5.6/6 (38 opinii)
6.0/6
Hotel położony jest na wyspie Koh Samet- nie należy bać się transferu ponieważ z hotelu na lotnisko jechaliśmy 2,5h busikiem, sama przeprawa z Ryongu na wyspę zajmuje 10 min motorówką, a komfort pobytu na wyspie jest niezastąpiony. Piękne plaże, cisza i spokój. Hotel położony jest w parku narodowym także otacza go zieleń. Brak muzyki na basenie oraz aktywności tybu aerobik/ sporty wodne zakłócające relax. Ludzi w hotelu bardzo mało, od rana na basenie praktycznie pusto. Piękna restauracja nad samym morzem. Hotel czysty a obsługa bardzo miła. Wspaniałe miejsce na odpoczynek po objeździe.
6.0/6
BAŚNIOWA TAJLANDIA - 21.01.2020 (1) - WRESZCIE W RAJU! Na wypoczynek na wyspę Koh Samet do Hotelu Ao Prao udaliśmy się po fantastycznej 10-dniowej objazdówce pn. "Baśniowa Tajlandia". To była, jak dotychczas, najlepsza z 18 odbytych przez nas wycieczek z Rainbowa. Z północy Tajlandii jechaliśmy nocnym pociągiem. Po wyjściu z dworca zjedliśmy śniadanie, potem przejechaliśmy naszym autokarem, który jechał całą noc z naszymi bagażami głównymi, 2 godziny do Pattaya, stamtąd już podzieleni na odpowiednie hotele busami (my do portu), by po 15 minutach szybką łodzią motorową przemieścić się do RAJU, czyli na wyspę Koh Samet, leżącą w Zatoce Tajlandzkiej Morza Południowochińskiego. Koh Samet jest częścią Parku Narodowego Khao Laem Ya-Moo Koh Samet, założonego w 1981 roku w celu ochrony tamtejszej fauny i flory. Park ten obejmuje plażę Had Mae Rumpueng, a na wybrzeżu Rayong, górę Lam Ya (na stałym lądzie) oraz archipelag Samet obejmujący wyspy Koh Samet, Koh Chan, Koh San Chalam, Koh Hin Khao, Koh Kang Kao, Koh Kudee, Koh Kruoy oraz Koh Plateen i nie wiadomo jeszcze, jaki Koh. Nazwa Koh Samet wywodzi się od nazwy drzewa samet obficie porastającego wyspę. Jest ono cenione ze względu na wysoką wartość drewna do budowy łódek, a jego kora używana jest w tradycyjnej medycynie. Wśród zwierząt zamieszkujących te tereny można wymienić małpy, gibbony (więc trzeba pilnować torebek, saszetek), dzioborożce oraz piękne motyle. Wjazd do parku na Koh Samet jest płatny i wynosi 200 bahtów, natomiast dla Tajów - 20 bahtów, no masz tu demokrację. Po zakwaterowaniu w Hotelu Ao Prao i wypiciu symbolicznego drinka z okazji przybycia na wyspę, o którym już mówiliśmy na Okęciu, ruszyliśmy do morza. I już na wejściu miałem pierwszą atrakcję, bo morze na brzeg wyrzuciło 9-ramienną rozgwiazdę, potem zaczęło się ono cofać, a w miejscu, gdzie była woda zaczęły zapierniczać małe, półcentymetrowe krabiki. Nie powiem Wam, jaka była temperatura wody, ale w tak ciepłym morzu jeszcze się nie kąpałem. RAAAJ! Po wspaniałym zachodzie słońca spenetrowaliśmy tutejsze przyhotelowe restauracje i doszliśmy do wniosku, że trzeba byłoby wywalić na kolację około 1500 bahtów na 2 osoby (około 200 zł), by najeść się i napić, a byliśmy głodni. Wybraliśmy drugą opcję, czyli "zieloną" taxi i do centrum, do barów ulicznych. Tylko zajechaliśmy, a już czekała na mnie kolejna niespodzianka wyspy – niebiańskiej urody trans o niebieskich włosach. Na chwilę zniknął mi z oczu, ale dorwałem go w sklepie "7 elewen". Zrobiliśmy sobie pamiątkową fotkę. Dalej już była tylko konsumpcja, najpierw szaszłyki z ośmiorniczek i faszerowanej papryki, sałatka, taką jaka zamówiła Tajka, bo pokazałem paluchem i... świerszcz, tak dzisiaj się odważyłem! Ale obok leżała większa szarańcza i jeszcze musi poczekać. Skrzydełka z kurczaka i zupka, która miała być z podrobów wieprzowych, a w konsekwencji była z krewetek, bo Taj się pomylił, przepijane piwem Leo zakończyły degustację. W sklepie zakupiliśmy jeszcze colę, mineralną i 0,7 Hong Thong i za wszystko z taksówkami wyszło nam może z 700 bahtów. Jutro powtórzymy akcję obiadokolacja z nowymi atrakcjami. Zaczynamy odpoczywać... BAŚNIOWA TAJLANDIA - 22.01.2020 (2) PORANNY DZIOBOROŻEC – PLAŻING I "OBCY" Chcesz wreszcie pospać, wyleżeć się po tych wczesnych objazdowych pobudkach, a tu dzisiejszy dzień zaczyna się nietypowo! Świergoli ci coś za domkiem, że ino, ino! Wiedzieliśmy, że jakieś lokalne ptaszysko, ale siedzi to gdzieś w gałęziach i nie widać gada. Ja z Robertem, tuż po przebudzeniu, przy pięknych trelach owego, nieoczekiwanego, porannego gościa, poszliśmy wykąpać się w zatoce. Przypływ był niesamowity. Po prostu plaża zniknęła. Woda podeszła aż pod leżaki. Wreszcie mamy cenną informację. Gałęziowego, pierzastego cudoka namierzyła nasza koleżanka Ewa, pijąc kawę na tarasie domku. Zidentyfikowaliśmy cwaniaka. To dzioborożec, taki a'la tukan. Głośny skurczybyk. Poszliśmy na pierwsze śniadanie w Ao Prao. Wybraliśmy stolik najbliżej morza. Po prostu bajka! Wybór dań na śniadanie, też godny, więc jest dobrze. Ale z innej beczki. Przez cały czas objazdówki, a także i tu przy śniadaniu towarzyszą nam inne ptaki – majny brunatne, które tutaj się już tak spoufalają z turystami, że jedzą nawet z ręki! Po śniadaniu od razu na leżaki piaszczystej plaży, która już przesuwając swoją linię brzegową, jak na zamówienie swoich gości, odsłoniła swe bajkowe oblicze. Kurde! Jak tu jest pięknie! Ale czemu tak daleko! Nie mogło by to być, chociaż koło Radomska? Albo Sulejów reaktywacja! Ale ponoć w "życiu piękne są tylko chwile"... Z Robertem spenetrowaliśmy plażę po całej długości, a z morza nie chciało się wychodzić, woda stawała się coraz to cieplejsza wraz z upływem tak cennego tu czasu. Nawet się zagotowałem, bo myślałem, że dzisiaj jest czwartek, ale sprawdziłem w komórkowym kalendarzu, na szczęście jest jeszcze środa. Uff! Na obiadokolację wybraliśmy się znów zieloną taxi do centrum za 200 bahtów/26 zł za 4 osoby. Była zupa krewetkowa, tilapia z grilla, sałatka z kiełków z cudami i niewidami, przepijane piwkiem Chang i Leo, no i oczywiście dla mojej żony – kurczak! Łazęgując do portu zobaczyliśmy takiego stwora, że postanowiliśmy, że go jutro zjemy. No, jest straszny, ale ten kucharz powiedział, że nam go przyrządzi. To był normalnie "Obcy" - skrzypłocz – reliktowy starorak. Zakupy w "7 elewen" zakończyły pobyt w centrum. Aaa, jeszcze podczas wieczornych pogaduszek w domku odwiedził nas fajny, nieszkodliwy gekon. Łaził po ścianach, po suficie, z ciekawością nam się przyglądał i kombinował, czemu ci nauczyciele z Polski tu przyjechali, przecież mają Bukowinę i Tatry! Piszę relację, drink i idę spać, bo jutro czekamy, czy trele o 5.00 rano rozpocznie nasz dzioborożec... BAŚNIOWA TAJLANDIA - 23.01.2020 (3) Dzisiaj też nas obudził lokalny budzik, czyli dzioborożec, ale tak wlezie pierun gdzieś w chaszcze, że nie można go namierzyć. Jak nas obudził, to tylko narzuciliśmy kąpielówki i pobiegliśmy na poranną kąpiel w morzu. RAAAJ! Na śniadanko mamy żółty ser, a to świadczy, jak tu mówią, o wysokiej klasie hotelu! Mamy w hotelu 2 baseny, ale z tak ciepłego morza nie chce się wychodzić, więc leżaki mamy nad morzem, a z basenów korzystają raczej rodziny z dziećmi, bo tam płytko w miarę, brodzik i bezpieczniej. Dzisiaj cały dzień był cykl: morze – leżak – morze – leżak. Nasz przyjaciel Robert, jak zwykle zaskakuje nas na plaży zakupionymi owocami, z których większość smakowałem pierwszy raz. Były to m.in.: pitaya, mangostan, liczi, rambutan, salaki, papaya, jakieś gruszki i różane jabłka. Na kolację skoczyliśmy w inne rejony, trochę bliżej. Tym razem był sum z grilla oraz zupa z makaronem frutti di mare, no i dla żony pałeczki kurczakowe z grilla i zupa chicken. BAŚNIOWA TAJLANDIA - 24.01.2020 (4) Codziennym naszym rytuałem stała się poranna kąpiel w morzu, taka przebudzanka. Tak zaczynamy każdy dzień. Potem prysznic i pyszne śniadanko przy szumie fal zielonej, morskiej wody i zajefajnych widokach zatoki. I już jest upał. I już jest super. Temperatura wody w morzu 29-35º C! Szybko nam się to skończy od poniedziałku, ale póki co, trzeba korzystać. To zupełnie antagonistyczny obraz w stosunku do szarości i monotonii naszej, krajowej oświaty.... Dzisiaj około południa zdecydowaliśmy, że wybierzemy się na plażę do centrum. O boże mój, ło matko bosko! Przypadek sprawił, że nie kupiliśmy leżaków. I całe szczęście. Jaki tam kocioł! Odjazdy motorówek na wycieczki, skutery, setki głośnych Chińczyków, bo ponoć mają dzisiaj "Sylwestra" i potem Nowy Rok, bary na plaży, dym z grilla, woda zanieczyszczona wodorostami, no po prostu "siwy dym". Obświeciliśmy to i poszliśmy na obiad, a po nim, już po chwili siedzieliśmy w zielonej taksówce, która zawiozła nas na naszą plażę Ao Prao, by napawać się idyllą luxusu i przede wszystkim spokoju. Wieczorem mieliśmy atrakcję. Pokaz sztucznych ogni wykonywany przez Tajów. No, niewątpliwie widowiskowy to pokaz. Ale już nie piszę, bo muszę się spieszyć wypoczywaniem w tym wyjątkowym miejscu... Do relacji wrzuciłem trochę filmików. O właśnie! Robert już polewa kolejnego drinka... BAŚNIOWA TAJLANDIA - 25.01.2020 (5) Tak niestety, to już przedostatni, 15 dzień pobytu w tym egzotycznym kraju. Poświęciliśmy go na to, po co tu do Ao Prao, na Koh Samet przyjechaliśmy, czyli po rajską pogodę i rajski wypoczynek. Ponieważ kartę telefoniczną wymieniłem na tajską, nie miałem telefonów. Kto chciał, kontaktował się ze mną wyjątkowo poprzez Messengera lub WhatsAppa, ale były to raczej sporadyczne pierdoły, a nie, jak od poniedziałku sprawy zawodowe czy domowe. Oprócz objazdówki, nic tu nie musieliśmy. Poznaliśmy historię, geografię, sposób życia Tajów w dużych aglomeracjach i maleńkich wioskach od południa po północ. Zawadziliśmy o Birmę i Laos. Było intensywnie, ale i ciekawie. Plaża w Ao Prao jest godna polecenia. Tu zresetowałem się psychicznie, co jest coraz bardziej potrzebne wraz z upływem latek, które przybywają i przybywają. Namęczyłem się, żeby w którymś z felietonów wymienić nazwy owoców, które tu w Tajlandii konsumowaliśmy. Jak się okazuje, dzisiaj przy wstępnym pakowaniu, w pokoju znalazłem atlas-ulotkę, jakie owoce można tu kupić. Oj! Rozglądaj się Wiesiek czasem po pokoju, rozglądaj! Jeszcze mnie tu straszą! Był film "Perła w koronie", był "Dwie korony", jest "Korona królów", a teraz jeszcze koronawirus z Wuhan w Chinach. Obserwujemy informacje na bieżąco, zarówno w polskich, jak i lokalnych mediach dotyczące tego badziewia. Wywołało to u nas trochę niepokoju, no ale tak pomyślmy. Czy taki wirus trafi tu od razu w wyspę Koh Samet, trafi w nasz hotel Ao Prao i to jeszcze do pokoju 212, żeby pierdzielnąć we wfistę z podsatwówki z Piotrkowa Trybunalskiego? No, kurde! Bez jaj! Ostatnią kolację zjedliśmy znów w centrum, typu sea food i dla mojej żony, jak zwykle... chicken food. Zrobiliśmy fotkę ze strażnikami parku narodowego i po drobnych zakupach wróciliśmy do hotelu. Pobudkę robimy o 2.00, 2.30 wystawiamy bagaże, 3.15 zbiórka w recepcji hotelu Ao Prao, 3.45 transfer na ląd szybką łodzią. Taki nocny rejsik będzie niezłą frajdą. Raz już płynąłem w nocy, ale promem w Turcji przez cieśninę Dardanelle przemieszczając się z jej azjatyckiej części do europejskiej. Ale tak szybko popylać w nocy motorówką, to jeszcze nie miałem... Na razie! Potem już na lotnisko i koniec dobrego! Cześć!
6.0/6
Bardzo dobry standard zakwaterowania, cisza i spokój, piękna plaża i ciepłe morze. Do wyboru trzy restauracje , ale skorzystaliśmy z jednej tylko raz. Po drugiej stronie wyspy zdecydowanie większy wybór lokali a jedzenie mniej wykwintnie podane ale bardziej smaczne i tańsze.
6.0/6
Polecam gorąco hotel, można poczuć się jak w raju. Czysto, obsługa miła, śniadania bardzo urozmaicone, duży wybór. plaża czysta, piasek mięciutki, woda ciepła, czysta. Wokół hotelu cisza, spokój. Idealne miejsce jeżeli ktoś chce odpocząć. w przeciwieństwie do drugiej strony wyspy gdzie jest coprawda więcej restauracji ale też więcej wycieczek w ciągu dnia, które przybywają z lądu. Głośno i plaża brudna.