4.5/6 (7 opinii)
4.5/6
Hawaje obronią się same, sa piękne i warte zobaczenia. Jednak program i niestety pilot pozostawiają wiele do życzenia. Był to nasz któryś z kolei wyjazd z Rainbow i wiemy, jak wiele zależy od pilota. Jasne, realizacja programu to jedno, ale własna inwencja, wyobraźnia i zdolność integracji grupy to drugie. Tego niestety brakuje panu Arkowi. Kilka porad praktycznych: Ubrania: Jadac w styczniu /pora deszczowa/ należy wziąść kurtki, peleryny, dobre buty. Na lądzie było chłodno , długie spodnie, bluzy. Jedzenie: warzywa i owoce można kupić w marketach , obiady, kolacje w małych barach, jest dość drogo. Polecam pyszne burgery u Sama w SF, visavis Hotelu Brodway.
3.5/6
Zgadzam sie z opinią Hani co do ilosni zwiedzonych miejsc i ogromnej wiedzy naszego pilota Andrzeja , ale ktos zapomnial o ty ze jestesmy ludzmi i musimy jesc , pic i troche wypcząc tez musim . Brak organizacj aby mozna byl kupic jedzenie ( mielismy tylko obskórne sniadania ) a wycieczka 600 zakretów i 59 mostów NIEPOROZWMIENIE jedziasz wyboista drogą przez 8 godzin i nic wiecej a calosc tej wycieczki to ponad 12 godzin w busie , zdecydowanie nie polecam .
3.0/6
Już od jakiegoś czasu „polowaliśmy” na tę wycieczkę bo terminy rzadko są potwierdzone przez biuro i wycieczka dochodzi do skutku sporadycznie. To był nasz pierwszy wyjazd do USA. Trochę mieliśmy inne wyobrażenie zarówno o słonecznej Kalifornii jak i dzikich Hawajach. Otóż, Kalifornia wcale nie jest taka słoneczna i gorąca a same Hawaje dzikie. Oba miejsca są mega skomercjalizowane i brak w nich naturalności. Przesadą jest również twierdzenie, że w USA wszystko jest największe i najlepsze. Trzeba natomiast przyznać, że Amerykanie lubią show i potrafią wszystko sprzedać, ale taką kulturę trzeba lubić żeby ja podziwiać, a nie tego oczekiwaliśmy od tego wyjazdu. Już 2go dnia wycieczki przeżyliśmy ogromne rozczarowanie. W Universal Studio nasza pilotka nas dosłownie porzuciła, oględnie objaśniając na czym polegają atrakcje pseudo studia filmowego. Nie dowiedzieliśmy się ani o realizacji największych produkcji kinowych, ani nie poczuliśmy się jak prawdziwi aktorzy. Otóż Universal Studio, to nic innego jak wesołe miasteczko. Stojąc w długiej kolejce można skorzystać z takich „atrakcji” jak „symulator miotły Harrego Potera” czy przejechać się „łodzią” w scenografii Jurassic Parku. Jakby na to nie patrzeć to jest wesołe miasteczko, dobrze zorganizowane ale jednak wesołe miasteczko, a nie „podglądanie” pracy na planie filmowym, na co nie ukrywam liczyliśmy. Najciekawszy jest pokaz kaskaderski z filmu „Wodny Świat” który odbywa się o godz. 14ej i tak naprawdę wystarczyłoby przyjść na ten pokaz a pierwszą połowę dnia spędzić na zwiedzaniu ciekawych miejsc w LA np. odtransportowaniu nas w okolicę Beverly Hills i spacerując pokazanie domów gdzie mieszkają lub mieszkali celebryci. Dolby Theatre, które sławne jest z ceremonii wręczania Oscarów to zamknięta dla turystów sala w centrum handlowym. Atrakcją jest poszukiwanie nazwisk aktorów i aktorek w alei gwiazd, które wmontowane są w chodniku niestety ze względu na wczesny lot na Maui nie ma na taką zabawę zbyt wiele czasu. Za to na lotnisku spędza się dużo czasu (mimo, że to lot wewnętrzny na lotnisku trzeba być 3h przed lotem). San Francisco ze względu na wczesny lot do Amsterdamu, zamiast w 2 dni zrobiliśmy naprędce w 1 dzień, a szkoda bo analizując program wycieczki można byłoby na spokojnie zwiedzić Alcatraz (czego nie ma w programie, a szkoda). Eliza nie podjęła wyzwania zorganizowania nam dodatkowej, odpłatnej wycieczki w to kultowe miejsce bo…. kierowcę trzeba zwolnic o 18ej…… A China Town zobaczyliśmy tyle co bramę do największego chińskiego miasta poza Chinami, bo nie było na więcej czasu. Program wycieczki teoretycznie zrealizowany ale „po łebkach” i z ogromnym niedosytem. Hawaje, może zacznę tak trochę od środka: Centrum Kultury Polinezji. Hmmmm „rewia na wodzie”, „wioski”, „skansen”, serio? Zastanawiam się kto odpowiada za ten opis? Bo na pewno nie osoba która kiedykolwiek była w skansenie! To park rozrywki jest! Skansen z definicji prezentuje oryginale przedmioty, stare, a tu jest zrobione na styl domu ze strzechą domek z pcv, hostessy poubierane w spódniczki ze sztucznej trawy. Dla nas to wesołe miasteczko jest, w którym nie ma nic naturalnego. Nasza pilotka, poinstruowała nas gdzie możemy sobie zabrać mapkę „wesołej wioski” i zostawiła samopas, a szkoda bo nikt nie wiedział gdzie należy pójść i co można zobaczyć. Rozumiemy, ze pilot r.pl nie ma licencji na Stany, ale przecież można wziąć lokalnego pilota z tej pseudo wioski (bo tacy byli i oprowadzali inne osoby), który oprowadziłby całą grupę w obecności Elizy i pokazał wszystkie atrakcje. Bo należy wspomnieć, że każda atrakcja miała swoją określona godzinę i miejsce. A tak „bujaliśmy się” przez pół dnia polując na to co się może wydarzyć. Ten „fantastyczny” pokaz tradycji i kultury kończyło show o godz. 19ej, na które tak naprawdę wystarczyłoby przyjechać, a nie marnować pół dnia w wesołym miasteczku. Tu uwaga do pilotów wycieczek: mówcie swojej grupie gdzie jedziemy i jak wyglądają poszczególne atrakcje, bo na niektóre może szkoda nam czasu? Generalnie naszym zdaniem, lepiej spędzić więcej czasu na Maui, gdzie faktycznie można zagłębić się w przyrodę na Hawajach, kosztem pobytu w Honolulu w centrum dużego i głośnego miasta. Generalnie wyjazd nas rozczarował i nie jest wart swojej ceny i po takim zaprezentowaniu USA, nie wiemy czy do nich wrócimy. Transport: Autokary w zasadzie bez zarzutu. Można się przyczepić do wyboru godzin lotów zarówno do USA jak i wewnętrznych, bo wypadały albo rano albo w środku dnia przez co zamiast zwiedzać okolicę na własną rękę, spędzaliśmy czas na lotniskach. Długi czas transferu zarówno na lotnisku w Paryżu jak i w Amsterdamie. Wyżywienie: Słabe i bardzo słabe. Jedzenie w USA jest sztuczne i bardzo słodkie. Śniadanie w większości serwowane. Nie dziwię się, że na objeździe są tylko śniadania. Przy tym jedzeniu, chyba nikt nie przyszedłby już na kolację. Zakwaterowanie: W Kalifornii małe hostele po za centrum. W San Francisco był nawet kłopot ze sklepami spożywczymi, takie peryferia. W Honolulu Hotel wieżowiec w centrum miasta. Generalnie pokoje duże, duże i wygodne łózka, w łazienkach kosmetyki i suszarka do włosów, w pokojach zestaw do parzenia kawy i herbaty, lodóweczka i mikrofalówka. Pilot: Pilot na wycieczce objazdowej to 50% sukcesu. Pod innymi wycieczkami po USA, nie zauważyliśmy słabych opinii dot. polskich pilotów i dlatego tez czekaliśmy, aż trafi się potwierdzony termin wyjazdu na Hawaje. Ponoć wśród pilotów jest kolejka chętnych aby prowadzić tą wycieczkę, bo to dla nich taka atrakcja. Szkoda, ze to większa atrakcja jest dla pilota, który organizuje sobie dużo czasu wolnego naszym kosztem. Z całą sympatia dla Elizy (naszej pilotki), ale mieliśmy wrażenie, że pracuje „za karę” a my przeszkadzamy jej tak naprawdę w wyjeździe. Rozumiem, że pilot również potrzebuje wolnego czasu po pracy, ale nie jest to praca na etat od 7ej do 15ej. Zazwyczaj powrót do hotelu mieliśmy o godz. 17ej i wolny czas musieliśmy organizować sobie sami, żadnej propozycji ze strony Elizy, co warto zobaczyć w okolicy, gdzie pojechać, jakim środkiem lokomocji ile to może kosztować itd. Zazwyczaj na nasze propozycje pozostania dłużej w jakimś atrakcyjnym miejscu słyszeliśmy, ze to już na własna rękę bo ona musi zwolnić kierowcę. Jednak lecąc na drugi koniec świata chcieliśmy wykorzystać maksymalnie czas urlopu, a nie leżeć na plaży czy w hotelu. Generalnie informacje przekazywała skąpo myśląc chyba że wszyscy uczestnicy wycieczki w Stanach już byli, są we wszystkim zorientowani i perfekcyjnie mówią po angielsku. Brakowało podstawowych informacji, gdzie i co zjeść lub kupić jakieś przekąski, co wydaje się może i mało istotne, ale przy koszmarnych śniadaniach i braku kolacji, jednak na dłuższą metę jest ważne. W zasadzie, to gdyby mnie ktoś zapytał, co ciekawego wiem o zwiedzanych miejscach to nic po za tym co można wyczytać w Wikipedii. A szkoda, bo nie wiem czy zdecydujemy się na kolejny wyjazd do USA mając w perspektywie pilota z „muchami w nosie”. W tym wypadku zabrakło nie tylko inwencji własnej ale również reagowania na propozycje naszej grupy. Szkoda, że r.pl zamieszcza opinie o wycieczkach z tak dużym poślizgiem. Czytając opinię z lutego br. nie wiem czy zdecydowalibyśmy się na ten wyjazd. Niestety po raz kolejny sprawdza się w praktyce teoria, ze kierunki które są nowością lub od długiego czasu nie były realizowane, są mocno niedopracowane a piloci na nich są z przypadku. Intensywność programu: Program nie jest intensywny. Wyjazdy z hoteli 8-9 a nawet później, powroty koło 17ej, no może 18ej. Nie ma długich przejazdów. Zdecydowanie za dużo czasu na lotniskach, zwłaszcza w ciągu dnia, gdy można by ten czas wykorzystać na zwiedzanie. Program wycieczki: Na pewno zmienilibyśmy ilość dni na Oahu na rzecz Maui, która jest małą wysepką, jeszcze nie tak skomercjalizowaną, z pięknym Parkiem Narodowym, do którego można wybrać się w wolny dzień na trekking (a nie tylko podjechać autokarem na punkt widokowy). Nocleg na Maui jest w ślicznym, kameralnym hoteliku, położonym przy samej plaży. Miejsce to jest pełne uroku. Niestety Honolulu w którym spędzamy większość czasu na Hawajach, to pełna komercja, duże miasto, przepełniona plaża z wieżowcami i brak naturalnej przyrody. Praktyczne porady: Kalifornia wcale nie jest ciepła a w San Francisco dodatkowo szalenie wieje. Koniecznie należy zabrać ciepłe ubrania. Do samolotów na lotach wewnętrznych warto zabrać ciepłe ubranie, bo klimatyzacja ustawiona jest na max a koc w samolocie można tylko kupić (nie pożyczyć) za 10 USD a słuchawki do rozrywki pokładowej kosztują 4 USD (jak pisaliśmy, Amerykanie potrafią wszystko sprzedać). Jeżeli liczysz na oszałamiającą przyrodę: wybierz Amerykę Południową (Kolumbię, Dominikanę czy Meksyk).