5.1/6 (266 opinii)
6.0/6
Listopadowy urlop spędzony na Maderze to najlepszy wybór! Wspaniała pogoda, piękna roślinność i góry! Trekkingi wzdłuż lewad oraz na półwyspie św. Wawrzyńca to niesamowite przeżycie. Cudowne widoki rekompensują zmęczenie oraz pozwalają się zrelaksować i zapomnieć o szarej codzienności. Nasz pilot, pan Piotr, to osoba bardzo profesjonalna, sympatyczna i pomocna. Zwiedzanie zazwyczaj kończyło się około godziny 16:00, więc był jeszcze czas na wieczorne spacery promenadą lub zakupy w supermarkecie Pingo Doce (sklep posiada bogaty asortyment i warto w nim kupować, bo ceny tych samych produktów są czasem nawet o połowę niższe niż w innych sklepach nastawionych na turystów). Bardzo podobał nam się również fakultatywny off road na maderski płaskowyż. Nasz maderski kierowca nie tylko był mistrzem kierownicy, ale również przemiłym człowiekiem, opowiadającym ciekawe historie o Maderze oraz chętnie odpowiadającym na wszystkie nasze pytania. Bardzo przyjemnie zwiedzało się wyspę w takim towarzystwie. Udało nam się również spróbować pysznych potraw, np. ryby pałasz z pieczonym bananem, owoców morza, ponchy czyli rumu z miodem i sokami owocowymi, wina maderskiego i ciasta podobnego do naszego piernika. Madera pozostanie w naszej pamięci jako rajska wyspa: ciepła, zielona, z pięknymi roślinami, kwiatami, ptakami, słońcem i oceanem... Na pewno tam kiedyś wrócimy.
6.0/6
Super zrealizowana wycieczka. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Punktualne wyjazdy i powroty do hotelu. Wybór miejsc do zwiedzania bardzo dobrze dobrany. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Konkretne informacje , które przekazywał pilot były bardzo przydatne.
6.0/6
O odwiedzeniu Madery zamarzyłem już od momentu, gdy dowiedziałem się o jej istnieniu. Wszystkie informacje, zdjęcia i filmy traktujące o niej, jakie w międzyczasie poznałem, wyśrubowały moje oczekiwania. Kiedy nadszedł ten dzień i przyleciałem na wyspę w ramach wycieczki “Gdzie nogi poniosą”, ku mojemu zaskoczeniu, Madera owych oczekiwań w 100% nie spełniła. Ona je przerosła! To niesamowite, że wyspa mająca powierzchnię mniej więcej półtora Warszawy posiada taki ogrom atrakcji, że mogłaby nimi obdarować kilka krajów. Należy jednak wspomnieć, że to miejsce bardziej dla ludzi aktywnych. Miłośników plażowania raczej nie zadowoli, ale to istny raj dla fotografów i pasjonatów trekkingu. Szlaków nie brakuje i są dobrze oznaczone. Natura jest zachwycająca, a w okolicach czerwca wyspa tonie w kwiatach. Nie ma tu gorszych miejsc, a większość z nich jest łatwo dostępna, ale jeśli gdzieś zechcemy podejść pieszo, musimy pamiętać, że kolan ten raj nam nie oszczędza. Bywa stromo, czasem bardzo, nawet w mieście. Zwykły spacer z hotelu do miejscowej biedronki tj. Pingo Doce może nauczyć pokory, a konkretniej powrót, bo to właśnie z zakupami musimy iść pod górę ;) Tylko podziwiać miejscowych kierowców. Ta wertykalność wyspy skutkuje za to faktem, że niemal na każdym kroku mamy wspaniały punkt widokowy. Program wycieczki stara nam się pokazać większość z tych bardziej ikonicznych miejsc, ale brakuje jednego, moim zdaniem, wyjątkowego tj. lasu Fanal. Trochę to dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że jednego dnia przejeżdżaliśmy niemalże obok niego. Mamy też wizytę w jednym z ogrodów botanicznych w Funchal, którego nieciekawym nazwać absolutnie nie można, ale blednie zupełnie w zestawieniu z tym w pałacu Monte, położonym kawałek wyżej, a którego w programie nie ma. Na szczęście mieliśmy trochę czasu wolnego w ostatni dzień i podjechaliśmy tam autobusem. Bez cienia przesady, to chyba najpiękniejszy ogród jaki widziałem. Poza tym do programu nie mam zastrzeżeń. Mieliśmy co prawda pecha, co do jego realizacji, a to z powodu rekordowych opadów przed naszym przylotem. Część atrakcji była niedostępna. Nie było nam dane np. przejść słynnym szlakiem z Pico Areiro, gdyż był zamknięty z racji uszkodzeń. Na Pico Ruivo szliśmy alternatywną trasą. Z drugiej strony, wszystkie wodospady, jakie widzieliśmy podczas całego pobytu (a było ich sporo), cieszyły oczy swoją okazałością. Nie ma tego złego więc, a mamy dodatkowy powód by wrócić. Dynamika pogodowa jest zresztą wysoka cały czas, a to za sprawą obecności lasów laurowych, które produkując bardzo duże ilości wody, w połączeniu z ciepłym klimatem, sprzyjają powstawaniu chmur. Te z kolei pięknie owijają się wokół szczytów Madery tworząc wspaniałe wizualne spektakle, pod warunkiem, że akurat nie znajdujemy się w środku takiej chmury. Na to, że nas zmoczy, musimy być zawsze przygotowani, ale nie powinniśmy się obawiać, że zmarzniemy, o ile tylko pamiętamy o czymś cieplejszym do ubrania. Różnica temperatur w zależności od wysokości może zaskoczyć. Konieczność to wygodne buty, najlepiej trekkingowe, bo chodzi się sporo, ale spokojnie - sportowej kondycji od nas też się nie wymaga. Każde zmęczenie ukoi kieliszek orzeźwiającej ponchy, likieru lub wina "Madera", a cukier uzupełnimy pysznymi owocami z bananami na czele. Okazji do odpoczynku jest wystarczająco dużo, a lokalne restauracje i kawiarnie kuszą swoimi zapachami podczas postojów. My się temu raczej nie oddawaliśmy zbyt często, gdyż woleliśmy zwiedzać okolicę, a eksploracja wynagradza tam naprawdę hojnie. Przykładowo, w małym miasteczku Paul do Mar, gdzie mieliśmy czas wolny, weszliśmy z ciekawości kawałek szlakiem pod górę, by odkryć przepiękny wodospad. Takich niespodzianek jest więcej. Na wyspie nie uświadczymy jadowitych pająków ani węży, pod tym względem jest całkowicie bezpiecznie. Nie brakuje za to pociesznych jaszczurek, nieśmiało wyglądających zza skał lub wylegujących się w słońcu. Niby płochliwe, ale przy dobrej okazji gotowe jeść z ręki. Naszym pilotem był pan Jacek, o którym było trochę nie do końca pochlebnych opinii, ale chciałbym je tutaj zdementować. Owszem, sprawia wrażenie osoby introwertycznej, ale na pewno nie pracującej “za karę”. Indywidualnie jest osobą bardzo komunikatywną i empatyczną, a piękno Madery docenia bardziej niż niejedna osoba z naszej grupy. Zasób wiedzy jest natomiast godny pozazdroszczenia. Hotel, w którym nas zakwaterowano (Dorisol Estrelicia) do najnowszych nie należał, ale nam nic nie brakowało. Lokalizacja jest dobra, więc jako tzw. baza wypadowa sprawdzał się idealnie. Z pokoju mieliśmy ładny widok na miasto i ocean. Jedzenie pierwszego dnia trochę nas rozczarowało, ale w następnych było już znacznie lepiej, więc ogólnie na plus. Niewiele więcej mogę od siebie dodać poza zdjęciami, które nawet w połowie nie oddadzą tego co widziało się na własne oczy. Przyroda Madery fascynuje i hipnotyzuje. Wiele nam daje i sporo obiecuje. Miejsca, takie jak półwysep św. Wawrzyńca, czy dolina zakonnic pozostaną w pamięci na zawsze, ale jest jeszcze mnóstwo innych, których zobaczyć nie było okazji, a nie zasługują na to, by zostać pominiętymi. Nic tylko planować powrót i odkrywać dalej tę wspaniałą wyspę.
6.0/6
Hotel, wyżywienie, obsługa bez zastrzeżeń. Wspaniałą lokalizacja. Zaplecze hotelowe takie jak baseny, ogród w którym można wypocząć. Hotel godny polecenia.