5.6/6 (34 opinie)
6.0/6
Był to mój pierwszy wyjazd na Czarny Ląd i muszę powiedzieć że wycieczka była naprawdę udana. Namibia bardziej przypomina kraj europejski niż taką prawdziwą dziką Afrykę więc jest to barzdo dobry kierunek na rozpoczeńcie swojej przygody z Afryką. Czysto, przyjazni mieszkańcy, zwierzaki oraz piękne widoki to główne jej zalety. Jedna z lepszych objazdówek na których byłem a to za sprawą bardzo dobrego programu oraz świetnej pilotki P. Bożenie Woźniczce. Jeżeli ktoś się zastanawia lub waha czy pojechać do Namibii to niech się nie zatanawia więcej i rusza na podbój Namibii, ja polecam z całego serca :)
6.0/6
Wycieczka niesamowita, było to moje pierwsze spotkanie z Afryką, więc tym bardziej jestem pozytywnie zaskoczona. Program dość intensywny, mieliśmy okazję zobaczyć większość ciekawych miejsc w Namibii - wioskę Himba, pustnię Namib wraz z wydmami, Park Etosha, Park Waterberg, Zwrotnik Koziorożca(pamiątkowe zdjęcie), Windhoek, kolonię kotików afrykańskich czy Dead Vlei. Jeżeli chodzi o miasta- nie jestem zwolenniczką ich zwiedzania podczas takich wyjazdów, więc Widhoek czy Swakopmund nie zrobiły na mnie wrażenia. Niewątpliwym plusem jest to, że Namibia jest dość bezpiecznym krajem, więc można było sobie swobodnie spacerować.Urzekło mnie miejsce zwane Martwym Bagnem, czyli Dead Vlei, spacer tam był trochę męczący ze względu na upał, ale widok wynagrodził nam wszystko. Niezwykły kontrast bialego podłoża, rudych wydm i błękitnego nieba oraz uschniete drzewa sprawiały wrażenie krajobrazu z innej planety. Dla chętnych i wytrwałych możliwa była wspinaczka na wydmę, ile kto da radę, nie wszyscy się podjęli tego zadania. Najciekawsze oczywiście było oglądanie zwierząt- kolonia kotików afrykańskich na Cape Cross była genialna, choć muszę przyznać, że zapach na początku odstraszał, potem można było się przyzwyczaić. Dwa safri w parku Etosha i Waterberg pozwoliły nam na zobaczenie m.in. lamparta, słoni, lwów, bawołów, nosorożców, żyraf, zebr, antylop, gepardów czy guźców afrykańskich, czyli pumb :) Zwierzęta były głownie przy wodopojach, w niektórych miejscach zrobione bardzo fajne stanowiska obserwacyjne. Wioska Himba dość ciekawa, choć wg mnie troszkę już komercyjna. Warto zabrać coś dla dzieci, cieszą się z tego niesamowicie. Lepiej nie zakładać tam ulubionych ubrań - bardzo łatwo się pobrudzić od specyfików, którymi jest pokryta skóra tamtejszych kobiet. Chyba jeden z najlepszych wyjazdów na jakim byłam :)
6.0/6
Czyste piękno pustyni Namib i Namibii, przynajmniej tego kawałka, ktory widziałam. Jednak nieodłączną częścią zorganizowanego podróżowania jest opieka pilota, przewodnika. Zatem Przemek zasługuje na najwyższe oceny. Ogromna wiedza, profesjonalizm, dbałość o grupę, doświadczenie, pasjonat podróżowania itd itd, ale najbardziej ujął mnie tym, że mimo iż w Namibii był wiele razy wyczuwa się jego nieustający zachwyt pieknem tego kraju, szacunek do przyrody i ludzi tam zamieszkujących.
6.0/6
Namibia- już sama nazwa pachnie egzotyką, przygodą, magią Afryki… Ceglasto pomarańczowe piaski wydm, biel solnisk Etoshy, błękit rozpalonego żarem nieba, bezkres pustynnych krajobrazów, wszystko to rozpala wyobraźnię turystów wybierających ten odległy od nas zakątek Czarnego Lądu. Krótki, bo niestety zaledwie 10 dniowy pobyt w Namibii pozwolił nam na konfrontację tych oczekiwań i własnych wyobrażeń z rzeczywistością. Namibia nie rozczarowuje, choć trzeba powiedzieć, że nie wszystko wygląda tam jak w kolorowym prospekcie. Trasa RT jest dość typową pętlą obejmującą najważniejsze i najbardziej charakterystyczne miejsca tego kraju poza położonym głęboko na południu Fish River Canyon i położonym daleko na wschodzie Caprivi Strip. Wszystkie punkty objazdu są warte uwagi, ale jak na każdej wycieczce, tak i tu są bezapelacyjne „gwoździe programu” i miejsca uzupełniające pozostały czas podróży. Pierwszym takim miejscem z gatunku „must see” jest Namib-Naukluft National Park. Właściwie już tylko dla tego jednego punktu programu warto byłoby polecieć do Namibii i „tłuc” się tamtejszymi bezdrożami. To miejsce niemal z innego świata. Nawet jeśli ktoś już widział niejedną pustynię, kamienisty bezkres Sahary czy wydmy Ar-Rab al-Chali na Półwyspie Arabskim to tu na pewno „jęknie” z zachwytu! Pomarańczowe, potężne wydmy jednej z najstarszych pustyń świata pną się ku nieskalanemu chmurkami błękitowi nieba, z rzadka tylko „splamione” zieloną plamą usychających akacji czy śladem kopyt oryksa. Dzień na pustyni obejmuje przejażdżkę wzdłuż wydm z postojami w punktach widokowych, spacer wydmami do „martwego bagna” i wspinaczkę na jedną z najwyższych dostępnych dla turystów wydm. Drugim mocnym punktem programu jest wizyta w Parku Narodowym Etoshy, jednym z największych parków przyrodniczych na świecie. Z uwagi na to, że sercem tego terenu jest płaska depresja solna pozbawiona wody, safari w Etoshy wygląda nieco inaczej niż w rezerwatach Kenii, RPA bądź Zimbabwe. W Etoshy nie „poluje” się na zwierzęta w rzadkim buszu, ale jeździ od jednego oczka wodnego do drugiego, bo tylko tam jest szansa na zobaczenie większej ilości zwierzyny. Nie ma tam co prawda takich ilości słoni jak w Botswanie ani tak ogromnych stad antylop jak w Kenii czy RPA, ale specyficzne krajobrazy sprawiają, że miejsce to z pewnością warte jest zobaczenia. Trzecim atutem programu jest wizyta w wiosce Himba. Z poprzednich opinii turystów wiemy, że niektórzy są zawiedzeni, iż nie jest to wioska całkiem autentyczna, a raczej ośrodek założony w celu pomocy tej rdzennej ludności Namibii. No tak, to prawda, ale chyba trudno oczekiwać, że każda z licznych grup turystów z całego świata dostarczanych do Namibii Dreamlinerem będzie odkrywać swoją „własną”, dotąd nieodkrytą wioskę pełną „dzikich” Afrykanów, którzy widzą białego pierwszy raz w życiu. Wioska jest interesująca, jest tam szansa na choćby bardzo pobieżne zapoznanie się ze zwyczajami i kulturą ludu Himba, a zwłaszcza specyficzną „toaletą” i ceremoniałem kosmetycznym kobiet, zakup okolicznościowych pamiątek i oczywiście obowiązkowe zdjęcia. Swakopmund położone na wybrzeżu Atlantyku i założone przez niemieckich kolonistów w XIX wieku przypomina europejskie miejscowości wypoczynkowo-wczasowe. Długie molo i charakterystyczne domy mogą się nawet nieco kojarzyć z naszym Sopotem. Z Walvis Bay wypływa się na 3-godzinny rejs wzdłuż wybrzeża. Atrakcją tego rejsu są pelikany, które stale towarzyszą łodzi, foki które nie tylko towarzyszą łodzi ale nawet goszczą na jej pokładzie, delfiny wyskakująca niespodziewanie spod fal i ostrygi, które popijane lokalnym szampanem są kulminacją poczęstunku serwowanego przez załogę. Nieco rozczarowująca jest wizyta na Wybrzeżu Szkieletowym, gdzie ogląda się tylko jeden i to niezbyt imponujący wrak statku. To jedno z tych miejsc, którego nazwa brzmi ciekawiej niż ono samo wygląda. Na Przylądku Krzyża odwiedza się kolonię fok liczącą tysiące sztuk tych sympatycznych morskich ssaków. Jedyny mniej sympatyczny element tej wizyty to unoszący się tam specyficzny „zapach”. W Twyfelfontein pośród skał i głazów prowadzi ścieżka pozwalająca podziwiać setki unikalnych naskalnych rytów liczących nawet kilka tysięcy lat. Miejsce to jest nie tylko ciekawe dla zainteresowanych historią Afryki, ale i bardzo malownicze. Znacznie głębiej w otchłań dziejów zanurzyć się można w okolicy Khorixas w miejscu zwanym Skamieniałym Lasem. Odkryte tu skamieniałe pnie drzew liczą ponad 280 milionów lat i pochodzą z czasów gdy istniał jeszcze pierwotny prakontynent Gondwana. Sama stolica, Windhoek, którą odwiedza się w pierwszym dniu pobytu jest zadbanym i uporządkowanym miastem, choć z turystycznego punktu widzenia nie mającym zbyt wielu atrakcji. Przemieszczanie się na dalsze dystanse choć konieczne, jest na każdej wycieczce dość monotonne jednak pilot starał się uatrakcyjnić te długie przejazdy jakimś choćby małym „fotostopem” przy interesującej panoramie, ciekawych drzewach bądź nietypowych formacjach skalnych. Wycieczkę uzupełniają dwie imprezy fakultatywne. Pierwsza to półdniowy „rajd” po nadbrzeżnych wydmach w okolicy Walvis Bay, w jej programie jest „safari” jeepem po piaskach pustyni, oglądanie solanek, polowanie na oryksy i inne zwierzęta oraz lunch. Druga impreza to 4- godzinne safari po parku narodowym Waterberg. Waterberg Plateau jest płaskowyżem o specyficznym zamkniętym ekosystemie, różniącym się od położonej u jego podstawy równiny Kalahari. W czasie safari poszukuje się zamieszkujących rezerwat zwierząt takich jak ptaki, żyrafy czy różne antylopy, ale zasadniczym celem jest „upolowanie” bawoła przylądkowego, będącego przedstawicielem „wielkiej piątki”, który nie występuje w parku Etosha. Tam, podobnie jak w Etoshy, jeździ się od oczka do oczka, po czym zasiada w specjalnym „bunkrze” oczekując na przybycie do wodopoju zwierząt. Podsumowując: warto nie zważając na upał, kiepskie drogi i długie przejazdy wyruszyć w tę niezwykłą podróż po bezdrożach Namibii. Zapewne nie znajdziemy tam takiej różnorodności środowiska jak w RPA, być może nie zobaczymy tylu zwierząt co w Kenii czy Zimbabwe, z pewnością nie popływamy w lodowatych wodach Atlantyku w Walvis Bay, ale tak niezwykłych, unikalnych i fascynujących krajobrazów jak na pustyni Namib nie zobaczymy nigdzie na naszej planecie.