5.1/6 (267 opinii)
Kategoria lokalna 5
3.0/6
Plusy: -obsługa w hotelu: szybkie reakcje na prośby, sympatyczni, pomocni -pokój i lazienka: dokładnie jak na zdjęciach, przestronne, czyste, sprawna klimatyzacja, sprawny sejf -odległość do Morza z busynku A: tunel robi robotę, jest to super udogodnienie, że nie jesteś zmuszony przechodzić przez ruchliwą ulicę -czystość w obiekcie: niemal nieustannie ktoś sprzątał, na bieżąco usuwane były nieczystości, gdy komuś się coś wylało itp Minusy: -jedzenie: jest to obszerny temat i każdy lubi, co innego. Dla mnie jedzenie było dosyć średnie. Przez pierwsze dni było najgorzej, żywiliśmy się frytkami. Później było trochę lepiej, udawało nam się coś nazbierać na tym talerzu. Pojawił się kurczak, kebab na patyku, mięso zawinięte w tortillę i to było ok, ale przez większość dni byliśmy rozczarowani. Wędlina czy ciasta bardziej pod tureckie kubki smakowe - szkoda. Przepalony toster na śniadanie i charakterystyczny smród zapadł mi w pamięci na długo -alkohol: hotel nie zaskoczył i alkohol byl właśnie taki, jak się można spodziewać na all inclusive, czyli mały wybór, śladowe ilości alkoholu.
3.0/6
Hotel bardzo duzy, choc w sumie na niezbyt duzym terenie. Wnetrze nie zachwyca, ale to moje subiektywne zdanie, kwestia gustu. Pokoje duze, czyste, choc nie sprzatane codziennie (przejechanie podlogi mokra scierka, to nie sprzatanie ;-) ), ale dla mnie to nie jest konieczne. Spory minus niestety za jedzenie - hotelowe jedzenie zazwyczaj nie jest zbyt smaczne, ale tutaj bylo najslabsze sposrod tych hoteli, w ktorych bylam do tej pory. Niemniej jednak ilosc i czestosc posilkow zadowoli kazdego - nie tylko glowna restauracja, ale tez 3 bary - 2 przy 2 basenach i jeden na plazy, gdzie wlasciwie o kazdej porze jest cos podawane - karteczka z godzinami i miejscem poszczegolnych posilkow jest dawana w recepcji przy meldunku, do tego Pani piekaca swieze Gözleme i stoisko, gdzie pan przyrzadzal swiezy kumpir bardzo na plus. Hotel jest niemal przy samej plazy- jest tunel, bo miedzy hotelem a plaza jest ruchliwa ulica, plaza dosc ladna, szeroka, chociaz tutaj piasek taki szary, ciemny. Mimo, ze duzo ludzi, bo duzy hotel, nigdy nie brakuje wolnych lezakow na plazy, nie zauwazylam tez, zeby ktokolwiek "reerwowal" je kladac recznik. Przy basenach- nie wiem, nie korzystalam. Ogolnie hotel jako baza wypadowa dla kogos, kto nie siedzi w nim caly czas niezly, a dla kogos, kto lubi tylko plazowac i spedzac czas w hotelu (a nie przeszkadzaja mu tlumy gosci) - sa codzienne animacje, gimnastyka na glownym basenie i tarasie przy nim.
2.5/6
- organizator RAINBOW - katastrofa - sprzątanie pokoju - katastrofa - internet płatny, sejf płatny, za ręczniki basenowe trzeba wnieść depozyt - jedzenie nie było złe i to jedyny plus - alkohole w barach - katastrofa - plaża słaba, wejście tylko w butach - bar przy plaży - katastrofa
2.0/6
Położenie Hotel położony jest między dwoma ruchliwymi i głośnymi drogami– ekspresówką, gdzie ruch odbywa się dzień i noc oraz ulicą lokalną, która prowadzi do pobliskich hurtowni owoców, zakładów usługowych oraz służy do nocnych wyścigów z głośną muzyką i klaksonami w tle. Wypoczynek jest praktycznie niemożliwy, gdyż pokoje i balkony są skierowane „na zewnątrz” i bezustannie dobiega hałas z jednej lub drugiej strony. Obsługa pokoju Pokój sprzątany codziennie, ale zaopatrywanie go w wodę (woda z kranu nie jest pitna, należy myć zęby wodą z butelki; minibar powinien być w wersji „ultra” codziennie zaopatrywany) czy papier toaletowy to był już duży problem. Niejednokrotnie biegałam za panią sprzątającą, aby zdobyć wodę oraz papier toaletowy, który był wyjątkowo skrupulatnie wydzielany i ciągle go brakowało. Spróbowaliśmy z napiwkami, ale nie zmieniło to nic w kwestii dostępności papieru toaletowego, co uważam za co najmniej żenujące. Bar Nędzny wybór alkoholi i napoi – przez cały nasz pobyt nie było np. toniku. Napoje, pomimo gwarancji hotelu, iż będą podawane w szkle w opcji „ultra”, serwowane były na terenie hotelu w plastikach imitujących szkło. W barze na plaży dostępne było wyłącznie piwo rozlewane w plastikowych kubeczkach o tak cieniutkiej i delikatnej ściance, że ledwie można było je utrzymać i donieść na miejsce. Wyżywienie/ Restauracja Niestety – wyżywieniem jesteśmy bardzo, bardzo rozczarowani: bardzo słaba jakość, mały wybór, obsługa co najmniej nieprofesjonalna. Już drugiego dnia zorientowaliśmy się, że należy przychodzić do restauracji na początek serwowania poszczególnych posiłków, gdyż później nie będzie żadnego wyboru albo nie będzie nic. Normą było to, że na obiad czy kolację podawano przetworzone pozostałości śniadania, ale w ohydny, niejadalny sposób. W Turcji są bardzo tanie owoce – zarówno świeże, jak i suszone, akurat trwa sezon zbioru granatów, melonów, winogron – niestety były podawane nie dość, że w niedużej ilości, to dodatkowo niedojrzałe, przez to niejadalne. Codziennie widzieliśmy ponadgryzane naleśniki odłożone z powrotem do podgrzewaczy albo ludzi próbujących potrawy łyżkami przeznaczonymi do nakładania – oczywiście łyżki były odkładane do bemarów. Obsługa to widziała (proceder nadgryzania i próbowania był nagminny) i nie reagowała. Przez cały nasz pobyt ani razu nie była dostępna oliwa z oliwek, jedynie kilka rodzajów octu i sos z granatu. Powiem szczerze, że po raz pierwszy miałam do czynienia z taką sytuacją w kraju, który oliwę z oliwek produkuje i wszędzie można ją kupić, a w restauracjach podawana jest wraz z daniami. Nie były dostępne żadne przyprawy, łącznie z podstawowymi – sól, pieprz. „Dekoracje” towarzyszące prezentowanym w bemarach daniom były zrobione np. z papieru toaletowego pobarwionego kawą lub jakimś sosem, co nie zmieniało faktu, że widać było, że jest to papier toaletowy – zresztą tak bardzo przez nas pożądany. Inny rodzaj „dekoracji’ ustawiony pośród jedzenia wykonany był z tak zwanej „suchej gąbki” (z racji wykształcenia min. florystycznego orientuję się w temacie) – łatwo kruszącej się i łamliwej – trzeba było lawirować „pomiędzy”, żeby nie wkruszyć do jedzenia. Przy ogólnej „estetyce” prezentowania bemarów z daniami, ciast, owoców, gdzie wszystko było przemieszane, „rozbabrane”, rozczłonkowane (np. część ryb w całości, część we fragmentach łącznie ze szkieletami) naprawdę odechciewało się jeść. Plus zapach. Pojawiał się od czasu do czasu w części jadalnej – nieprzyjemny, dławiący, jakby z kanalizacji. Jego pochodzenie odkryliśmy któregoś poranka, schodząc na śniadanie. Szliśmy z posiłkiem w kierunku stolików, kiedy nagle mój mąż krzyknął, abym popatrzyła pod nogi. Proszę mi wierzyć – wszystko podeszło mi do gardła, gdy zobaczyłam na marmurowej podłodze kilka kocich odchodów w różnym stadium skupienia oraz krążące wokół nich koty. Nie byliśmy w stanie nic zjeść, po prostu wyszliśmy. Bardzo żałuję, że nie zrobiłam zdjęć, ale zrobiło mi się niedobrze, a przy tym czułam potworną złość i obrzydzenie do tego miejsca, za które zapłaciłam – dla mnie – bardzo duże pieniądze. Córka praktycznie do końca pobytu (byliśmy w połowie) nic już nie jadła, chodziliśmy z nią na śniadania i kolacje na zewnątrz, do lokalnych restauracji. My korzystaliśmy z restauracji hotelowej, ale – niestety – odór pojawiał się do końca naszego pobytu. Nie jestem też pewna, gdzie koty mogły jeszcze bywać, czy nie wchodziły z rana obwąchiwać posiłków, bo widzieliśmy je wielokrotnie na sali restauracyjnej. Na samą myśl robi mi się słabo. Rezydent Niestety kontakt z Rezydentem był zerowy. Dwukrotnie próbowałam kontaktować się, ale nikt nie odpowiedział. Kiedy zagadnęliśmy Panią Pilotkę z Biura Rainbow, oczekującą na turystów pod naszym hotelem, jak skontaktować się z Rezydentem – sprawdziła nasz telefon, a następnie zadzwoniła ze swojego – natychmiast Rezydent odebrał. Trudno powiedzieć, czy to przemęczenie sezonem, czy zła wola – fakt faktem – kontaktu nie było. Ogólne spostrzeżenia i uwagi W okresie, kiedy byliśmy na wczasach w hotelu przebywało na pewno 10 Polaków, pozostałe osoby były rosyjskojęzyczne. Trudno powiedzieć, jak wielu spośród nich było Rosjanami, ale na pewno przytłaczająca większość, gdyż manifestowali swoją przynależność czy stosunek do wojny flagami, powycinanymi na włosach literami „z” oraz wypowiedziami, kłótniami, dotyczącymi użycia innego języka niż rosyjski lub stosunku do wojny. Jestem z pokolenia, które uczyło się rosyjskiego przez długie lata i rozumiałam, o czym obywatele rosyjscy rozmawiali. Hotel ewidentnie był nastawiony na gości rosyjskojęzycznych, gdyż konwersacje z personelem, animacje odbywały się wyłącznie w ww języku, do nas zwracano się również po rosyjsku. Dla mnie – osoby z Lublina, gdzie w pewnym momencie przebywało ponad 100 tys. osób z Ukrainy, gdzie zaangażowanie w pomoc było i jest ogromne, gdzie wciąż żyje i mieszka wielu naszych Sąsiadów, towarzystwo, z którym mieliśmy do czynienia w hotelu, było co najmniej dołujące. Czułam się w tym hotelu przytłoczona, zmęczona, spięta. Z żadnych wczasów w swoim życiu nie wróciłam tak przygnębiona. Oczywiście Państwo nie mają wpływu na „dobór” ludzi, ale nie wierzę, że nie wiecie Państwo komu się hotel sprzedaje, na kogo jest nastawiony i jaki poziom usług prezentuje. Moim zdaniem – ze względu na Państwa pozycję i prestiż - hotel nie powinien w ogóle figurować w ofercie, gdyż jest to po prostu wstyd.