Zastanawiasz się, czy ta wycieczka to dobry wybór? Wpisz pytanie, a dostaniesz podsumowanie wszystkich opinii naszych gości.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
20 II 2013 r. Wylot z Warszawy miał nastąpić wg planu o 21:05. Na lotnisku odebrałem bilety w okienku Rainbow Tours. Start trochę się opóźnił (samolot przed startem był odladzany, gdyż w Polsce była zimowa aura). Lot był charterowy, leciałem samolotem Boeing 737-800 należącym do linii lotniczych Enter Air. 21 II 2013 r. O 2:50 czasu polskiego mieliśmy międzylądowanie (na lotnisku w Maskacie (stolicy Omanu). O 4:03 czasu polskiego wzbiliśmy się ponownie w powietrze i kontynuowaliśmy nasz lot. O 9:28 czasu polskiego (czyli 15:28 czasu tajlandzkiego) wylądowaliśmy na lotnisku w Bangkoku. Tam oczekiwała już na nas nasza pilotka - Paulina Sołtysiuk i jej tajski współpracownik Joe. Wychodząc z lotniska przeżywam szok klimatyczny czując uderzenie gorąca, muszę się też przyzwyczaić do ruchu lewostronnego. Autokarem pojechaliśmy do hotelu „Grand China” (zlokalizowanego w chińskiej dzielnicy), w którym się zakwaterowaliśmy. Wieczorem zjedliśmy w hotelu obiadokolację. 22 II 2013 r. Po śniadaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie Bangkoku. Najpierw pojechaliśmy do Świątyni Złotego Buddy. Posąg, z którego słynie ta świątynia powstał w XIII w. Statua wykonana jest z czystego złota. Po zwiedzeniu świątyni pospacerowaliśmy trochę po targu kwiatowym w Chinatown, a następnie udaliśmy się do Świątyni Leżącego Buddy. Jest to jedna z największych i najstarszych świątyń buddyjskich w Bangkoku. Znajduje się w niej ponad tysiąc wizerunków Buddy, w tym słynny Leżący Budda. Posąg ten ma imponujące rozmiary - 43 m długości i 15 m wysokości. Następnie pojechaliśmy do Wielkiego Pałacu Królewskiego. Jest to rozległy kompleks pięknych budynków, który służył jako oficjalna rezydencja króla Tajlandii od XVIII wieku do połowy XX wieku. Najsłynniejszą budowlą na tym terenie jest Świątynia Szmaragdowego Buddy. Jest w niej umieszczony najsłynniejszy tajski posąg Buddy - niewielki Budda Szmaragdowy. Ogólnie Pałac robi wielkie wrażenie, kapie od złota, zachwyca wspaniałymi zdobieniami. Po jego zwiedzeniu udaliśmy się na rejs po klongach (kanałach Bangkoku), które w przeszłości stanowiły alternatywny system komunikacyjny miasta. W programie rejsu było także karmienie wielkich sumów (dostaliśmy na ten cel chleb, który kruszyliśmy i wrzucaliśmy z łodzi do rzeki). Po rejsie wróciliśmy do hotelu i mieliśmy czas wolny. Ja wykorzystałem go m.in. na relaks w hotelowym basenie (na 23 piętrze). Z tarasu przy basenie mogłem też podziwiać wspaniałe widoki na miasto. Potem mieliśmy jeszcze spotkanie organizacyjne z pilotką, a wieczorem pojechaliśmy do Silom Village, gdzie spożyliśmy obiadokolację, a potem oglądaliśmy występy artystyczne – pokaz klasycznego tańca tajskiego w przedstawieniu opartym na motywach z Ramajany. 23 II 2013 r. Po śniadaniu wyruszyliśmy w dalszą drogę. Po drodze mieliśmy postój „kokosowy”. Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie prezentowano obróbkę kokosów i zastosowania różnych części tych owoców. Był tam też duży sklep z różnymi pamiątkami i plantacja orchidei. Następnie pojechaliśmy dalej i dotarliśmy do przystani w Damnoen Saduak. Tam wsiedliśmy do łodzi, którymi odbyliśmy rejs po kanałach. Podczas niego widzieliśmy przy brzegach m.in. domki na palach i bujną, egzotyczną roślinność. Potem mieliśmy trochę czasu wolnego podczas którego dotarłem kanału ze słynnym „pływającym targiem” (znanym z wielu folderów). Pływają tam łodzie (ze straganiarkami w charakterystycznych kapeluszach na pokładzie) wypełnione rozmaitymi płodami rolnymi, owocami, kwiatami, z garkuchniami czy rozmaitymi pamiątkami. Wszystko to jest bardzo kolorowe i malownicze. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Dotarliśmy do Kanchanaburi, a tam zatrzymaliśmy się przy Muzeum Kolei Tajsko-Birmańskiej. Znajdują się w nim eksponaty i informacje na temat japońskiego obozu jenieckiego oraz budowy trasy kolejowej z Tajlandii do Birmy podczas II wojny światowej. Po zwiedzeniu muzeum odwiedziłem jeszcze pobliski cmentarz alianckich jeńców wojennych. Następnie podjechaliśmy w okolice mostu na rzece Kwai. Obecnie oczywiście nie stoi tam już drewniany most z czasów II wojny światowej (rozsławiony słynnym filmem „Most na rzece Kwai), tylko nowy stalowy. Najpierw udaliśmy się do pływającej restauracji przy moście, gdzie spożyliśmy lunch (większość grup Rainbow w tym dniu wycieczki fakultatywnie pływa na tratwie po rzece i na niej spożywa lunch, dla nas nie udało się ich zarezerwować). Potem mieliśmy trochę czasu wolnego. Następnie dojechaliśmy na stację kolejową w Wang Pho. Tam wsiedliśmy do pociągu i odbyliśmy przejażdżkę tzw. Koleją Śmierci. Wysiedliśmy na stacji Thakilen, tam czekał już na nas nasz autokar, którym udaliśmy się już do hotelu R.S. Kanchanaburi. Wieczorem w hotelu spożyliśmy obiadokolację. 24 II 2013 r. Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Dojechaliśmy do Ayutthayi, dawnej stolicy Tajlandii (z lat 1350-1767). Tam zatrzymaliśmy się najpierw przy świątyni Wat Chaiwattanaram. W jej centrum stoi 35-metrowy prang (element sakralnej architektury khmerskiej w postaci bogato rzeźbionej wysokiej wieży nad świątynią), który jest otoczony czterema mniejszymi prangami. Centralną platformę otacza z kolei 8 czedi (tak nazywa się w Tajlandii buddyjskie stupy). Następnie dojechaliśmy na parking w pobliżu ruin dawnego Pałacu Królewskiego. Po drodze minęliśmy miejscowy targ i świątynię Wat Mongkol Bophit z wielkim, wykonanym z brązu posągiem Buddy. Potem zwiedzaliśmy rozległy kompleks z pozostałościami po dawnym Pałacu Królewskim. Po zwiedzaniu podjechaliśmy pod hotel „Kantary”, a w nim zjedliśmy lunch. Potem ruszyliśmy do Phitsanulok. Na miejscu zakwaterowaliśmy się w hotelu „La Paloma”. 25 II 2013 r. Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Dotarliśmy do znajdującej się w Phitsanulok świątyni Wat Mahathat. Ten buddyjski kompleks klasztorny jest sławny dzięki wykonanemu z brązu i pozłacanemu posągowi Buddy (z XIV w.). Potem opuściliśmy już Phitsanulok i pojechaliśmy do Sukhothai. Tam zatrzymaliśmy się przy parku historycznym, na terenie którego znajdują się pozostałości dawnej stolicy Tajlandii (z lat 1238 – 1438). Teren ten jest bardzo rozległy, więc żeby się nam było łatwiej przemieszczać przesiedliśmy się na wypożyczone na miejscu rowery. Najpierw zatrzymaliśmy się przy imponującym zespole świątynnym Wat Phra Mahathat. Następnie podjechaliśmy do świątyni w stylu khmerskim – Wat Si Sawai. Potem zatrzymaliśmy się przy kolejnym dużym kompleksie świątynnym – Wat Sa Si. Na koniec podjechaliśmy jeszcze do pomnika króla Ramkhamhaenga. Potem ruszyliśmy w dalszą drogę. Zatrzymaliśmy się przy restauracji, w której zjedliśmy lunch. Wieczorem dotarliśmy do hotelu Golden Pine Resort na obrzeżach Chiang Rai. 26 II 2013 r. Po śniadaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie terenów tzw. Złotego Trójkąta (czyli pogranicza Tajlandii, Birmy i Laosu nad rzeką Mekong). Zatrzymaliśmy się na parkingu w przygranicznym mieście Mae Sai. Tam przekroczyliśmy granicę tajlandzko-birmańską i znaleźliśmy się w mieście Takilek na terytorium Birmy. W nim wsiedliśmy na motorowe riksze, którymi udaliśmy się na zwiedzanie miasta. Najpierw podjechaliśmy do buddyjskiej świątyni. Potem pieszo pochodziliśmy jeszcze najpierw po pobliskim targu mięsno-warzywno-owocowym, a potem wśród skromnych miejscowych domostw, gdzie mogliśmy zobaczyć jak tam żyją ludzie i jak wygląda ich codzienne życie. Po tej przechadzce ponownie wsiedliśmy do riksz i wjechaliśmy na wzgórze, na którym stała kolejna buddyjska świątynia. Następnie podjechaliśmy jeszcze do Świątyni Słonia (o dość oryginalnej architekturze i wystroju). Potem rikszami wróciliśmy w pobliże przejścia granicznego i mieliśmy tam jeszcze czas wolny na miejscowym targu. Po czasie wolnym przez przejście graniczne pieszo wróciliśmy na teren Tajlandii, wsiedliśmy ponownie do naszego autokaru i ruszyliśmy w dalszą drogę. Pojechaliśmy do Chiang Saen. Tam przeszliśmy do przystani, gdzie wsiedliśmy do łodzi, którą udaliśmy się w rejs po rzece Mekong. Podczas niego obserwowaliśmy widoki na terytorium 3 różnych krajów, których granice się tam schodziły – Tajlandii, Birmy i Laosu. Dobiliśmy do brzegu po stronie laotańskiej i odwiedziliśmy miejscowy targ. Potem wróciliśmy łodzią do Chiang Saen. Mieliśmy tam jeszcze trochę czasu wolnego. Podczas niego obejrzałem m.in. pobliską świątynię z ogromnym posągiem Buddy. Po czasie wolnym ruszyliśmy autokarem w dalszą drogę. Dotarliśmy do skansenu, w którym umieszczono przedstawicieli różnych górskich plemion. Mogliśmy tam się przyjrzeć ich domostwom, strojom, rozmaitym wyrobom ich rękodzieła, a także ich tańcom. Największe wrażenie robiły przedstawicielki plemienia „Długich Szyj”. Kobiety z tego plemienia od dziecka zakładają na swoje szyje metalowe obręcze, co powoduje, że ich szyje w nienaturalny sposób się wydłużają. Potem wróciliśmy już do hotelu, w którym wieczorem mieliśmy obiadokolację. 27 II 2013 r. Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Zatrzymaliśmy się przy Wat Rong Khun - pięknie zdobionej „Białej Świątyni”. Po jej zwiedzeniu pojechaliśmy dalej. Mieliśmy postój „toaletowy” w Cabbage & Condoms Inn „upamiętniający” w zabawny sposób program edukacji seksualnej prowadzonej przez rząd na tych terenach. Potem ruszyliśmy już w kierunku Chiang Mai. Na przedmieściach zatrzymaliśmy się w wytwórni parasolek „Borsang Umbrella”, gdzie mogliśmy się przyjrzeć kolejnym etapom ich wyrobu. Potem pojechaliśmy do pobliskiej restauracji „Huanfai Daingam”, w której zjedliśmy lunch. Następnie przejechaliśmy do sklepu Gems Gallery (znanego producenta biżuterii). Tam najpierw obejrzeliśmy krótki film (z polską wersją językową), potem przeszliśmy do sali, w której można było zobaczyć procesy związane z wytwarzaniem biżuterii, a na koniec weszliśmy do dużego sklepu z biżuterią. Potem pojechaliśmy do Thai Silk Village, gdzie z kolei zapoznaliśmy się najpierw z procesem wyrobu jedwabiu, a potem odwiedziliśmy sklep z wyrobami z jedwabiu. W pobliżu odwiedziliśmy jeszcze kolejne sklepy z wyrobami z jadeitu i ze srebra. Potem ruszyliśmy już w drogę do hotelu„Lanna Palace 2004” w Chiang Mai. 28 II 2013 r. Po wczesnym śniadaniu podjechaliśmy w okolice jednej ze świątyń (gdy dojechaliśmy było jeszcze ciemno) i tam mogliśmy zobaczyć jak bosonodzy mnisi chodzą ze swoimi miskami i przyjmują dary żywnościowe od ludzi. Mnisi potem udzielali darczyńcom błogosławieństwa. Następnie podjechaliśmy do stóp góry Suthep. Na jej szczycie wznosi się świątynia Wat Phra That Doi Suthep, do której prowadzą bardzo długie schody (można też wjechać kolejką linową). Po dotarciu na górę zwiedziliśmy tę jedną z najsłynniejszych w Tajlandii świątyń. Potem pojechaliśmy do „Maetaman Elephant Camp & Rafting”, gdzie czekało nas wiele atrakcji. Najpierw obejrzeliśmy pokaz tresury słoni. Kolejną atrakcją była przejażdżka na bryczkach ciągnionych przez woły. Potem wsiedliśmy na słonie i rozpoczęliśmy kolejną przejażdżkę. Po jej zakończeniu zjedliśmy na terenie campu lunch, a potem mieliśmy jeszcze spływ tratwami po rzece. Po spływie ruszyliśmy w drogę powrotną do Chiang Mai. Zatrzymaliśmy się jeszcze przy ogrodzie orchidei, w którym obejrzeliśmy piękne kwiaty (można tam było również obejrzeć różne motyle). Potem pojechaliśmy już do hotelu. 1 III 2013 r. Po śniadaniu mieliśmy czas wolny (wykorzystałem go na spacer po mieście). O 15:30 wyruszyliśmy na dworzec kolejowy. Na dworcu wsieliśmy do pociągu (na drogę dostaliśmy „suchy prowiant”) i ruszyliśmy w drogę do Bankgoku. 2 III 2013 r. Rano wysiedliśmy na jednej ze stacji w Bangkoku. Autokarem dojechaliśmy do hotelu Bangkok Centre, gdzie w restauracji „Wind Rose” zjedliśmy śniadanie. Potem wyruszyliśmy już w drogę do Pattaya/Jomtien. Kiedy tam dotarliśmy, autokar podjeżdżał kolejno (najpierw w Pattaya, a potem w Jomtien) do hoteli, w których byli kwaterowani uczestnicy wycieczki na kilka ostatnich dni. Ja trafiłem do hotelu „Seebreze” w Jomtien. Niestety, pokoje dla nas były jeszcze nieprzygotowane, więc trzeba było koczować w holu przy hotelowej recepcji. Po zakwaterowaniu i odpoczynku wybrałem się na pieszy spacer po Jomtien i Pattaya. Podczas niego dotarłem m.in. do katolickiego kościoła św. Mikołaja i pobliskiego meczetu Masjid darul-Ibadah. W drodze powrotnej przespacerowałem się m.in. najsłynniejszą ulicą w Pattaya – Walking Street, dotarłem także do miejscowego portu. 3-6 III 2013 r. Te dni każdy spędzał wg własnego uznania przeznaczając je bądź na relaks bądź na zwiedzanie różnych miejsc. Ja poza relaksem (przy hotelowym basenie, bo plaża i woda w morzu nie były zbyt czyste) sporo indywidualnie pozwiedzałem, a także skorzystałem z 3 wycieczek fakultatywnych, które wykupiłem w miejscowej agencji turystycznej. Jeśli idzie o miejsca, do których dotarłem we własnym zakresie, to wspomnę o kilku z nich. „Mini Siam” (obok niego obejrzałem jeszcze także świątynię Wat Nong Yai) został założony w 1986 r. Znajdują się w nim miniaturowe repliki (w skali 1:25) różnych miejsc i budowli z całego świata. Jest on podzielony na 2 strefy. W strefie Mini Siam Zone obejrzałem różne budowle z Tajlandii (w tym np. Świątynia Szmaragdowego Buddy, Pomnik Demokracji, Most na rzece Kwai, Pałac w Aytthaya) i innych krajów azjatyckich (np. Angkor Wat). Z kolei w strefie Mini Europe Zone oglądałem różne budowle z Europy (np. Tower Bridge, Fontanna di Trevi, Łuk Triumfalny z Paryża, Wieża Eiffela, Zamek Neuschweinstein, Koloseum, Akropol, Atomium z Brukseli, katedra w Kolonii, rzeźba Pieta, rzeźba Dawida z Florencji, pomnik Straussa z Wiednia, Sobór Wasyla Błogosławionego z Moskwy) i pozostałych kontynentów (np. pomnik Chrystusa Zbawiciela z Rio de Janeiro, Opera w Sydnej, posągi z Wyspy Wielkanocnej, posągi prezydentów USA wyrzeźbione w Mount Rushmore, posąg Sfinksa i posągi z Abu Simbel z Egiptu). „Świątynia Prawdy” jest ulokowana nad brzegiem morza, co jeszcze dodaje jej malowniczości. Jej budowa rozpoczęła się w 1981 r. i jest wciąż nieukończona (dlatego zwiedza się ją obowiązkowo w wypożyczonym kasku na głowie). Każdy część świątyni jest wykonana z pięknie rzeźbionego drewna, bez żadnego użycia metalu czy cementu. Częścią świątyni są wspaniałe rzeźby w drewnie przedstawiające m.in. różne bóstwa, anioły itd. Wszystkie ściany, sufity czy dachy są także pokryte rozmaitymi zdobieniami w drewnie, wygląda to wszystko pięknie i robi ogromne wrażenie. „Underwater World” to kompleks akwariów z bogatą kolekcją różnych morskich stworzeń żyjących w Zatoce Tajlandzkiej i nie tylko. Były tam m.in. rekiny, mureny, wiele innych gatunków ryb (niektóre w pięknych kolorach), płaszczki, korale, żółwie, rozmaite meduzy itp. Częścią obiektu jest 105-metrowy tunel z akrylowymi szybami, wchodząc do którego można obserwować pływające wokół i nad głową morskie stworzenia. Człowiek może się tam poczuć jakby wędrował w głębi oceanu. Widziałem tam też m.in. karmienie ryb przez zanurzonego w wodzie nurka. Jeśli idzie o wykupione wycieczki fakultatywne, to pierwszą z nich była wizyta w oddalonych 15 km od Pattaya ogrodach Nong Nooch. Zajmują one obszar 500 akrów i jest tam mnóstwo różnych atrakcji. Widziałem m.in. rozmaite piękne ogrody z wieloma gatunkami roślin, kolekcje orchidei, kaktusów, różne zwierzęta, rozmaite ekspozycje, był też show kulturalny (z pokazem różnych tańców w pięknych kostiumach czy pokazami sztuk walki) i pokaz tresury słoni. Drugą wycieczkę fakultatywną, którą wykupiłem był show transwestytów (w lokalu „Alkazar”). Przedstawienie trwało ok. godziny i było dość widowiskowe, z pięknymi dekoracjami, kostiumami, choreografią i fajną muzyką. Wreszcie trzecią wycieczką fakultatywną, na którą się wybrałem była wizyta w Sriracha Tiger Zoo. Tam najpierw trochę pozwiedzałem oglądając różne zwierzaki oprócz dużej ilości tygrysów, słoni i krokodyli był np. wielbłąd, kapibara, bawół, osioł, konie, króliki, różne ryby itd. Była też np. maciora karmiąca obok prosiątek także małego tygryska czy pani pokryta skorpionami. Obejrzałem także wyścigi świń. Potem kolejno byłem na 3 show. Najpierw obejrzałem pokaz tresury krokodyli, potem pokaz tresury tygrysów, a na koniec show ze słoniami. 7 III 2013 r. Tego dnia uczestnicy wycieczki zostali odebrani z hoteli, w których spędzali minione dni i wspólnie ruszyliśmy w drogę do Bangkoku. Przed 14-stą dotarliśmy na lotnisku w Bangkoku. Odlot naszego charteru miał nastąpić o 16:40, faktycznie nastąpił nieco później. Ponownie lecieliśmy Boeingiem 737-800 linii Enter Air. O 23:33 czasu tajlandzkiego (czyli 20:33 czasu miejscowego) wylądowaliśmy w Omanie. Po tankowaniu, ok. godzinę później ponownie wystartowaliśmy. 8 III 2013 r. O godzinie 0:52 czasu polskiego wylądowaliśmy w Warszawie. I tak zakończyła się nasza podróż.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wspaniala wyprawa po azjatycka przygode z Rinbow rozpoczela sie przelotem Emirat Air Lain Warszawa- Dubaj- Bangkok/lot marzenie wygodne samoloty mila i b.profesjonalna obsluga. Program wycieczki dobry a powinien byc b.dobry zbyt malo czasu na poznanie stolicy Thailandii/zwiedzanie targu kwiatow to w zasadzie szybkie przejscie bardzo szybkie do palacu krolewskiego. wspaniale zabytki na tzw objezdzie rekompensuja upal i niestety nieprofesjonale zachowanie polskiego pilota/Lukasz powinien zmienic profesje na trenera biegaczy lekkiej atletyki/ Pozatym zakwaterowanie w hotelach-super jak i wyzywienie znakomite
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Uważam, że przeszacowane sa koszty wycieczek dodatkowych, opłacane sa w dolarach, a rzeczywiste koszty w bathach tajlandzkich sa znaczaco niższe. Uważam, że niektore fakultattwne dodatkowo płatne wycieczki, np “ wioska długich szyi” , 2h pobyt w Birmie czy pobyt w schronisku dla słoni powinny być ujete w zasadniczym programie objazdu. Ponadto klient w Polsce nie jest informowany, że w przypadku wyboru wypoczynku na Koh Chang, transfer powrotny bedzie dzień przed odlotem, co skraca o dobe czas wypoczynku.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wybraliśmy się do Tajlandii bo odwołano nam niestety Singapur, ponieważ urlop już zaklepany zdecydowaliśmy się wybrać już chyba jedyną dostępną azjatycka wycieczkę. Nigdy nie brałam pod uwagę zwiedzania Tajlandii jednak kraj jest piękny, ludzie bardzo przyjaźni, nie zawiedliśmy się. Na drodze oczywiście stanął nam covid, począwszy od problematycznego załatwiania pozwolenia na przyjazd w tajskiej aplikacji, płacenia za testy przed wylotem i po powrocie, niedogodnościami na lotniskach i przelotem z międzylądowaniem z Dubaju. Po przylocie czekały na nas pcr-y w hotelu i kwarantanna na pierwszy nocleg- jednej parze niestety nie udało się wyjść z pokoju ze względu na pozytywny wynik- bardzo im współczuliśmy i z tego miejsca pozdrawiam Panią Anię i Pana Piotra. W tymże samym hotelu w Bangkoku pchły pogryzły mi nogi!!! Fuj! Sama wycieczka bardzo dobrze zorganizowana pomimo niedogodności covidowych i usunięcia z programu niektórych atrakcji. Tajska przewodniczka- Minnie po prostu cudowna kobieta! Nasi współtowarzysze byli również cudowni i myślę, że również dzięki nim nie przejmowaliśmy się za bardzo niedogodnościami. Rainbow po raz kolejny pokazało klasę w organizacji wycieczek, nie wiem czy to prawda ale dostaliśmy taką informację, że jesteśmy w tym momencie jedyną grupą wycieczkową w całej Tajlandii, nieźle co? Życzę wszystkim normalnego podróżowania.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
W Bangkoku z pewnością można więcej ciekawych rzeczy pokazać (np. kosztem niektórych świątyń) i choćby zaproponować coś by zobaczyć na własną rękę (głownie nocą). Hotele mogły by być o standard wyżej. Reszta bez zastrzeżeń.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Tajlandie serdecznie polecam, program nie jest przeładowany, ale za mało czasu samodzielnego niestety. Za to mam dużo do powiedzenia na temat przewodnika, który po pierwsze podawał błędne informacje (na przykład co do kraju, w jakim aktualnie przebywa Król), o ile informacje w ogóle podawał, bo mówił ich bardzo mało. Punkt kuliminacyjny nastąpił jednak, gdy mężowi przez uczulenie napuchła warga. Pan przewodnik wyrzucił nas w środku obcego miasta i życzył powodzenia. Nie pokazał, gdzie jest szpital, nie zajrzał czy język też jest spuchnięty, czy mąż może oddychać. Nie interesowało go, żeby albo poprosić drugiego przewodnika tajskojęzycznego, żeby do nas przyjechał, albo wyjść z nami. Nie zapytał, czy mówimy po angielsku. Po prostu "mam nadzieję, że sobie poradzicie" i narazie. To jest skandal. Chciałabym zapytać, gdzie składa się oficjalne skargi? Co więcej, złożę reklamację na temat jednej obiadokolacji, która jest w programie a której nie było. Pan przewodnik oczywiście powiedział, że się dowie, ale miał jak zwykle w nosie i zapomniał. Ma się wrażenie, że on wie o tej Tajlandii tyle, co powiedziała mu poprzednia grupa, o czym bez przerwy zresztą wspominał. Nie polecam go totalnie. Dobrze, że historia ze szpitalem skończyła się dobrze, bo skarga byłaby nie tylko w Rainbow, ale również w sądzie.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Tajlandia to piękny kraj. Jednak tytuł „Baśniowa Tajlandia” bardziej pasowałby do południowej części tego kraju z pięknymi plażami. Trochę czułem się oszukany faktem, że biuro organizowało wiele atrakcji jako wycieczki fakultatywne ( dodatkowo płatne). Rozumiem gdy jedziemy na wypoczynek i tam są wycieczki jako coś dodatkowego. Tutaj uważam, że jest to zła praktyka, szczególnie gdy w fakultecie są naprawdę ważne obiekty i miejsca. Całość rekompensował nasz rezydent Alan, który dbał o nas w sposób wyjątkowy. Dawno nie miałem takiego pilota. Ogromna wiedza i zaangażowanie, oraz indywidualne podejście do każdego uczestnika. Hotele na objeździe ok. Wyżywienie również. Jedynie śniadania, które robiły wrażenie obfitości, ale ostatecznie dla Europejczyka zostawało jajko pod postacią sądzonego, omletu i jajecznicy, oraz owoce. Reszta to obiadowe dania pod Chińskiego turystę. Pozostałe posiłki lunche i kolacje smaczne, często regionalne potrawy. Autobus komfortowy. Trzeba pamiętać, że w Tajlandii wszędzie obecne są małe jaszczurki biegające po pokojach w każdym hotelu. Nie są groźne, ale niektórzy mogą czuć dyskomfort. Przejazd pociągiem nocnym bardzo fajny i nie należy się go bać. Dla mnie to była fajna atrakcja. każdy ma swoją oddzieloną przestrzeń. Plusem był masaż w pisany w cenę wycieczki (1,5h). Ogólnie kraj w którym wszystko jest tanie. Pójście do restauracji na sushi dla dwóch osób wyniosło 40 złotych od osoby. Do woli można pojeść owoców morza dobrze przyrządzonych i nie martwić się że zapłacimy majątek. Cena takiego obiadu to 40-50 złotych. Nie bać się ulicznego jedzenia. Jest dobre i tanie, ale nie zapłacimy kartą. Ja korzystałem z karty Revolut. Świetnie się spisywała. Płatności kartą są bez opłat chyba że jest weekend wówczas jest niewielka prowizja ale to groszowe rzeczy. Jedynie wypłata z bankomatu ma prowizję, ale to pobiera bank nie Revolut i wynosi 220 batów niezależnie ile pieniędzy wybierzemy. Dlatego warto na początku wybrać od razu sensowną kwotę. Tam gdzie nie można płacić kartą to płacimy gotówką i wszystko gra. Ci którzy zdecydowali się na kantor i dolary musieli tracić dużo czasu, bo tam skrupulatnie ogląda się każdy banknot i kurs zależy też od nominałów ( absurd) najwyższy jest za 100 dolarówki. Ogólnie polecam wycieczkę.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Dużą atrakcją są wycieczki fakultatywne. Polecam wg upodobań. Hotele na objeździe spoko - czysto, jedzenie też o.k. a czasem wręcz wyśmienite. Pani Agnieszka bardzo miła i pomocna.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Wycieczka dobrze zorganizowana aczkolwiek czas mógłby być lepiej wykorzystany. Za dużo świątyń a za mało przyrody.
4.5/6
Czy ta opinia była pomocna?
Pierwszy raz w życiu byliśmy na objazdówce. Wybraliśmy Rainbow i "Baśniową Tajlandię pociągiem". Sama wycieczka rewelacja, nigdy samemu w ciągu tak krótkiego czasu nie udałoby nam się tyle zobaczyć. Wrażenie i niestety niechęć do następnych objazdówek zniszczyła pilotka p. Natalia. To co nam przekazywała to suche fakty, czasami czytane z komórki, na postojach to mieliśmy wrażenie że przed naszymi pytaniami uciekała. Jak udało nam się zadać pytanie to oczywiście miło odpowiadała a to jeszcze opowiem, nie opowiedziała. Nie zgrała grupy, założyła na WhatsAppie grupę dla nas w przedostatnim dniu objazdówki bez możliwości wysyłania przez nas wiadomości. Żenada!!! W drugim autokarze była pilotka p. Agnieszka, cudowna, miła i niesamowita osoba. To jest pilotka z prawdziwego zdarzenia, byliśmy z nią na wycieczce na słoniach i jechaliśmy z nią w pociągu. Jak żałowałam, że nie była naszą przewodnikiem!! Rainbow dla tej pani Agnieszki to podwójna pensja!! Takich pilotów powinniście zatrudniać. Baśniową Tajlandię polecamy, zakwaterowanie jest w różnych hotelach, trzeba nastawić się, że są niektóre dość niskiej jakości. Ale tam się tylko śpi, da się wytrzymać. Warto zabrać ze sobą przedłużacz, przydaje się w niektórych hotelach zbyt mała ilość gniazdek. Z wycieczek fakultatywnych wybraliśmy: rejs statkiem, 3 świątynie, słonie i mąż poszedł na boks. Wszystko warto kupić, choć ceny narzucone przez Rainbow są dość wysokie. Warto na słonie zabrać coś na komary!! Tajlandia jest cudowna, niesamowita kultura, super dobre i tanie jedzenie, przepyszne owoce. Rainbow w super miejscach organizowało posiłki, cała organizacja od odebrania na lotnisku, poprzez bagaże i autokar rewelacja! Ranbow tu stanęliście na wysokości zadania! Rady i wskazówki: do autokaru i pociągu zabrać ciepłą bluzę, w autokarze jest wifi, przemyśleć pakowanie walizek, zabrać bieliznę na każdy dzień, ale mało ubrań, warto zostawić miejsce na pamiątki, jeżeli się coś podoba-kupować od razu, później nie będzie,ale będzie droższe, w każdym hotelu były kosmetyki, wybrać jazdę rowerem a nie meleksem w parku historycznym, pić wodę z kokosa-naturalne elektrolity. Na objazdówce z nami był syn, spokojnie dawał sobie radę, intensywność nie jest wysoka, tylko trzeba wiedzieć, że pobudki są w okolicach 6-7 rano. Na wypoczynek 5 dniowym wybraliśmy hotel Novotel Rayong. Bardzo polecam,spokojny hotel idealny na odpoczynek po objazdówce. Pattaya od razu odrzuciliśmy, to hałaśliwe miasto z brudnymi plażami. Popłynęliśmy sami będąc w Novotelu na wyspę Koh Samet, polecamy, jeżeli jeszcze sa w wyborze hotele na tej wyspie to szczerze warto tam spędzić te 5 dni. Wyspa Koh Chang jest chyba najładniejsza, nasi znajomi ją wybrali, ale dojazd już jest męczący i powrót o 1 dzień wcześniej do Pattaya.