4.7/6 (95 opinii)
6.0/6
Wycieczka bardzo ciekawa. przełamaliśmy stereotyp o Rumunii. Wydawało nam się że to kraj zacofany z Cyganami na każdym rogu. A Rumunia okazała się piekna, czysta, nowoczesna. Zachwyciły nas pola żółtych słoneczników ciągnące się po horyzont. warto to zobaczyć na własne oczy.
6.0/6
Bardzo ciekawa wycieczka, która pokazuje zupełnie nieznane oblicze Rumunii i Bułgarii. Wiedza i fachowość przewodniczek Joanny i Julii zdecydowanie dodało wartości do wycieczki. Niesamowity Bukareszt, urocze zamki, wspaniałe cerkwie i spotkanie z niedźwiedziami na trasie transfogarańskiej pozostaną w naszej pamięci na długo.
6.0/6
Bardzo ciekawa wyprawa, bo podziwialiśmy piękne miejsca w miłym towarzystwie "wędrowców" i w sympatycznej atmosferze za sprawą pilotki - Pani Joanny, fajnego i spokojnego kierowcy Adriana. który dbał o nasze bezpieczeństwo i wygody. Wspaniała przewodniczka po Rumunii - Pani Julia przekazała mnóstwo informacji o tym kraju, który wcześniej postrzegaliśmy nieco stereotypowo, a okazał się niezwykle interesujący. Koszmarny upał nie przeszkodził nam w spacerze po Bukareszcie i jego ciekawych miejscach, a cień dawały drzewa, których - na szczęście - tak wiele w tym mieście. Zamek w Branie robi wrażenie, podobnie jak średniowieczne miasto Braszow czy urokliwy Sybin z charakterystycznymi dachami domów "z oczami". Dzięki drogowym pracom remontowym udało nam się przejechać znacznie dłuższy niż planowano odcinek Szosy Transfogaraskiej, która jest przepięknie położona wśród gór i lasów, a widok jeziora Balea na tle górskich szczytów i rześkie powietrz przyniosły nam wytchnienie. Program uwzględniał tylko dwudniowy pobyt w Bułgarii , więc był uboższy niż w Rumunii, ale również ciekawy. Nam podobał się zwłaszcza urokliwy skansen w Etyrze oraz Nesebyr (mimo tłumu turystów). Hotele po trasie były różnej jakości, podobnie jak wykupione obiadokolacje. Wiadomo, że o gustach się nie powinno dyskutować, ale hotel tranzytowy w Warnie pozostawia wiele do życzenia (miejsce z dala od miasta, nie najlepszy porządek w pokoju i łazience, zimne jedzenie pozostawione na stołach dla tych, którzy dotarli do hotelu po godzinie 19) , a śniadania w hotelu w okolicach Kazanłyku aż nie chce się komentować! Nie wszystkim bowiem dane było je po prostu zjeść, gdyż obsługa po wyłożeniu pierwszej tury produktów, które szybko zniknęły z talerzy, uzupełniała półmiski po dłuższym czasie, w ślimaczym tempie i nierównomiernie. Niektórzy mieli szczęście, więc coś zjedli, a pechowcy ..? Mieli pecha i musieli zadowolić się smakiem dżemu i chleba, jeśli na niego trafili. Mimo takich usterek pozostało pozytywne wrażenie, bo odwiedzane miejsca były tego warte.
5.5/6
Brak.