Opinie klientów o Senegambia - spacer z lwami

5.4 /6
239 
opinii
Intensywność programu
4.1
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.3
Transport
5.1
Wyżywienie
4.7
Zakwaterowanie
4.6
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

5.5/6

Zdzislaw, DĄBROWA GÓRNICZA 21.02.2016
Termin pobytu: luty 2016

Nie ma tego złego...

Ten tytuł wynika z tego , że nie wypalił mi wyjazd do Omanu i szukając zastępczej wycieczki trafiłem na ten stosunkowo nowy kierunek na turystycznej mapie. Mając do wyboru kilka wersji objazdów w tym rejonie wybrałem tą najbardziej przyrodniczą będącą ciekawym połączeniem tego co najlepsze w innych. W sumie zaczęło się od tego co najgorsze , czyli długiego przelotu z międzylądowaniem na Wyspach Kanaryjskich celem wymiany załogi i zatankowaniem samolotu. Przerwa trwała ok. 1 godz. ,którą to spędziliśmy w samolocie. Po przylocie na lotnisku od razu wymieniliśmy pieniądze. Na miejscu okazało się , że kolejność programu uległa zmianie i zaczynamy od 1,5 godzinnego przejazdu do Sindola Lodge, ośrodka położonego w pięknym parku. Cała wycieczka z przyczyn logistycznych [hotele] była trochę improwizowana ,co jednak w sumie nawet dało lepsze efekty bo pozwoliło nam zaliczyć dodatkową atrakcję , czyli przeprawę promową do Banjulu. Na pierwszą część wycieczki dostaliśmy duży autobus co przy grupie 19 osób mimo jego wieloletniości pozwalało podróżować dość komfortowo. Po śniadaniu podjechaliśmy do pierwszego sklepu celem zakupienia wody , gdyż w tutejszym klimacie należy dużo pić. Ten przystanek pozwolił na pierwszy kontakt z tubylcami. Od razu otoczył nas tłum dzieci ciekawych i proszących o słodycze długopisy i piłki. Ze względu na dużą ilość dzieci słodycze rozdawał Bubba lokalny przewodnik , który z tym radził sobie najlepiej .Potem krótki przejazd nad rzekę Gambia , przesiadka do długiej łodzi i zwiedzanie a właściwie obserwacja ptaków w Parku Kiang West. Udało się nam dostrzec ok. 20 różnych gatunków. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w wiosce i odwiedziliśmy jedną z rodzin. Mogliśmy zobaczyć jak mieszkają i żyją przeciętni Gambijczycy. Taka mini lekcja pokory. Tutaj znów otoczyła nas chmara dzieci i młodzieży z całej wsi . Widać u nich potrzebę kontaktu z drugim człowiekiem zagadywali nas witali się z każdym oraz robiliśmy sobie z nimi zdjęcia. Próby samodzielnego rozdawania prezentów kończyły się przepychankami , więc znów był potrzebny Bubba. Po powrocie do ośrodka był czas na chłodną kąpiel w basenie. Wieczorem po kolacji kobiety z pobliskiej wioski dały nam energetyczny pokaz tańca , rywalizując między sobą o jak największy aplauz. Następnego dnia dłuższy przejazd w kierunku oceanu. Po drodze Przy małych targowiskach ,studniach można było obserwować życie codzienne , które skupiało się przymałych targowiskach , warsztatach i studniach Pracowały najczęściej kobiety a mężczyźni podobno „marzą” .Mijaliśmy liczne przeładowane busztaxi oraz co kawałek posterunki kontrolne wojska lub policji W tym dniu zwiedzaliśmy pełen atrakcji las Makasutu. Znów płynęliśmy łodziami oglądając lasy namorzynowe oraz wioskę rybaków pozyskujących ostrygi. Oglądaliśmy ją tylko z łodzi bo w weekendy jest wyludniona. Następnie była część lądowa tzn wieża widokowa , spacer po lesie , wizyta u czarownika , pokaz wspinania się na palmy i degustacja wina palmowego. Kilka osób zdecydowały się na wróżby u czarownika kosztowała 100dalasi i wszyscy z wróżb byli zadowoleni. Potem był lunch w trakcie którego tańczyły kobiety z plemienia Mandinka , oraz wśród nas buszowały pawiany Na koniec wizyta na straganach i warsztatach rękodzieła. Tutaj można było dokonać pierwszych zakupów pamiątek . Po drodze do hotelu na naszą prośbę odwiedziliśmy jeziorko pełne krokodyli .Można było sobie zrobić zdjęcia przy nich uważając na osobniki pełzające w pobliżu. Ok. 19.00 dotarliśmy do hotelu Mansea. Ze względu na późną porę udało się tylko zajrzeć do pobliskiego marketu na zakupy uzupełniając zapasy picia i kupując to co niedostępne w małych sklepikach – alkohol a zwłaszcza dobre piwo gambijskie .Czwartego dnia pojechaliśmy do portu w Banjulu skąd rozpoczęliśmy rejs stateczkiem w kierunku Wyspy Kunta-Kinte .Rejs dość monotonny gdyż w tej części rzeka ma kilkanaście km. Szerokości. Pierwsza atrakcja to 2-gie śniadanie tzn bagietka z holenderskim majonezem. Po ok. 3 godz dotarliśmy na wyspę wpisaną na listę UNESCO. Trochę to smutny obraz wyspy pozostawionej na pastwę pochłaniającej ją rzeki. Na razie jeszcze można oglądać celę słynnego niewolnika , ruiny angielskiego fortu oraz pięknie prezentujące się baobaby. Po powrocie na stateczek czekał na nas lunch – najlepsze jak dotychczas jedzenie – ryż z pikantnym gulaszem. Po krótkim rejsie dotarliśmy do Albredy i blisko sąsiadującej z nią wioski Juffureh. Tutaj czekał już na nas lokalny bus oraz spragniona turystów liczna grupa mieszkańców [ dzieci i handlarze]. W trakcie spaceru towarzyszyła nam policja aby ochronić nas przed natarczywością mieszkańców. Wzdłuż całej trasy ustawiały się grupki tańczących i śpiewających dzieciaków proszących o podarunki. To tu było miejsce gdzie można było spokojnie rozdawać samemu słodycze , długopisy i inne. Tutaj też można by było rozdać ich każdą ilość. Były też punkty z pamiątkami które przy stanowczym targowaniu można było zakupić w bardzo dobrej cenie. W końcu dotarliśmy do małego muzeum niewolnictwa i sąsiadującej z nim szkoły w której dyżurowało kilkoro dzieci z nauczycielem. Podarunkom nie było końca a to jeszcze nie było wszystko. Na koniec w centrum wsi mieliśmy spotkanie z wodzem wioski – kobietą w bardzo podeszłym wieku. To właśnie ona decyduje o wszystkim i rozstrzyga spory Ona również chętnie przyjmowała słodycze podobnie jak i inni dorośli , którzy wręcz o nie domagali się . I to miał być koniec w tym dniu atrakcji a tu niespodziana . Po kilku kilometrach nasz nowy środek transportu stanął w szczerym polu .Diagnoza to zapchany filtr oleju co przy całkowitym braku narzędzi nie wspominając o nowym filtrze nie wróżyło nic dobrego. Czyszczenie filtra wystarczyło na przejechanie paruset metrów .Zaczęło być nerwowo bo zaczęło się ciemnić i zbliżała się pora zwiększonej aktywności komarów. Na nasze szczęście przejeżdżał mechanik , który po chwili przywiózł narzędzia , zgrabnie wślizgnął się pod pojazd i zrobił swoje Trochę czasu spędziliśmy na granicy .Do klimatycznego pięknie położonego nad rzeką hotelu Keursaloum w Senegalu dotarliśmy po zmroku. Kolejny dzień pełen atrakcji rozpoczęliśmy od spaceru z lwami. Te prawie czteroletnie kociaki to chyba największa atrakcja senegalska. Wychowywane od małego przez ludzi pozwalają im zbliżać się bez ryzyka. W trakcie spaceru opiekunowie robili nam zdjęcia po drodze jak i specjalnie wybranych miejscach. Najprawdopodobniej od następnego sezonu pójdą na emeryturę a ich miejsce zastąpią kolejne maluchy. Potem było safari o tyle ciekawe , że raz pozwolono nam opuścić pojazd i zbliżyć się na kilkanaście metrów do nosorożca białego [jednego z kilku pozostałych na świecie osobników] , zebr i guźców .Spotkaliśmy też bawoły , antylopy i żyrafy ,których to ojciec rodziny odpędzał nas od reszty. Po powrocie do hotelu szybki basen i kolejna wodna wyprawa. Jej głównym punktem była wyspa baobabów oraz wyspa-sypialnia dla ptaków różnych gatunków ,które to walczyły o jak najlepszą gałąź do spania .Następnego dnia powrót do Gambii W drodze na prom była przerwa na wizytę w szkole. Była to atrakcja dla wszystkich stron , gdyż biali zawitali tu po raz pierwszy. Jak zwykle dzieci = słodycze , my pozostawiliśmy tu też zeszyty pisaki i piłkę .Przeprawa promem łączącym 2 części zarówno Gambii jak i Senegalu to wielkie przeżycie .Zwłaszcza za i wyładunek .Ze względu na awarię jednego z promów na prom czekało mnóstwo pojazdów i tłum ludzi .Nam „po znajomości” udało się załadować bez kolejki na pierwszy przybyły prom. Trudno sobie wyobrazić jak długo czkali inni. Następnie krótki objazd Banjul z przystankami przy katedrze i łuku tryumfalnym. Na koniec wizyta i zakupy na Albert Markecie . Okazał się on stosunkowo małym więc spacer był krótki. Z daleka witali nas sprzedawcy pamiątek .Po udanych zakupach sprzedawcy robili z nami zdjęcia , serdecznie nas żegnali , oraz zapewniali o przyjaźni między naszymi krajami. Na tym zakończyła się część objazdowa wycieczki . Teraz nastąpił przejazd do hotelu Mansea na dwa noclegi . W założeniu mieliśmy 2 dni na odpoczynek i plażowanie. Jednak cała grupa łącznie z pilotką następnego dnia wybrała się do Parku Małp –Bijilo.Tutaj popełniliśmy kardynalny błąd .Daliśmy sobie wcisnąć osobę towarzyszącą nam w spacerze . Pani ta z czasem przeobraziła się w przewodnika a na koniec zażądała po 200 dalasi od osoby ,bardzo nas to zirytowało i dostała cz łaska. Następnie przeszliśmy na ul Senegambia na lunch i wyjątkowo lane piwo. Ostatniego dnia po wczesnym śniadaniu wraz z małżonkom wybraliśmy się na targ rybny Tanji. Po krótkim poszukiwaniu zielonej taksówki [dla turystów] i uzgodnieniu ceny [tym razem bez targowania 900 dalasi w obie strony i nieograniczony czas na miejscu było zgodne z oczekiwaniami ] wyruszyliśmy w trasę .Po drodze mijaliśmy różne środki transportu rozwożące ryby z targu na całą Gambię. Na miejscu na szczęście nasz kierowca przeobraził się w przewodnika . Tak naprawdę to chyba nie wyobrażaliśmy sobie co nas tam czeka. Nieprzebrana masa ludzi na plaży , między którą zgrabnie przeprowadzał nas nasz kierowca , kilkadziesiąt łodzi rybackich bujanych na falach i kursujący na brzeg z pełnymi misami ryb na głowach tragarze to był widok zapierający dech. Potem obeszliśmy całą fabrykę przetwórstwa rybnego na plaży .Patroszenie ryb , solenie , wędzenie , suszenie na słońcu i naprawa sieci pozwalało na fantastyczne zdjęcia. W pełni usatysfakcjonowani wróciliśmy do hotelu. Następnie uformowała się grupka osób aby wybrać się do hotelu Senegambia na karmienie sępów o 11.30.Resztę dnia spędziliśmy przy basenie. Ze względu na późny wylot do kraju zdecydowaliśmy się na przedłużenie doby a cena 20EUR wydaje się ceną przyzwoitą. Przelot do kraju był również z międzylądowanie , jednak tym razem mogliśmy wyprostować kości w strefie tranzytowej , w której był bufet z zimnymi napojami i przekąskami , a także automat z kawą

5.5/6

TOMASZ, WARSZAWA 05.02.2019

pozytywna

Część objazdowa bardzo dobra, w szczególności na polecenie załuguje spacer z lwami w Parku Fathala.

5.5/6

Teresa, Ogrodzieniec 06.04.2018
Termin pobytu: marzec 2018

Bardzo udany wyjazd

Wycieczkę oceniamy jako bardzo udaną. Objazdówka po Gambii i Senegalu była bardzo dobrze przygotowana, a grupa uczestników sympatyczna i wesola. Podróżowaliśmy klimatyzowanym busikiem, program był przewidziany dla każdego w takim sensie, że nie był wyczerpujący. Po śniadaniu wyjeżdżaliśmy z hotelu na zwiedzanie, realizowaliśmy program przewidziany na dany dzień i po południu przyjeżdżaliśmy do hotelu. Prawie w każdym dniu mieliśmy także lunch, więc nie było kiedy zgłodnieć :)W pierwszy dzień po przylocie zostaliśmy zakwaterowani w Banjul w hotelu Laico Atlantic. Cały dzień mieliśmy na odpoczynek po podróży i aklimatyzację. Hotel bardzo fajny, ale nie polecam na dłuższy pobyt, ponieważ położony jest on nad rzeką nie nad oceanem. Są oczywiście w obiekcie baseny, ale myślę, że nie leci się do Afryki by poplywać w hotelowym basenie.Zwiedzanie było fantastyczne: emocjonujący spacer z lwami - duże przeżycie z dreszczykiem, ferma krokodyli - oko w oko z żywym gadem naprawdę robi wrażenie, wizyty w parkach narodowych i safari jeepami, wszechobecne małpy, a także wyspa ptaków, wyspa Kunta Kinteh, muzeum niewolnictwa, - w którym łza się w oku kręci jak się uzmysłowi co ci ludzie przechodzili. Sporo było pływania łodziami po rzece i podziwiania lasów namorzynowych - ale pływanie w samo południe nieosloniętą łodzią aby ogladać czaple to byla porażka i za to ujmuje pół punktu z ogólnej oceny wycieczki.Pilot pan Robert z dużą wiedzą o regionie, zorganizował wizytę w wiosce, gdzie mogliśmy zobaczyć jak mieszka i żyje miejscowa ludność. Warto zabrać ze sobą jakieś upominki głównie dla dzieciaków z wioski.Kolejnym punktem była też wizyta w szkole, a właściwie w blaszanym baraku, w którym uczą się młodsze dzieci. Miło było patrzeć na radość dzieci i nauczycieli z otrzymanych od nas prezentów, bo każdy z uczestników wycieczki przywiózł coś ze sobą z Polski - zeszyty, ołówki, kredki, piłki,itp.Zakwaterownie na objeździe bylo bardzo dobre, jedzenie również. Nie słyszeliśmy, aby ktoś z uczestników miał problemy żołądkowe.Wszystkim chętnym, chcącym poznać czarną Afrykę, polecamy wyjazd z Rainbow na 'spacer z lwami". Bezpieczny kraj, przyjaźnie nastawieni ludzie, dobra organizacja pobytu, same plusy (oprócz jednego powyżej)

5.5/6

MAGDALENA, Gdynia 09.12.2019

Cudownie słoneczne wakacje

Bardzo polecam tą wycieczkę. Dobrze zorganizowana objazdówka zapewniająca naprawdę sporo wrażeń, ale także czas na odpoczynek :) Spacer z lwami i cudowne afrykańskie zachody słońca zostaną mi na długo w pamięci.
132333460
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem