5.3/6 (576 opinii)
6.0/6
Everything was very good organized , I am sure, that it is not our last trip with your travel agency. We were only 2 persons from Czech republic and it was really fine to spent the holiday with so nice poeple from Poland.
6.0/6
„Wielka konkwista” zwróciła moją uwagę już dawno temu. Daleki i stosunkowo długi wyjazd sprawił, że w końcu postanowiłem zrealizować jedno ze swoich podróżniczych marzeń i zobaczyć co ciekawego do zaoferowania ma Ameryka Centralna. Po ekspresowej odprawie na warszawskim lotnisku siedzimy w samolocie. 12h lotu nieco się dłuży jednakże w końcu lądujemy w Cancun. Trzeba jeszcze wypełnić dokumenty wjazdowe, odnaleźć pilota (w tej roli rewelacyjna p. Natalia Konopczyńska) a także zająć miejsce w autokarze, który ma zawieźć nas do hotelu w Cancun na nocleg. Tak w skrócie wyglądał pierwszy dzień. Każdy kolejny, co oczywiste, jest dużo bardziej atrakcyjny, ciekawszy, urozmaicony i przede wszystkim pełen wrażeń. Niebagatelną rolę odegrali tutaj współtowarzysze podróży, którzy zgrali się między sobą już pierwszego dnia a nie jak to zwykle bywa, ostatniego. W naszej grupie, liczącej równo 40 osób, nie było nikogo kto wydałby się marudą. Nikt się nie spóźniał, wszyscy uśmiechnięci, rządni przygód i meksykańskich zabytków. Pierwszy taki zabytek zobaczyliśmy już na samym początku objazdu. Oto Chichen Itza, pierwsza z wielu piramid na naszej trasie ale też jedna z najbardziej rozpoznawalnych majańskich budowli. Robi niesamowite wrażenie. Dodatkowego efektu dodają iguany, których jest tam naprawdę sporo, nie sposób ich nie zobaczyć. Leniwie wylegują się w pobliżu ruin a także na drzewach. Dla chętnych była możliwość wycieczki fakultatywnej do cenoty. Potem, już wszyscy razem, zahaczyliśmy o miasteczko kolonialne Izamal z klasztorem, uroczym ryneczkiem i z dorożkami, które chyba wzbudziły największy zachwyt. Dzień zakończyliśmy fakultetem jakim była przejażdżka dorożkami po nocnej Meridzie. Kolejny dzień i kolejne spotkanie ze strefą archeologiczną, tym razem w Uxmal. Ale wcześniej była wizyta w Celestun, parku krajobrazowym gdzie mieliśmy sposobność podglądania stada flamingów. Wieczorem odbył się spacer po Campeche. Po śniadaniu czekał nas nieco dłuższy przejazd do Palenque, strefy archeologicznej położonej w dżungli. Im bardziej zmierzaliśmy ku zachodowi kraju tym bardziej krajobraz stawał się coraz bardziej górzysty. Ze względu na odległości do pokonania a także liczne serpentyny, w autokarze spędzaliśmy coraz więcej czasu. Czasu, który był spożytkowany na relaks, uważne słuchanie pani przewodnik czy też na oglądaniu filmów dokumentalnych i fabularnych, związanych oczywiście z Meksykiem. Tak oto dotarliśmy do Agua Azul, kolejnego parku krajobrazowego (nieco przypominającego, choć w mniejszej skali, chorwackie Plitwickie Jeziora) a następnie do San Cristobal de las Casas – miasteczko kolonialne, chyba najładniejsze spotkane do tej pory na trasie. Spędziliśmy tam noc, która okazała się najzimniejszą ze wszystkich. W hotelu zamiast klimatyzacji były elektryczne grzejniki. Na dalszy poranek zaplanowana była wizyta w wiosce indiańskiej, bardziej przypominającej, miasteczko, San Juan Chamula, z nietypowym kościołem. W kościele tym pod żadnym pozorem nie można robić zdjęć ani niczego filmować. Uwaga, jest to bardzo dokładnie sprawdzane i przestrzegane. Mieszkający tam Indianie nie życzą sobie aby w jakikolwiek sposób zostało uwiecznione to co dzieje się w środku. Mi na youtubie udało znaleźć się jeden krótki filmik nagrany przez kogoś ukrytą kamerą. Uważam, że jako goście Indian powinniśmy uszanować ich prośbę. Generalnie w San Juan Chamula trudno zrobić zdjęcie mieszkańcom. Następnie pojechaliśmy popływać szybkimi motorówkami po Kanionie Sumidero, którego największą atrakcją są krokodyle. Nadchodząca doba to Mitla, fabryka mezcalu oraz Wieczorny spacer po Oaxace. Tak jak zaczęły pojawiać się góry tak też im bardziej na zachód tym robiło się bardziej „europejsko, światowo”. Oaxaca czy też zwiedzana później Puebla, to już miasta z dość wysoką zabudową i nie zawsze przywodzi na myśl miasta kolonialne. Ale zanim znaleźliśmy się w Puebli, zwiedziliśmy Monte Alban, ogromną strefę archeologiczną. Ciekawostką niech będzie fakt, że jeden z widoków jakie mieliśmy okazję zobaczyć w Monte Alban, jest uwidoczniony na banknocie 20 peso. W trasie byliśmy już przez tydzień, większość z nas myślała o odpoczynku w Acapulco. Jednak zanim pojawiliśmy się w tym kurorcie w sobotnie popołudnie, wcześniej zahaczyliśmy o Cholulę i Cuernavacę. W Acapulco oprócz wylegiwania się przy basenie lub na plaży była możliwość podziwiania śmiałków skaczących do wody ze skały śmierci oraz przepłynięcia się statkiem po zatoce św. Łucji. Nim się obejrzeliśmy nastąpił poniedziałkowy poranek i pędziliśmy w stronę Mexico City. Na trasie zobaczyliśmy jeszcze Taxco. Miasteczko inne niż wszystkie widziane do tej pory. Cudownie położone, urokliwe, spokojne z niezliczoną ilością VW Garbusów, które dodatkowo dodają temu miejscu uroku. Jakże inne niż stolica Meksyku. Mexico City – gwarne i tłoczne, robiące niesamowite wrażenie. Spędziliśmy tam dwa dni, choć to i tak za mało aby poczuć atmosferę miasta. Moim zdaniem największą atrakcją Mexico City jest położone nieopodal Teotihuacan. Tam koniecznie trzeba wejść na najwyższą piramidę! W stolicy praktycznie zakończyła się nasza część objazdowa. Teraz czekał nas tylko powrót samolotem do Cancun, tam odpoczynek w hotelu i powrót do domu.
6.0/6
Bardzo fajna niezapomniana super udana wycieczka. Małgosia zawsze pomocna, uśmiechnięta z ogromną wiedzą, wszystkie punkty programu zrealizowane w 100% . Małgosia wykazała się zdolnościami organizacyjnymi wspaniale zgrała grupę, dzięki niej wycieczka przebiegła we wspaniałej atmosferze, Bardzo wygodny i komfortowy autokar z sympatycznym kierowcą, Polecam 100%
6.0/6
Byliśmy na wielkiej meksykańskiej wyprawie od 12.02. do 27.02.2023 r. Pilotem był Pan Marcin, fantastyczny pilot. Rok temu byliśmy na objeździe na Kubie z przewodniczką Luizą, która też straszy w Meksyku. Do tej pory nie możemy otrząsnąć z braku kompetencji jaką wówczas zaprezentowała. Pan Marcin zrekompensował nam niesmak po tej Luizie. Wielka meksykańska wyprawa to świetnie spędzony czas, dobrze opowiedziana historia i teraźniejszość Meksyku. Wszystkie punkty programu zrealizowane PERFEKCYJNIE. Pilot - Pan Marcin - spisał się na piątkę. Jesteśmy pod wrażeniem jego wiedzy, kultury osobistej, organizacji i perfekcji. Wszystko zorganizowane, dopowiedziane, wytłumaczone. Czas w autokarze, dość długie trasy, umilał pilot opowieściami, filmami i muzyką. Kierowca bez zarzutu, świetnie radził sobie za kierownicą. Spędziliśmy miło czas w Acapulco i Cancun z uczestnikami wycieczki. Plaża w Acapulco na piątkę, ale plaża w Cancun, niestety na trójkę. Średnio tez jesteśmy zadowoleni z wieczorku meksykańskiego, za krótko w porównaniu do tego typu imprez w innych krajach, np. wieczór turecki. Podsumowując - wielka meksykańska wyprawa spełniła nasze oczekiwania.