Kategoria lokalna: 4
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Atut to plaża pogoda i morze. Obsługa hotelu bardzo nastawiona na gości z Niemiec.Tak samo animacje w hotelu.Jedzenie mało urozmaicone. Pokoje czyste i sprzątane codziennie. W sytuacji dużej ilości gości brak wolnych leżaków kolejki po jedzenie i brak stolików.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Pobyt4-14.05, Hotel b.ladnie położony, dużo zieleni w pierwszej linii brzegowej, plaża mała żwirkowata, hotel czysty, codziennie sprzątany.Natomiast jedzenie b.monotonne, nie jestem wymagająca ale przez 10 dni ser i jajka w różnych formach to może się znudzić.Niby all a brak przekąsek między posiłkami co najwyżej rozwodnione lody.Drinki b.slabe.Mały basen że zjeżdżalnią dla dzieci tuż przy ulicy.
4.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Club Dizayla jest to całkiem rozległy kompleks, raczej dla rodzin z dziećmi bądź dla osób, które szukają relaksu niż życia nocnego. Przestrzeń, którą oferuje hotel jest na duży plus, podczas wycieczek w Alanyi zwróciłam uwagę, że zabudowany jest każdy metr kwadratowy. Tutaj mamy alejki między budynkami, palmy, kwiaty, ławki, hamaki z których można korzystać. Nie jest to jeden budynek, lecz jeden główny budynek hotelowy z recepcją i spa oraz kilka/ kilkanaście małych budynków. Cała strefa jedzeniowa i z atrakcjami i basenem znajduje się nad wodą, na drugim końcu kompleksu, patrząc od strony hotelu. Nam się trafił pokój w głównym budynku, więc śmiało można było dziennie przemierzać kilometry w jedną i drugą stronę. Nie ma co ukrywać hotel jest głównie skierowany na turystów z Niemiec, bądź po prostu niemieckojęzycznych. Obsługa wraz z animatorami, posługiwała się głównie językiem niemieckim, atrakcje były po niemiecku, kuchnia pod kątem Niemców. I coś z czym się pierwszy raz zetknęłam, przy każdym stoliku, dosłownie każdym, ktoś palił papierosy. Dla osób niepalących może być to uciążliwe, jak spożywa się posiłek, a z każdej strony atakuje dym papierosowy. Wyposażenie pokoi standardowe, wygodne łóżka, klimatyzacja, tv, lodówka. Codziennie uzupełniana woda butelkowana. Łazienka pozostawiała wiele do życzenia jak na 4-gwiazdkowy hotel. Nieszczelna kabina prysznicowa zalewała całą mikro łazienkę, ale nawet to nie było najgorsze. Tylko brak jakiejkolwiek wentylacji w łazience. W moment była tam sauna. Jak ktoś jedzie na wakacje i spędza sporo czasu w pokoju, to te rzeczy mogą przeszkadzać. Ja rano pokój opuszczałam i wracałam dopiero wieczorem, więc nie były te rzeczy dla mnie wielkim problemem. Opcja all inclusive była bogata, jedzenie praktycznie całą dobę. Napoje alkoholowe w ograniczonej ofercie, jednak myśle, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Jeśli nie, to zawsze była opcja kupienia bardziej wyszukanych drinków. Hotel zapewnia atrakcje w ciągu dnia takie jak: aqua aerobic, waterpolo, strzelanie z wiatrówki czy rzutki. Natomiast wieczorami odbywa się "show time" gdzie mamy pokazy latino, magika, rytmy argentyńskie. Podczas tygodniowego pobytu raczej nie powinny się powtórzyć. Dla mnie ciekawym show była noc turecka, gdzie również było serwowane inne jedzenie. Koniec muzyki i atrakcji następował o 23:00 i wtedy w hotelu nie dzieje się już kompletnie nic. Turcja sama w sobie oferuje mnóstwo atrakcji, dlatego też cały pobyt oceniam bardzo na plus. Myśle, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie zarówno osoby, które szukają atrakcji z nutką adrenaliny, jak i te które preferują relaks i cisze. Ogólne wrażenie zostało nadszarpnięte ze względu na sytuację, jaka miała miejsce podczas powrotu. Moim zdaniem coś takiego nigdy nie powinno mieć miejsca, a w szczególności nie w biurze podróży z takim doświadczeniem. Po przyjeździe do Turcji, w autokarze był rezydent, który pilnował porządku i żeby każdy trafił do dobrego hotelu. Tak samo powinno być w drodze powrotnej, powinno się pilnować, aby odebrać właściwych gości hotelowych. Na nasze nieszczęście tego samego dnia z hotelu były odbierane osoby o tych samych imionach, oczywiście innych nazwiskach, ale to już nie zostało sprawdzone i podczas gdy my czekałyśmy w lobby hotelowym, te osoby zostały zabrane do naszego autokaru. Po kilkunastu minutach oczekiwania na transfer zorientowałyśmy się, że coś jest nie tak. Na szczęście obsługa hotelowa bardzo nam pomogła i skontaktowała się z rezydentem i dotarłyśmy na lotnisko na czas. Autokar ze wszystkimi pasażerami musiał po nas zawrócić i po godzinie od planowanego czasu zbiórki, udało nam się zająć w nim miejsca. Stresu było sporo, dobrze, że wszystko skończyło się tak jak należy. Ale pewien uraz już pozostał.
3.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Hotel otoczony piękną zielenią ,schludny,czysty. Bardzo duże rozczarowanie brakiem czajnika w pokoju. Żelazka nie udostepniają( Pan z recepcji może wyprasować t- shirt za 2 euro,sukienka 4 euro itp- skandal! Jedzenie baaaardzo monotematyczne. Po 3 dniu wchodziliśmy do restauracji że łzami w oczach. Drinki w formule AI bardzo skąpe.Kawa jak na Turcję słaba.Pokoj sprzątany codzien- to na plus.W pobliżu sporo sklepików i 2 restauracje.Plaza jak to w Turcji kamienista z bardzo dużym żwirem. Hotel przypomina ,,Ciechocinek dla Niemców,, A ludzie z obsługi faworyzują tylko wiecznie chorych ,kaszlących ,prychających i palących ogrom papierosów Niemców. Szkoda ,bo pozostale narodowości też zapłaciły za pobyt, a byly traktowane po macoszemu. Juz wolę towarzystwo zw Wschodu,które nie jest tak bezczelne !! Było dość milo,aczkolwiek moja opinia jest jednoznaczna. Jadąc do Turcji NIGDY nie wybieraj hotelu poniżej 4 gwiazdek:) Rezydentka Sonia jak najbardziej stanęła na wysokości zadania ,,załatwiając,, dodatkowe 2 bramki do check- in. W przeciwnym razie nadanie bagazu trwało by z 8 godz!!! Reasumując początek czerwca to nie czas na wyjazd z dziećmi,gdyż wodą w basenach zewnętrznych jest jeszcze zimną, a zwykle hotele 4 * nie oferują ,ani basenów krytych ,ani podgrzewanych na zewnątrz.:(
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Z Gdańska wylecieliśmy o 11 w Turcji na Lotnisku byliśmy o 15:40 Hotel oddalony od lotniska był o 120 km , nawigacja google pokazywała półtora godziny jednak w hotelu byliśmy dopiero o 21 , kierowca jaki z nami jechał to nieporozumienie, błądził cały czas , nadrobiliśmy bardzo dużo drogi ponieważ nie potrafił trafić do Hotelu , Hotel przede wszystkim nastawiony na dzieci i w szczególności Niemców , którzy na każdym kroku byli lepiej traktowani przez obsługę czy tez same jakieś animacje czy piosenki w języku niemieckim , obsługa dużo lepiej znała język niemiecki niż Angielski. Kelnerzy gdy już dowiedzą się iż jesteście Polakami od razu inaczej was traktują pierwszeństwo i przysłowiowe "lizanie dupy" swoim i Niemca . Jedzenie bardzo dobre nigdy niczego nie brakowało , jednak słodycze jak i słodkie rzeczy bardzo słabe . Plaża bardzo czysta jednak leżaki trzeba rezerwować rzuconym ręcznikiem z rana jak tego nie zrobisz po 10 nie licz na wolny leżak, z basenu nie korzystaliśmy za bardzo ponieważ w nim cały czas było pełno dzieci nie można było spokojnie popływać czy z niego skorzystać ponieważ był tylko do 19 otwarty, Wi-Fi jest dostępne w cały hotelu jednak przesył i transfer na bardzo niskim poziomie nic się praktycznie nie ładowało. Alkohol bardzo słaby jakościowo , wszystko z posmakiem tak jakby spirytusu było . Hotel jest typowo nastawiony albo na Dzieci bądź starsze osoby dla ludzi młodych co chcą się pobawić tutaj nie ma żadnych animacji , na plaży i basie czy nawet jadali co chwile podchodzą lokalsi bądź pracownicy hotelu który cały czas namawiają na jakieś płatne atrakcje tupu tatuaż , zdjęcia czy imprezy w klubie oddalonym od hotelu . w ofercie dostaliśmy tez opcje posiłku w restauracji a'la carte jednak nie ma tam takiej opacji. Hotel na pewno nie polecamy młodym para tylko jak już rodzina z dziećmi bądź dużo starszym ludziom , i jeżeli jesteście nie palący i przeszkadza wam gdy ktoś w waszej osobności pali to tez nie jest hotel dla was ponieważ Niemcy i Turcy pala tutaj wszędzie w każdym miejscu w hotelu i cały czas. Pokój bardzo czysty codziennie sprzątany z wymienianymi ręcznikami i dwiema butelkami wody.
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
Hotel z potencjałem, czysty ,zadbany. Wokół mnóstwo roślin. Niestety to wszystko przyćmiewa dym tytoniowy. W tym hotelu pali się wszędzie, przy stole podczas śniadania, obiadu, kolacji (PRZY STOLE ROZDZINA Z MAŁYMI DZIEĆMY-RODZICE PALĄ A DZIECI I INNI WOKÓŁ SĄ BIERNYMI PALACZAMI), przy basenie dla dzieci . Nie ma miejsca wydzielonego dla palaczy, popielniczki stawiane wszędzie są przyzwoleniem. Koszmar papierosowy, nie ma gdzie uciec. Wszędzie obecny dym tytoniowy. Myślę, że jest to kwestia ludzi ,którym brak inteligencji emocjonalnej , dlatego nie obchodzą ich bierni palacze. Jednym miejscem wolnym od dymu jest własny pokój. Polacy klient niewidoczny, nastawienie na Niemców. Animacje po niemiecku. Polecam hotel palącym ,to będzie raj dla Ciebie (żadnych ograniczeń i przy własny dziecku zapalisz ,obcemu dmuchniesz i super). Ocena bardzo obniżona za palenie. Spotkaliśmy się pierwszy raz z taką sytuacją ,a trochę podróżujemy. W związku z tym mieliśmy potworny dyskomfort.
3.0/6
Czy ta opinia była pomocna?
mamy mieszane uczucia same położenie hotelu ładne ale pierwszy raz spotkaliśmy się a już wiele razy Byliśmy w Turcji na oszczędzaniu na turystach począwszy od wody mineralnej po dodawanie i rozcieńczanie na przykład jajecznicy z wodą codziennie od kelnerów słyszeliśmy że to jest wina Bossa. Brudne sztućce talerze i miski to była norma nie powycierane stoliki. Jednak pomimo wszystko nie zepsuło to nam urlopu i odpoczyliśmy jednak na pewno już nie wrócimy do tego hotelu.
2.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wraz z małżonką spędziliśmy w tym roku 12 dni (13-24.05) w hotelu Club Dizalya w Turcji. W 2022 roku (11-18.05) byliśmy w Labranda Alantur Resort. Urzekła nas Alanyia i chcieliśmy tam wrócić. O ile hotel był ponadprzeciętny pod każdym względem, nie odpowiadał nam czas poświęcony na transfer, w związku z czym szukaliśmy czegoś bliżej lotniska. Club Dizalya znajduje się ponad 20 km bliżej Antalyi. Dodatkowo, patrząc od strony lotniska, znajduje się kilkanaście km przed centrum Alanyi, liczyliśmy więc, co sugerowano również w Biurze, w którym dokonywaliśmy rezerwacji, że Club Dizalya będzie jednym z pierwszych hoteli na liście jeśli chodzi o transfer z lotniska. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy dotarliśmy do hotelu po ponad 4h i wysiadaliśmy ostatni!!! Czas transferu do Club Dizalya nie różnił się wiele od tego do Labranda Alantur, co było dla nas bardzo niemiłym zaskoczeniem. Postanowiliśmy więc działać w sprawie transferu powrotnego. Z racji tego, że wylatywaliśmy 24.05, mogliśmy sprawdzić jak wygląda sprawa 17.05. 16 maja na tablicy ogłoszeń pojawiła się oczekiwana przez nas informacja. Wylot do Poznania 17.05 o godzinie 23.40, odbiór z hotelu… 16.40!!!!!! SIEDEM godzin przed odlotem??? Sam transfer na lotnisko 5 godzin??? Patrzymy dalej: Warszawa – transfer 3 godziny, Katowice – 3 godziny. To znaczy że się da. Ale Poznań 5 godzin??? Uwieczniliśmy tę informację na zdjęciu.Kilka dni później zgłosiliśmy to Rezydentce z zapytaniem, czy 24.05 będzie tak samo. Najpierw Rezydentka twierdziła, że to niemożliwe, kiedy natomiast zobaczyła, że mam zdjęcie tego ogłoszenia – stwierdziła, że nie ma na to wpływu, że to firma zewnętrzna i takie tam wykręty. W efekcie naszej interwencji 24.05 odbiór z hotelu mieliśmy o 17.40 (wylot 23.40) – screen z korespondencji na WhatsApp mogę udostępnić. To nadal był czterogodzinny transfer (Warszawa i Katowice – 3 godziny, a jakże). Wydawało nam się, że jesteśmy stałymi i wiernymi klientami, w końcu odbyte i zarezerwowane wyjazdy to 8 w ciągu 36 miesięcy. Nie wymagamy z tego tytułu specjalnego traktowania, ale chociaż na równi z innymi, a w tym wypadku poczuliśmy się jak klienci drugiej kategorii. Club Dizalya to czwarty hotel, który odwiedziliśmy z Rainbow, ale nigdy wcześniej (i mamy nadzieję, że nigdy w przyszłości) nie spotkaliśmy się z tak proniemiecką, a czasem nawet antypolską postawą pracowników hotelu. Oczywiście nie dotyczy to wszystkim pracowników, niemniej jednak, pozwolę sobie opisać kilka sytuacji. 1) Bar – trudno zarzucić jawną niechęć do Polaków pracownikom baru pomiędzy basenem a plażą, jednak panowie swoim sposobem bycia i ogólnym zachowaniem bardzo dawali do zrozumienia, że wolą obsługiwać turystów niemieckich. Dla nich zawsze byli milsi, bardziej uśmiechnięci, chętni do rozmowy – czasem aż do przesady. Podobne odczucia miała większość poznanych przez nas turystów polskiego pochodzenia, których poznaliśmy na miejscu niemało. Większość wolała spędzać czas w barze w ogrodzie obsługiwanym przez barmanki, które naprawdę zawsze były uśmiechnięte dla każdego tak samo. Bar w ogrodzie jednak znajdował się ponad 200 m od głównej strefy basenowej, a co za tym idzie od wszystkich wydarzeń organizowanych przez obsługę i animatorów. 2) Animatorzy – osoby prowadzące animacje były pochodzenia niemieckiego lub tureckiego z rewelacyjną znajomością języka niemieckiego. Większość prowadzonych animacji była skierowana do osób niemieckojęzycznych. Ponadto, animatorzy „zaprzyjaźnili” się z grupką turystów niemieckich. Wiele można zrozumieć – w końcu piękna pogoda, piękny hotel, wakacje. Wszystko byłoby ok., gdyby nie fakt, że ta przyjaźń wpływała na pracę wykonywaną przez animatorów. Wielokrotnie ci „przyjaciele” niemieccy dostawali „fory” w zabawach, lub animatorzy w trakcie zabawy wchodzili w interakcję tylko z tą grupką. Cała reszta mogła sobie popatrzeć. Dla przykładu – karaoke. Kiedy śpiewał któryś z Niemców, a z grupki „przyjaciół” w szczególności – muzyka grała tak głośno, że nie bardzo było słychać śpiew, natomiast kiedy śpiewał Polak (w trakcie naszego pobytu nikt inny się nie zgłosił do zabawy, tylko Polacy i Niemcy) muzyka była tak wyciszona, że śpiewający ledwie ją słyszał i może pierwsze rzędy publiczności, cała reszta zdana była na śpiewanie przez odważnego niemalże acapella, co nie było przyjemne ani dla ucha publiczności, ani dla śpiewającego. Sytuacja druga – wieczór Bingo. W pewnym momencie do animatorów zgłasza się dziewczynka 8-10 lat i mówi, że ma bingo. Sprawdzono publicznie numery – faktycznie wygrała. W tym momencie na scenę wkracza Niemka z grupy „przyjaciół” i twierdzi, że też ma bingo. Publicznie sprawdzono numery i… jednego brakuje, bingo brak. Po chwili wręczenie nagród – z pompą i fanfarami „przyjaciółka” bez bingo otrzymuje stos nagród, a dziewczynka odsunięta w cień, nie wiem czy dostała cokolwiek. Te i inne sytuacje były wręcz niesmaczne i nie powinny mieć miejsca. Niemcy, szczególnie pewna grupka, bawili się świetnie, a reszta… Nie warto się przecież przejmować – za chwilę wyjadą. Po tym co widzieliśmy nie braliśmy już czynnego udziału w zabawach organizowanych przez animatorów. 3) Recepcja – hotel zatrudnia między innymi Turka syryjskiego pochodzenia , który jest jawnie antypolski. Na nasze nieszczęście kilka razy mieliśmy z tym panem do czynienia. Historia I Pierwszego dnia pobytu poznaliśmy dwa przesympatyczne małżeństwa z Polski. Jedno z nich wylatywało w środę 17.05 do domu. Drugie przyleciało jak my 13.05, ale na 15 dni. Miło spędzaliśmy razem czas, więc postanowiliśmy spędzić w szóstkę wieczór w restauracji a’la Carte, o ile będzie to możliwe. Z racji tego, że jako jedyny z towarzystwa mówię płynnie po angielsku i trochę rozumiem niemiecki, zostałem wydelegowany aby w recepcji dowiedzieć się czy taka możliwość będzie. Niestety akurat tego dnia w recepcji był w/w pracownik. Nie wiem, czy faktycznie nie znał angielskiego, czy tylko udawał, ale można się było z nim porozumieć tylko po niemiecku. Dopiero używając translatora Google udało mi się dowiedzieć, że restauracja a’la Carte będzie czynna być może dopiero od 19.05. Zajęło to ok. pół godziny w niemiłej atmosferze. Proste pytanie z naszej strony było przez tego pana potraktowane jakbyśmy próbowali stworzyć jakiś straszny problem. Historia II Dowiedzieliśmy się, że restauracja a,la Carte zostanie otwarta i można rezerwować miejsca. Poszliśmy do recepcji w czwórkę, aby dokonać takiej rezerwacji. Było to ok. 18. Niestety ponownie trafiliśmy na naszego ulubieńca. Od razu uruchomiłem Google translator, ale recepcjonista udawał, że nie rozumie o co chodzi, po jakichś 10 minutach bezskutecznej niby-konwersacji wezwał managera. Manager posługiwał się znośnym angielskim i dało się z nim bez większych problemów porozumieć. Jednakże recepcjonista musiał coś managerowi na nasz temat powiedzieć, bo wyszedł do nas ewidentnie negatywnie nastawiony. Kiedy wytłumaczyłem o co nam chodzi, manager pokazał nam informację znajdującą się na kontuarze – rezerwacje na wieczór w restauracji a’la Carte przyjmowane są w godzinach 10-12. Z tym, że stand, na którym widniała ta informacja był dwustronny i w momencie kiedy my przyszliśmy do recepcji powyższa informacja skierowana była w stronę recepcjonistów. Mimo to manager zachowywał się jakby miał pretensje, że nie przeczytaliśmy tej informacji. Powiedzieliśmy więc, że spokojnie przyjdziemy następnego dnia, nie ma problemu. Manager jednak z nieskrywaną urazą kazał nam zostać i zrobił nam rezerwację. Było około 18.30. Wraz ze znajomymi (Adam i Ela) rozeszliśmy się do pokoi przygotować się do kolacji, poza tym mieliśmy w planach wspólne wyjście wieczorem z hotelu. Historia III Ciąg dalszy powyższej historii. Około 19 spotkaliśmy się z Elą i Adamem w lobby. Okazało się, że nasi znajomi mają problem i po raz kolejny zostałem poproszony o pomoc, z uwagi na znajomość języków obcych. Ela z Adamem opuścili swój pokój (nr 624) około 8 rano i poszli na śniadanie. Do pokoju wrócili (jak wyżej opisałem) około 18.30 i … zastali drzwi od pokoju otwarte na oścież. Niestety nasi znajomi popełnili ogromny błąd i weszli do pokoju. Zamknęli za sobą drzwi, sprawdzili, czy nic nie zginęło (na szczęście wszystko było na miejscu), przygotowali się do kolacji i zeszli do lobby. Powinni byli od razu zgłosić problem, niemniej jednak postanowili inaczej i mimowolnie zostaliśmy z żoną wplątani w tę historię. Na nasze nieszczęście w recepcji nadal był nasz „ulubiony” recepcjonista, a managera już nie było. Spokojnie i bez nerwów starałem się wytłumaczyć sytuację, po kilku minutach dotarło do pana o co chodzi, ale uparcie twierdził, że to niemożliwe i że to Ela z Adamem nie zamknęli pokoju. Wezwał pracownika technicznego, który zrobił wydruk godzin zamknięcia pokoju (zaznaczam – tylko zamknięcia) – trwało to około 20 minut. Z wydruku (również zrobiłem zdjęcie) wynikało, że pokój został zamknięty przez pokojówkę około 10 i ponownie zamknięty około 19. Już samo to wskazywało na „niedoskonałość” hotelowego systemu – jak opisałem wcześniej, znajomi weszli do pokoju, zamknęli za sobą drzwi, spędzili w nim ok. 30 minut i wychodząc zamknęli ponownie około 19. Dodatkowo godziny w systemie były przesunięte o około 20 minut w stosunku do czasu rzeczywistego. Poprosiliśmy o informację z systemu, czy pokój w godzinach 10-19 był otwierany, ale oczywiście takiej informacji nie otrzymaliśmy – pan w recepcji stawał się coraz bardziej niegrzeczny i coraz bardziej agresywny, natomiast jego kolega komentował coś po turecku i śmiał nam się prosto w twarz. Doszło do tego, że recepcjonista zadzwonił do Rezydentki i przekazał jej, że turyści się awanturują, jednakże z uwagi na brak znajomości angielskiego nie był w stanie się z nią porozumieć – Rezydentka nie zna niemieckiego. Recepcjonista rzucił kilka słów niegrzecznym tonem i się rozłączył. W międzyczasie Ela z Adamem skontaktowali się ze swoim zięciem – Turkiem pochodzącym z Alanyi, wyjaśnili mu całą sytuację i poprosili, aby porozmawiał z recepcjonistą po turecku. Cała rozmowa była prowadzona przez recepcjonistę niegrzecznym i opryskliwym wręcz tonem, a skończyła się rzuceniem słuchawki – rozłączeniem bez słowa pożegnania przez recepcjonistę. Z relacji zięcia znajomych dowiedzieliśmy się, że nasz „ulubiony” recepcjonista jest syryjskiego pochodzenia i w dobie aktualnej sytuacji geopolitycznej może być bardzo antypolski. Ponadto jest bardzo chamski i mamy na niego uważać. Na koniec do recepcjonisty zadzwoniła nasza Rezydentka i poprosiła o przekazanie nam słuchawki. Opisaliśmy jej całą sytuację, poprosiła abyśmy opuścili recepcję w spokoju, umówiliśmy się, że spotkamy się następnego dnia, jeszcze raz opowiemy o całej sytuacji, a ona porozmawia z managerem. Następnego dnia spotkaliśmy się z rezydentką i managerem. Manager wziął stronę recepcjonisty i również nie udostępnił informacji dotyczącej godzin otwarcia pokoju. Ponadto nie uznał, że zachowanie recepcjonisty odbiegało od przyjętych standardów. Rezydentka spotkała się w cztery oczy z managerem, ten uznał oficjalnie, że żadne przeprosiny ze strony hotelu nam się nie należą, ale… dostaliśmy dodatkowy wieczór w restauracji a’la Carte. Zapytaliśmy, czy w tej sytuacji możemy prosić o dostęp do sejfu – oczywiście – usłyszeliśmy – 2 euro za dobę. 4) Czystość w pokoju – na pierwszy rzut oka bez zarzutu. Kilkakrotnie jednak mieliśmy zabrudzony ręcznik, który obsługa kładła na podłodze przed prysznicem. Myśleliśmy, że to któreś z nas zabrudziło wchodząc na niego. Ostatniego dnia pobytu brudny ręcznik zainteresował mnie bardziej, gdyż zauważyłem na nim ruch. Wziąłem telefon i na nagrałem filmik ze zbliżeniem, na którym widać, że to co braliśmy za brud to są malutkie owady wyglądające jak mrówki. I było ich bardzo dużo. Po wcześniejszych doświadczeniach z recepcją i w związku z tym, że „odkryłem” tajemnicę brudnego ręcznika dopiero ostatniego dnia – nie zgłosiliśmy tego. Podsumowując – hotel jest ładny, zagospodarowany, tereny zielone bez zarzutu – na filmach i zdjęciach prezentuje się pięknie. Są to jednak pozory, pod którymi kryją się mankamenty. Obsługa aż do przesady i wręcz niesmacznie proniemiecka, momentami antypolska. Językiem angielskim posługuje się maksymalnie 20% pracowników mających bezpośredni kontakt z turystami. Niemieckim ponad połowa. Czystość pozornie na wysokim poziomie, czemu jednak przeczą mrówki w pokoju. Na koniec kilka słów na temat strefy gastro – jedzenie monotonne, potrawy powtarzające się co 2-3 dni, a wątróbki nie spotkaliśmy tyle nigdzie indziej. Praktycznie codziennie w trochę innej odsłonie (czasem 2 razy dziennie). Natomiast w restauracji a’la Carte wybraliśmy sobie wołowinę… To był błąd – pomimo upływu czasu sama myśl o niej jest nieprzyjemna – tłusta, z chrząstką o konsystencji podeszwy. Nikt nie zapytał o stopień wysmażenia, tylko wszyscy w czwórkę równo dostaliśmy długo przeciągnięty bliżej nieokreślony kawałek mięsa – rzekomo wołowego. Club Dizalya to hotel, do którego z całą pewnością nie wrócimy i będziemy odradzać każdemu, kto o niego zapyta.
2.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Hotel ogólnie niby ok.Niestety są też niemiłe wrażenia. Bardzo mały basen,jak na taką ilość gości,brak miejsc przy basenie- ręczniki rozkładane o 5.30(żeby mieć miejsce na leżaku).W restauracji brak miejsc przy stolikach, goście już przed posiłkiem czekają w kolejce ,żeby zająć miejsce i mieć gdzie zjeść( goście z talerzami pełnymi potraw wędrują gdzieś na zewnątrz restauracji ,żeby zjeść). Pierwszy raz się z czymś takim spspotkałam. Sprzątanie w restauracji polega na obmiataniu brudnych obrazów miotełką,pomiędzy rozłożonymi już sztućcami.W pobliżu plaży staje jakiś obiekt,który nie wiadomo co robi i z czarnej rury przy hotelu wylatuje jakąś ciecz,która sprawia,że woda jest szara, mętna i ma "zapach"-obrzydliwe.
2.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Jeśli miałbym ocenić za całość to nie wróciłbym do tego hotelu i nie poleciałbym go nikomu . Ma kilka plusów ale niestety minusów jest dużo dużo więcej .