5.5/6 (207 opinii)
5.5/6
Bardzo ciekawie opracowany program wycieczki. Dotyczy to zwłaszcza pobytu w Belize i Gwatematli. Dlaczego? Oba te kraje nie są w takim stopniu "skomercjalizowane" jak zwiedzane w trakcie wycieczki Tulum oraz Chitzen Itza w Meksyku. Nie ma tam zbyt wielkiego tłumu turystów. Można w spokoju podziwiać zarówno piękno przyrody, jak i też pozostałości opuszczonych miast Majów (Lamanai, Tikal). Jeśli do tego dodać naprawdę dobrego przewodnika, takiego jak Oskar Gwiazda - naprawdę warto jechać.
5.5/6
To była nasza pierwsza wycieczka z biurem Rainbow Tours, przeważnie organizujemy sobie takie wypady samodzielnie. W tym przypadku realnie patrząć nie dało by się rady pokonać prawie 3 tyś kilometrów w tak krótkim czasie, zobaczyć tak wiele ciekawych rzeczy, poznać fajnych ludzi i dowiedzieć się tylu ciekawostek od przemiłej przewodniczki p. Natalii. Całość oceniamy bardzo pozytywnie. Hotele były czyste adekwatne do warunków panujących w danym mieście :) Jednym słowem wycieczka naprawdę godna polecenia, zarówno dla młodych jak i starszych. Nawet my jako backpackersi byliśmy zadowoleni i nie mieliśmy poczucia, że przepłaciliśmy :) Opiszę mniej więcej jak to wszystko wyglądało... Pierwszy dzień na meksykańskiej ziemi nie pozwolił nam na powolną aklimatyzacje. Szybkie śniadanie i hop do autobusu. Na pierwszy ogień poszły ruininy Majów w Tuluz. Ruiny jak ruiny ale położone są nad samym brzegiem turkusowego morza karaibskiego :) Myk myk autobus i jedziemy posnurklowac w wapiennych jaskiniach zalanych wodą zwanych Cenotami. Na Jukatanie nie występują tradycyjne rzeki i jeziora, wszystkie są zlokalizowane pod ziemią. My przeplynelismy tylko kilkaset metrów taką podziemną formacją ale przygoda była przednia! Na koniec dnia lokalny festyn z tańcami, mariachi itp w Chetumal i spać. Krótka to była wizyta w Meksyku, bo już o 8 rano zameldowalismy się na granicy z Belize.Cel to ruiny miasta Majów w Lamanai. Ruinki ukryte są w dżungli z jednym dostępem rzeką. Na szczęście łódka, która nas tam zabrała była całkiem rzwawa i już sama podróż dostarczyła nam wiele radości. Spotykane po drodze krokodyle, małpy, ptaki i inne gady okazały się dużo ciekawsze od samego Lamanai :)Wieczorem krótki spacer po samym mieście Belize - w cale nie rajskim karaibskim miasteczku. Stare, rozwalajace sie domy na palach, ciagle widoczne zniszczenia po tragicznym huraganie z przed 30 lat i ogólna straszna bieda. Warto to jednak wszystko zobaczyć na własne oczy.Jutro mamy w planach pływanie z rekinami, podobno małymi wiec chyba nas nie zjedzą. Raj, po prostu raj. Malutka wysepka Caye Caulker w Belize to kwintesencja karaibskiego piękna. Jako, że o widokach nie ma co się rozpisywać opisze w paru słowach co tam robiliśmy. O 7 rano zaladowalismy się na motorówke i po godzinie doplynelismy na wyspę a chwilę potem odplynelismy na rafę. Unikatowa Rafa Szara nie jest niczym szczególnym ale już pływające wokół rekiny, płaszczki, barakudy i inne mniejsze rybki robią efekt WOW. Rekiny okazały się zupełnie niegroźne i nawet krwawiące (od otarcia o koralowca) kolano Janka nie wzbudziły ich zainteresowania.Sama wysepka niszczona cyklicznie przez huragany jest strasznie klimatyczna. 20 lat temu huragan nawet przedzielil wyspę na pół tworząc szeroki kanał.Jutro pobudka o 4... 4 rano, szybka kawa, śniadanie w łapę i do autobusu. Dziś zwiedzamy największy ośrodek - miasto Majów w Tikal w Guatemali. Piramidy robia wrażenie zwłaszcza, że odkrytych jest tylko niewielka część, większość nadal znajdę się pod ziemią. O samych zabytkach napiszemy kiedy indziej, ponieważ zmęczenie trudami wycieczki i wesolym autokarem z niezliczoną ilością lokalnych trunków zmusza nas do szybkiego pójścia spać... Jako że samolot mieliśmy dopiero o 22 postanowiliśmy jeszcze trochę poplażować. Śniadanie o 7 i hop do taksówki (10 zł za 8km można przeżyć) pojechaliśmy do strefy ekskluzywnych hoteli. Pierwsze wrażenie z "plaży żółwi" nazywanej jedną z najpiękniejszych plaż w Cancun były mocno rozczarowujace - pełno glonów, wąska plaża, średniej jakości hotele. Zdecydowaliśmy się na krótki spacer i po około 5km widok był już znacznie lepszy :) turkusowe morze, latające wokół czaple, ciepła woda, ładne hotele i zero glonów. Z powrotem do hotelu wróciliśmy już lokalnym autobusem za 1 zł za głowę. Po południu zjedlismy ostatni meksykański obiad na lokalnym targu gdzie miło przygrywala orkiestra mariachi. Tak zakończyliśmy tygodniowy obiazd po małej części Karaibów. Mamy nadzieję, że tam jeszcze wrócimy zwiedzać kolejne zaginione cywilizacje i cuda natury. Nasz film z wycieczki, zoabcz więcej niż na zdjęciach https://youtu.be/1pJ7DQgYaS0
5.5/6
Na wycieczce byłam z mężem w terminie marzec 2020. Wycieczka bardzo ciekawa o różnorodnym programie, są ruiny, rejs, nieco wypoczynku (wyspa Caye Caulker) oraz małych klimatycznych miasteczek (Chetumal, Merida). Ogólnie bardzo ciekawa pod względem krajoznawczym i przyrodniczym.
5.5/6
Wycieczka bardzo udana. Warto czytać opinie poprzednich uczestników, można się z nich dowiedzieć wielu ważnych szczegółów. Nigdy nie interesowałam się kulturą Majów, ale dzięki świetnemu pilotowi p. Oskarowi coś już na ten temat umiem powiedzieć :-) Dodam kilka praktycznych uwag, może komuś się przydadzą. W drugim dniu najpierw byliśmy w cenotach Dos Ojos, a potem w Tulu. W Tulum pogoda była doskonała do kąpieli, niewielkie fale i upał. Jeśli więc ktoś najpierw pływał w cenotach , a potem chciał się wykąpać w morzu, trzeba mieć dwa stroje kąpielowe ze sobą , aby się przebrać w międzyczasie i nie siedzieć w mokrym w autokarze. Pan Oskar co prawda mówił o tym, ale może nie wszyscy mieli 2 stoje ze sobą na wycieczce, a są potrzebne. Nurkowanie w cenotach i potem na rafie polecam bardzo. Widoki fantastyczne, szczególnie na rafie: żółwie, barakudy, i oczywiście płaszczki i rekiny. Przewodnicy bardzo pomocni. Były osoby, które nigdy tego wcześniej nie robiły i dały radę! Podziwiam! W większości miejsc archeologicznych przydały się kryte buty, ale żadnych komarów nie było. Nic mnie ani znajomych nie pogryzło ani nie podrapało. Właściwie długie spodnie były zbędne, były uciążliwe w tym upale. W Tulum faktycznie sporo pamiątek można kupić, ale przede wszystkim alkohole. Choć potem na lotnisku też były dobre ceny tequili. W Belize warto zrobić sobie spacer wieczorem wokół hotelu ( ale nie wychodząc poza ogrodzenie), jest fajny klimat karaibskiego wieczoru w małej przyhotelowej marinie. W Belize w supermarkecie (będzie taka atrakcja!) kupiłam świetną kawę belizyjską. Gwatemalską potem we Flores też. Są delikatne, ale intensywne, polecam. W Meksyku w supermarkecie też kupiłam niezłą kawę, warto poszukać czegoś ciekawego. W Meksyku mają też fajne napoje izotoniczne, warto kupować przy tym upale. Autokary były ok, meksykański wygodniejszy i nowszy, w gwatemalskim trochę mniej miejsca.Klima mi akurat nie przeszkadzała, ale widziałam, że niektórym było chłodno, zakładali coś na siebie. Na Caye Caulker warto wysłać kartki pocztowe, ale trzeba trafić na otwartą pocztę.... My chodziliśmy 3 razy, bo pan pocztowiec gdzieś zanikł i nie było informacji, kiedy wróci. Belize'it- jak mówią tubylcy... Jeśli o wymianę peso chodzi, to najlepszy kurs był w kantorze w Warszawie.... Na granicy gwatemalsko-meksykańskiej są znani nam z lat słusznie minionych cinkciarze. Jeśli komuś potrzeba pesos, warto tam to zrobić, bo potem już kłopot z wymianą. W Meridzie kupiłam kapelusz panamę, ale nie polecam zwijać go do walizki w drodze powrotnej. Niby ma zachować kształt po rozwinięciu, ale trochę się zdefasonował... Lepiej by było wziąć go do samolotu. Ale sam kapelusz świetny!