5.4/6 (183 opinie)
6.0/6
Od zawsze chciałam pojechać do Norwegii i wreszcie zrealizowałam to moje marzenie. W konsekwencji zakochałam się w tym kraju. Piękne widoki, góry, fiordy, wszechobecna zieleń a do tego piękna pogoda mimo, że to wrzesień 02.09.-08.09.2022. Program wycieczki intensywny, długie dystanse do pokonania ale zdecydowanie warto. Autokar wygodny, super kierowcy Marek i Andrzej a pilotka Karolina po prostu wymiata. Profesjonalistka w każdym calu!!!
6.0/6
Była to wspaniała wycieczka, która nie zmęczyła nas za bardzo. Przy okazji uciekliśmy przed męczącymi upałami panującymi w Polsce.
6.0/6
Co tu pisać... no zakochałam się w Norwegii, w zdystansowanych Norwegach, w norweskim deszczu, a serce w stu procentach skradło mi Bergen. Maximum zwiedzania, maximum zadowolenia. Program wycieczki wypełniony, kierowcy znakomici, pilotka Nike cudna, grupa punktualna. Jedzenie wyśmienite. Na pewno wrócę.
6.0/6
Świetnie zorganizowana wycieczka dostarczająca multum pozytywnych i niezapomnianych wrażeń! Dla każdego coś miłego: piękne krajobrazy, kontakt z naturą, znane miasta, powiew historii, liczne legendy… Wikingowie, trolle, fiordy, lodowce i inne :) A dokładniej było tak: DZIEŃ 1 Pierwszy postój był w Poznaniu w ramach przesiadek do autokarów docelowych na poszczególne wycieczki. Przesiadki odbyły się bardzo sprawnie, wszyscy uczestnicy zostali poinformowani, do którego autokaru mają wsiąść (były one ponumerowane – oznakowania znajdowały się w widocznym miejscu za przednią szybą). Następnie w Reczycach (blisko granicy polsko-niemieckiej) był czas na obiad w restauracji, której atrakcją był żywy krokodyl! Ale oczywiście odgrodzony od gości :) Obiad był w formie szwedzkiego stołu – płaciło się za konkretne danie, a nie ilość jedzenia. Wybór był duży: od zup, przez sałatki, surówki, ziemniaki, różne mięsa, ryby, aż po kilka rodzajów deserów. Ceny przystępne, więc nie warto brać dużo jedzenia na drogę z domu. W Świnoujściu rozpoczęliśmy przeprawę promową. Przejście z autokaru na prom odbyło się bezproblemowo, pod okiem naszej pilotki. Prom był kilkupiętrowy, znajdowały się w nim m.in. sklepy, bar, dyskoteka, kasyno i pomieszczenie z fotelami lotniczymi. Kajuty były 4- lub 2-osobowe (za dodatkową opłatą). My byliśmy w 4-osobowej. Moim zdaniem nie warto dopłacać ponad 200 zł/os. po to, żeby mieć kajutę 2-osobową na jedną noc, bo miejsca jest tam wystarczająco. Łózka były piętrowe (to wyżej składane). W kajucie znajdowały się nawet małe szafki i wieszak, a łazienka była wyposażona standardowo, czyli w umywalkę, toaletę i prysznic. Dla każdego był ręcznik. W kajucie było nawet okno z widokiem na morze. W ogóle nie było czuć, że się płynie: nie bujało, jedynie delikatnie słychać było pracujące silniki, więc zażycie Aviomarinu nie było konieczne, mimo że rejs trwał kilka godzin. Istniała możliwość wyjścia na zewnątrz, na taras – warto zobaczyć oświetlone Świnoujście nocą. DZIEŃ 2 Rano śniadanie było na promie po przypłynięciu do szwedzkiego Ystad. Dzień wcześniej razem z kartą pokładową każdy uczestnik wycieczki otrzymał od pilota voucher na śniadanie. Było ono w formie bufetu: do wyboru różne rodzaje pieczywa, szynki, sery, dżemy, napoje ciepłe i zimne, a także jogurty i ptysie. Później przejechaliśmy przez Szwecję do granicy z Norwegią w Svinesund. Tam można było już kupić norweskie pamiątki, ale lepiej poczekać, bo w głębi kraju jest taniej. Pierwszym miejscem, jakie odwiedziliśmy, było Oslo. Rozpoczęliśmy od Muzeum Statku Fram. Zobaczyliśmy oryginalny statek, który był na obu biegunach. Poznaliśmy jego historię i zwiedziliśmy wnętrze. Następnie przejechaliśmy do Parku Frogner, który słynie z licznych rzeźb Gustawa Vigelanda. Artysta przedstawił wszystkie stadia ludzkiego życia. Ciekawym doświadczeniem było interpretowanie dzieł i dyskutowanie o nich oraz konfrontowanie swoich domysłów z innymi osobami. Właśnie w tym parku znajduje się rzeźba grymaszącego chłopca, która często kojarzona jest ze stolicą Norwegii. Później przejechaliśmy do centrum miasta i zwiedzaliśmy je panoramicznie przez okna autokaru. Widzieliśmy m.in. główne ulice miasta, Pałac Królewski, Teatr Narodowy, Parlament i Ratusz Miejski. Było to bardzo przydatne, bo podczas późniejszego czasu wolnego mieliśmy rozeznanie, co gdzie jest. DZIEŃ 3 Po śniadaniu ruszyliśmy w stronę Bergen. Jechaliśmy przez płaskowyż Hardangervidda. Zatrzymaliśmy się też przy wodospadzie Vøringsfossen. Dodatkową atrakcją był przejazd przez most nad fiordem Hardanger. Przez cały dzień mogliśmy podziwiać naturalne piękno norweskich krajobrazów. Dzięki różnorodności środowiska przyrodniczego Norwegii przejazdy nie były nużące. Późnym popołudniem dotarliśmy do Bergen. Tego dnia odbyła się jedyna możliwa wycieczka fakultatywna podczas naszej wycieczki – wjazd kolejką na wzgórze Fløyen (koszt 190 koron za osobę). Zdecydowanie warto, ponieważ widoki z góry na miasto i okolice są bajeczne, a i sam wjazd oraz zjazd również stanowią ciekawe przeżycie! DZIEŃ 4 Po posiłku zwiedzaliśmy Bergen. Podobnie jak w Oslo, najpierw było zwiedzanie z autokaru, a później pieszo. Odwiedziliśmy np. port Bryggen, twierdzę Bergenhus czy targ rybny Torget. Przespacerowaliśmy się też po Tyskebryggen. W markecie sieci „Rema 1000” można było zakupić dżem z moroszki (tzw. maliny skandynawskiej). Polecam – jest pyszny! Po zakończeniu czasu wolnego w centrum Bergen pojechaliśmy do Hopperstad, gdzie zwiedziliśmy drewniany kościół stavkirke z XII w. – podobny do świątyni Wang w Karpaczu, ale zobaczenie tego typu budynku w pierwotnym miejscu jego powstania, czyli w okolicy gór i tradycyjnych norweskich domów, robiło niesamowite wrażenie. Później płynęliśmy promem przez najdłuższy norweski fiord – Sognefjord. Podróż trwała kilkanaście minut, ale zdążyliśmy zrobić wiele pięknych zdjęć z przepięknymi krajobrazami w tle. Następnie podjechaliśmy pod Boyabreen – jeden z wielu języków lodowca Jostedalsbreen. Tam również była możliwość wykonania cudownych fotografii. Można było nawet zamoczyć nogi w wodzie, która spływała z lodowca. Ale uwaga! Była ona lodowata, a że lodowiec był ostatnią atrakcją tego dnia, to jeśli ktoś chce schłodzić jakiś alkohol, zrobi to w mig ;) DZIEŃ 5 Po jedzeniu pojechaliśmy na górę Dalsnibba. Nie było to męczące, bo wjechaliśmy tam autokarem. Był to najbardziej niezwykły punkt naszego programu. Dzięki bardzo dobrej pogodzie widoczność była idealna, a krajobrazy cudowne. Dzięki barierkom było tam bezpiecznie, ale istniała możliwość zejścia nieco po skałach. Warto, bo zdjęcia i samopoczucie niezwykłe! Tutaj przydatne były pełne buty i kurtka – wiatr był dość mocny. Następnie przejechaliśmy do urokliwego miasteczka Geiranger położonego nad fiordem. Tam popłynęliśmy w 1,5-godzinny rejs po tym fiordzie. Rejs umilał nam audioprzewodnik – każdy mógł wziąć zestaw i odsłuchać opowieści, na jednym z kanałów była wersja polska. Trudno opisać piękno tych okolic, po prostu trzeba zobaczyć to na żywo! Widok budynków na zboczach skał wzbudził wiele pytań: jak oni to zbudowali? jak tam żyli? i inne. Jednak emocje tego dnia dopiero się zaczynały… Przejazd krętą Drogą Orłów stromo pod górę napędził nam niezłego stracha. Jednak dopiero później zrozumieliśmy, co to znaczy prawdziwy strach. Okazało się, że Droga Orłów to pikuś w porównaniu z Drogą Trolli. Na szczęście dzięki nadzwyczajnym umiejętnościom naszych kierowców nic złego się nie stało, a na końcu tej mrożącej krew w żyłach przejażdżki każdy zrobił sobie pamiątkowe zdjęcie ze znakiem drogowym mówiącym „Uwaga, trolle!”. Całą trasę zobaczyliśmy z góry przed zjazdem. Na chwilę zatrzymaliśmy się koło punktu widokowego – polecam pójść na najdalsze jego zejście. Tego dnia mieliśmy jeszcze jedną przeprawę promową, ale nie trwała ona długo. DZIEŃ 6 Po śniadaniu przejechaliśmy do Oslo. Po drodze zobaczyliśmy największe jezioro w Norwegii (Mjosa). Najpierw pojechaliśmy na skocznię Holmenkollen, ale niestety trafiliśmy na awarię windy, co uniemożliwiło nam wjazd na górę. Musieliśmy zadowolić się obejrzeniem skoczni od dołu. Później zwiedziliśmy Narodowe Muzeum Ludowe zwane potocznie skansenem. Widzieliśmy tam budynki zabudowy wiejskiej i miejskiej z różnych okresów historycznych. Następnie ruszyliśmy w drogę powrotną do Polski. W szwedzkim Helsingborgu wsiedliśmy na prom do duńskiego Helsingor. Zobaczyliśmy zamek, w którym rozgrywała się akcja „Hamleta” Szekspira. Po przejechaniu Danii zaokrętowaliśmy na kolejny prom – tym razem do Niemiec. Obie przeprawy promowe nie trwały długo, więc mimo później pory nie były uciążliwe. DZIEŃ 7 Rano wjechaliśmy do Polski. Ponownie zatrzymaliśmy się w Reczycach, gdzie można było zjeść śniadanie. Do Poznania (na miejsce przesiadek) dojechaliśmy ok. godziny 12.30. Tam przesiedliśmy się w autokary docelowe do miejsc zamieszkania. Tak oto zakończyła się nasza norweska eskapada. Minęła szybko, ale w pamięci pozostanie na długo :)