5.1/6 (123 opinie)
5.5/6
Nepal jest magicznym krajem. Pod każdym wzgledem zadziwia nas kultura, tradycja i codziennenne, skromne życie jego mieszkańców. Kto nie oczekuje wygód, a chce zobaczyć autentyczną i dziką jeszcze Azję, powinien wybrać właśnie tę wycieczkę. Tym bardziej, że ten kraj naprawdę potrzebuje pomocy po tragicznym trzesieniu ziemi, którego skutki są widoczne na ulicach na każdym kroku. Jak powiedział nam nasz nepalski przewodnik, z jednego turysty pracę ma aż ośmiu nepalczyków. Ci ludzi naprawdę zasługują na to, aby im pomagać. Bardzo życzliwi, uczynni i nie są nachalni. Jeżeli raz podziękujesz, że nie chcesz kupić oferowanego na ulicy towaru, możesz byc prawie pewien, że zostawią cię w spokoju. W sklepach trzeba, a nawet wypada się targować chyba, że na towarze sa naklejone ceny. Jeśli chodzi o pamiątki to warto kupić noże kukri, miedziane misy, które po wprawieniu w wibrację wydają magiczny dźwięk. Można także nabyć przepiekne kolorowe szale, choś te z prawdziwego jedwabiu kosztują naprawdę sporo. W sprzedaży mają też różnokolorowe czapki i szaliki, które wprowadzą trochę radości w szarą polska zimę. Jednakże naszym największym odkryciem była otwarta dopiero po powrocie kawa Everest. Czarna jak smoła, aksamitna i zupełnie inna od kawy, którą pijemy w kraju. Codziennie w czasie wolnym chodziliśmy do restauracji na pierożki momo, sprzedawane w różnych wersjach. Można było zamówić gotowane lub smażone w głębokim tłuszczu, wegetariańskie, z kurczakiem i wołowiną. Koniecznie z dodatkiem podawanych obok pikantnych sosów. Wszystkie rodzaje pierożków nam smakowały, te gotowane były oczywiście bardziej delikatne ale równie dobre. Pierożki momo są sprzedawane także na ulicy, przygotowywane od ręki w ciagu zaledwie kilku minut. Kathmandu jest miastem, które wyłołuje sprzeczne emocje. Niesamowity zgiełk i ruch uliczny, we wszystkich możliwych kierunkach powoduje wrażenie niesamowitego chaosu. Do tego brak sygnalizacji na skrzyżowaniach ( skoro nieustannie wyłączają prąd, to po co im światła ) i brak znaków powoduje, że wszyscy niemal bez przerwy używaja klaksonów. Co dziwne nepalczycy całkiem sprawnie radzą sobie z przemieszczaniem się po swojej stolicy. W Nepalu sieć i stan dróg pozostawia wiele do życzenia. Po zobaczeniu tamtejszych dróg ( a raczej ich braku ) nie powinniśmy narzekać na naszych polskich drogowców. Asfalt pokrywa jezdnię sporadycznie, więc wzbijany przez samochody i skutery piach oraz pył wdziera się dosłownie wszędzie. W Kathmandu mieliśmy okazję zobaczyć ceremonię palenia ciał na specjalnie przygotowanych platformach. Następnie prochy i to co zostało po spaleniu było wrzucane do rzeki, w której kilkadziesiat metrów dalej kąpały się dzieci. Zgoła odmienne wrażenie wywarła na nas Pokhara. Zdecydowanie czyściej na ulicach, bez smogu, a przede wszystkim z cudownym widokiem na Himalaje m.in. Annapurnę i Fish Tail. Tu właśnie mieliśmy okazję zobaczyć zapatanie szczytów, magiczny festiwal barw. Także w Pokharze doświadczyliśmy atrakcji, o której wcześniej nie informowano w programie. Udało nam sie zebrać kilkuosobowa grupę śmiałków i nieopodal naszego hotelu wykupilismy za cenę 55 $ od osoby lot na paralotni. Przeżycie i widoki niesamowite! Była także możliwość wykupieniu lotu helikopterem do Annapurna Base Camp - przy grupie 10 osób lot kosztuje 240 $ od osoby. Niestety nie polecieliśmy, czego żałujemy do dzisiaj. W Pokharze warto też odwiedzić wioskę uchodźców tybetańskich, trzeba jednak dojechać tam taksówką. Nam udało się trafić akurat na modlitwę w klasztorze i pozwolono nam wejść do środka. Wzięliśmy udział w niecodziennym dla nas wydarzeniu, gdzie odmawiano z pozoru chaotycznie modlitwę przy akompaniamencie bębnów, rogów, trąb i innych instrumentów. Żałujemy tylko, że na tej wycieczce było trochę za mało Himalajów ale może to znak, że trzeba będzie tu przyjechać jeszcze raz.
5.5/6
To jest wyprawa poprzez cały kraj... można zobaczyć zabytkowe fragmenty miast, świątynie, pagody, stupy, ośrodki buddyjskie, trekkingowo przejść przez małe wsie, oglądać zwykłe życie Nepalczyków, poznać barwne kolory tego małego państwa, zobaczyć wschody i zachody słońca nad Himalajami / jeśli nie będzie mgieł/, zasmakować kuchni nepalskiej /pierożki momo, dal bhat/, obejrzeć tańce nepalskie, być w parku narodowym i widzieć nosorożce i krokodyle w trakcie spływu canoe, posłuchać prawdziwych mis tybetańskich, przyjrzeć się mandalom, nasycić oczy barwnymi strojami Newarczyków, skoczyć nad Potharą z paralotni, poddać się masażowi ajurwedyjskiemu ..... mogłabym wymieniać dalej, bo to nie wszystkie atrakcje nepalskie.... Świetna wycieczka, choć trudna - bowiem drogi w Nepalu są w ciągłym remoncie i przejazd 200 km zajął nam 11 godzin. Było ciekawie, inaczej, egzotycznie i fascynująco...
5.5/6
Bardzo się podobało, lot na bazę nr 1 pod Anapurna rewelacja. I jak na objeździe nie zawsze wszystko się układa ale bo Super.
5.5/6
Jestem bardzo zadowolona z wycieczki(8-18 marca 2020r), pierwszy raz byłam na objazdówce i stwierdzam ze to jest to. Przewodniczka Ilona miała bardzo obszerną wiedzę dotyczącą historii jak również tego co warto zjeść, kupić,i z jaki jest najlepszy kurs i gdzie wymieniać (chodzi o miasto) .W autokarze woda i środek do dezynfekcji rąk aplikowany nam po każdym powrocie do autobusu. Ravi (Nepalczyk) jako pomocnik super, zawsze nas liczył i pilnował aby nikt nie zginął, cierpliwy i pomocny (np. przy kupowaniu henny do włosów :) ) Program wycieczki nie był przeładowany i zawsze był czas wolny w porze obiadu oraz na zakupy. Jedyne zastrzeżenie jakie mam , to Hotel w Katmandu (obsługa przemiła ) pościel już dawno zapomniała o czasach swojej świetności, jest nieświeża a ręczniki bure(na nasze szczęście miałyśmy własne prześcieradła i ręczniki), jedzenie monotonne. Podobnie hotel w Chitwan (z basenem) ale pokoje zagrzybione i brudne, pościel szara , ręczniki lepsze(niż w Katmandu) . Kilka rodzin musiało zmieniać pokoje z powodu zapleśniałych łazienek, ale tutaj z kolei jedzenie było super , bardzo smaczne i zróżnicowane. To nie pierwsze takie opinie...zróbcie z tym coś .Byliśmy ostatnią grupą która wjechała do Nepalu i wyrazy uznania dla biura, że sprawnie i terminowi wróciliśmy do Polski, mimo zamknięcia dla nas (powracających)lotniska w Warszawie. Powrót Katmandu-Dubaj-Bruksela-Berlin(zabieraliśmy z lotniska grupę z Meksyku) -granica- Poznań - Wrocław(Ja)- Stary Sącz trwał w moim przypadku 49 godzin , ale dotarłam. Teraz 14 dni kwarantanny