4.6/6 (182 opinie)
2.0/6
Po tym wyjeździe pozostaje niestety ogromny smutek, niesmak i rozczarowanie. Żal nie byłby aż tak ogromny, gdyby nie fakt, że tygodniowy pobyt za osobę był równowartością 3 wypłat w pozostawiających bardzo wiele do życzenia, dość obskurnych warunkach. Był to bardzo przykry pobyt za naprawdę niemałe pieniądze. Jedynym pozytywnym aspektem były ogrody na terenie hotelu, które były spore i zadbane.
2.0/6
Hotel zasługuje na 2*począwszy od pokoi starych,śmierdzących gdzie trudno otworzyć drzwi wejściowe ale też zamknąć czy otworzyć balkon! Jedzenie fatalne..gdyby nie pizza które zaczęto pięć w drugim tygodniu pobytu to naprawdę kiepskie jedzenie.Restauracje tematyczne zwłaszcza włosja to kolejna porażka. Jedynie plażę I ocean zgadzają się z opisem.
2.0/6
Duzo Ukraincow i Rosjan. Pokoje niedomyte i smierdzace. Bardzo duzo komarow. Pani sprzatajace oczekuje napiwku codziennie, inaczej w ogole przestanie zagladac do pokoju, jest wprost niemila. Podloga przez tydzien nie umyta ani razu. Reczniki wymienione moze 2 razy. TV nie dziala. Okna nie byly myte chyba ani razu w sezonie. Stopy po chodzeniu boso w pokoju po hwili sa czarne. Duza stolowka wyglada jak szkolna kantyna, jedzenie od niejadalnego do bardzo dobrego. Swierze warzywa czy owoce niejadalne albo ich brak. Mniejsze stolowki duzo lepsze i smaczniejsze. Restauracje bardzo srednie. Wszedzie zero przypraw. Drinki wszedzie w plastikach. Lezaki hotelowe w polowie juz dosc zuzyte. Silownia raz zamknieta raz otwarta, a urzadzenia tam zdezelowane, I znowu - bardzo brudno. Moj pot na macie biezni swiecil sie w padajacych promieniach slonecznych przez 4 dni (potem wyjechalismy, byc moze jeszcze tam jest). Od 5go dnia nie mielismy juz cieplej wody do konca pobytu.
2.0/6
Przygnebiajace realia kuby oraz tłum rozbrykanych rosjan, pazerni tubylcy, haniebna pasza, pastewne owoce, rum jak w polsce, dobra zupa rybna i sredni homar w knajpce rancho w varadero, zenujace souveniry, hotel jak z fwp, mylna info, ze nie chca usd, slonce atlantyk i cudna bryza nie niweluja zdewastowanej, brudnej, b brudnej plazy, wszedzie, wszedzie, wszedzie rosjanie stojacy w kolejkach po wszystko - po rumkoła, machita, gory zdrewnialych ananasow o smaku słodzonych kartofli, tony struganej kapusty, smażone z obu stron na sztywno omlety, mortadelę, bułki z cementu chyba, wode jak ze zbiornika p poż, itd itd. W tych kolejkach - np po sadzone jajka ok 30 min - dosłownie wchodza na plecy, co w dobie covidu, wobec ich niskiej wyszczepialnosci i goracych oddechow jest trudne do zniesienia. Przeczekac sie nie da, bo w 20 min od startu do koryta, zostaja w nim muszle muli i mączne błoto, w którym chef paćka krewetki. Co musi zastanawiac, bo w tamtych stronach powinni wiedziec, jak sie robi frutti di mare. Dziwi tez, ze mieso kroja tam wzdłuż włókien, co daje efektowny efekt hartowania. Kuchnia nie gotuje, ta kuchnia paskudzi. Wrzaskliwe i wulgarne - wrecz obsceniczne - tzw animacje pomine, bo dusza mi wyje, co nie znaczy ze markowana kopulacja niskorosłego kubanczyka z rosjanka monstrualnej kubatury nie budzi frenetycznegpo aplauzu pan i panow, bo go budzi. W jadłodajni przy plazy barmanka robi naprawde dobre espresso, jej bananamama jest ok. I fajne sa w budce obok kolibry z rogu krowiego. W varadero mozna kupic czapki z puszek po red bullu, serio.