5.5/6 (513 opinie)
4.5/6
Intensywny program zwiedzania, wyjazdy z hotelów o 5 i 6 rano. Powrót do hoteli ok godz. 18. Atrakcje bardzo zróżnicowane - rewelacyjne dni w okolicach Sahary - przepiękne oazy i krajobrazy; nudny Tunis i fantastyczny El Jam z koloseum. Kilka okazji do zakupów na targach i w polecanych przez przewodnika sklepikach. Zabytki i muzea były bardzo ciekawe, ale sam kraj nie zachęca do powrotu. Jest potwornie brudno, śmieci leżą wszędzie. Niestety to samo dotyczy hoteli na objazdówce. W większości posprzątane jest mniej więcej tylko na środku pokoju - nie należy się rozglądać. Jest po prostu brudno, prysznice i toalety w fatalnym stanie. Po interwencji biura w hotelu Zenon, z którego zaczyna się i kończy objazd, posprzątano, ale w pokojach zdarzały się karaluchy. Zazwyczaj hotele na objeździe są skromne, ale czyste. Nie w Tunezji. Oprócz hotelu Zenon, w którym przygotowano resztkę zeschniętych pieczonych ziemniaków, jedzenie jest przyzwoite. Wegetarianie będą mieli problem, bo oprócz ziemniaków i ewentualnie pieczonych warzyw (cukinia, bakłażan) nic innego nie znajdą. Można kucharzy poprosić o omlet. Weganie powinni mieć własny prowiant. Nie warto jechać na dodatkową wycieczkę do muzeum daktyli (ogromna sala z plakatami jak rosną daktyle). Przy punktach turystycznych mieszkańcy oferują za opłatą karmienie małego wielbłąda, przywiązanego na rozgrzanym asfalcie na krótkim sznurku- bardzo przykry widok.
4.5/6
Wspaniała wycieczka dla doświadczonych i mniej doświadczonych turystów. Bardzo bogaty program, który pozwala zobaczyć Tunezję w pigułce a nie tylko perspektywę hotelu all inclusive.
4.5/6
Sprawdziło mi się ludowe porzekadło: do trzech razy sztuka! Przy pierwszym podejściu świat został zatrzymany przez covid, przy drugim - przegapiłam super-promocję i nie było czego zbierać. I dopiero przy trzecim, gdy udało mi się namówić koleżankę do współuczestnictwa, po czajeniu się od kwietniowego terminu, w końcu z początkiem czerwca dotarłyśmy do Tunezji. Nie będę się rozpisywać, bo to nie miejsce na fakty historyczno-geograficzne, odsyłam zatem do źródeł. Jednak wielce subiektywnie ośmielę się stwierdzić, że jeśli ktoś chce poznawać północne kraje Afryki, to Tunezja powinna być pierwsza. Ja moją przygodę z tymi terenami zaczęłam od Maroka (północ-południe), a potem był Egipt - oczywiście wszystko w formie objazdów, bo na all inclusive póki co brakuje mi cierpliwości. No i zabrakło mi "WOW". Niestety Wiosna Ludów, a potem pandemia, straszliwie zahamowały turystykę i widać to na każdym kroku. Zaniedbane hotele, leniwa bardziej niż zwykle obsługa nie pomagają w przyciąganiu turystów. Ale smaczne jedzonko, niezłe lokalne piwo, no i sporo atrakcji przyrodniczo-architektonicznych nadrabiają nieco braki. Tunezja ma w sumie wszystko, co fajne do oglądania. Morze, pustynię, słone jezioro, góry, oazy, wsie i miasteczka, oraz plaże. No i fatamorgany!!! Architektonicznie też sporo urozmaiceń, bo to i proste ksary, i typowe arabskie budowle, czasem w stylu mauretańskim, albo i lekko europejskim. Kręte mediny, gdzie można się zagubić w wąskich i gwarnych uliczkach. Meczety, kościoły, a nawet mała synagoga (czynna) oraz muzea. Zdobienia orientalne, ale i orientalne graffiti. No i ludzie 🙂 Ech.. Oczywiście, jako zadeklarowany zwierzolub, poświęciłam im poro uwagi. Niestety Tunezja nie odbiega zbytnio od "normy", i jest tu sporo bezdomnych psów i kotów. O kontroli urodzin nikt nie myśli. Do psiaków lepiej się nie zbliżać, bo są dość dzikie i agresywne. Natomiast koty to ogromne miziaki, pojawiają się wszędzie tam, gdzie są jakiekolwiek człowieki. I drą mordki, i nadstawiają plecki i brzuszki. Jedyny plus - całe towarzystwo jest karmione przez lokalsów. A kotom na pewno nie dzieje się żadna krzywda, bo są niesamowicie ufne - chyba jednak nadal ma moc legenda o Mahomecie, który uciął kawałek szaty, na której leżał koteł, co by sierściucha nie obudzić. Muszę dodać, że tunezyjskie koty są przepiękne - mają pociągłe, szlachetne i pyszczki i długie zgrabne nogi. Wszędzie, czy to wieś, czy miasto, pętają się stada kóz i owiec wraz z pasterzem. Są to typowe zwierzęta hodowlane, wykorzystywane do ostatniego kłaczka futra. A z przygód? W programie była przejażdżka konnymi bryczkami, z której wycofali się nasi piloci. Albowiem konie tunezyjskie traktowane są chyba nawet gorzej niż te znad Morskiego Oka. Wobec czego cała wycieczka bez żalu zrezygnowała z tej wątpliwej "atrakcji". Za to prawie nikt nie odpuścił wyprawy wielbłądkami na Saharę. Te również zostały sprawdzone przez pilotów i oceniono pozytywnie ich stan. Fakt, garbusy są zadbane, odżywione i czyściutkie. Na dodatek ich pasażerowie dobierani są zgodnie z gabarytami ludzi i zwierzaków. A krótki dystans służy im na zdrowie, bo jak większość żyjących istot pewna doza wysiłku jest wielce wskazana. Poza tym nie wsiadłabym na zabiedzonego czworonoga, co to, to nie!. A dbałość wynika chyba z ich ceny. Pojedynczy wielbłąd kosztuje około 7-8 tys. dinarów, co na polskie wynosi ok. 10 tys. zł i jak na warunki tunezyjskie jest kwotą bardzo wysoką. Odwiedziliśmy również farmę krokodyli na Djerbie. Hodują na niej gady w celu pomnażania gatunku, a żaden z nich nie jest przeznaczony na mięsko czy skórę. Łącznie jest tam ok. 800-900 osobników różnej wielkości. Wybraliśmy się w porze karmienia. I tu małe rozczarowanko, myślałam, że choć trochę powalczą o karmę, a tu zonk. Gady są spasione i rozleniwione, opalają się na wysepkach albo moczą zadki w basenach. I tylko część z nich raczyła się przywlec do jadłodajni, leniwie otwierając paszcze i przeżuwając kurczaki (nieżywe niestety ) Dodatkową atrakcję stanowią żółwiki małe i duże,, oraz różne gatunki pustynnych jaszczurów. Również wygrzanych, tłustych i leniwych A na sam koniec zostawiłam, moim zdaniem, perełkę 🙂 Jest takie miasteczko w Tunezji, które było kiedyś bliźniaczo podobne do wielu innych... Białe domki, wąskie uliczki, nic specjalnego... Aż to naraz w 2014 r. zaczął się projekt DjerbaHood, w którym brało udział 150 artystów z całego świata, specjalizujących się w street-arcie. Oto Ar-Rijad, które powinno się znaleźć na liście "must to see" każdego podróżnika.
4.5/6
W Tunezji byłam pierwszy raz i raczej kolejnego nie będzie. Kraj bardzo ciekawy z innymi obyczajami, zwyczajami niż u nas. Punkty, które zwiedzaliśmy dość interesujące. Na mnie wrażenie zrobiło biało-niebieskie miasteczko, koloseum i tunezyjskie targi. Całe szczęście handlarze nie są aż tak męczący jak np w Egipcie i nie spotkałam, aby ktoś chciał od nas "bakszysz". Pogoda nam baaardzo dopisała. Temperatura w lipcu grubo ponad 40 stopni. (nawet 50 sięgała) Dużo pić - u kierowcy w autokarze może kupić zimną wodę. Duża butelka 2 dinary. Uważać trzeba na jedzenie, tzn spora część wycieczki miała problemy jelitowe. Leki z Polski nie pomagają. Zgłosić pilotowi a podczas zwiedzania autokar zatrzyma się koło apteki i pilot pójdzie z Wami i pomoże kupić odpowiednie leki, które pomogą (sama jestem tego dowodem:) W Tunezji można palić np w środku hotelu, więc jeśli ktoś nie ludzi dumy od papierosów będzie się męczyć przez tydzień. W Tunezji jest dość tanio. Ja wymieniłam 110 euro i starczyło mi na zakup podstawowych pamiątek, wody, jakiś soków, raz dodatkowego obiadu (gdybym jadła każdego dnia to musiałabym wymienić więcej euro). Oczywiście na targach trzeba się targować. Wyroby ze skóry bardzo tanie, złoto i srebro też- w porównaniu z cenami w Polsce. Pamiątki polecam kupić wszędzie oprócz Djerby- widać że jest droższa od pozostałych miejsc. Nas pilot wział na początku objazdu do sklepu z dywanami a na dole byl sklep z pamiątkami, wyrobami ze skóry, kosmetykami, ceramiką itd.. W tym sklepie wydaje mi się, że było najtaniej porównując potem ceny np magnesów czy wyrobów ze skóry. Kraj dość mocno zaśmiecony.