5.4/6 (541 opinii)
2.0/6
Średnio intensywny objazd z teoretycznie niezłym programem mającym dać pojęcie o kraju. Niestety, w tym przypadku nie do końca (delikatnie mówiąc...) zrealizowanym, ale po kolei. 1. W Mexico City dwa fakultety są niby do wyboru, ale ich realizacja zależy od wymaganej liczby zgłoszeń. Po kilkunastu godzinach lotu pilotka przekonywała, że dwie wycieczki nie mają prawa wypalić z powodu korków Mexico, naszego jet lagu etc. Sugestywnie nakłaniała grupę do wyboru jednej - łatwego do ogarnięcia wieczoru z mariachi w klubie na Pl. Garibaldi, torpedując popołudniowy rejs łodziami ze śpiewającymi mariachi w dzielnicy Xoxomilco. Zebrała bez trudu wymaganą grupę uczestników, bo w końcu lepsza jedna wycieczka niż żadna. Rodzi się jednak pytanie czy naprawdę "nie da się" dwóch pogodzić, skoro program przewiduje tu popołudnie, tam wieczór, czy jeszcze inne względy decydują ? 2. Dwa dni później - wyjazd na wodospad Eyipantla. Opisywanej 40-m kaskady grupa nie zobaczyła. Wodospad tylko z góry, bo podobno schody na dół się zawaliły i naprawiają, ale nie dogadują się co do kosztów. Koniec końców wodospad nie wypalił, "na YouTube znajdziecie fragment filmu Apocalyptico" - punkt odhaczony i dalej. Kpina, szkoda drogi nadjeżdżać. 3. Dzień następny, kolejna wtopa. Program Hasta la Vista México przewiduje wizytę w parku archeologicznym La Venta w stolicy stanu Tabasco - mieście Villahermosa. Gromadzi on największe zgrupowanie artefaktów po Olmekach, najstarszej cywilizacji Meksyku. Bardzo interesujące miejsce, ważny element tutejszej układanki. Niestety, akurat wypada w poniedziałek, a wtedy obiekt zamknięty, jak wiele tego typu obiektów na całym świecie. Ten ważny punkt, w poniedziałki nie do zrobienia, widnieje w programie, który tego dnia nic innego - poza przejazdem - nie oferuje. Pilotka "w zamian" postanawia skierować nas do stanowiska Majów w Comalcalco. Miały być słynne duże olmeckie głowy, a zamiast tego kolejne majańskie ruiny z towarzystwem chmar komarów, w rzadko spotykanej skali. 4. Następnego dnia w bajecznym Palenque program nie przewidywał czasu wolnego, ani niestety niczego w zamian za klapę z wodospadem Eyipantla. Nadawał się do tego np. Misol-Ha, z 35-metrową kaskadą i bezpiecznym kapieliskiem, oddalony raptem o 20 km od Palenque. 5. Ale nie, a kąpiel tego dnia miała znaczenie. Wieczorem, po całym dniu i m.in. wspinaczce w Palenque, nie szło już jej zasadniczo zażyć. W hotelu Uxmal Resort Maya na skraju dżungli miało być według zapowiedzi klimatycznie i było. Tyle że bez bieżącej wody w kranach, światła, prądu, klimatyzacji, wi-fi, bodaj zasięgu i innych zdobyczy cywilizacji. Za sprawą ulewnego deszczu i wichury (złapała nas w autokarze), z której na Florydzie wykształcił się potem huragan Helene, resort zaoferował pakiet survival. Czekała staroświecka kolacja przy świecach (do hotelu dotarliśmy po zmroku), rano śniadanie i butelka wody w pokoju. Spanie przy otwartych oknach, po ewentualnej kąpieli w basenie z okazałymi świerszczami. Wszystko. Resort nie okazał się zresztą położony w dżungli (może to i lepiej), lecz dobre 1,5 km od ruin Uxmal. Nie dysponował własnymi generatorami prądu ani zbiornikami wody, które dało się słyszeć w pobliskich obiektach. W porze deszczowej pociąga to za sobą określone ryzyka. Do tego fatalna obsługa, która nawet nie wpadła na pomysł rozdania butelkowanej wody gościom. Warto dodać, że grupa Rainbow Tours była tej feralnej nocy jedynymi gośćmi Uxmal Resort Maya. Horroru dało się uniknąć - z odrobiną dociekliwości i wyobraźni biura, elementarną dbałością o uczestników imprezy, faktycznego bycia na bieżąco pilotki i jej pełnomocnictw lub umiejętności ogarnięcia innego hotelu na szybko. Można się spierać co do winy meksykańskiego kontrahenta, warunków atmosferycznych itp., natomiast w moim przekonaniu Rainbow Tours ponosi największą odpowiedzialność za wysłanie grupy do Uxmal Resort Maya. Hotelu jak się okazało nie zapewniającego nawet wody w sytuacji awaryjnej. Dodam tylko, że wizyty w będących gwoździami imprezy prekolumbijskich stanowiskach Uxmal, a zwłaszcza Chichen Itza, miały miejsce od rana następnego dnia. Komfort zwiedzania tych miejsc i całego dnia po koszmarnej nocy (zasadniczo bez odświeżenia i spokojnego snu) dla mnie osobiście był żaden. Reasumując, może coś jest w stanie zrekompensować zepsutą wycieczkę, ale Hasta la Vista México zostanie w mojej pamięci jako najsłabszy objazd Rainbow Tours. Taki od czapy: tu się nie da, tam schody zepsute, gdzie indziej akurat zamknięte, a czarę goryczy przelał nocleg w Uxmal. Wielka szkoda, że padło akurat na Meksyk, który jest bardzo interesujący.
2.0/6
Witam,byliśmy na początku stycznia 2023 i program nas zaskoczył negatywnie. Od momentu wyjazdu z Cancun kierując do stolicy Meksyku jechaliśmy po około 500 km co dzień w między czasie zwiedzanie na czas. Szybkim krokiem dla wytrwałych do przewodu. Zbyt mało czasu, żeby się zatrzymac. Po drodze zatrzymywalismy się przydrożnych barach, gdzie pilot grupy zbierał po konsumcji jedzenia pieniądze od nas wszystkich, a nie sami płaciliśmy za posiłki, można by pomyśleć że ktoś tu ma udział. Hotele w których się zatrzymywalismy na noc, to niezbyt wysoki standart. Po przyjeździe tylu kilometrów kolacja która nas zastała składała się często z tostów między nimi plaster wędliny i plaster żółtego sera, jakiś pomidor. Śniadanie podobne co kolacja plus jajecznica. Uważam że osoby które projektowały program wycieczki nie mają pojęcia o tempie zwiedzania, albo tak ma być. Brakuje przynajmniej z dwóch dodatkowych dni do tego tempa.
1.5/6
Niestety wycieczka bardzo rozczarowuje. Organizacja, przede wszystkim logistyka jest fatalna. Nie licząc pierwszego i dwóch ostatnich dni, gdzie lata się samolotami, wycieczkę spędza się mniej więcej tak: godzinka, góra półtorej zwiedzania z rana, potem jazda autobusem przez 5 lub 6 lub 7 lub 8 godzin z zatrzymywaniem się na stacjach benzynowych do toalety, a potem kolacja w hotelu. Żadna przeprawa nie jest zarezerwowana na noc, wszystkie w ciągu dnia, więc ma się poczucie, że wszystkie dni są "zmarnowane". Nie wiem, czy to kwestia pandemii, ale sniadania i kolacje są w większości serwowane, bez bufetu, szklanka herbaty lub napoju, na śniadanie zawsze skromna jajecznica, a kolacje nielokalne, zwykle spaghetti. Pani przewodniczka niestety była bardzo kiepsko przygotowana, podawała bardzo ogólne stwierdzenia "duże miasto", "urządzenie do podniesienia poziomu wody", "dawno temu", a gdy już podawała nazwiska lub daty często się mylila. Przez 8 dni wycieczki nie do zniesienia było kaleczenie przez panią przewodnik polskiego "czeba zrobić to", "o czeciej się widzimy", "lata czydzieste". Kolejną bardzo, chyba najbardziej negatywną kwestią jest podawanie fałszywych, ze względu na niedoinformowanie, rad przez panią przewodniczkę. Zapytana co można porobić w miejscach, w których był nocleg jak np. Cancun, pani odpiwada "tylko tu jest taka ulica, kolorowy deptak, nic więcej tu nie ma, miasto śpi" a okazało się że dwie przecznice w bok jest wielki plac z lokalnym jedzeniem, masą muzyki i zabawy (nie było to widoczne z deptaku, trafiłam tam przez przypadek, łatwo było to ominąć, a jednak znajdowało się to miejsce 200m od hotelu i deptaku...). Podobna sytuacja miała miejsce jak pani polecała plaże. Wskazała te zabudowane przez hotele, brzydkie i nijakie, a jeden przystanek dalej była plaża kilkukrotnie większa, zadbana, nieobudowana. Pani przewodniczka to Magdalena. Bardzo miła, ale proszę unikać jak ognia, jeśli ma się choć minimalna wiedzę o zwiedzanym miejscu, pani przewodniczka nie poszerzy jej wcale. Warto dodać, że poziom komunikacji po hiszpańsku pani Magdy wielokrotnie zawiódł i albo starala się mówić po angielsku, albo machała ręka, że "nieważne".
1.0/6
Zdecydowanie odradzam. Na hardcore i przejazdy byliśmy przygotowani. Ale objazd całkowicie położyła osoba pilotująca. Zapewne za wiedzą i akceptacją biura lub nawet na jego polecenie. Przez 7 dni nie dowiedzieliśmy się prawie niczego o historii Meksyku, jego obyczajach i kulturze i tym co teraz tam się dzieje, i bardzo niewiele o zwiedzanych miejscach. Osoba nie mająca pojęcia co mówić w autokarze. Jakieś strzępki informacji i chaos. Pomimo grzeczych pytań i próśb o konkretne informacje o Mesyku zostaliśmy zignorowani. Plus we wtorek mowa o tym co będziemy robić w piątek, a nie o tym co akurat widać przez okno. Byliśmy natomiast bezustannie bombardowani informacjami jakie to fajne są dodatkowo płatne wycieczki i że koniecznie trzeba je kupić, bo stracimy zyciową szansę. . Nigdy nie spotkałam się z tak nachalną akwizycją produktów dodatkowych. Plus niezlicznona ilość sklepów do których nas ciągano plus kolejna akwizycja obiadów, oczywiście w jedynej, zachwalanej przez osobę pilotującą restauracji na którą osoba ta oczywiście zbierała pieniądze. Po pierwszej wizycie w takiej garkuchni zrezygnowaliśmy. Hotele badziewiaste. Byłyby może do przeżycia, ale jedzenie to coś okropnego. Jak można grupie dorosłych poważnych ludzi po całym dniu zwiedzania i jazdy dawać pomyje ? Dosłownie. I osoba pilotująca z rozkosznym uśmiechem przekonywała nas jakim to luksusem w Meksyku są jajka – 7x jajecznica na śniadanie. Albo informacja w trasie że dziś w kolejnym hotelu jedzenie znowu będzie okropne. NIe jesteśmy zmężem wymagający, ale to wyżywnienie to skandal.To po co w ogóle proponować obiadokolacje. Niech o 19.00 każdy pójdzie do miasteczka i zje na własny koszt coś dobrego – jedzenie w Meksyku jest tanie. Jedyną gwiazdkę daję za to że obejrzałam obiekty Majów i Azteków. Plus wygodny autokar i super kierowca – Meksykanin. Jesteśmy bardzo rozczarowani bardzo niskim poziomem tego objazdu, bo dwa lata temy byliśmy z Rainbow w RPA i było super – 14 dni. Teraz klęska. Efekt jest taki, że już z tym biurem nigdy nie pojedziemy. Program był na dalszym miejscu bo najważniejsza była akwizycja - z takim wrażeniem zakończyliśmy wycieczkę. Od lat jeździmy sami i jest to najlepszy wybór. Meksyk jest niestety niebezpieczny, dlatego kupiliśmy wycieczkę. Niestety, ostatnią.