zadowolonych z wyjazdów, ale nie będzie peanów tym razem . Program niestety nieprzemyślany i ubogi, zero elastyczności i dostosowania do sugestii grupy (nie mam pretensji do pilota rozumiem, ze to zasady biura) . Program dwóch dni w Alchalciche można spokojnie było zrobić w 1 i ograniczyć pobyt w najsłabszym hotelu na wyjeździe do niezbędnego minimum. Jedzenie w tym hotelu masakryczne (podobnie jak obsługa w restauracji )i za mało na stół, przy którym siedzi tyle osób. Poza tym 2 noclegi w miejscu, gdzie jest fajny zamek, ale nic poza tym… Szokuje mnie , ze r.pl wysyła wycieczki do muzeum Stalina i jakby ktoś tak jak ja myślał ze to muzeum zbrodni stalinowskich wyjaśniam, to muzeum kultu Stalina. Brawo Rainbow, proponuję zapoznać się z historia własnego kraju i zastanowić, na co daje się pieniądze. Może zamiast tej perełki programu jakaś lokalna winnica? Jak wiadomo wycieczkę objazdową „robi” pilot , pilotka miła i na pewno się starała, niestety miała za mała wiedzę i nie dowiedziałam się nic poza tym, co wcześniej wiedziałam z internetu. Tbilisi super, wojenna droga przepiękna i dla tych 2 punktów nie żałuję. Gruzińska gościnność mocno naciągana niestety, biedny kraj, mało przyjaźni ludzie i widać nie przepadają za Polakami . Po angielsku mało kto mówi, wymagają, żeby mówić po rosyjsku. Wszędzie bezpańskie psy, które głównie turyści karmią. Przynajmniej jedzenie z Alchalciche się nie zmarnowało… od ludzi z samolotu jak wracaliśmy wiem, ze lepsza o niebo była Gruzja-Armenia , lepszy program (bez tych niezagospodarowanych godzin w miejscu, gdzie diabeł mówi dobranoc) i fajny pilot. Aaa i nazwa gruzińska uczta trochę razi biorąc pod uwagę jakość jedzenia, szczególnie wspomnianą wyżej w Alchalciche . Jedno jeszcze : wyjeżdżając z Batumi na lotnisko dostaliśmy śniadanie do autokaru. Nie było dla nas kawy w hotelu (podobno 5*) a w pakiecie nawet wody ani soku, 3 suche kromki, parówka na zimno dla psów, 2 małe kawałki sera, plus jajko i pomidor. Widać Rainbow oszczędziło i naprawdę było to wyjątkowo niemile zaskoczenie na koniec. Pierwszy raz widziałam tak słabą jakość pakietu śniadaniowego, bez wody… Do plusów zaliczę jeszcze dobrego kierowcę i fajna grupę. Ogólnie niestety - spodziewałam się czegoś więcej i biuro mocno mnie tym razem zawiodło.
Chica - 25.06.2022
56/58 uznało opinię za pomocną
2.5/6
Jeśli lubisz góry to ten wyjazd jest dla Ciebie. Jego ogromną zaletą jest to, że praktycznie przez cały pobyt nie rozstajesz się z górskimi krajobrazami. Jeśli jesteś miłośnikiem wina to na pewno znajdziesz coś dla siebie, od wytworów "domowych" poprzez już bardziej profesjonalne produkty z wyspecjalizowanych winnic. Jeśli szukasz wykwintnej i urozmaiconej kuchni to tu Cię rozczaruję, Gruzja stawia raczej na prostotę, jak to w górskich krajach, co nie znaczy, że brakuję jej pomysłów i oryginalnych smaków. To co będzie zaskoczeniem to architektura - z jednej strony totalny bałagan w układzie i wyglądzie ulic i domów, z drugiej "perełki" architektoniczne, zarówno w budownictwie historycznym, jak i współczesnym. Kontrasty są czasami tak duże, że masz wrażenie, że jesteś w dwóch zupełnie różnych krajach. Natomiast moim największym zadziwieniem był tak dobry stan dróg jak na kraj "na dorobku" gospodarczym i ekonomicznym, dzięki temu podróże między miastami i krainami była bardzo przyjemna. Mnie Gruzja nie rozczarowała ! Polecam...
Górzystka, Lublin - 11.10.2019
32/35 uznało opinię za pomocną
0.5/6
Przed wyjazdem wiele czytałem i oglądałem materiałów o gruzińskiej gościnności i szacunku do Polaków, szkoda że to wszystko to nic nie warta sterta bzdur którą należy jak najszybciej wyrzucić na śmietnik mitów i legend bez żadnego poparcia dowodami. po krótce opiszę Państwu moją najgorszą wycieczkę życia, Dzień pierwszy. Droga z lotniska w kutaisi pełna dziur a pobocze śmieci, uroczo, prawda? W hoteliku poczęstunek czaczą i pora spać. W nocy straszna ulewa. Dzień drugi, na śniadanie jajka, słony ser, mortadela i cruasanty z terminem ważności do kwietnia 2021 roku (konsumpcja miała miejsce dnia 22 września 2021). Następnie wyjazd. Na dobry początek jaskinia Prometeusza, którą zalało. W zamian podczas pobytu w Tbilisi odbyliśmy "romantyczny" rejs po brudnej i śmierdzącej rzece do którego musieliśmy jeszcze dopłacić. Następnie udaliśmy się do katedry bagrati ale droga była nieprzejezdna więc w zamian udaliśmy się do innej o dogodniejszej lokalizacji. Widoki z niej były oszałamiające, ale i tak każdy zapamięta popa (prawosławny duchowny) który gonił za psami i rzucał w nie wszystkim co tylko wpadło mu w ręce. A to jak się okazało był tylko przedsmak gruzińskiego chamstwa i bezczelności. Natomiast samo miasto Kutaisi jak to mawiają d... nie urywa ale najgorsze też nie było. Transfer do stolicy. Dzień trzeci. Tbilisi jest chyba jedyną stolicą kraju niehinduistycznego gdzie bez problemu można wdepnąć w krowi placek, może nie w samym centrum i okolicach ale na obrzeżach miasta widok krów przewożonych traktorami czy chodzących samopas był naturalny. Samo miasto bez rewelacji. Wieczorek gruziński także bez rewelacji, pokaz fajny, wino mdłe a jedzenia nikt nie tknął. Dzień czwarty, to na co każdy czekał czyli wyjazd w góry. Po drodze sznury tirów z Uzbekistanu czy Turcji czekających na przejazd do Rosji, sama droga nieeuropejskich standardów. Dla nas męcząca a co dopiero dla tych biednych kierowców tirów. Na miejscu zamiast pięknych ośnieżonych szczytów widzieliśmy tylko mgłę. Nasz lokalny przewodnik powiedział mi wówczas (byłem jedyną osobą z grupy znającą angielski) że Kazbeg widoczny jest tylko przez 3 lub 4 dni w roku, w lipcu...męczący powrót do hotelu w Tbilisi nieopodal stadionu Dinama. po powrocie poszliśmy grupą do pobliskiej piekarni. kupiliśmy jakieś gruzińskie specjały, sprzedawca zapewniał nas (po angielsku, francusku rosyjsku a gdy dowiedział się że jesteśmy Polakami to także po polsku) że wszystkie są gorące, jak się okazało wszystkie były zimne i niejadalne, nie chciały ich jeść nawet szwędające się w okolicach hotelu bezpańskie psy. Dzień piąty. Mccheta. Ładne miasteczko, ale odradzam w nim kupowania kawy po turecku, no chyba że chcecie mieć po niej biegunkę tak jak kilka osób z naszej grupy. odradzam także kupowania czurczeli. Pomijając że są one niesmaczne, Panie je sprzedające gdy tylko zobaczą bądź usłyszą że do kolejki wciśnie się Rosjanin (oni tak mają, protesty na nic się zdadzą, można tylko zarobić cios w noc) od razu zaczną traktować was jak powietrze, i to pomimo deklarowanej przed minuta miłości do Polski i szacunku do naszego narodu, wspólnym bohaterze narodowym (Lech Kaczyński dla tych co nie wiedzieli...) a także wrogości do rosjan, rosji i zsrr. Zakwaterowanie w hotelu na opuszczonej stacji kolejowej w acalciche. Dzień szósty. Najmocniejszy punkt programu-skalne miasto Wardzia, powrót do hotelu i pierwsze fochy kelnerek które zaczęły brać niektórym osobom talerze z jedzeniem jeszcze podczas konsumpcji. Dzień siódmy. Zaczęliśmy od przygody z wspomnianymi już wcześniej kelnerkami. Panie ubrane jak siedemnastowieczne chłopki, nieuczesane, bez jakiegokolwiek makijażu, z niepełnym uzębieniem w zmechaconych swetrach i brudnych spodniach a także o niezbyt miłej woni zaczęły coś do nas krzyczeć po gruzińsku, następnie po niby rosyjsku a jedyne co zrozumieliśmy to "niet jesc" rzucały na stół talerzami ze swoimi specjałami (które i tak mało kto chciał jeść), widząc kolejkę do samowarów z kawą i herbatą na saszetki, trącając wszystkich w kolejce pozabierały ów saszetki a także talerze z gotowanymi jajkami, czyli na dobrą sprawę jedyną potrawą która tam nadawała się do spożycia. Po tych uprzejmościach w pełni nasyceni i napojeni, pokrzepieni pokazem gruzińskiej gościnności udaliśmy się w ośmiogodzinną drogę do Batumi. Po drodze wlekliśmy się za traktorami, moskwiczami, wołgami czy pojazdami których nie umiał nazwać nawet nasz przewodnik drogami przypominającymi te które można było spotkać w Polsce jakieś 30-40 lat temu na dalekiej prowincji. Nareszcie w Batumi. Legendarne herbaciane pola wyglądają jak nieskoszona trawa. Na mieście uwaga na osoby narodowości romskiej. Po dotarciu do Batumi widzieliśmy jedynie Hotele i apartamentowce na łączną pojemność odpowiednio 500 tysięcy i 120 tysięcy osób. Na przeciwko nich droga, gdy jakimś cudem nikogo was nie potrąci albo akurat za kierowcą spotkacie rodaka (tam tylko Polacy zatrzymują się na pasach) wejdziecie na bulwar gdzie należy mieś oczy dookoła głowy by nie przejechał cię żaden rosjanin( mimo iż nie wolno tam jeździć) a następnie plaża, którą plażą bym nie nazwał. Kamienne menhiry a zaraz zimne morze, należy uważać aby między nie wie zaklinować sonie nogi lub w przypadku dzieci czy szczupłych osób w nie nie spaść i nie złamać nogi lub coś gorszego, kolacja nawet smaczna, nocleg. Dzień ósmy. Nareszcie powrót, wyjazd z Batumi o 17. Jedyną rozrywką na miejscu były jedynie startujące i lądujące samoloty ale i ich nie było zbyt wiele, warto nadmienić że Gruzję odwiedzają tylko Polacy poza tym turyści z rosji, ukrainy, izraela grecji i kazachstanu. Turysta z innego kraju to rzadkość ( to co mówią w Internecie o napływie turystów z francji, niemiec czy stanów to mit, legenda miejska tak jak np. reptilianie). gdy już dotarliśmy na lotnisko właśnie trwała odprawa dla wylatujących greków, byli oni traktowani z szacunkiem, obsługiwani ładnym angielskim. Gdy przyszła nasza kolej to postawa tamtejszych osób całkowicie się zmieniła. Zaczęto wydawać nam rozkazy szorstkim rosyjskim (!!!!) z łatwo zauważalną wrogością w głosie. Moja próba nawiązania komunikacji po angielsku zakończyła się oszczęrzeniem wezwania policji, oczywiście po rosyjsku (znam trochę tego języka lecz nie na tyle by w pełni rozumieć co dana osoba ma mi do przekazania w sprawach bardziej skomplikowanych jak odprawa na lotnisku, jednak ja byzbal miliciju zrozumiałem). Wszystkich nas gruntownie "przetrzepano", parę osób wzięto na kontrolę osobistą, sprawdzano nawet portfele, uwagi były nawet do metalowych elementów damskiej bielizny....czuliśmy się jak w korei północnej a nie kraju który aspiruje do bycia członkiem Unii Europejskiej. Jednemu mężczyźnie zatracili pamiątkowy zegarek, sporo nas kosztowało zdrowia i nerwów by go odzyskać. Po wszystkim ten starszy już Pan popłakał się... na koniec cytując klasyka powiem Państwu "nie warto było"
Pan Dariusz - 18.02.2022
51/57 uznało opinię za pomocną