Opinie klientów o Ślady tygrysich łap na piasku

4.9 /6
48 
opinii
Intensywność programu
4.4
Pilot
5.0
Program wycieczki
5.0
Transport
4.9
Wyżywienie
4.5
Zakwaterowanie
4.3
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.0/6

Stanislaw, CIESZYN 30.03.2016

Wspaniała wycieczka !

Rewelacyjna wycieczka!

4.5/6

zofia krawiec 09.02.2015

Indie 2014

Ogólnie wycieczka godna polecenia.

4.5/6

Aleksandra, Warszawa 27.03.2018
Termin pobytu: marzec 2018

Wielka przygoda i różnorodność przeżyć

Najpierw ostra jazda rykszą przez stare Dehli - niesamowite przeżycie. Brzęczenie ulicy - wszyscy trąbią, przekupnie krzyczą, jedziemy na czołówkę, udało się. Tuk tuki, ryksze, samochody - poruszają się rojami, niemal wpadają na siebie, ocierają się prawie. I o dziwo - żadnych stłuczek. Pomiędzy przeciskają się ludzie, pod prąd, samobójczo, bez stresu. Gadają ze sobą, zaglądają do samochodów, oferując swoje towary. Oni też przeżyją. Feeria barw, kobiety w czerwono-złotych, zielonych, błękitnych sari. Za chwilę wpadamy w wąską uliczkę starówki. Jeszcze większy ścisk, stragany obwieszone złotymi girlandami, wstążkami, materiałami. Dzwonki, dzwoneczki, figurki. U góry niebywała plątanina kabli, nad uliczką wiszą sieci, zwoje, liany przewodów. A nad nimi małpy łażą leniwie, iskają się, obgryzają resztki. Mieszanina zapachów - cudownych i okropnych. Kadzidła, olejki, perfumy, wyziewy kanalizacji. Te kontrasty: przepych dawnej kultury, przybytki duchowe, wielkie bogactwo i totalna nędza będą nam towarzyszyć w całej podróży. Tu już Wielki Meczet - wspaniała architektura i tłum młodych muzułmanek i muzułmanów, którzy proszą Cię o selfie. Słitfocia z bladą twarzą :). Większe wrażenie robi świątynia Sikhów - otwarta dla wszystkich. Tu kobiety modlą się razem z mężczyznami. Na zapleczu działa niesamowita kuchnia, z gigantycznymi garami, kotłami, blachami do wypieku placków dla głodnych. I jadalnia. Każdego tu nakarmią. Potem spokój mauzoleum Ghandiego. Dehli - wielki moloch (26 mln mieszkańców z obrzeżami), w tej wyprawie zobaczyliśmy z czterech najciekawszych stron. To pierwszy dzień w Indiach. Namaste - witajcie. Następne dni też pełne zaskoczeń i emocji. Nie tylko zwiedzanie zabytków. Splendor Tadżmahal - Taj Mahal, jednego z siedmiu cudów świata, grobowca ukochanej Szacha. Budowały go 22 tysiące ludzi przez 22 lata. Wieczorem w Agrze przedstawienie o miłości Szachjahana do żony Mumtaz Mahal - Ozdoby Pałacu. Ale nie była to paprotka ani eteryczna księżniczka. Urodziła Szachowi 14 dzieci. Przeżyło siedmioro. Zmarła przy 14. porodzie. Byli małżeństwem 19 lat. Zmiana nastroju - safari w pustynnym Radżastanie. Najpierw popołudniowe, nazajutrz ruszymy o świcie obserwować zwierzaki idące do wodopoju. Antylopy, sambary - indyjskie jelenie wielkości łosia, małpy, ptaki. W Parku Narodowym Randhambhore żyją 42 tygrysy, w tej okolicy - tylko cztery. Czy uda się któregoś zobaczyć? Słabe szanse. Może pokażą nam gdzieś w oddali żółtą plamkę i powiedzą, że to tygrys. Tak myśleliśmy, dopóki jeden z czterech nie obszedł wkoło naszej ciężarówki. Przeszedł przed maską, obejrzał nas rzeczowo, oddalił się dostojnie, bez pośpiechu. W nocy nieopodal naszej lodży (najlepszy nocleg na tej trasie) ciągnął korowód weselny. Pan młody na białym koniu w orszaku, druhenki zapraszały nas gorąco na weselisko. Eh, szkoda, że pobudka o 4.30 rano, bo znowu ruszamy w dżunglę. Coś za coś. O wschodzie słońca obserwowaliśmy trzy tygrysy przy śniadaniu, rozrywające to, co zostało z sarenki. Zaraz, gdzie jest ten trzeci, co tu śniadał? - pytaliśmy rozglądając się, czy nas nie zachodzi z flanki. I znów zmiana nastroju Jaipur, pełen przepychu pałac Maharadży i koronkowy Pałac Wiatrów, w którym rezydowały damy dworu - tak je nazwijmy. Przechadzały się za ażurowymi okienkami w elewacji, obserwując życie ulicy, same niewidzalne. Potem wjazd na słoniach do Fortu Amber. Korowody słonic w pełnym makijażu, z wymalowanymi oczami i trąbami, wspinają się powoli, kołysząc potężnie, do fortu, który jest kompleksem pałaców. Najbardziej zapada w pamięć Pałac Luster, lśniący milionem szkiełek. Po południu wyprawa do Galty. Turyści nazywają ją Świątynią małp. I faktycznie - całe stada małp żyją w tym kompleksie hinduistycznych świątyń. Można tu uzyskać oczyszczenie, błogosławieństwo Sziwy, Wisznu, a przede wszystkim chwilę oddechu. Tu nie ma tłumu zwiedzających. Jesteśmy jedyni i tłum rozleniwionych małpiszonów. Właśnie trwa karmienie winogronami, bananami i papają. Małpy też są święte. Do najwyższej świątyni Słońca na górze wspinamy się w stężałym upale 20 minut, ale warto, choćby dla zapierającej dech panoramy miasta. Jaipur leży przed nami jak na półmisku. Kapłanki świątyni znaczą nasze czoła kroplą czerwieni i malują kobietom misterne kompozycje henną na rękach. Spokój, ulga. Coś jest w tym świętym miejscu. Jutro czeka nas Goa, przelot z Jaipur przez Bombaj na plażę, pięć dni byczenia się i kąpieli. Wieczorem temperatura morza osiąga bodaj 37 stopni, woda jest cieplejsza niż ciało. Rano trochę chłodniej - może 30 C? Calva to szerokie, białe, wcale niezatłoczone plaże. Rząd plażowych barów, gdzie można zjeść tuńczyka, małego rekina, barakudę, okonia morskiego, kraby świeżo wyciagnięte z wody. I kontrasty: wioska rybacka - byle jak sklecone szałasy, śmieci wokół domów, stragany pełne badziewia dla turystów. Dobra rada - kupujcie pamiątki, ubrania w Radżastanie, gdziekolwiek po drodze. Na Goa to jak na bazarze Europa. Przejazd nocnym pociągiem z Goa do Bombaju, który miał być kolejną, a ściślej kolejową atrakcją, okazał się przygodą kontrowersyjną. Najlepiej wyszli Ci, którzy podróżowali trzecią klasą. Narzekali Ci, którzy wykupili miejsca w drugiej klasie. Dlaczego? Indyjskie wagony sypialne nie mają przedziałów. To wagony z kuszetkami. W drugiej klasie są mniej zagęszczone (dwa poziomy) i wyglądają malowniczo: każda prycza ma czerwoną kotarkę. Pamiętacie film "Pół-żartem, pół-serio"? Damska orkiestra podróżuje właśnie takim wagonem. Na kuszetce za kotarką trwa balanga, dziewczyny mieszają whisky w szejkerze z termofora itd. Słowem, powinno być świetnie. Ale bez "termofora" na drinki i bez balangi ludziom doskwierają te warunki: jednym jest duszno za kotarką, innym, którzy leżą akurat przy nawiewie - za zimno. Podróż trwała od 19.00 do 6 rano i była męcząca. My pasażerowie trzeciej klasy, leżeliśmy w większym zagęszczeniu, po trzy kuszetki w pionie i bez zasłonek. Były wykrochmalone prześcieradła, poduszki i szare koce. Poznaliśmy tradycyjną rodzinę - kobietę w strojnym sari, z mężem i synem. Jechali do Bombaju na urlop. Przed snem zaprosili na tradycyjne dania, spakowane w pudełka. Obok dwoje studentów w europejskich strojach, ze świetnym angielskim i nosem w smartfonach, z tyłu robotnicy jadący na budowę. Łyknęliśmy nieco prawdy o życiu codziennym, poznaliśmy trochę ludzi. Pozytywne zaskoczenie: w przeciwieństwie do naszych pociągów, nawet pendolino, gdzie z każdą godziną atmosfera w toaletach się zagęszcza, tu sanitariaty cały czas są czyste. Na każdej stacji, wzdłuż peronu czekają ekipy sprzątaczy. Wskakują do wagonów i myją łazienki. Bombaj to miasto największych kontrastów. Niesamowite bogactwo i porażająca nędza. Oszałamiające budowle wiktoriańskie - Dworzec Kolejowy, gmachy uniwersytetu pełne koronkowych wieżyczek, misternych portyków, wieżowce bogaczy, wille w stylu starogreckim, wiszące ogrody i slumsy, w których żyją miliony ludzi. Meczet Świętego Hadżi Alego na wysepce połączonej z lądem groblą - można nią przejść tylko w czasie odpływu. Na grobli stragany- tu nie trzeba się targować. W pobliżu świętego miejsca nie wolno nabijać ludzi w butelkę. Wszystko tanie jak barszcz. Nad zatoką wielki i pyszny hotel Taj Mahal, naprzeciwko monumentalnej Bramy do Indii. Zbudowano ją na cześć w Króla Jerzego V i to ona o dwudziestu latach żegnała wojska brytyjskie, opuszczające Indie. Dużo dalej gigantyczna pralnia pod gołym niebem - to właściwie cały kwartał miasta, w którym pierze się ręcznie i suszy na sznurach szpitalne i hotelowe pościele, ręczniki. Setki praczy i praczek, rodzinnych mikrofiremek, pracujące mrowisko. Wielkie przedsięwzięcie ludzi, którzy tutaj się uwijają. Wielkie podziękowania dla naszej pilotki - Małgosi Grzelki. Była świetną przewodniczką i opiekunką. Potrafiła kapitalnie opowiadać, barwnie, z dużą wiedzą, umorem, okraszając opowieść ciekawostkami. Nigdy nie przynudzała. Świetnie sobie radziła z grupą, we wszystkich sytuacjach napięcia, zmęczenia. Prawdziwa Czaczi - niania. Wielka kultura, empatia i zmysł przygody.

4.5/6

MALGORZATA, OSTROWIEC SW 19.02.2019

ŚLADY TYRGYSICH STÓP NA PIASKU

Wycieczka udana. Dużo zawdzięczamy przewodnikowi, Panu Łukaszowi.Duża wiedza.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem