5.0/6
Wycieczka bardzo udana, można poznać chociaż w małej części zachodnią Turcję- jej zróżnicowanie krajobrazowe, przyrodnicze i kulturowe. Będę polecać taki wyjazd znajomym.
Dorota, Łódź - 08.08.2014
2/2 uznało opinię za pomocną
5.0/6
wycieczka bardzo udana - przewodnik p Magdalena z ogromnymi wiadomosciami, zawsze pomocna no coz na pogode nikt nie ma wplywu bylo zimno wialo i niestety padało jJa bylam juz drugi raz i ciagle mi mało TURCJA zmienia sie ciagle na korzysc - piekne drogi mili ludzie wspaniale jedzenie - coz mozna chciec wiecej
krakow- lucyna - 19.04.2023 | Termin pobytu: kwiecień 2023
0/1 uznało opinię za pomocną
5.0/6
Wycieczka bardzo dobrze zorganizowana dająca możliwość poznania najważniejszych i najpiękniejszych miejsc Turcji. Z wycieczek fakultatywnych polecamy Jeepy i wieczór Turecki. Na balonach nie byliśmy, ale jeżeli ktoś może sobie pozwolić to warto iść. U nas lot balonem kosztował 250 Euro od osoby. Rejs po Bosforze przyjemny, ale bez szału. Z pozostałych fakultetów nie korzystaliśmy. Polecam kupowanie pamiątek w sklepikach Muzeum Shop, są ładne i dobrej jakości. Zaskoczyło nas to, że nie spotkaliśmy się z nachalnymi sprzedawcami. Jeżeli, ktoś się zastanawia czy warto pojechać, to niech się nie zastanawia, tylko jedzie, bo warto !
Tomasz, Toruń - 08.10.2023 | Termin pobytu: wrzesień 2023
2/2 uznało opinię za pomocną
5.0/6
„Smak Orientu” to intensywna wycieczka, mająca na celu umożliwić uczestnikom zetknięcie się z kilkoma kluczowymi „perełkami” Turcji w standardowo urlopowym czasie. Realizacja programu przewidziana jest na okres tygodnia z możliwością oczywiście przedłużenia wyjazdu o wypoczynek w wybranym hotelu. Był to dla mnie pierwszy taki urlop w życiu. Mogą mi Państwo wierzyć, że dużo czasu spędziłam, zastanawiając się, co wybrać, gdzie, z kim (mając na myśli biuro), chcąc za wszelką cenę, aby pierwsza wycieczka była udana i nie zraziła mnie do organizacji kolejnych w przyszłości. Nie słodząc nikomu, mogę teraz – już po pewnym czasie od powrotu do Polski – przyznać, że efekt został osiągnięty. Jestem zadowolona i zdecydowanie liczę na więcej. :) Rozpoczynam w tej sekcji opinię dot. "programu wycieczki" ze względu na ograniczenie liczby znaków. :D Program wycieczki jest wymagający. Nie powinny wybierać go osoby liczące na błogi wypoczynek, zwłaszcza pod względem fizycznym. Począwszy od lotów, organizowane są one w różnych godzinach. Nam trafił się wylot z Katowic o przystępnej godz. 8:55. Było to dla nas i tak dość trudne, bo dojazd do samego lotniska autem trwał 3 godz., ale – jak to mówią – czego się nie robi... :) Lot trwa ok. 2h 45 min, ale trzeba mieć na uwadze zmianę czasu, w wyniku której dociera się na lotnisko dwie godziny później. Po odbiorze bagażu należało odnaleźć na zewnątrz stoisko Rainbow, z czym na początku mieliśmy problem. Firma mogłaby spróbować zająć miejsce nieco bliżej wyjścia, ale to akurat szczegół. Sympatyczna Pani pokierowała nas od stanowiska do niedużego busa transferowego. W hotelu po zapoznaniu z pilotem i podstawowymi zasadami pozostał czas na aklimatyzację. W grudniu Antalya (miejsce pierwszego noclegu) bywa deszczowa. Nie zastała nas wprawdzie ulewa, ale nieprzemakająca kurtka się przydała. Program nieomal codziennie wymaga bardzo wczesnego wstawania, koło np. 4:30, w celu skonsumowania (bądź spakowania) śniadania podawanego w formie bufetu i oczywiście zniesienia wszystkich walizek i spakowania ich do busa – nie tego samego, którym jest się transportowanym z lotniska. Po terenie Turcji przemieszczamy się dużym busem firmowym, min. 50-osobowym. Co ważne z perspektywy organizacji, o czym od razu wspomnę, to fakt, że codziennie w ciągu dnia, koło godz. 13:00 przewidziany jest postój na lunch, czy to w restauracji, czy na większej stacji benzynowej z bufetem po drodze. Płatny na własną rękę, ale nie jest to obligatoryjne. Pierwszy dzień zwiedzania (niedziela, 8.12.2024 r.) zachwycił mnie, bo zaczął się od pięknego Pamukkale. Pogoda sprzyjała – było dość słonecznie, choć wiało. Trzeba mieć świadomość, że choć atrakcja ta jest perełką na tureckiej liście, to nie wygląda ona tak, jak na większości zdjęć. Są to rzeczywiście rozległe, imponujące białe tarasy, ale w większości niewypełnione wodą. Wypełniane są chyba głównie w sezonie. Teraz, w zimie, gdy ruch turystyczny zdecydowanie był mniejszy, wodą zapełnionych było kilka pierwszych tarasów, po których spokojnie można było chodzić – wrażenia i widoki wspaniałe. Trzeba uważać, bo jest ślisko i można przypadkowo zmoczyć nie tylko nogi. :) Na pewno widok wszystkich tarasów zapełnionych prezentowałby się na żywo majestatycznie, ale z uwagi na problem z ilością wody w Turcji i poszanowaniem jej oszczędności nie miałam z tym problemu. Jak dla mnie to, co było dostępne, spokojnie wystarczało. Tuptaniu w wodzie towarzyszyły liczne kotki i zachipowane pieski wokoło. W Turcji tacy towarzysze to norma. Z reguły są bardzo pokojowo i przyjaźnie nastawione w stosunku do ludzi. Dla mnie bomba – było kogo głaskać (nie licząc narzeczonego, hehe). Mieliśmy niecałe 2 godz. do wykorzystania na miejscu. Pamukkale to nie tylko wapienne tarasy, ale również kompleks ruin Hierapolis, które też mieliśmy możliwość zwiedzać. Obiekt obejmuje, nie licząc tarasów, tzw. basen Kleopatry, w którym za dodatkową opłatą można było popływać. Zgodnie z legendą ponoć mężczyźni wychodzą z niego o 3 lata młodsi, a kobiety – o 7 lat. :D Basen nie ma dużych rozmiarów, woda wydawała się przejrzyście czysta, choć niechlorowana. Sami nie skorzystaliśmy z atrakcji, choć pomimo okresu poza sezonem turyści i tak pływali. Ponad basenem na zboczu wzniesienia stoją ruiny teatru, do którego dostanie się wymaga paru kroków pod górę, ale warto się troszkę spocić, bo same ruiny są piękne, a i rozpościerające się ze szczytu widoki są wyjątkowe. Hierapolis obejmuje jeszcze inne ruiny, ale ze względu na czas odpuściliśmy sobie spacer w ich stronę. Tego samego dnia po drodze udało się podjechać pod dom Matki Bożej w Efezie (Meryem Ana Evi) – bardzo urokliwe miejsce i niewątpliwie ważne dla osób wierzących. Sam domek prezentuje się niepozornie, wnętrza nie można fotografować. Na koniec dotarliśmy do ruin Efezu. Zastaliśmy nieco więcej deszczu, ale dało się robić zdjęcia. 😉 Ruiny bogate, dość dobrze zachowane, choć z licznymi spadkami, przez co w przypadku mrozu można zaliczyć glebę. Na otoczenie ruin również miło było spojrzeć – górzyste, odczuwało się bliskość natury. [cdn.] ...
Natalia, - 02.01.2025
31/32 uznało opinię za pomocną