5.2/6 (48 opinii)
5.5/6
Algieria to kraj bez turystów /jedynie Rainbow Tours organizuje objazd\Wbrew pozorom czuliśmy się tam bezpiecznie, przez całą drogę jeżdziliśmy i chodziliśmy w eskorcie żołnierzy i policji co było ekscytujące i nawet miłe.Ludzie mili, otwarci. Niezapomniane wrażenia od Annaby, Konstantyny z przepaściami,stolicy Algieru z Pomnikiem Wolności/projekt M.Konieczny/ i Bazyliką po balkony Roufiego.Mnie zauroczyła Konstantyna jej usytuowanie,mosty, kolejka Teleferic,i pozostałości po francuzach.Pilotka pani Ania miła kompetentna z duża wiedzą zawsze pomocna.
5.0/6
Witam, Wybralem sie na wycieczke do Algierii we wrzesniu 2024, glownie dlatego, ze samemu byloby ciezko zorganizowac wyjazd do tego kraju. Nie bardzo rozumiem, czemu wycieczka nosi nazwe "Roza pustyni" skoro na zadnej pustyni nie bylismy :D Kraj ciekawy, nie ruszony przez turystow, mieszkancy tez sympatyczni. Jezeli chodzi o sam objazd to faktycznie bardzo dlugie przeloty autokarem, jazda od rana do wieczora, a z atrakcji to glownie ruiny. Algier, wawoz i Konstantyna na plus. Bardzo malo czasu wolnego na jakies zakupy i inne rzeczy. Przeprawy graniczne tez dlugie ale tak tam to dziala. Jak dla mnie natomiast najwiekszym minusem byla pani pilot/przewodnik Anna (o ile dobrze pamietam imie), ktora podczas jazdy autokarem ciagle cos mowila wiec mozna bylo zapomniec o spaniu czy odpoczynku. Moze i niektore rzeczy byly ciekawe ale niestety Pani nie potrafila sklecic jednego pelnego/plynnego zdania bo co jedno/drugie slowo bylo "mmmm", "yyyyy" co doprawadzalo mnie do szalu. Snilo mi sie to po nocach. Masakra. :) Rowniez spacer po Algierze bardzo powolny. Nie trzeba brac duzo pieniedzy bo i tak nie ma gdzie ich wydac, tyle to co ta oplata pilotowi na poczatku plus jakis sklep/pamiatki na szybko. Fajnie, ze zapewniali wode w autokarze i kierowca tez spoko cisnal. Hotele przyzwoite ale internet raczej za zeta i rzadko dobrze dzialal. Pozdrawiam.
5.0/6
Wycieczka ma ciekawy program, choć przydały by się dwa dni więcej, ze względu na długość przejazdów. Ważny jest sympatyczny i kompetentny przewodnik, a taki nam się trafił, podobnie jak uczynni przewodnicy lokalni. Algieria jest ciekawa i warto zobaczyć wiele miejsc. Gdybym rozszerzał program to o rzeczy lokalne, folklor, a nie ruiny rzymskie, bo ich jest dość. Nie mniej jedne z najładniejszych mozaik jakie udało mi się w życiu widzieć. Algier i Annaba są nad morzem, ale nie przewidziano nawet chwili na plaży - musiałem to sobie sam organizować, nie bez oporu przewodników. Problemem tej wycieczki jest przylot - biuro wciska uczestników na siłę do charteru tunezyjskiego. Hotel Cesars Palace jest pod każdym względem okropny - nawet na takie przenocowanie po przyjeździe i przed powrotem. Wylot do Warszawy zorganizowany beznadziejnie - bez śniadania, z możliwością 2-2,5 godziny snu, a dodatkowo wyjazd na lotnisko bez sensu 4 godziny przed odlotem. Grupa, która wróciła o 23 jest zrywana, aby przez godzinę zbierać po hotelach innych ludzi. Potem trzy bezsensowne godziny na pustym lotnisku. Za organizację - zero!!!! W sumie dałem 5, choć powinienem odebrać jeszcze punkt za te przyloty i odloty. Algierię polecam.
5.0/6
Gdyby ktoś zechciał objechać ten kontynent śladami rzymskich osad to miesięczny urlop z pewnością by nie wystarczył. W północnej Afryce usytuowanych jest około 500 starożytnych rzymskich miast. Dodać trzeba, że nigdzie indziej na świecie nie są zachowane w tak dobrym stanie jak właśnie tu, nawet te we Włoszech, nie licząc samego Rzymu. Przylatując z Katowic mieliśmy cały dzień odpoczynku. Warto wziąć taxi (2 EU – 7 Din) i pojechać do mediny; stare miasto, port, targ, promenada wzdłuż plaży… 2. dzień - W podróży do Algierii zaliczyliśmy dwa przystanki. W Kairouanu, czwartym najważniejszym świętym mieście islamu zwiedziliśmy Wielki Meczet. Dach wsparty jest na 414 filarach. Podcienia otaczają wielki dziedziniec. Do wnętrza meczetu mogliśmy zajrzeć tylko z jego progów a i tak zachwycał. W miejscowej wytwórni dywanów była prezentacja i kilka osób poczyniło zakupy. Potem zatrzymaliśmy się w Sbeitli, gdzie zwiedziliśmy Sufetulę - ruiny starożytnego rzymskiego miasta... Na rozległym terenie pozostałości setek budowli, doskonale zachowanych parę świątyń i bram, odtworzony amfiteatr zachwycają. Przekraczanie granicy tunezyjsko – algierskiej wymaga ogromnej cierpliwości. Staliśmy tam 8 godzin. 3. dzień Pobudka w Algierii, śniadanie i w drogę. To kraj 7 razy większy od Polski ale trzeba dodać, że 5/6 jego powierzchni to pustynia. Zwiedzanie zaczęliśmy od Tebessy, miasta zamieszkałego przez Berberów, w którym, jak to określił pilot - w granicznych lokalizacjach wszystko się może zdarzyć. Zobaczyliśmy, między innymi, pięknie zachowaną Świątynię Minerwy z I w.n.e., ruiny bazyliki Św. Kryspiny wraz z otaczającym go wielkim kompleksem zabudowań mieszkalnych, wojskowych a nawet miejsce pojedynków gladiatorów... Pospacerowaliśmy wzdłuż masywnych, otaczających stare miasto, murów z okresu bizantyjskiego. Zaliczyliśmy też centrum obecnego miasta, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć jak dzisiaj spędzają czas mieszkańcy na spotkaniach i pogawędkach przy herbatce... Wyjątkowo sympatyczni i zaciekawieni naszą obecnością... Turyści, obcokrajowcy nie są tu codziennością stąd takie reakcje... Dodać trzeba, że w kulturze arabskiej coś takiego jak spacerowanie jest czymś obcym - oni przemieszczają się z punktu "a" do "b" i z powrotem, z domu do świątyni, z domu na targ i wracają, żadnego zejścia z trasy... Potem starożytne miasto Timgad, gdzie znajduje się kompleks ruin wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, stało się celem penetracji. Spacer po rozległych ruinach miasta, z bardzo dobrze zachowanymi pozostałościami po amfiteatrze, bibliotece, bazarze, łaźniach, kolumnach, domostwach, a nawet główną ulicą ze śladami kół - to niesamowite przeżycie. Założone przez cesarza Trajana w 100. roku naszej ery z myślą o rzymskich weteranach, by ostatecznie rozwinąć się do doskonale prosperującego miasta, w którym stale mieszkało około 15 tysięcy ludzi. Zbudowane na wzór innych rzymskich miast, gdzie ulice przecinają się pod kątem prostym, w centrum z forum otoczonym gmachami publicznymi. Był ważnym ośrodkiem handlowym słynącym z produkcji oliwy z oliwek, zboża i tekstyliów. Był też centrum wczesnego chrześcijaństwa w Afryce Północnej. Zachwycające miejsce... Potem Kaniony Ghoufi, znane jako balkony Ghoufi, bajeczny kanion rzeczny, do którego można się dostać po wydrążonych w skale schodach. Sceniczny widok starych kamiennych domów, wykutych w stromej ścianie grot z przeznaczeniem na mieszkania ale też kryjówki Berberów przed armią Francuzką, pokryty niebieską kopułą malutki meczet, palmy i drzewa w oazie, góry otaczające dolinę zachwycają... Z nieskrywanym podziwem schodziliśmy na dno kanionu odkrywając za każdym krokiem niesamowite widoki. Gorzej poszło nam wychodząc po stromych ścieżkach na górę. Daliśmy radę 🙂 Lunch jedliśmy u gościnnych Berberów, z niskich ław, siedząc na poduszkach, obficie i smacznie... 4. dzień – Kolejne rzymskie miasto - Djemila, z najlepiej zachowanym tego typu kompleksem, jedno z najpiękniejszych ruin na świecie, wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. W tłumaczeniu nazwa znaczy "piękna", co, szczególnie dla tego miejsca, wcale nie dziwi. Obchodząc teren kompleksu usytuowanego na skalistym zboczu, które rozciąga się między dwoma górskimi potokami budziło podziw. Jak mówią kroniki miało ono swój Senat I Forum. Z niekłamaną ciekawością obchodziliśmy pozostałości forum, amfiteatru, term, łuku triumfalnego Karakalli, świątynię Septymiusza Sewera i dziesiątki domów mieszkalnych z licznymi mozaikami. W zbudowanym obok muzeum zobaczyliśmy kolekcję mozaik, pozostałości rzeźb i postumentów oraz rzeczy użytkowe tamtych czasów... 5. dzień - Po dotarciu do Algieru zaproszono nas na klimatyczną kolację z muzyką i regionalnymi daniami. Rankiem wstawać było ciężko. Nie było zmiłuj, trzeba było ruszać na podbój Algieru. Stolica państwa liczy ponad 4 miliony mieszkańców. Kiedyś nazywany Icosium, zbudowany na ruinach rzymskiego miasta zburzonego w VII wieku przez Arabów. W XVI wieku przejęte przez tureckich korsarzy. Potem miejsce migracji arabów wypieranych z Andaluzji podczas rekonkwisty by, w XIX wieku, przejść we władanie Francuzów. Spacerowaliśmy po starówce zwanej kabsa - w zdecydowanej części zrujnowanej, dodać trzeba, że duży w tym udział Francuzów gdy władali tą częścią Afryki. Natomiast piękna jest dzielnica francuska. Poczuliśmy też złoty wiek Imperium Osmańskiego ciesząc się chwilką w pałacu Mustafy Paszy. Zobaczyliśmy Bazylikę Notre Dame d’Afrique (gdzie znajduje się m.in. akcent polski - mozaika Gaude Mater), Muzeum Sztuki Islamskiej - jedno z ważniejszych i ciekawszych muzeów kraju, posiadającą imponującą kolekcję. Wdrapaliśmy się na jedno z wzgórz, pod Pomnik Mudżahedinów (Pomnik Wolności) - zaprojektowanego przez polskiego architekta Mariana Koniecznego. Sądzę jednak, że anteny sieci telefonicznej na szczycie nie były elementem jego dzieła. Byliśmy też pod Wielkim Meczetem Algierii, gdzie jednocześnie może modlić się w nim 100 tysięcy wiernych, a minaret wznosi się na wysokość 200. metrów. Obeszliśmy dziesiątki ulic i uliczek, meczetów i kościołów, pomników i monumentów, kilka kafejek i sklepów, popijając kawkę, smakując ciasteczka, lody... Trafiliśmy też na restaurację gdzie serwowano piwo. Dodam, że tutaj to jak wielka wygrana. Grupa wpadła w euforię, spożywali nawet ci co zwykle nie piją... 😃 6. dzień - Dzisiaj dotarliśmy do najpiękniejszego miasta Algierii. Konstantyna, miasto - forteca, ulokowane nad skalnymi przepaściami rzecznego przełomu, po obu stronach 200 metrowego wąwozu, do którego dostać się można tylko jednym z pięciu mostów. Stąd też inna nazwa - miasto mostów. Jego historia sięga 600 lat p.n.e. Założone przez Fenicjan, gdy zdobyte przez Rzymian nazwane na cześć cesarza Konstantyna Wielkiego. Mieliśmy okazję do spojrzenia w dół przepaści, przejścia mostami i podziwiania spektakularnych widoków. Najbardziej znanym mostem jest Gantaret El Hibal, zwany także mostem Sidi M'Cid - otwarty w 1912 roku, do 1929 był najwyższym na świecie. Na jednym ze wzgórz poza widokami zrobiliśmy kilka fotek pod Monument aux Morts, znanego jako Pomnik zmarłych, upamiętniającego 800 żołnierzy poległych podczas I wojny światowej. Zwiedziliśmy meczet Emira Abdelkadera, który może pomieścić 20.000 wiernych muzułmanów w Sali Modlitw. Zobaczyliśmy również malowniczy pałac Ahmeda Beja, byłą rezydencję lokalnego władcy. Wszystko wygląda przepięknie, jak na kolorowej widokówce. Trzeba jednak przyznać, że przemieszczanie się między wzgórzami, przy temperaturze sięgającej 38*C, wielu wykończyło. 7. dzień - Wczesnym rankiem ruszyliśmy w kierunku granicy z Tunezją. Po drodze zatrzymaliśmy się w Annabie. Hipopotam Regius, było pierwszym celem naszego zwiedzania. Niegdyś ważne miasto rzymskie. Niestety, jedno z bardziej zaniedbanych miejsc w kraju. Miejsce bardziej zasługuje na miano lapidarium bo to bardziej kupa kamieni. Na przełomie IV i V wieku św. Augustyn był tu biskupem. Chwilkę pochodziliśmy po ruinach Hippo, zwiedziliśmy przyległe muzeum oraz wspieliśmy się na wzgórze gdzie, z widokiem na pozostałości rzymskiego miasta, znajduje się bazylika św. Augustyna. Zbudowana przez Francuzów w 1881 roku. W bazylice znajduje się relikwia domniemanej kości jego prawej ręki. Potem krótki spacer po centrum Annaby, wizyta w galerii malarstwa tutejszego artysty i pędzimy do Tunezji... Na granicy staliśmy 6 godzin… W hotelu byliśmy o 22:00.