5.0/6 (29 opinii)
2.0/6
KUBA -przewodnik Karolina to jakaś porażka, nie polecam. Realizowany program imprezy inny niż zapisany w umówie, ceny wycieczek fakultatywnych zamiast 25 (jak w umowie) poszybowały odpowiednio do 55 i 65 euro. W kółko powtarzane te same informacje a w "czasie wolnym" filmy na ekranie tv w autokarze. Drugi raz w ciągu dnia pod budynkiwm Capitol w Hawanie pani potrafiła się zachwycać drugim co do wielkości Buddą na świecie, który został umieszczony w oglądanym z zewnątrz budynku a nie przyszło jej do głowy aby poinformować tyrystów, że kto chce może wejść do środka, kupując wcześniej bilet po drugiej stronie ulicy. ( według ani weroniki największy posąg Buddy - 12 metrowy, zaraz po tym na Kapitolu, jest w Japonii, prośba o wyjaśnienie dlaczego właśnie w Japonii ten Budda, został skwitowany szybkim - bo tak. Chyba wszyscy z uczestników tej wycieczki widzieli już Buddę leżącego i na pewno nie był on w Japonii.) Po krótkiej wymianie zdań, "pani" potrafiła się obrazić i pójść. Zwiedzanie przepięknej twierdzy EL MORRO w Hawanie rozpoczęło się i zakończyło w sklepie w rumem, który podobno tam był najlepszy, po 20 minutach niestety czasu na zwiedzanie zabrakło.. Niestety był to standard tej imprezy, wszeLkie próby wyrażenia protestów kończyły się podobnie, proszę dzwonić do biura, ja mam swoje stabdardy i swój program. MEKSYK - w roli przewodnika smutny i arogancki pan, Piotr, alias "BOBI". Już na lotniski przy autokarze doszło do awantury z jednym z uczestników, który odważył się odezwać w języku angielskim do człowieka z tabliczką "Rajnbow", który do komunikacji używał tylko palca wskazującego i dwóch słów "kantor" i "czekać". Zostaliśmy na wstępie poinformowani mocnym, podniesionym głosem, że jest to kraj potwornie niebezpieczny i jeśli ktoś się do nas odezwie w jakimkolwiek języku to na porządku dziennym jest, że będzie chciał nam wyrządzić krzywdę a zabijanie ludzi jest w ~Meksyku na porządku dziennym. Kilka szybkich kroków z podniesionym palcem skierowanych w stronę oponenta sugerowało siłowe zakonczenie awantury, na szczęście zareagowała grupa. Pierwsze chwile w Meksyku to była dobra wróżba na pozostałe 9 dni. Zupełnie inny program wycieczki niż w umowach uczestników, podobnie jak na Kubie prawie dwukrotnie wyższec ceny fakultetów niż w umowach. Bobi - prawdopodobnie z ogromną wiedzą, co zresztą często podkreślał - "mam trzy fakultety, znam doskonale kilka języków, ma na świecie doskonałą i nieskazitelną renomę, mieszkam w wielu miejscach na świecie itd...) , traktował 36 osobową grupę jak rekrutów. często używany wskazujący palec i podniesiony głos nie pozwalał o tym zapomnieć, teksty typu " proszę utrzymywać moje tempo, jeśli ktoś zostake w tyle uznaję, że nie jest zainteresowany zwiedzaniem" i tak też wyglądało zwiedzanie. Trzeba też zauważyć, że przedział wieku uczestników to 55-85 zwłaszcza na wysokości 2500 m.n.m w Mexico City, nie dawał większych szans maruderom na skorzystanie z wiedzy przewodnika, zwłaszcza, że Rainbow nie stać pewnie na używanie nowoczesnych technologii zapewniejących komunikację przewodnika z grupą. PO kilku próbach skonfrontowanie programu zwiedzania z programem prezentowanym przez przewodnika, grupa została uznana za roszczeniową, Na propozycję spotkania w lobby hotelowym na pół godziny przed kolacją i wyjaśnienia różnic programowych, uzyskaliśmy od "pana" przewodnika info, że jest to jego prywatny czas i z nikim nie będzie się spotykał. Rozumiem doskonale, że swoje racje zdecydowanie łatwiej jest wygłaszać przez mikrofon w autokarze, z mikrofonem nie można dyskutować Reasumując, szkoda mi więcej czasu na wspomnienia tego wyjazdu. Gdyby nie fajni ludzie i czas spędzony w otoczeniu ciekawych życia ludzi, to rekompensatą powinno być pozwanie Rainbow o odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu psychicznym i stracony urlop. Kompletnie inne postrzeganie Kuby i Meksyku mają moi znajomi, którzy zwiedzali tek kraje w innych warunkach. Była to, jeśli dobrze pamiętam, moja 7 wycieczka objazdowa z Rainbow, wszystkie było doskonale przygotowane i poprowadzone prze rzetelnych, profesjonalnych przewodników, którzy nie musieli ciągle o tym przypominać swojej grupie. Podejrzewam, że ta była ostatnia.