5.3/6 (576 opinii)
4.5/6
Bardzo ciekawa wycieczka. Fascynujący kraj, pełen niesamowitej przyrody, fantastycznych zabytków i ciekawych ludzi. Na pewno mogę ją polecić każdemu.
4.5/6
Warto poznać trochę innej kultury
4.5/6
Od początku: Dzień 1 - Lot do Cancun - męczący , ludzie perfumują się do samolotu! Śmierdzi ,bo zapach perfum miesza się z potem i wiadomo co wychodzi.. odorek. Mnie rozbolała głowa , za mną kobieta zamiast kupić chustecznki myjące ciągle psikała się kolejną dawką perfum o ciężkim ,waniliowym zapachu. Zwiedzanie: Dzień 2- Chichen Itza - bardzo ładny teren porośnięty gęsto selwą, piramidy świetne, ale na te akurat wejść się nie da. Właśnie tam rozgrywało się filmowe Apocalipto - tak opowiadał pilot. (choć do filmu zbudowano makiety w skali 1:1) Dużo sprzedawców z pamiątkami. Kolorowo i fajnie. Studnia "cenote" - koniecznie wykupić wycieczkę fakultatywną. Nawet jeśli ktoś nie pływa to chociaż zobaczy na własne oczy. Widok zapiera dech ,szczególnie z wody. Woda nie jest mocno zimna, jak w polskim jeziorze. Jak ktoś nie umie pływać dają kapoki ,koła ,co kto chce. BARDZO POLECAM> warto. Merida - no ot takie miasteczko, fajne , kolorowe centrum. Kościół nudny, zreszta Wielka Konkwista okazała się pół pielgrzymką. Oglądaliśmy głównie kościoły. Ludzie powoli się buntowali ,bo wychodziło na to ,że w programie są tylko one a reszta to jakieś dodatki. Dzień 3- Park Celestun - świetny, z bliska można oglądać dzikie ptactwo itp, lasy namorzynowe oszałamiają pomarańczową wodą ,która jednocześnie jest przejrzysta jak kryształ. Przy odrobinie szczęścia można trafić na krokodyla, my trafiliśmy. Uxmal - piękne stanowisko archeologiczne. Cóż tu pisać, dżungla a w niej piramidy. Dzień 4- Palenque - wg mnie najciekawsze piramidy, bo w gęstej selwie, do której potem się wchodzi i ogląda wodospady, słychać jak wyją małpy. Obraz jak z Indiana JOnes albo Tarzana - dosłownie. Dzień 5 - Wodospady Aqua Azul - bardzo ładne, kaskadowe choć kolory...no trochę wiadomo na zdjęciach naciągane. IDzie się wysoko w górę wodospadów gdzie nurt jest słabszy i można się kąpać. Warto wejść do wody, jest przyjemna i płytka ,sięga po pas osobie średniego wzrostu. Dużo sprzedawców z pamiątkami. DUŻO ZAGŁODZONYCH PSÓW - warto coś dla nich mieć. Biedne podchodzą i błagają oczami i jedzenie. W Meksyku nikt się nie zajmuje za bardzo zwierzakami, coś jak u nas koty.... znieczulica, szkoda słów. Wygłodzonych dzieci nie ma, więc nie bójcie się takich obrazków. NIe ma głodu w Meksyku o dziwo jeśli chodzi o ludzi. San Cristobal - piękne miasto. Codziennie po przyjechaniu do hotelu przewodnik będzie was zabierał na spacer po kolejnych miastach. IŚĆ KONIECZNIE, nawet jak będziecie padać na twarz bo to najciekawsze punkty programu. Wieczorami miasta ożywają, jest wiele darmowych atrakcji jak występy taneczne ,pokazy światło -dźwięk , bazarki, i inne... Dzień 6- San Juan Chamula - wioski Indian - bardzo polecam. Można fotografować z wyjątkiem kościoła. W katalogu jest napisane o zakazie fotografowania ,ale nie wyjaśnione ,że chodzi tylko kościół. Wszędzie indziej robić można zdjęcia na potęgę. A jest co fotografować. Bardzo polecam, jedyne takie miejsce w Meksyku. W kościele piją Colę i bimber ,bo lokalna starszyzna wmówiła "poddanym",że tylko tak można się modlić... Nasączają nawet waciki bimbrem i dają dzieciom. Szkokujące - fakt, ale najciekawsza wycieczka fakultatywna wycieczki. Kanion Sumidero - piękny, obrazy jak z Władcy Pierścieni , widać małpy na drzewach, krokodyle na brzegu. Kraobrazy jak z filmów. Dzień 7- Mitla - średnio zapamiętałam to stanowisko archeologiczne. CIekawe choć nie porywające, bardzo średnie. Po tym jedziecie do "fabryki" Meskalu - czyli do sklepu..... jest degustacja i zakupy. Oxaca - miasto bardzło ładne ,ciekawe, wieczorem dużo indianek sprzedaje na ulicach swoje wyroby. Kolorowo. Dzień 8- Monte Alban - stanowisko archeologiczne, duży obszar, polecam wejść jak ktoś jest w stanie na wszystkie piramidy ,wychodzą piękne zdjęcia. Puebla - piękne miasteczko, wieczorny spacer trzeba zaliczyć, potem jest czas wolny. Pełno sklepów z pamiątkami i nie tylko. Hotel jest blisko centrum w sumie kilka minut pieszo. No i oczywiśćie jak każdego dnia do obejrzenia był kościół..ociekający złotem. Dosłownie. Polecam próbowanie lokalnych owoców, każdego dnia wieczorem jest spacer po mieście a potem czas wolny do bólu i samemu wraca się do hotelu. Są ryneczki ,stragany, naprwadę polecam spróbować owoców są smaczeniejsze niż nasze transportowane, są też inne gatunki, które do Polski nie docierają. W hotelu umyć i zjeść. Nikt z nas nie miał rewolucji ....w ubikacji. Dzień 9- Cholula - no... średnio, do kościoła wchodzi się po milionie schodów a na górze nawet nie można do niego wejść. Ładny widok na miasto. Widok na wulkany...nie powalający, są bardzo daleko. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć kolibry. Cuernavaca - nie mogę sobie przypomnieć co tam było szczerze mówiąc... TEgo dnia też był mega długi przejazd do Acapulco. Wieczorem wyszliśmy na miasto ,wszystko otwarte, głośno i fajnie. Można iść potańczyć lub na mega zakupy ,bo blisko hotelu są centra handlowe. Są restauracje, knajpki. Ogólnie jest kolorowo i bardzo wakacyjnie. Dużo amerykańskich turystów co jest miłą odmianą od niemców i ruskich w Egipcie :) Wieczorem jest wycieczka fakultatywna "Skoki ze skały śmierci" NIe wykupiliśmy ,bo nie interesowały nas. Ludzie co byli żałowali ,bo zamiast iść na Acapulco mieli spieprzony wieczór. Zresztą tam 20 minut można dojść pieszo....jak ktoś bardzo chce zoabczyć skoki. Dzień 10- Cały dzień wypoczynku. Ocean piękny, woda cieplutka. Hotel -... Ritz... ,ale stary i podniszczony. Bardzo biedny bar z drinkami. WIdać ,że to prawie gwiazdek nie ma. Plaża fajna, piaszczysta. Plusem jest widok z hotelu z okna. Można wykupić wycieczkę coś ala mini rejs po zatoce. - nie polecam, strata dnia na plaży. Płynie się wybrzeżem i ogląda domy... Demi Moore i kilku jeszcze gwiazd oczywiście z daleka.. Nic specjalnego. Dzień 11 - Przejazd do Mexico CIty.. a po drodze sklep ze srebrem czyli Taxco. Nie zwiedza się tam prawie nic poza kościołem i sklepem... ,ale.. warto kupić srebro ponieważ jest "podobno" najszystrze i ma największą próbę. Nie dostania w PL raczej. Ceny są niskie. Kupiłam kilka pierścionków. No.. skusiłam się, tyle świecidełek było... Następnie jest Mexico City, tego dnia nie ma zwiedzania. JEst wycieczka fakultatywna - wieczór folklorystyczny na Placu Garibaldi - wykupiiśmy ją.. Jest pokaz tańca..- był facet przebrany za jelenia (czapka z rogami), wił się w samych majtkach po scenie. POtem tańce ludowe...,następnie pokaz mariachi, śpiewają kilka piosenek, raz mężczyźni ,potem kobieta (akurat my tak trafiliśmy), dostaje się 2 drinki za darmo - i dobrze ,bo na trzeźwo ciężko tam wytrzymać. Nuda.. jest też pokaz walk kogutów, dwóch facetów puszcza i łapie koguty by się nie pozabijały (przewodnik będzie mówić ,że są szkolone, jeden udaje martwego i podnosi nóżkę - no to nie jest prawda.) Na koniec jest około pół godziny tańców. Muzyka ala salsa. Na koniec wyjście na dwór przed club i tam ostatnia piosenka. Żałowaliśmy wieczoru i wydanej kasy. NIe polecam. Dzień 12 -Odrazu powiem NIE NASTAWIAĆ się ,że się zobaczy Mexico City. bo jest bardzo ograniczone to całe zwiedzanie. Ogląda się kościół, jak codzień zresztą. Blisko kościoła są freski - tu powiem szczerze ,że są bardzo ciekawe, ogromne i warto zrobić piękne fotki. Potem krótki spacer w mega tempie bez czasu wolnego... przy kościele jest wolny czas ,ale tam nic nie ma. Nawet sklepów. Potem jest muzeum Antropologiczne - bardzo ciekawe. Można robić zdjęcia. Za filmowanie jest opłata - za kamerę dokładnie. Zdjęcia bez flasha oczywiście. Na terenie muzeum jest sklep i kawiarenka, tam dostaniecie czas wolny. Ceny kosmiczne. Cała wycieczka wyszła z muzeum (wrócić się nie da,więc jeśli samemu się pójdzie to lepiej komuś z wycieczki powiedzieć gdzie się idzie). Na zewnątrz są stragany z pamiątkami i przyczepy ze street food. Bardzo smaczne i tanie rzeczy można zjeść. Tam jest też park. Trzeba wejść do niego, ponieważ tego nie w programie a warto..dlaczego? Stoi tam wysoki pal jak blok 4piętrowy a na nim kilku mężczyzn przywiązanych liną za jedną stopę. TO się kręci a oni przygrywając na bębnach (trzymanych w rękach) wirują coraz niżej w dół. Potem jest wycieczka fakultatywna do dzielnicy Xochimilco. Nie kupować. To jest tylko godzinna wycieczka na kolorowych łódkach po śmierdzącym kanale. Nie zwiedza się żadnego targu kwiatowego, w katalogu jest napisane ,że ta dzielnica słynie z kwiatów ,ale nie ma ich programie zwiedzania to trzeba pamiętać. Leją tequilę ,gra tandetna muzyczka i tyle. Lepiej ten czas poświęcić na samodzielne chodzenie po Mexico City. Hotel jest w centrum ,200 za hotelem jest KFC. 500 metrów od hotelu są już zabytki i sklepy. Ceny są ok. Na polskie kieszenie dobre. Dzień 13- Dzień zaczyna się od zwiedzenia Placu Trzech Kultur - bida. Małe ,nudne choć ważne miejsce. Nie liczyć na ciekawe zdjęcia. NIe ma czasu wolnego, zresztą tam nic nie ma...poza kościołem do którego się nawet nie wchodzi. Następnie Sanktuarium Matki Boskiej z Gwadelupy - jak ktoś jest religijny to będzie no..średnio zachwycony. Samo sanktuarium to betonowy kloc. Ubikacja płatna za wejście i za papier osobno... jest maszyna z papierem ,która po wrzucenia 1 peso wydaje listek długości 30cm. To taka ciekawostka. Jest sklepik z dewocjonaliami - nie ma jak robienie kasy na religii... trochę żenujące, ale połowa wycieczki nakupiła figurek ,które potem szła święcić. Potem sklep z wyrobami z obsydianu. Dorogo ,mało ciekawie. Mają psa bez sierści, który za dawnych czasów robił w Meksyku za kurczaki.. Zabijano te psy na mięso. Obecnie jest to niespotykana rasa i bardzo droga. Następnie Teotihuacan. No.. ciekawie jest, Piramidy ogromne. Werto wejść, ale piramidy są odbudowane a nie orygilne... to taki mankament. Wolałabym zostać i zwiedzić Mexico City niż oglądać podróbki. Po tym wyjazd prosto na lotnisko do Cancun. Lotnisko duże, pełno sklepów, knajpek. Samolot wygodny, lepszy niż ten którym będziecie lecieć do Polski. W Cancun hotel stary, biedny, mały basen. Sama plaża średnia choć jak słońce świeci kolor wody jest turkusowy. Samo Cancun ,jak to kurort. JEst dzielnica handlowa, rozrywkowa z największą w Ameryce Łacińskiej i Pn dyskoteką Cobongo czy jakoś tak to się zowie. Dzień 14 - wypoczynek w Cancun. Dzień 15 - Wylot do PL. DŁugi wyczerpujący lot... Dzień 16 - Przylot do PL. W Meksyku jest bardzo dużo bezdomnych psów typu Amstaff, ciągle kupowaliśmy parówki itp bo psy to chodzące szkielety. Przewodnik mówił ,że meksykanie kopią je a one są bardzo łagodne i głodne na maxa. Zjedzą wszystko od chipsa po słodką bułkę. Serce się kraja. NIe widać nigdzie biednych dzieci. Nie jest tam aż tak biednie jak pokazuje się na filmach. Co do kieszonkowego : My na 3 osoby mieliśmy 3 tysiące dolarów.. NIe ograniczaliśmy się wcale a jeszcze do Polski przywieźliśmy koło 400 dolarów. Ceny są podone do polskich. Prawie nikt nie umie po angielsku, więc dobrze mieć rozmówki hiszpańskie - po co ? COdziennie wieczorem jest zwiedzanie miasta ,w którym się aktualnie śpi a potem czas wolny i samodzielny powrót do hotelu. Dobrze pamiętać jego nazwę. Raczej nie wsiadać do taksówek bo kantują lub wyworzą i okradają. Telefony - na kartę słabo działają. MOżna na miescu kupić komórkę za około 500peso. Ale..to tylko się opłaca jak ktoś musi koniecznie codziennie dzwonić do PL. Przejściówki - bez nich nie włączycie żadnej wtyczki. Pilot sprzedawał po 8zł, ja na Allegro kupiłam taką samą za 1zł. Zemsta -.. czyli rozwolnienie i ból brzucha. Raczej nie ma, ale wszędzie są apteki i można sobie na miesjcu kupić ich leki. Nasze raczej nie działają. Nie pić świerzo wyciskanego soku z granata - nie przebieniecie nawet 200 metrów. U nas dwie osoby z wycieczki nie posłuchały i ..była katastrofa, jedna z nich popuściła w spodnie... mega szybkie rozwolnienie. ") Ubrania - my bylliśmy na początku grudnia, więc ta temperatura była skrajna od upału w Acapulco do chłodu w górach i Mexico City. Kurtki puchowe szły w ruch. Jednak chłód był tylko rano. Czasem wieczorem trzeba było założyć bluzę. Polecam wykupywać w środku dnia obiady. Przeważnie są to bufety do koloru do wyboru do oporu. A kolacje są najczęściej serwowane i średnio smaczne. Czasem biegaliśmy do Burger Kinga dojeść. Alkohol - jest wszędzie i jaki się tylko chce. Piwo Corona i Sol na porządku dziennym .Mają dobrą wódkę. Jest jeszcze wiadomo Tequila, ale ja akurat nie lubię tegotrunku. Na trasie nie ma co jej kupować, w Cancun na strefie wolnocłowej tanio jest co do Tequili - chodzi mi o opcję kupna do Polski. Nie nastawiać się na jedzenie meksykańskie takie jak dają w PL w restauracjach. Nie ma Chili con carne itp. Byłam zwiedziona ,ale cóż... ogólnie kuchnia jest taka: do wszystkiego świerza salsa z pokrojonej papryki habanero, awokado ,pomidora i cebuli. To wrzuca się do każdej zupy. Jak ktoś nastawiony na kupno przypraw to się rozczaruje. Na rynkach jest głównie suszona papryka ,pieprz i mole (przyprawa koloru zielonego do mięs, skład nieznany choć dobra i polecam). Słowo odnośnie wycieczek fakultatywnych : nie dać się naciągnąć na Kanały wodne i Plac Garibaldi. Strata czasu i pieniędzy. Co do Cancun i Acapulco - są tam wycieczki fakultatywne ,ale one są tak ułożone ,że traci się połowę plażowania - dla mnie bezsens. Szkoda pływania w oceanie na takie pierdoły. Połowa wycieczki miała mega katar , ciągła zmiana temperatur dała się we znaki. Mnie też to nie ominęło. Brać ze sobą leki z PL. U nich na katar jest tylko spray do nosa. Polecam wziąć ze sobą awaryjny antybiotyk. Serio, to żadna fanaberia ,bo na miejscu ciężko o lekarza...nawet tego gwarantowanego przez biuro podróży. Przejazdy - bardzo długie, męczące. Awiomarin polecam zabrać, bo jedzie się przez kilka dni po górskich serpentynach. Sporo wycieczki miała mdłości, niektórzy zwymiotowali.. Taolety - w większości płatne, więc dobrze mieć drobne peso. Na miejscu rozmienić. Ubikacje są lepsze niż u arabów, gorsze niż w Europie.. czasem brudne ,że nie wiadomo jak stanąć a inne czyste ,że aż pachną świerzością. W Muzeum Antropologicznym drzwi od toalet są przeroroczystego ,lekko dymionego szkła... Cóż widać wszystko, myjąc ręce odróciłam się i zamarłam.. KObieta stałą w kabinie i widać było jej..włosy łonowe, tak bardzo są przezroczyste te szyby. Kantory - słuchać pilota jak mówi ,że tu a tu wymieniać kasę ,bo są miejsca gdzie trzeba pokazywać dokumenty by wymienić walutę nie wiem czy wszyscy mają na wycieczce ze sobą dowód osobisty. Bezpieczeństwo - jest bezpieczniej niż myślałam. Nie ma obaw co do chodzenia wieczorem. Ludzie są mili i nie było ani jednego problemu na ulicy. System słuchawkowy - warto go wykupić choć drogo - 20 dolarów. Po wycieczce trzeba oddać słuchawki i osprzęcik. JEdnak warto go mieć bo nie trzeba stać przy przewdoniku, ponieważ słyszy się go w uchu i można robić fotki, obejrzeć co się chce bez uporczywego stania w miejscu.
4.5/6
.