Hrabia Dracula – legenda kontra prawda historyczna
Wakacje w Rumunii musiałam rozpocząć od konfrontacji z legendą o hrabim Draculi, znanej postaci, która wprost ze świata literackiego przeniknęła do popkultury i zawładnęła masową świadomością. Historyczny władca Siedmiogrodu miał niewiele wspólnego z postacią wykreowaną w książce Brama Stokera. Faktyczny Dracula, Wład, zasłynął swoją walecznością i bitnością z Osmanami, był znany też z niezwykłego okrucieństwa, które nawet jak na średniowieczne standardy było ekstremalne. Zasłynął tym, że nad wyraz często nabijał na pal swoich przeciwników. Twardą ręką wprowadzał ład i porządek w swoim państwie. Mawia się, że za jego panowania kradzieże spadły niemal do zera. Natomiast do statusu legendy przyłożył rękę jego brat – gdy Wład był na wygnaniu, on rozsiewał plotki, potęgując historie o jego brutalności i przypisując mu masę niestworzonych okrucieństw. Obecnie Transylwania ma charakter mocno turystyczny, dlatego wszystkie możliwe instytucje i miejscowi przedsiębiorcy w pełni czerpią z legendy hrabiego Draculi i w zasadzie równie mocno (a nawet bardziej niż z tego historycznego) korzystają z obrazu utrwalonego w popkulturze. We współczesnej Transylwanii pełno jest motywów nietoperzy i wampirów. Muszę Wam wspomnieć jednak o tym, że w dużej mierze jest to wynik skrzętnie czynionych zabiegów marketingowych. Podobnie rzecz ma się ze, słynnym i chętnie odwiedzanym przez turystów, zamkiem w Bran, w którym nigdy nie mieszkał hrabia Dracula. Jest on zaadaptowany na potrzeby dzisiejszych podróżnych, nastawionych na odwiedzenie miejsc, w których przebywał przerażający władca.
Sighisoara – miejsce narodzin „Drakuli”
Gdyby było Wam mało konfrontacji z legendą, to możecie jeszcze zwiedzić Dom Draculi w Sighisoara (Casa Vlad Dracul) – przypuszczalne miejsce narodzin władcy. Wzniesiono go z kamienia rzecznego i wszystko wskazuje na to, że jest najstarszą świecką budowlą w mieście. Jeśli po drodze zgłodniejecie, możecie skosztować tu przysmaków rumuńskiej kuchni – w Domu Draculi mieści się bowiem restauracja Casa Vlad-Dracul.
Domy „z oczami” w Sybinie
Sybin wart jest odwiedzenia z co najmniej kilku powodów. Najbardziej przyciągające są domy „z oczami”. W rzeczywistości są to niewielkie okienka zlokalizowane na poddaszach tutejszych domostw, pełniących dawniej funkcję magazynów zbożowych. Przez okienka wpadało światło i świeże powietrze ułatwiające przechowywanie plonów.
Nie tylko tym zachwycił mnie Sybin. Ta urokliwa miejscowość usytuowana w środkowej części Siedmiogrodu, leżała niegdyś na skrzyżowaniu szlaków pocztowych i handlowych, wiodących do Turcji, Persji i Chin. Przez wieki mieszkała tu ludność o różnym pochodzeniu, której obecność są widoczne dziś w zabytkowych budowlach. Wielokulturowość miasta widać, przechadzając się urokliwą starówką z Wielkim i Małym Rynkiem. Gdy weszłam od strony Baszty Blacharskiej, na lewo od niej ujrzałam Grubą Wieżę i Basztę Stolarzy. Pewnie zapytacie, czym jest Gruba Wieża. Spieszę z odpowiedzią: kamienno-ceglana konstrukcja, która niegdyś stanowiła część miejskich umocnień, potem mieściła rumuński teatr, a dziś pełni funkcję sali koncertowej Thalia. Dawniej Sybin mógł się pochwalić aż 39 basztami obronnymi, z których do dzisiaj zachowały się jedynie 3: Baszta Stolarzy, Baszta Garncarzy i Baszta Arkebuzerów. Przechodząc uliczkami miasta dotarłam do Placu Schillera, przy którym mieści się również jego dawny dom. To ważne miejsce spotkań mieszkańców miasta – odbywają się tu liczne targi, jarmarki i festyny.
Magazyny zbożowe Sybinu, czyli śladami dawnego handlu
O bogatej tradycji kupieckiej świadczą odkryte tu w 2006 roku podczas prac rewitalizacyjnych miasta, dawne podziemne magazyny zbożowe. To dość unikatowa i rzadko spotykana ciekawostka, na którą można rzucić okiem, dzięki specjalnie przygotowanym pokrywom. Jeżeli interesuje Was architektura sakralna, to w Sybinie znajdziecie prawdziwą barokową perełkę. Chodzi oczywiście o Kościół Rzymskokatolicki Świętej Trójcy, z przepięknymi witrażami wykonanymi w Budapeszcie, organami z Wiednia oraz stylową amboną. Kościół jest otwarty dla zwiedzających od poniedziałku do soboty w godzinach od 6.00 do 19.00. Kto przyjdzie tu w niedzielę, może przy okazji wziąć udział w mszy świętej odbywającej się w jednej z trzech języków: niemieckim, węgierskim lub rumuńskim, co również świadczy o wielokulturowości tego rejonu.
Europejska stolica z socrealistycznym sznytem. Bukareszt w pigułce
Stolica Rumunii to tętniące życiem, nowoczesne europejskie miasto, które nie ma się czego wstydzić. W tej atrakcyjnej pod względem turystycznym metropolii wciąż jednak panuje duży szacunek do tradycji, co przejawia się między innymi w architekturze, tradycyjnej muzyce, tańcach. Wybierając się do centrum, warto wybrać dobrze rozwiniętą komunikację miejską lub taksówki, które są stosunkowo tanie. Podróż samochodem, z uwagi na wszechobecne korki, może okazać się kłopotliwa. W mieście można też spotkać atrakcje w formie architektonicznych artefaktów po socjalistycznych czasach. Większość z nich jest efektem manii wielkości komunistycznego przywódcy
Nicolae Ceaușescu.
Nie tylko pałac Parlamentu, ale także bulwar wokół niego, czyli
Bulevardul Unirii, miały prześcignąć Zachód. Dlatego też Ceaucescu rozkazał, aby bulwary swoimi wymiarami przerastały paryskie Pola Elizejskie. Prawdziwą „perełką” jest budynek rumuńskiego Parlamentu. Ten modernistyczno-socrealistyczny kolos jest budowany od 1983 roku i po dziś dzień prace nie znalazły swojego finału. Oddany do użytku w rekordowo krótkim czasie, będący fanaberią komunistycznych władz, ma powierzchnię równą 830 tys. m2. Ogromne, w większości puste, przestrzenie ulokowano na 12 nadziemnych kondygnacjach. Znajduje się tu 1100 pomieszczeń, w większości o charakterze biurowym. Znajdziecie tu również restauracje, biblioteki, salę koncertową i parkingi podziemne. Jest godny polecenia dla wszystkich tych, którzy interesują się historią socrealizmu. Pozostałych może zainteresować zaledwie wycinek, obejmujący reprezentacyjną salę balową. Zwiedzanie całości dla nich może być trochę nazbyt nużącym wyzwaniem, trwającym aż 2,5 godziny.
Stary Dwór Książęcy i cerkiew Biserica Curtea Veche – perełki Bukaresztu
Przechadzając się labiryntem brukowanych i krętych uliczek, natknęłam się na przepiękne monastyry, urokliwe kamienice, zadbane knajpy i restauracje, a także na
Stary Dwór Książęcy z XV wieku. Powstał on na życzenie Włada Palownika, czyli hrabiego Draculi. Podobno w jego lochach trzymano więźniów. W znajdującej się nieopodal cerkwi –
Biserica Curtea Veche – dokonywano koronacji kolejnych władców. Warto odwiedzić tę najstarszą świątynię w mieście choćby po to, aby obejrzeć zabytkowe, stare freski. Rzadko napominanym przez przewodniki turystycznym zjawiskiem są fragmenty najstarszych części miasta – można na ich obszarze zobaczyć stare drewniane budynki oraz pozostałości ulic brukowanych drewnem. Aż dziw bierze, że w tym mieście często trawionym przez pożary przez tyle lat udało się im przetrwać.
Horezu – serce prawosławia
Jednym z najwspanialszych prawosławnych świątyń obszaru Wołoszczyzny, którą dane mi było zobaczyć, jest klasztor Mănăstirea Hurezi w miejscowości Horezu. Datowany na XVII wiek monastyr powstał z inicjatywy Konstantyna Brincoveanu. Urzekły mnie przede wszystkim liczne kamienne zdobienia, ulokowane nad oknami i drzwiami wejściowymi. Równie dekoracyjne są też kolumny typowe dla epoki Brâncovenu. Na terenie kompleksu widziałam również piękną barokową wieżę obserwacyjną, refektarz, dzwonnicę i cele mniszek. Nic dziwnego, że tak wyjątkowa zabudowa znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Jak król pokochał nowoczesność, czyli zamek Peles
W krainie, określanej słusznie mianem Perły Karpat Południowych, w urokliwej dolinie rzeki Prahova, przed około 150 laty, rozpoczęła się budowa jednego z najpiękniejszych i najmłodszych zamków Rumunii. Budowlę wzniesiono z inicjatywy Karola I z dynastii Hohenzollern-Sigmaringen. Jak na swoje czasy, odznaczał się niesłychaną nowoczesnością. Jednym z udogodnień był system wind, za sprawą których transportowano bawiących się gości na poszczególne piętra. Miłość Karola I do nowinek technologicznych widać również po wynalazkach, które przyszły wraz z elektryfikacją, takich jak sala kinowa (która jednocześnie była pierwszym pomieszczeniem projekcyjnym w całej Rumunii) i nawet centralny system służący do odkurzania pomieszczeń. W pałacowych udogodnieniach swój ślad pozostawił Polak ze Lwowa, Franciszek Rychnowski, który opracował centralny system ogrzewania na zamku, za co został odznaczony złotym medalem. Tym jednak, co mnie najbardziej urzekło, było liczne wykorzystanie drewna w zdobieniach, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz pomieszczeń. Największe wrażenie wywarła na mnie Sala Reprezentacyjna, utrzymana w stylu włoskiego renesansu i wysoka na 3 kondygnacje. Świetnie prezentuje się również tutejsza biblioteka, obfitująca w bezcenne stare woluminy, mająca ściany pokryte rzeźbionymi dębowymi panelami. Jeżeli jesteście fanami militariów, to wystawa składająca się z 3500 eksponatów na pewno zapadnie Wam w pamięci.