5.4/6 (193 opinie)
5.0/6
Fantastyczna wycieczka( w lutym) w promieniach słońca, z widokami piasku poprzetykanego oazami zieleni, no i ogromem budynków. Inna kultura, ale mili i życzliwi ludzie. Meczety cudowne. Przewodnicy kompetentni, dbający o podróżnych. Gorąco polecam.
5.0/6
Świetna wycieczka pozwalająca zobaczyć i porównać dwa sąsiadujące ze sobą kraje, ale jakże różne…, jakże odmienne…. Część pierwsza wycieczki to były Emiraty, na Oman przyszedł czas później; ale po kolei…. Myślę, że wyjazd do Emiratów jest trochę jak „podróż w kosmos”… . To, co wydaje się być niemożliwe, tutaj staje się rzeczywistością, ale to, większość z Was już wie - to przecież chyba najbardziej rozreklamowane miasto świata, więc trudno o nim nie usłyszeć :)- stok narciarski na środku pustyni? – proszę bardzo?, - siedmiogwiazdkowe hotele – proszę bardzo!, - sztuczne wyspy w kształcie liścia palmy- ależ oczywiście że tak! - klimatyzowane przystanki – takie rzeczy to tylko tutaj…- kąpiele w lagunie pełnej rekinów- zapraszamy chętnych!, - największe akwaria z największą ilością stworzeń morskich – voila!, - a budynki takie, że aż mowę odejmuje: najwyższy, najdroższy, najbardziej krzywy, najbardziej skręcony jak pokręcony, budynek-jak ramka do zdjęcia…., kolejny jak dysk… Lampy Alladyna w budowie i długo by tak jeszcze wymieniać…. :)Emiraty…. od kilku lat to dość popularny (a może i modny?) cel podróży wielu ludzi zafascynowanych skupiskiem takiego bogactwa jakiego w jednym miejscu trudno szukać gdziekolwiek indziej na świecie; technologicznie to świat, który oszałamia przybysza z innej, bardziej normalnej rzeczywistości; podróż do Emiratów to z pewnością jest marzenie wielu osób, ciekawych jak to wszystko tutaj wygląda? taka podróż to trochę jak sen o baśniowym przepychu i niewyobrażalnym bogactwie …..My nie jesteśmy żadnymi znawcami ani Emiratów, ani żadnych innych krajów arabskich i nie będziemy udawać, że jest inaczej; w tej relacji z podróży nie znajdziecie więc niczego co zabrzmiałoby jak w profesjonalnym przewodniku, bo wszystko co tu opisuję jest z perspektywy widzianej naszymi oczami, to wynik wyłącznie naszych własnych obserwacji i subiektywnej oceny na podstawie własnych wrażeń i doświadczeń ; opis ten będzie jednak dalece odmienny niż większości wracających z tych stron (zafascynowanych) turystów… My Emiraty- potraktowaliśmy po prostu jako kraj ”przy okazji”, bo celem głównym był jednak Oman; i jadąc tam z takim nastawieniem było całkiem ok :) Naszą przygodę z Dubajem rozpoczynamy od najstarszych części Dubaju: od spaceru po klimatycznych dzielnicach Al-Fahidi, Al-Bastakija i Deira – to najstarsze zamieszkałe tereny Dubaju; nawet krótki spacer tymi wąskimi uliczkami pozwolił popodziwiać tradycyjną architekturę, zwłaszcza porównując ją z ultranowoczesną zabudową Dubaju; warto przyjrzeć się tu baczniej ciekawym domom z tzw: „ wieżami wiatrowymi” – charakterystycznymi elementami architektonicznymi, które miały zapewniać mieszkańcom naturalną wentylację poprzez „łapanie” wiatru - dosłownie jako swoisty protoplasta systemu klimatyzacji:). Warto było tu troszkę pospacerować, co pozostawiło w nas bardzo przyjemne wrażenia, a szczerze mówiąc to chętnie spędziłabym w tej części miasta znacznie więcej czasu, kosztem tych wszystkich technologicznych nowoczesności, które ani nas nie powaliły na kolana, ani nawet nie zachwyciły; na ich widok nie było żadnego zapierania tchu, ani żadnego oczekiwanego: Wow! , ot - super hiper wieżowce na miarę XXII wieku i masa innych dziwacznych wyzwań techniki mających na celu głównie: zadziwiać; - czyli coś, co powstało w szaleńczym tempie na zamówienie żądnych zachwytu świata – obrzydliwie bogatych szejków. Emiratczycy lubią i chcą zadziwiać świat, a dla nich nie ma rzeczy niemożliwych… (choć obecnie sporo budów i innych rozpoczętych inwestycji jest „chwilowo” wstrzymanych właśnie z powodu problemów finansowych…). No cóż… raz na pewno warto zobaczyć całe to dubajskie szaleństwo i przekonać się na własne oczy czym zachwyca się świat…., ale my jesteśmy jednak zdecydowanie zwierzęciami mało miejskimiEmiraty dla wielu ludzi z całego świata są zarobkowym rajem; mieszkają tu i pracują tysiące fachowców z wielu krajów; są świetnie opłacani, mają doskonałe warunki do pracy i życia (mowa jest oczywiście o wyższej kadrze inżynierskiej i specjalistów z wielu innych dziedzin) a wiele zatrudniających ich firm tworzy im dodatkowe bonusy jak np:(wynajem mieszkań, świetna opieka zdrowotna, służbowe samochody, itd…), a brak podatków tworzą tu naprawdę coś w rodzaju Raju. W zasadzie, żeby stać się taką prawdziwą cząstką tego raju to wystarczy się tu urodzić i posiadać oboje rodziców Emiratczyków i już w tym momencie mamy przyczepioną na resztę życia ”złotą etykietkę” z szeregiem niedostępnych dla innych przywilejów, bowiem te zarezerwowane są tylko dla obywateli tego kraju.Ważnym i nieco przemilczanym tematem jest też „druga strona medalu”, czyli to, jakim kosztem to wszystko tu powstaje; o represjach, braku swobód obywatelskich i o niewolniczej pracy setek tysięcy robotników głównie z Indii, Bangladeszu, Pakistanu i Filipin – słyszeliście na pewno, bo w łamaniu praw człowieka i w wyzysku – bajkowy kraj szejków nie wypada już tak brylantowo jak w pobijaniu rekordów Guinnessa… ale to dłuższy temat na długą i trudną dyskusję…; kto jest trochę bardziej zainteresowany tym tematem i zechce dowiedzieć się nieco więcej – ten znajdzie na ten temat mnóstwo informacji dostępnych choćby w sieci; wiedza ta jest jednak przerażająca…, bo petrodolary zapewniły Emiratom pobłażliwość świata i przymykanie oka na wiele niewygodnych tematów; bo czyż interesy z Emiratami i zyski ekonomiczne innych krajów świata - miałyby odwagę złożyć je na ołtarzu walki o prawa człowieka...? Doczytałam sobie trochę po powrocie (swoją drogą polecam również- najnowszą książkę Jacka Pałkiewicza „Dubaj-Prawdzie Oblicze”, gdzie autor w bezpardonowy sposób obnaża prawdę o emirackiej świątyni luksusu od podszewki – i to tak, że po wydaniu tej książki Pan Jacek ma dożywotni zakaz wjazdu do Emiaratów pod groźbą aresztu!!! ) – ta książka naprawdę wciąga – i szokuje i zadziwia; otwieramy coraz szerzej oczy… po podziwie nad technologicznie zaawansowanymi inwestycjami składamy wielki hołd architektom i inżynierom z całego świata, ale i jesteśmy zszokowani też tym, co się tam dzieje od zaplecza…. Mnie najbardziej zadziwiło to, że w kraju muzułmańskim, gdzie istnieją tak restrykcyjne przepisy prawa, gdzie nie wypada chodzić nieodpowiednio (w ich mniemaniu) ubranym w letnio roznegliżowanym stylu nawet w 50 stopniowym upale, gdzie nie kupicie nawet babskiego, 2% piwa w sklepie, nie mówiąc o mocniejszych trunkach - bo alkoholu się tu (oficjalnie) nie pija, gdzie nie wypada w miejscach publicznych dać niewinnego buziaka nawet własnemu mężowi – dzieją się takie orgie, łącznie z prostytutkami na czele, że taki Amsterdam i jego słynna ulica Czerwonych Latarni – wydają się być grzecznym klasztorem :))Wracając do atrakcji: są w Emiratach miejsca, które nam się podobały i niekłamanie nas zachwyciły…, miedzy innymi: 1). W programie wycieczki jest wizyta w sąsiednim emiracie Abu Dhabi – oddalonego od Dubaju mniej więcej 150 km; tam czeka na nas kilka atrakcji, ale wszyscy czekamy oczywiście na tą największą – Wielki Meczet Szejka Zayeda – coś, co zawsze chciałam zobaczyć i m.in. dlatego wybraliśmy ten program; rzeczywistość na miejscu nie zawiodła, a wręcz nawet przerosła oczekiwania. Wielki Meczet…. cóż tu pisać? – no zachwycający! to istny poemat w białym marmurze!; zniewalający swym ogromem i jednocześnie lekkością; niesamowita biel daje tu po oczach a z bliska wszystko lśni i błyszczy. Nie jest to oczywiście żaden zabytek, bo całkowicie ukończona budowla została oddana do użytku w 2007 roku . Projekt był wielkim marzeniem „Ojca” Emiratów Arabskich – szejka Zayeda, (który był też pierwszym prezydentem tego kraju) ale zanim powstał, zatrudniono tu kilka tysięcy architektów i przeróżnych wykonawców z artystami włącznie, a do jego budowy użyto najwyższej klasy materiałów jak marmury, kamienie szlachetne i półszlachetne, oczywiście złoto i kryształy, wspaniałe terakoty i inną ceramikę, itd….Tutaj autentycznie wszystko robi wrażenie, szczęka opada nisko a my sami popadamy w niekłamany zachwyt, nawet przez chwilę odnosi się wrażenie: że chyba przesadzili – sami przekroczyli próg perfekcji i subtelną granicę dobrego smaku, chcąc wywołać na oglądających uczucie wręcz euforii :), no ale to szejkowie… wiadomo, tutaj wszystko musi być NAJ! i jest Naj! udało im się to znakomicie; tutaj każdy, nawet najmniejszy szczegół robi olbrzymie wrażenie. Nie wiem co oszołomiło mnie tu najbardziej? czy te 82 kopuły- których zwieńczenia i kapitele wykonane zostały z 24 karatowego złota? ; czy największy na świecie (posiadający powierzchnię ponad 5 tys m2 i ważący ponad 35 ton) wspaniały dywan w przepięknej kolorystyce i ornamentyce, ręcznie tkany przez ponad 1000 tkaczek i tkaczy ze wspaniałej irańskiej wełny? czy te niesamowite, marmurowe posadzki zdobione z pietyzmem barwnymi mozaikami kwiatowymi z kolorowych kamieni? a może te wspaniałe kolumny inkrustowane macicą perłową? no i te słynne żyrandole… wykonane z pozłacanej stali nierdzewnej i złoconego mosiądzu, ozdobione miliardami kryształów Svarovskiego, gdzie największy ma wysokość 15 m, średnicę 10 m i waży 12 ton, posiada wewnątrz nawet specjalną klatkę schodową (żeby elektryk mógł weń wejść i zmienić żarówkę:)).Uff… taki właśnie jest ten Meczet – to cud umysłów projektantów ale i ludzkich rąk - po prostu trzeba go zobaczyć i choćby tylko z tego powodu warto jechać do Emiratów:) 2). Pustynia… tak… to zachwyca zawsze, przynajmniej my lubimy takie klimaty a ja zawsze, jak widzę taką dużą piaskownicę, w dodatku w przepięknym cynamonowo-złotym kolorze, z pofałdowanymi wydmami i stadkami wielbłądów a dodatkowo w romantycznym świetle wczesno-zachodzącego słońca – to gęba sama mi się śmieje. Podczas tej wycieczki wyjazd na pustynię jest jednak dodatkowym fakultetem płatnym osobno i to wcale nie mało, ale myślę, że to bardzo rozsądnie wydane pieniądze. (Jest tu nieco drożej niż podobny fakultet na pustyni do Ergu Chebbi w Maroku, ale mimo, że tu i tam to pustynia, to jednak emocje są zupełnie inne – tutaj na znacznie wyższej adrenalinie :) - bo nijak nie da się oczywiście porównać spokojnej, dostojnej jazdy grzecznymi wielbłądami po marokańskich wydmach do szaleństw jeepami z dużą prędkością po stokach takich wysokich i stromych wydm tutaj:).Wsiadamy więc po pięć dusz do jeepów i prujemy na pustynię Al Rab-al-Khali; widoki po drodze robią się… pustynne, przepiękne…; dojeżdżamy do miejsca, gdzie zaczyna się jazda jeepami po wydmach. Nie opiszę Wam tych emocji celowo zbyt dokładnie, żeby nie psuć przyszłym odwiedzającym frajdy, ale powiem tylko jedno: po stokroć warto!!! Ostrzegam jednak, że jeśli ktoś jest mocno wrażliwy na wszelką jazdę w podskokach, to bardzo, ale to baaaaardzo Was tu wytrzęsie :), jazda w podskokach jak na rodeo – jest gwarantowana!, więc bądźcie tego w pełni świadomi ale za to stopień frajdy i fantastyczne doznania wynagrodzą „poobijanie” . W cenie tej imprezy jest też wliczona wieczorna kolacja w „obozie” na pustyni, podczas której są przewidziane również występy artystyczne; gdzie można sobie zapalić sziszę, pojeździć na wielbłądzie, przebrać się w abaję i diszdaszę i pocykać sobie takie „arabskie” fotki, nawet można sobie kupić tu alkohol (wprawdzie jest 5xdroższy, ale jest ; można również zrobić sobie piękną, naturalną hennę (skorzystałam, ale trzymała się niestety tylko tydzień).Podsumowując - sporo atrakcji jak na jedno popołudne i wieczór. My polecamy, podobało nam się, ba! – byliśmy wniebowzięci- szczególnie tą szaloną jazdą:) 3). Akwarium w hotelu „Atlantis the Palm” – kolejne miejsce, które zrobiło na nas spore wrażenie; w różnych akwariach i oceanariach bywaliśmy w ciągu ostatnich kilkunastu lat wielokrotnie, mimo, że z wielu takich miejsc nie zamieszczałam zdjęć i nic na ten temat nie pisałam; wiele tego rodzaju miejsc jest naprawdę pięknych, choć sposób prezentacji żywota stworzeń morskich jest z reguły w mniejszym lub większym stopniu dość powtarzalny; dotąd największe wrażenie zrobiło na nas takie morskie Akwarium na Teneryfie w Loro Parku, gdzie szklanym tunelem wchodzi się do środka ogromnego akwenu, a rekiny, płaszczki i setki innych gatunków ryb pływają obok nas za szkalnymi ścianami i wysoko nad głową nad łupkowatym tunelem (podobne rozwiązanie jest w Galerii Dubai Mall, gdzie nie wchodziliśmy do środka tylko podziwialiśmy morski świat przez wielką szklaną ścianę) ; Tutaj natomiast Akwarium o nazwie Lost Chambers – to podwodne założenie wzorowane nieco na wizji Atlantydy, gdzie oglądający zachwycają się, oprócz morskich stworzeń - zatopionymi ruinami, co daje niezwykłe wrażenie; całość skomponowana z dużym rozmachem; można tak chodzć z komnaty do komnaty i godzinami przyglądać się morskiemu życiu. Pięknie zaaranżowane miejsce; bardzo polecamy.4) Targ wielbłądów w Al-Ain – miejsce dla niektórych brudne i śmierdzące, dla innych bardzo ciekawe; nam się tam podobało, bo było tak prawdziwie… tam nic nie jest reżyserowane dla turystów; niby to zwykły, codzienny targ zwierząt, gdzie miejscowi dokonują transakcji oglądając i kupując wielbłądy i kozy; dla kogoś kto pamięta z dzieciństwa takie targi, gdzie jechało się z dziadkiem czy jakimś wujkiem – i oglądało się konie, krowy i świnie wystawione na sprzedaż- ot takie miejsce nie jest niczym dziwnym ani nadzwyczajnym, ale właśnie przez tę swojską prostotę, zwykłą codzienność i nie udawanie niczego – jest to po prostu autentyczne miejsce i dlatego ciekawe.Czas trochę na pokrytykowanie :) ; myślę że to nawet nie tyle krytyka, co punkt widzenia:)5) słynny Miracle Garden, nad którym słychać głównie zachwyty, no a ja się tu nieco wyłamię i pokrytykuję...Jestem wielką miłośniczką ogrodów; sama mam własny i duży ogród przydomowy, dlatego bardzo doceniam wszelkie założenia ogrodowe, bo poza oczywistą urodą takich miejsc - wiem z doświadczenia ile jest z tym zachodu i autentycznej pracy. Od zawsze uwielbiam ogrody; kocham je również zwiedzać i zwiedzam gdzie tylko jestem i coś takiego jest w pobliżu: a widziałam ich w życiu już naprawdę sporo i podziwiałam w różnych zakątkach Polski i świata - wiele pięknych założeń ogrodowych- i tych kwiatowych i wspaniałych parków; ogrodów pałacowych - zwykle francuskich, ale i angielskie bardziej naturalne, dendrologiczne, tropikalne, wszelkie arboreta, kaktusaria, palmiarnie, itd,,, i jestem na tym tle dość wrażliwa; - natomiast Ogród Cudów w Dubaju - to miejsce może i ładne (to rzecz gustu), na pewno niesamowicie kolorowe i pachnące i zaprojektowane ze sporym rozmachem ; niektóre aranżacje dość pomysłowe i sympatyczne no i wielki szacun za dostarczenie tym milionom kwiatków odpowiedniej ilości wody i utrzymanie tego wszystkiego w należytej wilgoci (w końcu to gorąca pustynia, więc tym bardziej jest to spore wyzwanie...); no i tyle zachwytów :); Poza tym całość tego ”ogrodu” - utrzymana jest w nieco odpustowym tonie, a plastikowe paradne papugi, pawie, gęsi, pszczółki, łabędzie i inne tego typu straszydła nadają niestety całości strasznie kiczowaty wydźwięk; na mnie tego rodzaju dodatki działają jak te wszystkie kiczowate krasnalki, żabki, grzybki i bocianki w przydomowych ogródkach :), czyli zamiast zachwycać - wywierają wrażenie zupełnie odwrotne. Jak podsumować Emiraty? no cóż… wiem że większość osób wracających z tego kraju jest raczej oczarowana… a pod adresem Dubaju płyną same zachwyty i laurki, no my się tu jednak wyłamiemy… i nie będziemy słodzić, że nam się bardzo podobało, że zachwyciło, i zaszumiało w głowie… bo nic z tych rzeczy nam nie chciało towarzyszyć…, ale to subiektywna ocena, więc Ci którzy chcą tam pojechać i marzą o tym – niech się nie sugerują tym co ja tu piszę, bo moje odczucia mają prawo być po prostu moje.Dlaczego takie odnieśliśmy wrażenia? – no cóż… w Emiratach zabrakło przede wszystkim atmosfery arabskiego kraju! to taki jakiś sztuczny twór… bez prawdziwych ludzi – w sensie, że Emiratczycy poprzez całe to bogactwo - gdzieś się po drodze wyalienowali, stali się nieobecni w tym kraju, są jak duchy… - czyli gdzieś są…, ale gdzie? – siedzą w swoich złotych pałacach poukrywani przed światem, przemykają swoimi klimatyzowanymi ferrari, lamborghini, bugatti, maserati … nie ocierając się o prawdziwy świat a przecież koloryt kraju tworzą rdzenni mieszkańcy – jak w Omanie, jak w Maroku, Egipcie, czy w setkach innych miejsc itd…To taki dziwny Raj, który nie posiada żadnych historycznych korzeni, w zasadzie bez kultury i własnej tożsamości … dziwny Raj, którego minione pokolenia nie pozostawiły po sobie żadnego etnograficznego szkieletu a obecnych mieszkańców nie wiążą zupełnie żadne tradycje, które są owocem olbrzymich różnic kulturowych, które tu napłynęły ze wszystkich stron świata. Emiratyczycy sami zapędzili się w taki „kozi róg”; świadomość tego jak funkcjonuje ten kraj, stworzenie raju dla mieszkańców, to bezgraniczne bogactwo, otaczanie własnych obywateli etykietką luksusu od dnia narodzin pełne wręcz „chorych” przywilei – to wszystko spowodowało poważne następstwa: w młodych ludziach luksus zabił ambicję, zabił chęć pogłębiania wiedzy, nauki, zabił w ogóle chęć dążenia do czegokolwiek, do samorozwoju, itd… bo po co? – skoro wszystko im się i tak należy bez żadnego wysiłku. Emiratczyk nie pracuje - on idzie do pracy (najlepszej jaka jest, bo to gwarantuje mu państwo i płacą mu za to jeszcze kokosy, mimo że to raczej leń, bo wybitnie marni z nich fachowcy, którzy na niczym się nie znają, bo po co? oni nie muszą…. mają całą armię fachowców z całego świata, którzy na nich pracują a oni sami są tylko do spijania śmietanki. Ńapływ wielu narodowości z całego świata spowodował w tym kraju istny tygiel, który siłą rzeczy tak naprawdę tworzy ten kraj i powoli go zmienia; bardziej tu można poczuć Azję niż arabski orient; a sami Emiratczycy będący mniejszością we własnym kraju siłą rzeczy zostają z niego „wypierani” – oczywiście nie dosłownie, ale jest tu mnóstwo aspektów społecznych, które kiedyś w przyszłości mogą stanowić poważne zmiany, a nawet i zagrożenia... bowiem Państwo- to ludzie którzy go tworzą….Oczywiście, przeciętny turysta nie zastanawia się nad takimi sprawami i raczej interesują go wyłącznie atrakcje jakie dostępne są wokół, no ale przecież każdy kraj który odwiedzamy to nie są tylko piękne budynki, zabytki, muzea i zdobycze techniki , a my lubimy znać choćby powierzchownie sytuację polityczną, ekonomiczną i to jak kraj funkcjonuje, a Emiraty są pod tym względem tak daleko odmiennym bytem od reszty świata, że warto to podkreślić i zastanowić się choć przez moment.Całe to idiotyczne szaleństwo umorusane w złotodajnej ropie spowodowało również , że zrodziły się tu z czystej próżności takie absurdy o jakich świat nie słyszał, bo Emiraty to też kraj absurdów.Przykłady? proszę bardzo: tutaj nikt nikogo nie zadziwi luksusowym samochodem, bo każdy kto żyje w tym kraju (i nie jest nisko opłacanym robotnikiem z Azji) ma jakiś luksusowy samochód, nawet policja jeździ tu lamborghini, więc zupełnie taki ktoś nie zwraca tym na siebie uwagi, ale że Emiratczycy uwielbiają skupiać na sobie uwagę innych i ich podziw – to wymyślili sobie system rejestracji samochodowych … im mniej cyferek – tym tablica droższa ; dochodzi tu już do absurdów tego typu, że te tablice często są droższe niż sam samochód a niektóre o wiele, wiele droższe... niektóre z nich osiągają jakiś totalny szczyt absurdu, bo osiągają kwoty rzędu dziesiątek milionów dirhamów!!! Rekordzista na takiej aukcji tablic zapłacił coś ok 35 mln złotych!!! ; pozostawię ten idiotyzm bez komentarza… bo nawet próżność ma jednak swoją granicę Jest jeszcze wiele takich „kwiatuszków”, które mają być ukryte przed oczami świata i jako tematy niewygodne sprytnie są zamiecione „pod dywan”….(nawet przez rodziny panujące), ale przecież tego wszystkiego w tym Raju nie widać, bo gdzieś to wszystko znika w wielkomiejskim gwarze miasta rozświetlonego milionami neonówi, miasta jak ze snu… i ginie w tłumach kolorowych, zachwyconych turystów dla których dubajski raj – jest krainą bezgranicznej szczęśliwości... .Kolejną atrakcją na mapie tej wycieczki był Oman… cudowny Oman! – to bardzo piękny i ciekawy kraj, jeszcze nie zadeptany przez rzesze turystów, jeszcze nie do końca odkryty i poznany; dla nas – pozostający wciąż jeszcze nieco tajemniczy….Przyznam, że to właśnie głównie Oman chodził nam po głowie od jakiegoś czasu...; była nawet wcześniej w ofercie r.pl taka fajna wycieczka do Omanu (”Dookoła Arabii”) - z większą ilością Omanu w Omanie:), na którą robiłam zakusy, ale niestety nie dochodziła do skutku; Rainbow odwoływało kolejne terminy z powodu zbyt małej ilości uczestników..., więc żeby zaspokoić choć troszkę chęć zobaczenia tego tajemniczego kraju zdecydowaliśmy się na jedyną w naszym terminie dostępną opcję z Omanem.Głównym uczuciem towarzyszącym po tej wycieczce jest więc niedosyt, bo troszkę za mało było tego Omanu w Omanie, bo cóż to jest te kilka dni... ?, ale jak zawsze – taki krótki pobyt rozbudza tylko pragnienie na więcej…. i już wiem, a przynajmniej mam taką nadzieję, że marzenie o Omanie wejdzie kiedyś w kolejną fazę – bo już rozmyślamy o powrocie do Omanu, do tej Krainy Baśni z Tysiąca i jednej Nocy.... Oman to chyba jeden z najbardziej egzotycznych krajów na Półwyspie Arabskim, a w porównaniu z sąsiadami - to bardzo różniący się od nich prawdziwy powiew dalekiego Orientu... ,bo Oman niczego nie udaje..., niczego nie musi udowadniać światu.... nie ma tu zachwycających wielkością wieżowców, nie ma gigantycznych galerii handlowych, żadnych ultranowoczesnych rozwiązań, które mają zadziwiać, szokować, powodować zazdrość świata i nie ma też tego wszystkiego co musi być NAJ... ale jest za to wszechobecny zapach kadzideł…, aromat przypraw…, są wspaniałe, klimatyczne i prawdziwe kolorowe souki (których nikt nie buduje jako nowe w starym stylu, bo one naprawdę są wiekowe...i nie muszą udawać starych...); ale w tym wszystkim znajdziecie też piękne luksusowe hotele, są równiutkie jak stół autostrady, znajdą się też nowoczesne budynki, jest świetnie działający internet, itd...ale to wszystko jest tu w takiej nieprzytłaczającej skali, która pozwoliła zachować tradycyjny charakter kraju, który być może pozostał jednym z ostatnich takich autentycznych miejsc łączących Orient z resztą świata. Jest tu coś jeszcze.... coś dość rzadkiego w dzisiejszym świecie.... a daje się to zauważyć od razu – to uśmiech tutejszych ludzi, prawdziwie życzliwy, bez chęci zarobienia na nas, bez żadnych ukrytych intencji, po prostu taki szczery uśmiech przypadkowego przechodnia na zwykłe Dzień Dobry … taka miła rzecz… prawie zupełnie zapomniana już w naszej europejskiej rzeczywistości, ale tacy właśnie uśmiechnięci są Omańczycy, ludzie, którzy naprawdę lubią innych ludzi i kochają swojego Sułtana. Zgodnie z programem wycieczki zwiedzaliśmy kilka wspaniałych historycznych miejsc: ciekawe i niezwykle malownicze Forty, urokliwą, pięknie położoną Nizwę, Wielki Meczet Sułtana Kabusa w Maskacie, którego wnętrza robią wrażenie wcale nie mniejsze niż ten bardziej znany w Abu Dhabi, zwiedzaliśmy też kilka mniejszych ale urokliwych fortów, ciekawy Pałac Sułtana Kabusa (z zewnątrz) na ogromnym, ukwieconym pieknie terenie, fantastyczne Muzeum Kultury i Tradycji Omanu (Bait al Zubair) z bardzo ciekawą kolekcją przepięknych rzeczy, ciekawe, kolorowe souki przyprawiajace o zawrót głowy (szczególnie te w Nizwie i w Maskacie (Muttrah Soukh), a w czasie przejazdów mogliśmy obserwować część codziennego życia Omanu, podziwiać z daleka widoki pasm gór Hadżar, obłędne widoki pustyni, smakować wspaniałe daktyle i bezustannie wąchać aromatyczne kadzidło.Sam Maskat zasługuje na większą uwagę: to przepięknie położone miasto, z widokami na niesamowite skały jakby ”wbudowane” w infrastrukturę miasta i ta bliskość pięknych gór wokół...; Urzeka też atmosfera tego miasta; tutaj czuje się naprawdę ten prawdziwy orient; niby wszystko wokół jest takie typowe dla krajów arabskich, te kolory, widoczne strzeliste minarety meczetów, na ulicach kobiety w czarnych abajach, mężczyźni w jasnych diszdaszach i w kummach na głowie, na straganach wszystko to, co można znaleźć na wielu arabskich sukach w wielu krajach... a jednak jest inaczej... dlaczego? - bo to żywy organizm miasta, a nie żadna tam atrakcja dla turystów, żaden teatrzyk czy skansen ku radości tysięcy ludzi z całego świata, to właśnie wyróżnia Oman - że wokół kręcą się sami omańczycy, i nie słychać wszystkich języków wieży Babel i coś niespotykanego, ale na straganach nie ma chińszczyzny! - dacie wiarę, że jest jeszcze na świecie miejsce bez chińszczyzny? Podsumowując: co tak pokrótce można powiedzieć o Omanie oprócz tego, że jest mega egzotycznie-orientalnie i że pachnie kadzidłem :Tak samo jak kraj ten jest mało popularny turystycznie, tak samo nikła jest nasza wiedza wyjściowa o nim; a tu zaskoczy niejednego odwiedzającego, że Sułtanat Omanu to w obecnych czasach bogata kraina, żeby nie powiedzieć mlekiem i miodem płynąca, bo znacznie bardziej jest to dziś Kraina ociekająca ropą (dzięki której ani miodu, ani tego ptasiego mleka tu nie braknie; mało kto o tym wie i podejrzewa, że Oman posiada spore zasoby ropy, gazu i złota, co stanowi podstawę gospodarki tego kraju i 50% PKB; choć oczywiście aż takie gejzery czarnego złota jak w sąsiednich Emiratach tu nie tryskają; Zdziwienie, prawda? ….no tak…. bo mają tyle kasy, ale mimo to tutaj nie znajdziecie kompletnie niczego takiego co przypominało by pobliski Dubaj; nie ma tu żadnych sztucznych wysp usypanych na morzu za miliardy dolarów; nie ma śnieżnych stoków narciarskich na środku gorącej pustyni; nie ma tych wszystkich największych, najwyższych, najdroższych, najzłotszych itd... ; nie ma niczego – co zadziwiałoby świat, bo Oman prowadzi zupełnie inną politykę i zmierza ku zupełnie innej przyszłości; Sułtan nie ma kompleksów i nie potrzebuje rozgłosu i nie zależy im nawet za bardzo na turystyce masowej, ba! nawet im to raczej nie w smak, bo zdają sobie sprawę, że masowi turyści tylko zadepczą i zaśmiecą ich piękny kraj, a wcale nie tak znacznie wzbogacą im skarbiec; Oman zaskakuje czystością i porządkiem. Przyzwyczajeni do arabskiego „pierdzielniczka” z krajów Afryki Północnej – spodziewamy się tu ujrzeć coś podobnego – a tu figa z makiem!!! – ład i porządek dają wszędzie po oczach! Poza tym gołym okiem widoczna jest ogólna zamożność mieszkańców, wystarczy popatrzeć na ich domy, samochody, żeby wiedzieć, że nie spotkamy tu żadnych slumsów, ani bud skleconych z byle czego, nie znajdziemy tu jakichś koszmarnych blaszanych „domostw” z tonami śmieci wokół, jakie dobrze wszyscy znamy z krajów Maghrebu . Kolejna rzecz: samochody! – no takie fury jakie tu jeżdżą po drogach – to daj nam Panie Boże i w Polsce! ale to marzenie ściętej głowy…. u nas raczej nie prędko przeciętny Kowalski czy Nowak będzie jeździł smoczkiem z silnikiem 200kM za 200-300 tys zł:) ; no i te omańskie drogi… - te które widzieliśmy naprawdę są fantastyczne! wysokiej jakości betonowe kilkupasowe trasy, pozwalają ciąć przez kraj, że aż miło, zwłaszcza przy takiej cenie paliwa:), bajkowa cena 1-1,5 zł za litr/benzyny brzmi baaaaardzo fajnie. Poza tym Oman to kraj wielkości Polski, a mieszkańców jest coś około 4,5 mln; a więc ani korki ani żaden specjalny tłok raczej tu nie grozi:). Uff… miało być króciutko... :) - ale musiałam napisać - takie moje ogólne spostrzeżenia; a poza tym Oman, który my widzieliśmy na tej wycieczce - to piękne góry, pustynie, oazy daktylowe, faladże i forty, forty i forty…. większe i mniejsze, starsze i młodsze; wszystkie ciekawe, piękne i bardzo malownicze. Zapytacie pewnie czy warto odwiedzic Oman? - ja jestem raczej daleka od namawiania czy zniechęcania do odwiedzenia danego kraju/miejsca, bo trudno w tej sprawie utrafić w czyjeś gusta; wiadomo, że -to, co się podoba jednemu - dla innego może być nudne i odwrotnie i wiem, że moja opinia nie jest informacją miarodajną, bo ani ze mnie znawca, ani bywalec Omanu, bo za króciutko tu byliśmy i za mało zobaczyliśmy, ale na podstawie tylko tych omańskich ”strzępków”, których dostąpiliśmy - śmiało mogę podsumować, że to bez wątpienia piękny kraj, ciekawy (znacznie ciekawszy niż Emiraty), który zadziwia zabytkami wpisanymi na listę UNESCO, który przywita Was uśmiechem i gościnnością mieszkańców; który zauroczy widokami pięknych surowych gór, który słynie z przepięknych piaszczystych plaż (nie dane nam było niestety ich zobaczyć), który słynie przeciez z tajemniczej, ogromnej pustyni al Rab al Khali ; jeśli chcecie więc odkryć tę magię orientu..., odkryć to, co jeszcze jest niepoznane, niebanalne i niezdeptane.... i zachwycić się naprawdę zmysłowym zapachem kadzidła - to wybierzcie się do Omanu…. Szczerze polecamy! - bo sporo prawdy jest w stwierdzeniu: że ”Piękno ma swój adres – ten adres to właśnie Oman”.
5.0/6
Wycieczka OK!
5.0/6
Wycieczka bardzo ciekawa, przewodniczka pani Marta wtłaczała w nasze głowy swą ogromną wiedzę o kraju. Bardzo dużo ciekawych informacji - brawo! Niestety, nie dałam najwyższej oceny tylko dlatego, że tempo zwiedzania i przemieszczania się było mordercze. Może program powinien być lekko przycięty, może wycieczka powinna być przedłużona chociaż o 2-3 dni? Zabrakło mi krótkiego zwiedzania Al-Ain, które wydało mi się urocze, a spędziliśmy tam tylko noc...