5.1/6 (379 opinii)
3.5/6
Wyjątkowa słaby hotel, szczególnie pokoje bez lodówki i klimatyzacji. Obsługa hotelu dobra. Program wycieczki bardzo dobry,
3.5/6
Przepiękna wyspa, zjawiskowe widoki i bujną, egzotyczna roślinność. Negatywne elementy to: 1. nie jest to wycieczka objazdowa, jak wynika z katalogu, gdyż objazdu jest tylko 2,5 dnia. Potem to fakultety, za które trzeba sporo płacić. Ponadto program fakultetu różny od programu wynikającego z zaproponowanego w umowie (krótszy, cena wyższa). 2. Wyjątkowo słaby pilot, który przekazywał bardzo niewiele informacji, pytany mówił, że powie potem, a potem zapominał.
3.5/6
Wyjazd _duzy minus za brak informacji przed wyjazdem który będzie hotel minus za kolacje serwowane mało informacji w trakcie mimo zapowiedzi
3.5/6
Na plus: bardzo miła obsługa, pomocni ludzie. HOTEL bardzo stary, lata świetności ma dawno za sobą. Odpadają częsci armatury, ściany pękają. Oceniłabym go raczej na 2,5 gwiazdki a nie cztery, ale ocenę podwyższam z uwagi na znakomity, czysty basen zewnętrzny o zróżnicowanej głębokości (dla dzieci i dorosłych super), czynny do godz. 20.00. Basen wewnętrzny też niezły, ale z chłodniejsza wodą. POKÓJ. W momencie rezerwacji pokoje z widokiem na ocean były niedostępne, natomiast dostaliśmy pokój na 7 piętrze (pokój 751) z widokiem na piękny ogród i bocznym widokiem na ocean a nawet klif na wschodnim wybrzeżu Funchal. Panorama z tarasu - piękna. Dobrze, że mieszkaliśmy na wysokim piętrze, może dlatego owadów było mniej... ;) W przechowalni bagażu natomiast "trup ścielił się gęsto" ;) Basen i widok no i wieczorne koncerty to największe plusy hotelu. Solistka śpiewająca znane przeboje - całkiem niezła. Bylismy tez na znakomitym koncercie portugalskiej muzyki ludowej - całkiem spory zespół tancerzy, spiewaków i instrumentalistów - zachwycił autentycznością i pasją. Wciągneli do wspólnej zabawy gości hotelowych, nawet małe dzieci. Pokazywali ludowe instrumenty. Minusy: z uwagi na KOMPLETNY BRAK KLIMATYZACJI (a trafiliśmy na bardzo gorący tydzień na Maderze - około 30 stopni i wiecej) okno i drzwi na taras mieliśmy non stop otwarte, żeby sie nie udusić żywcem. Natomiast niskie barierki tarasu powodowały, ze musieliśmy uważnie pilnować naszej pomysłowej pięciolatki. Poza wiadomymi Owadami... liczne pęknięcia na ścianach a nieliczne gniazdka elektryczne. Stare, drewniane meble. Rozłozony jako dostawka krótki fotel zastawiał kompletnie wyjście na taras. Urwany uchwyt telewizora naprawiono w trakcie naszego pobytu. Aneks kuchenny był dostepny, ale na jednym ugotowaniu wody się skończyło. Palniki skutecznie i bardzo długo po wyłączeniu dogrzewały podwyższając jeszczei tak wysoką już temperaturę w pokoju, więc daliśmy spokój z gotowaniem. Po otwarciu lodówki odskakiwały uderzając otwierajacego - drzwi komory mrożącej. Jedzenie: 2 na 6. I nie mam tu na myśli braku różnorodności. Coś można było wybrać i nie byliśmy głodni. Zawsze jakiś świeży owoc lub dwa i owocowa sałatka do kolacji. Croissanty, bułeczki, zółty ser, pomidor, ogórek, papryka, dobra owsianka. Frytki, ziemniaki, jakaś śrenio-przyprawiona ryba. Płatki z mlekiem. Wędliny niejadalne. Sałatki warzywno-wędlino--rybne - mieszane z tego co zostało poprzedniego dnia. Zdarzało się, że coś nas mile zaskoczyło - np. zapiekany bakłażan albo pieczone banany. Z napojów piliśmy tylko WODĘ, do kolacji mocno limitowaną. Herbata dostępna tylko z aromatyzowanej plastikiem" wody z automatu. Kawa - nie do przełknięcia (!) co w hotelu z czterema gwiazkami uważam za ogromny minus. Soki - nawet te płatne - odradzam. Często opuszczalismy kolację albo wybieraliśmy jedynie owoce. Przy całodniowej wycieczce dostaliśmy prowiant za śniadanie a obiecana kolacja mająca czekać w pokoju - nie pojawiła sie. Ogólnie polecam ten hotel jako bazę wypadową dla osób śrenio-wymagających i w chłodniejsze dni - ze względu na lokalizację (w poblizu galeria, sklepy, restauracje, dość blisko do plazy i panoramicznego deptaku nad oceanem), basen i miła atmosferę. Wyspę zwiedzaliśmy autem i nie byliśmy tam pierwszy raz więc nie ocenię zaangażowania sprzedażowego rezydentki. Wszelkie formalnosci ze strony biura dopełnione zostały bez zarzutu. Duzym przeżyciem był natomiast transfer lotniskowo-hotelowy. Kierowca majac świadomość braku fotelików dla młodszych pasażerów - podwajał limity prędkości wchodząc busem na zaketach w "nadprzyczepność". Zupełnie bez potrzeby bo wszędzie byliśmy duzo przed czasem. Poziom adrenaliny jaki zapewnił kierowca skutecznie urtudniał zaśnięcie podczas nocnego lotu za to dobrze przygotował do startu samolotu - mimo mocnego wiatru wszyscy czuli się rozluźnieni i szczęsliwi, ze rajd autostradą i tunalemi się już skończył. W moich wspomnieniach zapisze się ten transfer w rankingu najbardziej zapamiętanych tuż obok indonezyjskich nastoletnich taksówkarzy z Bali dostarczajacych "towar" na nocne trekingi po wulkanach - którzy mimo braku autostrad wybierali podobną prędkość co Pan z Madery - lecz drogami wiejskimi.