Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
na prawdę warto, pomimo znacznych odległości pokonywanych autokarem dużo pozytywnych wrażeń, odnosi się to także do opieki i zdolności organizacyjnych Pani pilot
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
“Podróże to jedyna rzecz, na którą wydajemy pieniądze a stajemy się bogatsi”. Chyba każdy, kto choć raz ich zasmakował, potwierdzi te słowa. Są jednak podróże, które można określić po prostu wycieczkami (nie umniejszając im oczywiście), ale są też takie, które są prawdziwą przygodą. “Smak orientu” mogę śmiało zaliczyć do tej drugiej kategorii. Na jakiej podstawie? Otóż, wg mnie przygoda zaczyna się wtedy, gdy nie tylko odwiedzamy ładne czy interesujące miejsca, ale zderzamy się z wszystkim co je definiuje. Mam tu na myśli m.in. religię, obyczaje, historię, kuchnię, muzykę i oczywiście samych ludzi. W przypadku objazdu po Turcji, wszystkie te elementy mogliśmy poznać i co tu dużo mówić, zadziałały na nas z wielką mocą. Efekt potęgował fakt, że była to nasza pierwsza wizyta w tym kraju, ale nie sądzę by miało to kluczowe znaczenie dla oceny. Program wycieczki, został tak zaplanowany, że byliśmy niejako wprowadzani w ten świat, odkrywając po kawałku to, co składa się na tamtejszą kulturę. Niemała w tym zasługa pana Wojciecha, czyli naszego pilota, który ze swoim lektorskim głosem był prawdziwym narratorem naszej przygody i niczym w filmie dokumentalnym, dokładnie opisywał nam to, co w danej chwili oglądaliśmy. To wszystko z odpowiednią dawką humoru, praktycznej wiedzy i jak się później okazało, również talentem do rozkręcania imprez. Poważnie, tak jak przy p. Czubównie się usypia, tak pana Wojtka słucha się z wypiekami na twarzy. Mniej więcej w taki sposób przejechaliśmy grubo ponad 3 tysiące kilometrów, widząc po drodze niewiele mniej meczetów ;). Zajęło nam to zaledwie tydzień, co wymusiło pewną intensywność, a dokładniej mówiąc dość wczesne wstawanie. Taki urok objazdów i trzeba być na to przygotowanym. Ale co konkretnie widzieliśmy? Początkowe lokacje, czyli Hierapolis z Pamukkale, Efez, Pergamon i Troja to namacalne i pobudzające wyobraźnię powroty do czasów starożytnych. Stambuł to klimatyczne wprowadzenie do Bizancjum i Imperium Osmańskiego, natomiast wizyta w Ankarze przybliża nam już czasy nowożytne i postać Mustafy Kemala Ataturka – ojca narodu Tureckiego. To tak w dużym uproszczeniu. Historia Azji Mniejszej potrafi zachwycić, szczególnie podana w takiej formie. Wisienką na torcie jest natomiast Kapadocja, która zawiera tyle atrakcji, że dopiero tam zatrzymaliśmy się na dwie doby. Zaznaczę, że niemniej intensywne dwie doby. Szczególnie muszę polecić tu fakultety. Symbol Kapadocji to oczywiście loty balonami o wschodzie słońca. Mamy możliwość obejrzenia tego spektaklu z dwóch perspektyw: samego balonu jak i jeepa podczas offroadu. Obie są godne polecenia, także jeśli cena lotu balonem okaże się zaporowa, to tańsza opcja jest nie gorszym zamiennikiem. Byle zdecydować się na chociaż jedną z nich, bo przegapić tego widowiska zwyczajnie nie wypada. Niezapomniany był również wieczór turecki, podczas którego mogliśmy nie tylko zobaczyć ciekawe taneczne pokazy, ale również czynnie uczestniczyć w zabawie. Na własnej skórze przekonaliśmy się, jak pogodny i lubiący zabawę jest to Naród. Podczas całego objazdu rzuciły nam się w oczy również inne, interesujące cechy Turków. Przykładowo, mimo że Turcja jako republika istnieje ledwo od wieku, to duma narodowa jest w niej głęboko zakorzeniona. Widoczne to jest chociażby we wszechobecnie powiewających państwowych flagach i podobiznach Ataturka. Niepotrzebne są do tego święta narodowe. Taka duma prezentowana jest na co dzień, nawet w czymś tak prozaicznym jak toast, który wznoszony jest słowami “za honor” zamiast naszego “na zdrowie”. Inna sprawa to fakt, że choć wiodącą religią jest Islam, to daleko wszystkim do ortodoksyjności. Skutkuje to tym, że możemy poznać religię od tej lepszej, ciekawszej strony. Niesamowite jest również to, że choć kraj młody, a Anatolia jako kraina, to od zawsze mieszanka kulturowa, Turcja wykształciła własną, unikalną i rozpoznawalną tożsamość, widoczną chociażby w kuchni czy muzyce. Szczególnie ta ostatnia wywarła na nas tak duże wrażenie swoją atrakcyjnością i różnorodnością, że została z nami chyba już na zawsze. Kuchnia zresztą też, ale należy pamiętać, by nie oceniać jej na podstawie tego co dostaniemy w hotelach, gdyż tam jedzenie jest... hotelowe. Koniecznie trzeba próbować wszystkiego, na co będzie okazja w trakcie zwiedzania. Na szczęście pomyślano również o tym i byliśmy informowani na bieżąco, kiedy w okolicy było coś godnego skosztowania. Dodam, że znają się tam na słodyczach - dobrze, że byliśmy tylko tydzień:) Podsumowując, choć nie obyło się bez drobnych uchybień, o których niżej, wycieczka jako całość dostarczyła nam niezapomnianych wrażeń i wspaniale nas wprowadziła w ten region świata, do którego chce się wracać. Będąc w Turcji czuliśmy się niemal tak swobodnie jak u siebie, a przecież to kraj zgoła inny od naszego. Czy lepszy? To już trzeba samemu ocenić.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wspaniała wycieczka pozwalająca na poznanie bogactwa natury i historii regionu jak również współczesności nieco egzotycznego dla nas kraju. Spektakularne widoki i ciekawe aspekty kultury pozornie innej ale jednocześnie pod wieloma względami bliższej nam niż by się wydawało.
5.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka „Smak Orientu”, jest rzeczywiście tylko i wyłącznie zasmakowaniem poszczególnych części malowniczej Turcji - z rozbudzeniem apetytu na więcej. Wycieczka jest intensywna, czasami brakuje „jeszcze 30 minut”, ale nasz rezydent Szymon wytłumaczył, że to tylko „zasmakowanie” - swojego rodzaju degustacja tego co Turcja ma do zaoferowania. 2500 km w 7 intensywnych dni z dość wczesnymi pobudkami umożliwia kompleksowe zwiedzenie tureckich „must have” w pigułce. Tygodniowy wyjazd pełen atrakcji, uśmiechu na twarzy, zmęczenia przeplatanego drzemkami w autokarze w którym spędza się minimum połowę czasu wycieczki, wypełniony jest tureckimi smakołykami na obiadokolacjach i głową pełną niesamowitych widoków i krajobrazów każdego dnia. Wycieczka z całą pewnością kierowana jest dla świadomych podróżników, łakomych smaczków kulturowych i historycznych, którzy rozumieją i podążają za opowieściami przewodnika. Na sześć lokalizacji noclegowych, ta w Antalii jest najbardziej rozczarowująca - standard pokoju pozostawia wiele do życzenia, co o dziwo rekompensuje zdecydowanie nocleg drugiego dnia pobytu w hotelu z basenem termalnym z doskonałym zapleczem gastronomicznym i odczarowuje złe wspomnienia ubiegłej nocy. Za punkt obowiązkowy wyjazdu spośród wycieczek fakultatywnych można uznać rejs po Bosforze (przydaje się ciepłe ubranie, odporne na wiatr) i wizytę w tureckim hammamie. Jadąc do Turcji należy pamiętać, że to kraj muzułmański, w którym zwiedzane są meczety - tutaj ukłon w stronę Pań, które uprasza się o respektowanie kultury i tradycji jakie obowiązują w meczecie i odpuszczenie sobie podejścia „jestem na wakacjach, nic nie muszę” - podróżniczko - to miejsce święte dla innej religii więc spakuj proszę do plecaka chustę na głowę i nie paraduj w czapce lub kapturze na głowie (dotyczy również dziewcząt powyżej 12 roku życia. Trzeba przygotować się również na płatne obiady w trakcie dnia w wyznaczonych lokalizacjach w których wszyscy zbijają sobie piątki z kierowcą i tureckim przewodnikiem - zwykle nie więcej niż 10 euro. Warto jednak zastanowić się czy zawsze korzystać z tego typu wyżywienia bo czasami cena jest nieadekwatna do jakości - warto skorzystać tylko w przypadku gdy jesteśmy na totalnym odludziu pośrodku niczego bez alternatywy na zjedzenie ciepłego posiłku w innym miejscu. Do bardzo słabych punktów wycieczki należy wizyta w sklepie z odzieżą skórzaną oraz sklepie jubilerskim (wybrzmiewa jak zapchajdziura krajobrazu kapadockiego, Rainbow się tutaj nie popisał chociaż było kilku koneserów tego typu zakupów). W kwestii sklepu ze słodyczami - degustacja jest cudowna, a ceny powalają z nóg w porównaniu do tego co jest w przeciętnym tureckim markecie w Antalii więc rozsądek tutaj zdecydowanie bierze górę.