Wielki Kanion Kolorado
Na tę atrakcję czekałam od kilku lat i wreszcie nadszedł mój wielki dzień – wakacje w parkach krajobrazowych USA! Niewiele osób wie, że w okolicy
Wielkiego Kanionu Kolorado funkcjonuje darmowa komunikacja miejska dla turystów, która pozwala dostać się na poszczególne punkty widokowe i z której można bez ograniczeń korzystać. W każdym ze wspomnianych punktów znajdziecie nie tylko parking, ale też kosze na śmieci, z zabezpieczeniem przeciwko niedźwiedziom. Na tablicach informacyjnych, przy których zatrzymują się busy, czeka na Was rozpiska, jaki jest orientacyjny czas trasy na poszczególnych jej odcinkach. Co ciekawe, w formie obrazkowej przedstawiono, ile wody i prowiantu warto wziąć ze sobą. Co ostrożniejszych przestrzegam, że przy samych punktach nie żadnych barierek, dlatego podchodzenie do krawędzi jest trochę karkołomnym doświadczeniem, które pozwala podnieść ciśnienie skuteczniej niż espresso! Dla wyjątkowo odważnych jest coś ekstra –
balkon ze szklaną podłogą (1000 metrów nad ziemią). Ta dodatkowa atrakcja kosztuje około 30 dolarów. Nie ma tu jednak możliwości filmowania ani robienia zdjęć i – o dziwo – wchodzenia w czapce i okularach. Wszystkie akcesoria musicie zostawić przed balkonem. Pomimo jednak wszelkich ograniczeń – wizyta w Wielkim Kanionie to wiatr we włosach i poczucie całkowitej, nieskrępowanej wolności. Jak na introwertyczkę przystało, dobrze się czuję na otwartej przestrzeni, która kreuje dla mnie wyjątkowo przyjazne warunki do odpoczynku. Stojąc na samej górze ma się wrażenie, jakby to chmury schodziły w dół kanionu. Przy odrobinie szczęścia można też zaobserwować, jak deszcz spada wprost z chmury między przełęczami.
Kanion Antylopy (lista UNESCO)
Podziwianie wspaniałych okazów natury nie jest w USA wyjątkowo drogie.
Sam wstęp do Kanionu Antylopy kosztuje około 8 dolarów. Żeby dostać się do parku, należy jednak wykupić też regularną wycieczkę – nie można go zwiedzać samodzielnie. Ewentualne niedogodności, jak choćby przeciskanie się przez zwarty tłum, rekompensują zapierające dech w piersiach widoki, gdy już znajdziecie się wewnątrz kanionu. W porównaniu z otwartą przestrzenią Wielkiego Kanionu Kolorado, tu jest wąsko – człowiek ma wrażenie, że spaceruje jaskinią pozbawioną dachu. Wpadające do środka światło wydobywa piękne barwy, które aż się proszą o fotografię. Zwiedzanie na pewno byłoby bardziej komfortowe, gdyby grupy turystów, wpuszczane do środka w jednym czasie były mniej liczne. Cóż, skoro na razie nie jest to możliwe – pozostaje zatopić się w tym cudzie natury i skupić tylko na syceniu oczu grą świateł i kolorów!
Rezerwat Indian Navajo
Budzi mnie pustynia, a w zasadzie alarm w telefonie, który przypomina, że najlepszy czas na zwiedzanie właśnie się zaczyna. Opuszczam więc bez żalu ciepłą pościel i ruszam na wyprawę życia. Dziś zwiedzam Rezerwat Indian Navajo. Najbardziej interesuje mnie Monument Valley, czyli Dolina Skał (tłumaczona też jako Białe smugi wewnątrz skały), która swoją piękną, czerwoną barwę zawdzięcza dużej zawartości tlenku żelaza i dwóm rodzajom piaskowca.
Wjazd kosztuje w okolicach 20 dolarów. Na teren parku można wjechać konno (!) lub autem. Podróżuję w grupie, więc najwygodniej mi wybrać to drugie. Zaraz za bramą wjazdową, można zobaczyć wielką Pieczęć Narodu Navajo.
Park Narodowy Arches
Park Narodowy Łuków Skalnych Arches, które stały się symbolem stanu Utah, nie bez powodu znalazł się na mojej turystycznej mapie po USA. To miejsce jest celem licznych wędrówek zdesperowanych turystów, którzy – nie zważając na długie godziny marszu w słońcu – ruszają w górę, aby dojść do kamiennego łuku.
• Park Narodowy Arches to 300 km kwadratowych pustyni. Na tym obszarze natura stworzyła ponad 2000 łuków skalnych.
• Łuki skalne to efekt procesu rozciągniętego w czasie. Już od 150 milionów lat działają w tym miejscu siły przyrody, które w wyniku erozji i innych procesów geologicznych tworzą te zachwycające formacje. Co ciekawe, jeśli przyjrzycie się niektórym łukom, dojrzycie na nich tajemnicze znaki – to ślady bytowania Indian Anasazi, po których w zasadzie zostało już tylko to. Z miejsca przygotowanego pod parking trzeba przejść jeszcze sporą odległość, dlatego koniecznie zadbajcie o wygodne buty (co delikatniejsi powinni mieć ze sobą plastry do nóg) oraz zapasy wody.
• Na terenie Rezerwatu Indian Navajo nakręcono sceny do ponad 100 filmów. Modę na Monument Valley zapoczątkował reżyser John Ford, który namiętnie kręcił tu swoje westerny. Niezwykłe formacje skalne były scenerią m.in. Dyliżansu, Rio Grande, 2001: Odysei kosmicznej, Powrotu do przyszłości III czy Transformersów.
• Wielkie słone jezioro, od którego nazwę wzięło Salt Lake City, zawdzięcza imię – nomen omen – naturalnemu zasoleniu, którego stężenie jest tak duże, że nie są w stanie żyć w nim ryby, jedynie kilka rodzajów alg i jeden typ skorupiaka.
Salt Lake City – stolica stanu Utah
Przebywając na terenie stanu Utah, nie mogłam pominąć miasta
Salt Lake. Choć sama metropolia jest bardzo interesująca, to – będąc już w klimacie przyrody i wielkich przestrzeni – zaczęliśmy od zwiedzania malowniczej okolicy.
Big Cottonwood Canyon, choć nie wyglądał westernowo (jak kaniony, widziane przez nas wcześniej), prezentował się zjawiskowo - górzysty teren, pokryty drzewami liściastymi wczesną jesienią, kiedy całość zdaje się skąpana w żółcieniach i czerwieni, to rzadka okazja choćby do zrobienia pięknych zdjęć. Dla mnie ważnym punktem do odhaczenia był
Park Stanowy Antelope Island, znajdujący się na wyspie, na słynnym słonym jeziorze – Great Salt Lake. O ile samo jezioro wygląda po prostu ładnie na tle gór, to wyspa jest schronieniem dla bardziej unikatowych stworzeń – bizonów, które przechadzają się tu i ówdzie, w odległości pozwalającej na dość swobodną obserwację tych zachwycających zwierząt. Bliżej miejskiej zabudowy można, tak jak my, wybrać się najpierw do Muzeum Historii Naturalnej, żeby obejrzeć kości dinozaurów, a następnie na szlak widokowy, nazywany The Living Room Trail. Zagadkowa nazwa Salonowy Szlak, jak się okazuje, wzięła się od płaskich fragmentów skał, które układają się tu niczym meble, dając obserwującym miejsce do wygodnego podziwiania panoramy.
Po tak meczącym zwiedzaniu warto coś zjeść. Jest to jeden z niewielu przypadków, kiedy mogę polecić sieciówkę, która istnieje niemal w każdym miejscu na świecie. Nie bez powodu – to tu znajduje się pierwszy lokal KFC. Co prawda jakość serwowanych tu posiłków nie wykracza poza znany wszystkim standard, ale przynajmniej można tu obejrzeć pamiątki po założycielach tej franczyzy.
Jeśli szukacie kultowej miejscówki, która daje gwarancję dobrego jedzenia, z całego serca polecam słynną Red Iguanę. Pod jedną z jej siedzib przycupnęła nawet dorodna rzeźba tego stworzenia! Kuchnia jest w stylu meksykańskim – koniecznie spróbujcie wspaniałych dipów i prawdziwego guacamole. Do tego miejsca przyciągnęła mnie niezwykła, niebieska fasada. Lokal jest niewielki, ale przytulny. Znajdziecie tu głównie przekąski na słodko, idealne do kawy, takie jak croissanty, pączki, drożdżówki i inne. Pyszności! 😊
Yellowstone
Najlepszą metodą na zwiedzanie parku Yellowstone jest wypożyczenie samochodu, więc nie łamałam sobie głowy nad innymi alternatywami. Trasa okalająca park narodowy ma kształt „8”, a jej łączna długość wynosi aż 230 kilometrów. Zatrzymaliśmy się na oglądanie
gorących źródeł (gejzerów) – z tętniącej życiem ziemi wytryskuje woda, tworząc ciekawe zjawisko, które pozwala poczuć prawdziwą siłę Natury. Potem pojechaliśmy dalej, a po drodze mijaliśmy bizony, leniwie przemierzające nieposkromioną przestrzeń. A jeśli brakuje Wam totalnej bliskości z naturą, wybierzcie się nad jeden z tutejszych wodospadów.
Krystalicznie czyste wody jeziora Flathead
Jednym z ważniejszych punktów na mapie naszej podróży było też
Flathead – największe jezioro słodkowodne w zachodniej części USA. Chcieliśmy się przekonać, czy naprawdę wypływając łódką na jego środek da się dojrzeć, co znajduje się na dnie. I rzeczywiście – wychylając się lekko z łódki mogliśmy zobaczyć nawet poszczególne ryby. Żyje tu ich całe mnóstwo – między innymi okonie żółte, jesiotry i sieje. Jeśli chodzi o rekreację, wiele osób pływa tu na nartach wodnych. Nam jednak zabrakło czasu na takie rozrywki. Kto wie, może następnym razem 😉