5.4/6 (535 opinii)
2.5/6
Organizacja 4,5 Program 3,0 - piramidy są interesujące tylko do zwiedzania raz lub dwa, a tutaj ich kilka. Nie pisze pracę naukową żeby poznać aż tyle Autobus 2,0 - start jest ok, ale 2500km w 7 dni bez przerwy to za dużo
2.0/6
Wycieczka dedykowana dla mało wymagających, lubiących prawdziwy survival. Śniadania - jajecznica często przypalona + tost z dżemem, lunch był jeśli był czas, bo ważniejsze były 2-godzinne przerwy na czas wolny. Zupełnie bezproduktywne siedzenie w Macu na kawie lub w innym barku kawowym. Kolacja to woda o smaku zupy pomidorowej i ryż z kurczakiem. O ile miejsca przepiękne - same się obronią, o tyle wiele do życzenia pozostawiają: - zakwaterowanie - tylko 2 hotele spełniały wskazany standard. Na trasie hotele w kasie turystycznej lub max. 2* w skali meksykańskiej. - posiłki- monotonne, niekiedy żadne i ograniczone do jajecznicy. Życie na kanapkach w autokarze lub przekąskach z marketu. - organizacja- często brakowało miejsca na posiłkach dla ostatnich gości, wycieczka na motorówki to wyjątkowa improwizacja (bieganie po przystankach, szukanie autobusu) Generalnie bardzo dużo km. spędzonych w autokarze. Dwa dni po 7-9 godzin. Ale tego się spodziewałem wiedząc że jest do przejechani trasa do México City. Dobrze że autokar był 61 osobowy na 51 osób z działającą klimatyzacją. Nie spodziewałem się natomiast takiego zwiedzania w biegu. Osoby starsze zostawały z tyłu na tyle deleko że traciły zasięg w tour guidach. Szybkie przebiegnięcie wokół miejsc archeologicznych lub po trzech uliczkach starego miasta i 1.5h do 2h czas wolny. Nie spodziewałem się aż tak niskiej kategorii hoteli i tak fatalnych posiłków. Osobiście z biurem podróży Rainbow na wycieczkę objazdową się już nie wybierzemy.
2.0/6
Średnio intensywny objazd z teoretycznie niezłym programem mającym dać pojęcie o kraju. Niestety, w tym przypadku nie do końca (delikatnie mówiąc...) zrealizowanym, ale po kolei. 1. W Mexico City dwa fakultety są niby do wyboru, ale ich realizacja zależy od wymaganej liczby zgłoszeń. Po kilkunastu godzinach lotu pilotka przekonywała, że dwie wycieczki nie mają prawa wypalić z powodu korków Mexico, naszego jet lagu etc. Sugestywnie nakłaniała grupę do wyboru jednej - łatwego do ogarnięcia wieczoru z mariachi w klubie na Pl. Garibaldi, torpedując popołudniowy rejs łodziami ze śpiewającymi mariachi w dzielnicy Xoxomilco. Zebrała bez trudu wymaganą grupę uczestników, bo w końcu lepsza jedna wycieczka niż żadna. Rodzi się jednak pytanie czy naprawdę "nie da się" dwóch pogodzić, skoro program przewiduje tu popołudnie, tam wieczór, czy jeszcze inne względy decydują ? 2. Dwa dni później - wyjazd na wodospad Eyipantla. Opisywanej 40-m kaskady grupa nie zobaczyła. Wodospad tylko z góry, bo podobno schody na dół się zawaliły i naprawiają, ale nie dogadują się co do kosztów. Koniec końców wodospad nie wypalił, "na YouTube znajdziecie fragment filmu Apocalyptico" - punkt odhaczony i dalej. Kpina, szkoda drogi nadjeżdżać. 3. Dzień następny, kolejna wtopa. Program Hasta la Vista México przewiduje wizytę w parku archeologicznym La Venta w stolicy stanu Tabasco - mieście Villahermosa. Gromadzi on największe zgrupowanie artefaktów po Olmekach, najstarszej cywilizacji Meksyku. Bardzo interesujące miejsce, ważny element tutejszej układanki. Niestety, akurat wypada w poniedziałek, a wtedy obiekt zamknięty, jak wiele tego typu obiektów na całym świecie. Ten ważny punkt, w poniedziałki nie do zrobienia, widnieje w programie, który tego dnia nic innego - poza przejazdem - nie oferuje. Pilotka "w zamian" postanawia skierować nas do stanowiska Majów w Comalcalco. Miały być słynne duże olmeckie głowy, a zamiast tego kolejne majańskie ruiny z towarzystwem chmar komarów, w rzadko spotykanej skali. 4. Następnego dnia w bajecznym Palenque program nie przewidywał czasu wolnego, ani niestety niczego w zamian za klapę z wodospadem Eyipantla. Nadawał się do tego np. Misol-Ha, z 35-metrową kaskadą i bezpiecznym kapieliskiem, oddalony raptem o 20 km od Palenque. 5. Ale nie, a kąpiel tego dnia miała znaczenie. Wieczorem, po całym dniu i m.in. wspinaczce w Palenque, nie szło już jej zasadniczo zażyć. W hotelu Uxmal Resort Maya na skraju dżungli miało być według zapowiedzi klimatycznie i było. Tyle że bez bieżącej wody w kranach, światła, prądu, klimatyzacji, wi-fi, bodaj zasięgu i innych zdobyczy cywilizacji. Za sprawą ulewnego deszczu i wichury (złapała nas w autokarze), z której na Florydzie wykształcił się potem huragan Helene, resort zaoferował pakiet survival. Czekała staroświecka kolacja przy świecach (do hotelu dotarliśmy po zmroku), rano śniadanie i butelka wody w pokoju. Spanie przy otwartych oknach, po ewentualnej kąpieli w basenie z okazałymi świerszczami. Wszystko. Resort nie okazał się zresztą położony w dżungli (może to i lepiej), lecz dobre 1,5 km od ruin Uxmal. Nie dysponował własnymi generatorami prądu ani zbiornikami wody, które dało się słyszeć w pobliskich obiektach. W porze deszczowej pociąga to za sobą określone ryzyka. Do tego fatalna obsługa, która nawet nie wpadła na pomysł rozdania butelkowanej wody gościom. Warto dodać, że grupa Rainbow Tours była tej feralnej nocy jedynymi gośćmi Uxmal Resort Maya. Horroru dało się uniknąć - z odrobiną dociekliwości i wyobraźni biura, elementarną dbałością o uczestników imprezy, faktycznego bycia na bieżąco pilotki i jej pełnomocnictw lub umiejętności ogarnięcia innego hotelu na szybko. Można się spierać co do winy meksykańskiego kontrahenta, warunków atmosferycznych itp., natomiast w moim przekonaniu Rainbow Tours ponosi największą odpowiedzialność za wysłanie grupy do Uxmal Resort Maya. Hotelu jak się okazało nie zapewniającego nawet wody w sytuacji awaryjnej. Dodam tylko, że wizyty w będących gwoździami imprezy prekolumbijskich stanowiskach Uxmal, a zwłaszcza Chichen Itza, miały miejsce od rana następnego dnia. Komfort zwiedzania tych miejsc i całego dnia po koszmarnej nocy (zasadniczo bez odświeżenia i spokojnego snu) dla mnie osobiście był żaden. Reasumując, może coś jest w stanie zrekompensować zepsutą wycieczkę, ale Hasta la Vista México zostanie w mojej pamięci jako najsłabszy objazd Rainbow Tours. Taki od czapy: tu się nie da, tam schody zepsute, gdzie indziej akurat zamknięte, a czarę goryczy przelał nocleg w Uxmal. Wielka szkoda, że padło akurat na Meksyk, który jest bardzo interesujący.
2.0/6
Witam,byliśmy na początku stycznia 2023 i program nas zaskoczył negatywnie. Od momentu wyjazdu z Cancun kierując do stolicy Meksyku jechaliśmy po około 500 km co dzień w między czasie zwiedzanie na czas. Szybkim krokiem dla wytrwałych do przewodu. Zbyt mało czasu, żeby się zatrzymac. Po drodze zatrzymywalismy się przydrożnych barach, gdzie pilot grupy zbierał po konsumcji jedzenia pieniądze od nas wszystkich, a nie sami płaciliśmy za posiłki, można by pomyśleć że ktoś tu ma udział. Hotele w których się zatrzymywalismy na noc, to niezbyt wysoki standart. Po przyjeździe tylu kilometrów kolacja która nas zastała składała się często z tostów między nimi plaster wędliny i plaster żółtego sera, jakiś pomidor. Śniadanie podobne co kolacja plus jajecznica. Uważam że osoby które projektowały program wycieczki nie mają pojęcia o tempie zwiedzania, albo tak ma być. Brakuje przynajmniej z dwóch dodatkowych dni do tego tempa.