Zastanawiasz się, czy ta wycieczka to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Kenia od dawna była moim marzeniem.W końcu się odważyłam.żadne moje obawy nie potwierdziły się.Wszystko było bardzo dobrze zorganizowane.Lot,choć długi i z miedzylądowaniem w Hurgadzie zniosłam dobrze.Mombasa przywitała nas gorącym,parnym powietrzem.Pierwszy nocleg w hotelu Kenia Bay.Przepakowałam część rzeczy niezbędnych na safari z walizki do miękkiej torby.Pobudka o 4 rano wydawała mi się okrucieństwem,jednak po wjeżdzie do pierwszego parku Amboseli i zobaczeniu pierwszego zwierzątka całe zmęczenie i dwie godziny różnicy zniknęły.Od tego momentu byłam już zaczarowana.Lodga zlokalizowana w parku była luksusowa.Byłam przygotowana na brak prądu i ciepłej wody,a tymczasem spotkało mnie bardzo miłe zaskoczenie.W parku Amboseli spędziliśmy dwie noce.Nad ranem widok ośnieżonego Kilimandżaro nie pozostawił nikogo obojętnym.W samym parku widzieliśmy wiele zwierząt,mnóstwo słoni,ale też zyrafy, bawoły,zebry,antylopy.Blskość natury jest tak wzruszającym i głębokim uczuciem,że nie jestem w stanie wyrazić tego słowami.Kolejne kroki z naszym fantastycznym kierowcą i przewodnikiem zaprowadziły nas nad jezioro Naivasha,gdzie podpłynęliśmy blisko hipopotamów oraz obserwowaliśmy wyspę pełną przeróżnych gatunków antylop.Piękne przeżycie.Kolejny punkt to Park Nakuru z pieknym jeziorem pełnym ptaków,różowych flamingów.W samym parku po raz pierwszy spotkaliśmy nosorożca i lwa,co ze spotkanym wcześniej słoniem i bawołem stanowiło już wielką czwórkę z wielkiej piątki.Nocleg nad brzegiem jeziora zaskoczył mnie ponownie,był równie,o ile nie bardziej luksusowy.Jedzenie we wszystkich miejscach bardzo urozmaicone i bogate,kazdy znajdzie coś dla siebie.Moc owoców i warzyw,smakujących zupełnie inaczej,niż w Polsce.Safari jest niezwykłym przeżyciem, rekompensuje kurz, kiepskie afrykańskie drogi,wczesne wstawanie.Pobyt w lodzach po safari stanowi miły odpoczynek. Świadomość,że jest się w centrum Parku,blisko dzikich zwierząt to nieprawdopodobne emocje.Ostatnim Parkiem był Masai Mara,gdzie spędzilismy dwie noce.Park jest częścią Serengeti-najpiekniejszego Parku na świecie.Zdecydowałam się na wycieczkę fakultatywną-lot balonem-zakończony śniadaniem w środku sawanny z widokiem na stado bawołów i szampanem.Nie żałowałam.Sam lot balonem jest niezwykłym przeżyciem,a dodatkowe obserwowanie wschodu słońa i zwierząt z wysoka oraz chłonięcie atmosfery ciszy,spokoju i przestrzeni dopełnia poczucie absolutnego szczęscia.W Masai Marze zobaczyliśmy ostatniego z wielkiej piątki-lamparta.Nasi kierowcy porozumiewali się przez CB radio i kiedy przyspieszali wszyscy byli podekscytowani,wiedzieli bowiem,że to oznacza tylko jedno-spotkanie z jakimś kotem.Nasz kierowca postawił sobie za punkt honoru,żebyśmy "zaliczyli"całą piątkę i to było cudowne,jednak gdybym tylko spotkała żyrafkę i zeberkę i gazelę w tak pięknych okolicznosciach przyrody tez byłabym szczęśliwa.Stado słoni przechodzące przed autem przez drogę jest niecodziennym widokiem.Czułam się tak,jakbym była w ich domu,zaproszona na widowisko.KIedy opuszczaliśmy ostatnie safari popłakałam się.Juz tęskniłam.Ostatnim punktem w programie wycieczki jest ciekawa opowieść o życiu Karen Blixen, autorki "Pozegnania z Afryką" w miejscu jej zamieszkania i jednocześnie miejscu kręcenia filmu w Nairobi. Przelot z Nairobi do Mombasy samolotem i ostatni nocleg w Kenia Bay juz z pełnym odzyskanym bagażem. Pobyt w Afryce bardzo mnie zmienił.Mam wrażenie,że po tych dwóch tygodniach nic już we mnie nie bedzie takie samo.Rozmawiałam wiele z kierowcą(wszyscy mówią po angielsku)o Kenii,ludziach tam żyjacych,o braku państwowej słuzby zdrowia,szkolnictwa,rent i emerytur etc,potwornej biedzie. Pomimo to Kenijczycy sa pogodni,życzliwi,uśmiechnięci,wdzięczni za każdy przeżyty dzień,za najdrobniejsza rzecz.To budzi wiele refleksji,jak nieweile potrzebujemy,aby czuc się szczęsliwymi.To oni sa blizej natury i sensu istnienia.Warto się od nich uczyć małych, prostych, zwykłych, codziennych radości.Nam,polakom często tego brakuje.Po powrocie jestem wciąz oszołomiona.Mam wrażenie,że z tej wyciaczki wróciło jedynie moje ciało,a serce,napewno znaczna jego część pozostało w Afryce.Szukam juz kolejnych wycieczek,marzę o tym,aby tam wrócić.Napewno z Rainbow.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka objazdowa Kenia Classic przerosła nasze oczekiwania.Lecąc do Kenii mieliśmy wątpliwości czy nasz wybór jest właściwy.Czy spędzanie czasu w busie przez tydzień nie będzie uciążliwe i nudne.Jednak już od pierwszego dnia mimo wczesnego wstawania i długiej drogi do Parku Amboseli było ciekawie.Zatłoczona głowna droga, jazda lewym pasem i wyprzedzanie " na trzeciego"dostarczyły wielu emocji i adrenaliny.Poza tym oglądanie codziennego życia kenijczyków pasących bydło,kobiet noszących na głowach pojemniki z wodą,dzieci idących do szkoły wywarło na nas wrażenie. Warunki zakwaterowania w lodżach też bardzo się nam podobały.Były to ekskluzywne namioty lub domki z łazienkami położone w pięknym otoczeniu z basenem i widokiem na Kilimandżaro,jezioro lub w dżungli. Odgłosy dzikich zwierząt i rozgwieżdżone niebo nocą niezapomniane! Trzy posiłki dziennie też super-do nich bezpłatna kawa i herbata.Jedzenie bardzo dobre-każdy znalazł coś dla siebie.A pogoda w lutym idealna.Gorąco w dzień ale niska wilgotność( nie tak jak w okolicach Mombasy) a wieczory i ranki chłodne-Przydaje się sweter.Najlepsze jednak są pobyty na safari gdzie z fascynacją i zaangażowaniem szukaliśmy zwierząt.Oczywiście głownym celem wyprawy było "upolowanie" Wielkiej Piątki Afrykańskiej.Mieliśmy niesamowite szczęście bo udało nam się ją zobaczyć:. słonia, bawoła afrykańskigo,nosorożca czarnego,lwa samca i lamparta.Emocje związane z oglądaniem drapieżników w akcji i zachowanie małych lwiątek nie do opisania! Gorąco polecamy tę wycieczkę!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Kenia Classic to kolejna opcją Rainbowa, którą wybrałem zimą 2013 roku i jak zwykle się nie zawiodłem. Przyroda urzekła moją żonę, znajomą i mnie do tego stopnia, że poleciały nam łzy... Nie kłamię! Tak się stało w PN Amboseli, kiedy zobaczyliśmy ośnieżony szczyt Kilimandżaro, a obok naszego busika, na tle zachodzącego słońca i akacji, przeszło stado (kilkadziesiąt) słoni. Wycieczka pod każdym względem rewelacyjny. Zobaczyliśmy masę dzikich zwierząt (słonie, żyrafy, lwy, gepardy, szakale, hieny, gazele,nosorożce, hipopotamy, antylopy, bawoły, guźce,mnóstwo ptaków, m.in. strusie, sekretarze, orły, sepy,flamingi,różne gatunki małp), czyli mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo nie zawsze udaje się je wszystkie zobaczyć. Pilotka - Pani Kornelia Karwacka - właściwy człowiek na właściwym miejscu. Polecam wszystkim ten wyjazd.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wszystko super.Noclegi w trakcie i safari - marzenie. Podobnie hotel w Malindi. Rezydenci profesjonalni i sympstyczni.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Safari - niesamowite!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Od zawsze wiedziałam,ze Afryka ma w sobie coś niezwykłego. Już w dzieciństwie, kiedy czytałam "Przygody Tomka na Czarnym Lądzie" Szklarskiego, marzyłam o tym, by poczuć jej zapach, zobaczyć kolory, posłuchać odgłosów zwierząt na bezkresnej sawannie i poznać historię zawartą w opowieści natury. I wreszcie, po wielu latach, moje marzenie się spełniło. W styczniu 2013 wraz z przyjaciółmi wybraliśmy się na Czarny Ląd. To, co zobaczyliśmy i co przeżyliśmy, pozostanie w nas już na zawsze, bo Afryki nie da się zapomnieć.Ale po kolei. Kiedy wylądowaliśmy w Mombasie, poczuliśmy nieznany nam i nieporównywalny z niczym zapach. Był to zapach Afryki, przygody, zapach spełniających się marzeń. W ciągu sekundy oblepiło nas gorące powietrze, ale radość z przybycia była tak wielka, że nic nam nie przeszkadzało. Po nocy spędzonej w hotelu wsiedliśmy do sześcioosobowych samochodów terenowych i wyruszyliśmy do Parku Narodowego Amboseli. A więc witaj przygodo!!! Towarzysze podróży, których nam przydzielono, okazali się wspaniałymi kompanami. Odbierali świat podobnie jak my, więc szybko znaleźliśmy wspólny język. Od samego początku zachwyciła nas pilotka- Kornelia . Urzekła nas swoją wiedzą, miłością do Afryki, pasją odkrywania, pogodą ducha i niepojętym wprost optymizmem. Od razu wiedzieliśmy,że można by z nią przemierzyć cały świat.Po kilku godzinach jazdy, w czasie których podziwialiśmy przecudne krajobrazy i zachwycaliśmy się rdzawoczerwonym kolorem afrykańskiej ziemi, dotarliśmy do Amboseli i po krótkim wypoczynku pojechaliśmy do Parku Narodowego. To, co zobaczyliśmy, odebrało nam dech w piersiach. Już pierwszego dnia mogliśmy oglądać stado lwów, widzieliśmy też wędrujące przez sawannę słonie, trochę dziwaczne hieny, bawoły i mnóstwo najróżniejszych gatunków antylop. Spektakl natury był tak niezwykły, że płakaliśmy jak dzieci, bo trudno nam było uwierzyć w to, że udało się nam tu przybyć i zobaczyć to, o czym do tej pory mogliśmy jedynie przeczytać w książkach. Niesamowitym doświadczeniem był dla nas nocleg w lodgach, które okazały się po prostu wspaniale wyposażonymi namiotami. Nocne odgłosy zwierząt, które z pewnością przebywały w pobliżu, zapierały dech w piersiach, nieco przerażały, ale przede wszystkim fascynowały nas, podróżników z dalekiej Europy. Następnego dnia czekała nas całodzienna wyprawa do Parku Narodowego Amboseli. Park przywitał nas pięknym widokiem na ośnieżony szczyt Kilimandżaro, który wydawał się być na wyciągnięcie ręki. Trudno wprost uwierzyć,ze w sercu Czarnego Lądu można zobaczyć śnieg!Szybko okazało się, że tego dnia matka natura przygotowała dla nas coś niesamowitego- mogliśmy podziwiać lamparta wypoczywającego na drzewie, przyglądać się małemu guźcowi biegnącemu za mamą, obserwować śpiące w cieniu akacji lwy, zachwycać się długonogimi żyrafami, które wdzięczyły się do nas jak modelki i podchodziły do naszego samochodu. Mnie jednak najbardziej urzekły stada słoni. Są to zwierzęta piękne i dostojne,stąpają tak cicho, że trudno usłyszeć, gdy się zbliżają. Można by patrzeć na nie bez końca.Opowieści Kornelii i naszego wspaniałego kierowcy Ngeru, który okazał się wielkim znawcą wielu gatunków zwierząt, wciągnęły nas tak bardzo,że zdziwiliśmy się, gdy trzeba było opuścić park. Następnym punktem programu był pobyt w masajskiej wiosce, w której mogliśmy poznać kulturę i sposób życia Masajów. Tańczyliśmy wspólnie z nimi, a potem odwiedziliśmy kilka domów pasterzy i szkołę, mieliśmy też możliwość porozmawiania na temat przyszłości tego plemienia i jego problemów. Dla mnie najciekawszą częścią pobytu w wiosce okazała się wizyta w szkole i kontakt z dziećmi, które cieszyły się, mogąc nam pokazać, gdzie się uczą i opowiadając o swoich marzeniach. Noc w Afryce jest najczarniejsza na świecie i nadchodzi bardzo szybko, więc musieliśmy wracać na nocleg. Kolejnego dnia, po kąpieli w basenie na terenie lodgy w Abboseli, kiedy to pływając, podziwialiśmy majestatyczny szczyt Kilimandzaro, znowu przemierzaliśmy afrykańskie bezdroża, by dotrzeć do Parku Lake Nakuru. Po drodze mijali nas Masajowie idący z kozami na pastwiska, masajskie dzieci biegnące w mundurkach do szkoły, żyrafy, antylopy,zebry. Nie mogliśmy uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.Wkrótce zatrzymaliśmy się przy punkcie widokowym na Wielki Rów Afrykański. Podziwiając go z wysoka, po raz kolejny stwierdziliśmy, że Afryka nie jest czarna, tylko wielokolorowa. Czerwona ziemia, zielone akacje, błękitne niebo, biegnące w oddali biało-czarne zebry...-wszystko to przyprawiło nas o zawrót głowy. Tego po prostu nie można nie zobaczyć! A gdy się już zobaczy, to na pewno nie można zapomnieć. Park Lake Nakuru miał dla nas inne atrakcje. Podziwialiśmy w nim małpy, gazele, zebry. Udało nam się nawet zobaczyć białego nosorożca, choć to niezwykle rzadki widok. Nad Jeziorem Nakuru nie było wprawdzie masy wyczekiwanych przez nas flamingów, ale i tak te, które udało się zobaczyć były przepiękne. Dwa kolejne dni spędziliśmy w Masai Mara. To rzeczywiście niezwykłe miejsce. Mogliśmy w nim obserwować lwy, słonie,żyrafy, bawoły, antylopy i wiele innych gatunków zwierząt. Dzięki wycieczce nad rzekę Marę po raz pierwszy obserwowaliśmy groźnie ryczące hipopotamy, krokodyle czające się na brzegu na swą zdobycz i śmieszne makaki, które usiłowały ukraść nasze paczki z drugim śniadaniem. Czuliśmy się tu niezwykle, tym bardziej, że widoki, które rozciągały się przed nami, znaliśmy jedynie z filmów przyrodniczych. Dzięki fascynującym opowieściom Kornelii i Ngeru, czas upłynął nam bardzo szybko i trzeba było wracać, choć wcale nie mieliśmy na to ochoty. Okazało się, że obserwacja natury ładuje nasze akumulatory, odrywa nas od codziennych problemów i przynosi cudowne wytchnienie. A przecież afrykański spektakl jest jedyny w swoim rodzaju, nie da się go przewidzieć ani zaplanować. Na koniec naszego pobytu w Afryce pełnej zapachów, kolorów i smaków, znaleźliśmy się w Nairobi. Tu czekała nas wizyta w domu Karen Blixen. Widzieliśmy to niezwykłe miejsce w filmie "Pożegnanie z Afryką", który uwielbiamy, a teraz sami mogliśmy spędzić w nim trochę czasu. Pamiątki po pisarce i jednocześnie rekwizyty znane z filmu zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Spotkaliśmy tu inna Afrykę niż w parkach narodowych, ale wcale nie mniej fascynującą. Jak tu wracać do domu, skoro chciałoby się jeszcze tyle zobaczyć? obiecaliśmy sobie,że kiedyś tu wrócimy, bo Afryka zniewala, pochłania, rozkochuje w sobie, wyzwala najpiękniejsze emocje. Tutaj po prostu trzeba być, by życie było pełniejsze. Teraz, kiedy zamykam oczy, czuję wiatr wiejący na sawannie, tęsknię za rdzawoczerwoną ziemią afrykańskich bezdroży, odtwarzam w myślach niezwykłe kolory,zapachy i smaki, których nigdy nie da się zapomnieć.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka 100 % zadowolenia.Widoki niedopisania możliwość obcowania z dzikimi zwierzętami bezcenna.Polecam wszystkim kto chce przeżyć wspaniałą przygodę.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Znakomite safari. Zaangażowani wszyscy począwszy od przewodniczki a skończywszy na znakomitych kierowcach.
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Dobrze zorganizowana wycieczka. Przejazdy pomiędzy parkami i w obrębie parków mikrobusikami 6-osobowymi, z podnoszonym dachem, które wydają się nawet wygodniejsze od standardowych Toyot. Kierowcy kompetentni, a samochody spokojnie dały radę wertepom w parkach. Pilot, pan Marcin przesiadał się pomiędzy trzema samochodami, żeby każdej grupie opowiedzieć coś o Kenii. Noclegi w lodge'ach zgodne z takim standardem, choć lodge w Masai Mara było zdecydowanie słabsze. Infrastruktura wewnątrz namiotu ograniczyła się do łóżka i trzech wieszaków na ubranie. Pogoda dopisała, pomysł na łączenie dwóch safari w jedno dłuższe jest dobry, bo czasem trzeba było sporo jeździć, żeby zobaczyć konkretne zwierzaki. Niestety, nie udało nam się znaleźć lamparta, więc uważam, że biuro powinno zafundować nam kolejną Kenię ;). A na serio, spokojnie dało by się zrobić dłuższe safari poranne i potem popołudniowe, choć wiem, że to musiałoby więcej kosztować. Może jako dodatkowa opcja dla chętnych? Wioska masajska taka sobie, widać było, że nastawieni byli głównie na kończący wizytę targ, tak zorganizowany, że trzeba było coś kupić. No, ale to ich praca i zarobek, więc trzeba odżałować parę dolarów. Rejs po jeziorze Naivasha ciekawy, choć dla mnie zbyt krótki i po zbyt uporządkowanym kawałku jeziora. Jakieś bardziej naturalnie dzikie otoczenie dało by więcej satysfakcji. Ale ptaków mnóstwo, pelikany, kormorany, czaple, ibisy, flamingi itp. Oraz orły, które nasz kapitan łódki umiał przywoływać specjalnym gwizdem. Myślę, że gdyby przedłużyć wycieczkę o 2 dni i zrobić dodatkowo Tsavo East i West, to satysfakcja była by jeszcze większa. Ale i tak jesteśmy z żoną bardzo zadowoleni!
6.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
koniecznie na safari