Opinie o Turcja - Smak Orientu

5.4/6 (1166 opinii)
5.4/6
1166 opinii
Intensywność programu
5.4
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.5
Transport
5.6
Wyżywienie
5.1
Zakwaterowanie
4.9
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
  • 6.0/6

    Opinia o wycieczce

    Każdemu kto przeczytał opis tej wycieczki i dalej się zastanawia, WARTO. Trzeba się liczyć z długimi godzinami spędzonymi w autokarze, wczesnym wstawaniem i słuchaniem się innych na urlopie ale naprawdę jest warto zobaczyć Turcję z innej pięknej i bardzo ciekawej strony.

    Sonia, Gdańsk - 21.06.2022

    7/7 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Turcja -niezapomniana, bajeczna przygoda❤️

    W dniach 22.03-29.03.2025 wraz z synem uczestniczyłam w niezapomnianej wycieczce objazdowej po Turcji "Turcja Smak Orientu" organizowanej przez biuro podróży Rainbow. Była to niezwykła podróż pełna pięknych widoków, fascynującej historii i niezapomnianych wrażeń. Nasza przygoda rozpoczęła się w Antalyi, gdzie lądowaliśmy i skąd również odlatywaliśmy po zakończeniu wycieczki. Pierwszym punktem programu było Pamukkale i ruiny starożytnego Hierapolis. Widok białych tarasów trawertynowych i gorących źródeł zapierał dech w piersiach. Kolejnym przystankiem był Efez, gdzie spacerowaliśmy Drogą Arkadyjską i odwiedziliśmy Dom Marii, Matki Chrystusa w Meryemana. Następnie podziwialiśmy wspaniały Akropol w Pergamonie oraz słynną replikę konia trojańskiego w Canakkale. Stambuł zachwycił nas swoją historią – odwiedziliśmy rzymski Hipodrom, Błękitny Meczet, Hagia Sophia oraz imponujący Pałac Dolmabahçe. Ogromne wrażenie zrobił na mnie również rejs po Cieśninie Bosfor (dodatkowo płatny 40 EUR), który pozwolił zobaczyć miasto z zupełnie innej perspektywy. Kolejnym punktem podróży była Ankara, gdzie odwiedziliśmy Mauzoleum Atatürka. Podziwialiśmy uroczystą zmianę warty i bogate muzeum poświęcone ojcu tureckiej niepodległości. Następnie udaliśmy się do Kapadocji – krainy bajkowych krajobrazów. Lot balonem o wschodzie słońca (220 EUR od osoby) był absolutnie niezapomnianym przeżyciem! Widoki na skalne formacje i doliny były po prostu magiczne. Odwiedziliśmy również podziemne miasto Kaymakli, gdzie przez pół godziny eksplorowaliśmy wąskie korytarze wydrążone w skałach. Nie zabrakło też emocji – uczestniczyłam w off-roadzie jeepami w Kapadocji (60 EUR), podczas którego tureccy kierowcy wykonali nam piękne, niestandardowe zdjęcia. Wieczorem bawiliśmy się na wieczorze tureckim (40 EUR), gdzie podziwialiśmy tradycyjne tańce, delektowaliśmy się przekąskami i świetnie się bawiliśmy. Odwiedziliśmy również Konya – ojczyznę tańczących Derwiszy i Mevlany. Hotele, w których nocowaliśmy, znajdowały się głównie poza centrami miast, z wyjątkiem Antalyi. Jak na objazdówkę, warunki były naprawdę dobre. Pobudki o 4:00 rano nie były problemem, bo każda chwila była wypełniona przygodami. Wyżywienie obejmowało śniadania i obiadokolacje – nie narzekaliśmy, nigdy nie byliśmy głodni. Dla mojego syna, który jest weganinem, wybór potraw był bardzo odpowiedni. W ciągu dnia przewodniczka organizowała przerwy na posiłki oraz czas na zakup pamiątek. Ogromne podziękowania dla naszej przewodniczki, pani Małgosi – kompetentnej, pełnej wiedzy i bardzo pozytywnej osoby. Całą trasę pokonaliśmy komfortowym autokarem prowadzonym przez świetnego kierowcę Mehmeta. Towarzyszył nam również przystojny turecki przewodnik Yalcin, który swoją charyzmą urozmaicał podróż. Pogoda do zwiedzania była idealna – temperatura w granicach 15-20 stopni. Ze względu na charakter wycieczki polecam zabrać wygodne buty trekkingowe, szczególnie na śliskie marmurowe posadzki i kamieniste ścieżki. Podsumowując – każdemu polecam tę wycieczkę! Jeśli ktoś jeszcze nie widział Turcji i jej zabytków, powinien jak najszybciej się tam wybrać. Biuro podróży Rainbow zapewniło nam profesjonalną organizację i bezpieczeństwo. Było cudownie, bajecznie, a ekipa współwycieczkowiczów dobrała się na medal. Turcja to kraj pełen historii, smaków i pięknych krajobrazów. Na pewno tam wrócę!

    Anna i Łukasz - 31.03.2025  | Termin pobytu: marzec 2025

    6/6 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    JAK SMAKUJE ORIENT?

    Wycieczka- Smak Orientu... A raczej jak smakuje Orient?...Na pewno smakuje słodko...Jak turecki: miód z zatopionymi w nim owocami i chałwa (najlepsza ta z pistacjami)...miód na duszę i ciało. Winna jestem podzielić się wrażeniami z wycieczki (moją opinię piszę z perspektywy czasu, ponieważ mamy wrzesień a ja byłam w Turcji pod koniec lipca), którą bez namysłu mogę polecić wszystkim. Sama jechałam po chorobie, po tygodniowej głodówce (ze względów zdrowotnych) i ze starszą osobą, bardzo schorowaną. Tak więc, miałam przysłowiową duszę na ramieniu i znak zapytania w głowie: jak to będzie? Tymczasem, Turcja, po raz kolejny (już czwarty, choć pierwszy z Rainbow Tours) mnie nie zawiodła. Hotele podczas wyjazdu, wcale nie są skromne- a najlepszy z nich to Stone Concept w Kapadocji (zrobiony na wzór podziemnego miasta w skale). Połowa hoteli ma własne baseny (Antalya- Golden Ring, Hitit Hotel- Izmir, Stone Concept w Kapadocji, gdzie spędza się dwie noce). Jedzenie podczas zakwaterowania wyśmienite i bez ograniczeń-oryginalne zupy, cudowne sałatki, chałwa na śniadanie, soki wyciskane na poczekaniu...W hotelu w Kapadocji miałyśmy nawet jednorazowe pantofle-takie coś w Polsce to tylko w hotelach pięciogwiazdkowych ze spa. Wszędzie klimatyzacja działała...Za opłatą 5 eu można kupić zimną butelkowaną wodę na cały czas trwania wycieczki. To ważne, bo można brać butelkę pod pachę i z nią chodzić po wykopaliskach archeologicznych, gdzie raczej cienia to się nie spodziewajmy. Toalety na trasie czyste (nawet jedna z jednorazową folią! w przydrożnej knajpie w górach Taurus, w drodze z Konyi do Antalyi) i tylko w dwóch wypadkach płatne. Postoje częste w miejscach, gdzie można posiedzieć, wypić herbatkę w szklaneczkach przypominających tulipana. Nie wiem jak to możliwe, by za tak niewielkie pieniądze można dać aż tyle! Choć, przyznaję, na miejscu trzeba mieć jeszcze raz tyle pieniędzy ze sobą. W zasadzie, w tym względzie ograniczenia wynikają z nas samych, na ile powstrzymamy się z kosztowaniem kolejnych smakołyków na trasie zwiedzania, albo jak szybko uciekniemy ze sklepu ze skórą lub biżuterią. Wydać jest na co. Mnie najbardziej kusiły tureckie słodycze: pismaniye, wyglądające jak włosy anielskie (i smakują anielsko!), różne odmiany chałwy (szczególnie ta z pistacjami), rachatłukum- tureckie galaretki (o smaku: różanym, miętowym, owocowym, czasem z pistacjami lub posypane wiórkami kokosowymi), sucuk- orzechy zatopione w słodkiej otoczce z owoców (najczęściej winogron). Długo można by wymieniać! Pobyt zaczyna i kończy się w upalnej Antalyi- dużym, nowoczesnym, gwarnym mieście, z malowniczą starówką przyległą do portu. Pierwszy nocleg w hotelu Golden Ring zapewnia bliskość do miejskiej plaży i Muzeum Archeologicznego (200 metrów). Mimo mojej wielkiej miłości do starych kamieni (wykopaliska), uległam niepohamowanej chęci ochłodzenia się w, i tak ciepłej cały rok, wodzie. Cudowne przeżycie, kiedy na horyzoncie widać granatowe góry Taurus a pod stopami błękitna woda Morza Śródziemnego. Plaża jest bezpłatna, posiada przebieralnie i prysznice ze słodką wodą. Przy plaży można zakupić butelkowaną wodę (niezbędnik w tej temperaturze) oraz owoce. Wieczorem warto pochodzić po starówce- Kaleici – pełnej wąskich uliczek i charakterystycznych jasnych domów z brązowymi balkonami i okiennicami. Głównym punktem programu jest Łuk Hadriana- pozostałość czasów rzymskich oraz malowniczy port. Zgodnie z legendą przez Łuk Hadriana miała przejechać sama królowa Saby Bilkis , podczas swej podróży do króla Izraela Salomona. Jest to jednak mało prawdopodobne. Na drugi dzień już zgodnie z programem wycieczki pojechałam do Pamukkale. Pamukkale, znaczy biała twierdza. Nazwę swą zawdzięcza białym trawertynom, osadom węglanu wapnia. Pamukkale zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Ostatni raz byłam tam ponad 10 lat temu i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to miejsce odżyło. Powstał w Pamukkale w ostatnich latach piękny pawilon, otoczony różanymi krzewami. Kiedyś betonowe, sztuczne baseny straszyły na tle rozpadających się i kruszących tworów wapiennych. Stało się tak za sprawą powoli wysychającego źródła wody termalnej, która to, bogata w związki wapnia i dwutlenek węgla, ochładzając się na powierzchni, wytrąca przez tysiące lat węglan wapnia, tworząc malownicze nacieki. Rząd Turcji postanowił zlikwidować okoliczne hotele, celem redukcji poboru wody. Dodatkowo wodę przepuszcza się co kilka dni fragmentami basenów, po kilka dni każdy fragment. Dzięki temu, dziś sztuczne betonowe tarasy pokrywa nowa warstwa osadu, a te naturalne zalane są wodą termalną. Po tarasach chodzi się na bosaka. Najlepiej buty wziąć pod pachę, bo jak mówiła nam pilotka, pozostawione przed samym wejściem na tarasy, czasem znikają. Po Pamukkale zwiedza się Efez. Dla mnie był to już trzeci raz, ale i tak mi się podobało. W porównaniu do lat poprzednich, nie można niestety usiąść do zdjęcia na starożytnych latrynach. Są one oddzielone od zwiedzających sznurkiem. Ubyło też trochę drzew. Zdaje się, że wycięto drzewko granatu rosnące tuż przy bibliotece Celsusa. Poza tym wszystko po staremu. Kolejny dzień to zwiedzanie Pergamonu i Troi. Na szczyt Pergamonu wjeżdża się kolejką, o czym nie ma informacji w opisie wycieczki (albo tak mi się zdaje), i jest to pełne i pozytywne zaskoczenie. Wszyscy trzymaliśmy kciuki, by nie wiał wiatr, bo wtedy kolejka jest nieczynna, a na wzgórze wjeżdża się taksówkami. Wagonik zabiera cztery osoby, więc jest kameralnie. Z kolejki widać stare gaje oliwne, potem gigantyczne jezioro zamknięte tamą, na końcu mury obronne Pergamonu. Pergamon- starożytne miasto zawieszone na skale- jest wspaniałym punktem widokowym. Panorama okolicy z perspektywy teatru zapiera dech. Niestety po słynnym ołtarzu Zeusa nie pozostało wiele. Właściwie nic. Z Pergamonu droga wiedzie do Troi. Zwiedzanie Troi obejmuje: mury cyklopowe (podobne do tych w Sarandzie- Albania), stare domostwa- tzw. zabudowania megaronowe, miejsce gdzie odkryto słynny skarb Priama, kompleks świątynny. Całość kończą pozostałości z czasów rzymskich- odeon, łaźnie. Trzeci nocleg wycieczki przypada w Canakkale- nadmorskim kurorcie dla samych Turków. Jest to ostanie miejsce, gdzie można pobrać pieniądze z bankomatów (zanim dojedziemy ostatniego dnia do Antalyi), których są wzdłuż wybrzeża dziesiątki. Rano mamy przejazd promem przez Bosfor. Potem już jedziemy szybko do Stambułu. W Stambule warto zafundować sobie rejs po Bosforze. Z perspektywy wody miasto przedstawia się imponująco. Poza tym ze statku widać rezydencje: sułtańskie i osób prywatnych, których to nie zobaczymy od strony lądu. Statek jest tylko dla polskiej grupy z Rainbow Tours, a o mieście opowiadają cały czas po polsku nasze Panie pilotki. Błękitny Meczet w Stambule bardzo mnie rozczarował. Najpierw staliśmy w gigantycznej kolejce, w upale, jakieś pół godziny. Potem lustrowano nas od stóp do głów (zwłaszcza Panie) wręczając chusty, spódnice etc. do okrycia się. Żeby tego było mało, przy wejściu trzeba ściągnąć buty, wsadzić do worka i paradować na bosaka, po lepkim od brudu dywanie. W meczecie panuje półmrok (fatalne warunki do fotografii) i co najgorsze przeraźliwy „mysi” smród (chyba od wcześniej wspomnianego dywanu). Słynne niebieskie kafelki znajdują się sto metrów nad głowami i prawie ich nie widać. Z ulgą opuściłam świątynię. Za to Hagia Sophia okazała się miejscem, które zrobiło na mnie tak wielkie wrażenie....że zapomniałam zrobić zdjęcie budowli z jedynego miejsca, gdzie widać ją w całej okazałości. Potem niestety przechodzi się bokiem w kierunku Pałacu Topkapi i już nie da się wrócić tą samą drogą. Topkapi zaskakuje pięknymi mozaikami. Tym razem na wyciągnięcie ręki. Mozaiki są malowane ręcznie, każda trochę inna od drugiej. W Topkapi trzeba koniecznie zwiedzić skarbiec. Szczególnie Paniom polecam zobaczenie 86 karatowego diamentu, który ponoć znaleziono na...śmietniku i sprzedano za trzy drewniane łyżki. Kolejnym etapem podróży jest Ankara. Miasto dla mnie bez duszy i charakteru. Mauzoleum Ataturka przypomina cmentarz połączony z bazą wojskową i dla nas Polaków nie jest niczym atrakcyjnym. Za to za Ankarą zatrzymujemy się nad leżącym w depresji jeziorem Tuz Golu, jednym z największych słonych jezior na świecie. To też jest niespodzianka, bo w programie wycieczki nie jest ten punkt specjalnie zareklamowany. A wrażenia fantastyczne! Brodzi się w słonej, płytkiej, białej wodzie. Jezioro przybiera czasem barwę różową. Dzieje się tak za sprawą różowych alg. Gdyby nie woda i siła ciążenia miałabym wrażenie, że chodzę po księżycu. Krajobraz niezwykły. Dzień kończy się w Kapadocji. Kapadocja to kraina obfitująca w fantastyczne formy skalne, zwykle podziurawione jak ser szwajcarski, za sprawą osadnictwa przez wieki. Bardzo zachęcam do wykupienia lotu balonem. To niesamowita, choć droga (155 eu od osoby) frajda. Jest bezpiecznie, widoki super, tylko, trzeba wstać o 3-ciej rano. Wycieczka zaczyna się od skromnego, jak na warunki tureckie, śniadania (czyli dobre duże śniadanie) gdzieś, nie wiadomo gdzie, o świcie. To wszystko, by podgrzać emocje. Potem, w ciemnościach, jedzie się samochodem w głuszę i tam startują o świcie balony. Balon wznosi się z prędkością trzy metry na sekundę. W najwyższym punkcie osiąga siedemset metrów wysokości. Do gondoli wchodzi do dwudziestu osób. Sam lot -od startu do lądowania- trwa godzinę. Po locie na każdego czeka lampka szampana! Lot balonem polecam każdemu, ale występ tańczących derwiszy (też wycieczka fakultatywna) tzw. Sema, to atrakcja tylko dla zainteresowanych. Tancerze są dziś osobami świeckimi, ale kiedyś (przed oddzieleniem państwa od religii) należeli do Zakonu Tańczących Derwiszy w Konyi powołanego przez Melvanę. Występ odbywa się w pomieszczeniu wykutym w skale, jakich wiele na terenie Kapadocji. Ceremonia jest skromna: stroje białe, muzyka cicha i ma charakter modlitwy, zdaje się, że po arabsku, persku i turecku. Tego wieczoru towarzyszyła nam para muzykologów, bardzo zainteresowanych tematem. Dlatego po występie mieliśmy prywatny mały koncert tylko dla nas. Muszę przyznać, że nie tylko moi towarzysze z ceremonii Sema byli bardzo zainteresowani wycieczką. Cała grupa była niezwykle zdyscyplinowana (punktualna), sympatyczna, zdeterminowana, by zobaczyć i dowiedzieć się jak najwięcej o Turcji. Wszyscy wyrażali zachwyt zwiedzanymi miejscami. Mimo zmęczenia wszyscy się uśmiechali. A przecież większość dnia spędzaliśmy w autobusie albo w upale zwiedzając. I tu należy wspomnieć o tureckich drogach... Mianowicie, autostrady w Turcji są o niebo lepsze niż w Polsce. Nie czuje się przebytych kilometrów. Ukoronowaniem wycieczki była nasza pilotka Pani Małgosia. Lepiej trafić nie można było-wrodzony instynkt organizacyjny, niezwykła kultura osobista, kopalnia wiedzy o Turcji dawnej i tej współczesnej. To nic, że w programie zabrakło Bursy, którą bardzo chciałam zobaczyć....(Bursa jest w programie innej wycieczki Rainbow Tours: „W kraju szafranem i anyżkiem pachnącym”)...Bo Antalya też ma dzielnicę domów z czasów osmańskich- Kaleici. Nawet ponoć jeden z nich przerobiono na muzeum pokazujące życie w czasach Imperium Osmańskiego. To był mój czwarty pobyt w Turcji i chyba najciekawszy pod każdym względem-przyrodniczym, klimatycznym, historycznym (w Troi prawie się popłakałam ze wzruszenia, a teatr w Pergamonie z widokiem na góry po prostu zapiera dech!). Co podobało mi się najbardziej? Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Wszystkie punkty programu były wyjątkowe. Wycieczka obejmuje miejsca unikalne przyrodniczo, takie jak Kapadocja, Pamukkale, czy leżące w depresji słone jezioro Tuz Golu. Wyjazd oferuje zwiedzanie sztandarowych miejsc archeologicznych: Troja, Pergamon, Efez. Podczas podróży zobaczymy świat wielkich metropolii (Stambuł, Izmir, Antalya) i małych wiosek widzianych z okien autobusu na trasie. Zwiedzając Turcję zobaczymy jej bogatą przeszłość i nowoczesną teraźniejszość. Czego chcieć więcej. Co mogę powiedzieć na koniec, a raczej napisać? Jedźcie Państwo sami i spróbujcie jak smakuje Orient. Dla mnie smakuje miodem i chałwą!

    Aga z Krakowa - 15.09.2015

    41/42 uznało opinię za pomocną

  • 6.0/6

    Mile spędzony czas

    Wycieczka udana - “Smak orientu” czyli naprawdę tylko skosztowanie dużego obszaru Turcji, zachęta do dalszej eksploracji. Jedyny minus, choć nie do końca to hotel w Antalya; nie był najwyższych lotów ale usytuowanie - praktycznie na obrzeżach starego miasta- idealne. Pilot- pan Ingo zabawny, z dystansem do samego siebie, kompetentny. Transport autokarem mimo obaw sprawdził się.

    Katarzyna, Opole - 07.06.2024  | Termin pobytu: maj 2024

    2/2 uznało opinię za pomocną

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem