Opinie klientów o Cesarskie Miasta

5.3 /6
1544 
opinie
Atrakcje dla dzieci
6.0
Intensywność programu
4.8
Obsługa hotelowa
6.0
Pilot
5.5
Plaża
6.0
Pokój
6.0
Położenie i okolica
6.0
Program wycieczki
5.4
Sport i rozrywka
6.0
Transport
5.6
Wyżywienie
4.6
Zakwaterowanie
4.6
Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.

Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.
Najlepiej oceniane
Wybierz

3.0/6

Agata, Warszawa 15.01.2017
Termin pobytu: grudzień 2016

Maroko ledwie muśnięte

Ech, Maroko jest niezaprzeczalnie czarujące, ale wycieczka "Cesarskie Miasta" była najgorszym wyjazdem z Rainbow, na jakim byłam w życiu. Pilot, jedzenie, hotele - wszystko było w normie, na poziomie zupełnie do zaakceptowania (chociaż, prawdę mówiąc, hotel w Casabklance pozostawiał wiele do życzenia tak pod względem czystości, jak i jakości serwowanych posiłków). Ale nie o hotelach chcę pisać. Wycieczkę zepsuł mi źle ułożony program. Lista miejsc odwiedzanych podczas objazdu jest wprawdzie długa, ale tak naprawdę mieliśmy okazję poznać troszkę jedynie Marrakesz, Fez i - może - Essaouirę. Przez całą resztę przelecieliśmy jak piorun przez łan żyta. Pierwszy dzień zwiedzania był sympatyczny - oglądaliśmy Marrakesz, a wieczorem próbowaliśmy lokalnych smakołyków na placu Dżema el Fna (oczywiście za własne pieniądze). Drugi dzień to porażka - kilkanaście godzin w autokarze, zatrzymywaliśmy się tylko do toalety i na szybką (20 min) kawę, no i raz na 45 min na lunch. Nie zwiedzaliśmy nic a nic. Widoki za oknem też nie były powalające. W okolicy kurortu Ifrane, w którym mieliśmy wysiąść na trochę, by rozprostować kości, uformowały się kilometrowe korki i policja zabroniła nam wjazdu na główny plac, a że nie było gdzioe zaparkować autokaru, Ifrane w ogóle nas ominęło. Trzeci dzień to Fez - ale właściwie było to pół dnia biegu za pilotką, podczas którego człowiek ledwie nadążał kręcić głową na prawo i lewo, żeby coś zobaczyć, a jak zatrzymał się na zdjęcie, to potem gnał w panice, że się zgubi - np. na słynnej feskiej medinie, z której, jak to mówią, nie ma wyjścia, dopóki się nie da paru dirhamów miejscowemu. Długo szliśmy wśród kolorowych stoisk i straganów, lecz nie było czasu niczego spróbować, niczego nawet dotknąć, niczym się nacieszyć, bo trzeba było zaliczyć wszystko co w programie po to, by wrócić do hotelu na obiad, a potem mieć tzw. czas wolny. Czy nie można było tego rozwiązać inaczej? Zwiedzać wolniej, zjeść lunch w knajpce na medinie, a wrócić do hotelu wieczorem? Hotel był oczywiście w okolicy nieciekawej dla Europejczyka, ot, miasto, jakich wiele. Tak więc po obiedzie trzeba było wrócić na medinę taksówką, lecz wieczorkiem handel nie kwitł już tak jak za dnia, dobrze, że można było miło posiedzieć w kafejce, zjeść dobry kus-kus i wypić herbatkę z piołunem. Żeby nie było, że tylko narzekam, to dodam, że warto było odwiedzić wszystkie te miejsca, które odwiedziliśmy (np. synagogę w dzielnicy żydowskiej, zawiję na medinie, stary riad przed remontem, garbarnię skór i cytadelę z widokiem na medinę), tylko na pewno w nieco wolniejszym tempie. Czwartego dnia odwiedziliśmy Volubilis - ruiny rzymskiego miasta, położone malowniczo w dolinie gajów oliwnych. I chociaż widziałam już w swoim życiu wiele zrujnowanych miast starożytnych (w tym Efez, Afrodyzję i Butrint), muszę przyznać, że bardzo mi się tam podobało, a w dodatku pomiędzy szczątkami budowli kwitły narcyzy i storczyki-kobry. Jednak dalsze zwiedzanie było rozczarowujące. W Meknes rzuciliśmy okiem na dwie bramy (2 x 3 min - a przecież miasto słynie z bram!), potem przyszła kolej na oglądanie sułtańskich spichlerzy i stajni, które można było sobie darować, zwłaszcza że nawet nie zajrzeliśmy na medinę mekneńską, wpisaną na listę UNESCO. Jedna choćby godzina czasu na tej klimatycznej, marokańskiej "starówce" mogłaby osłodzić ten męczący dzień, w którym chyba ze sto razy na gwizdek wysiadaliśmy z autokaru i na kolejny gwizdek wsiadaliśmy z powrotem. Tymczasem resztę czasu w Meknes spędziliśmy na poszukiwaniu szybkich przekąsek, gdyż w tym dniu nie było czasu na obiad. Co więcej, pilotka skierowała nas w niewłaściwą stronę i część grupy zawędrowała w miejsce, gdzie w ogóle nie było żadnej gastronomii, ani niczego innego godnego uwagi. Po Meknes był Rabat - i tu już było ciekawiej, jednak spacer po Shelli - Nekropolii Merynidów - omijał najważniejszą jej część, czyli cmentarz, więc nie zobaczyłam tego, co widziałam na zdjęciach u znajomych i co bardzo chciałam zobaczyć. Dzielnica Królewska ani trochę nie zasługiwała na długi pobyt, natomiast wizyta w Mauzoleum Mohammeda V zaliczała się do udanych. Mieliśmy, o dziwo, dosyć czasu na zdjęcia i oglądanie wszystkiego, co można było zobaczyć. Niestety, potem trzeba było pędzić z wywieszonym jęzorem, żeby zdążyć na punkt widokowy w malowniczej dzielnicy Kasba Oudaja. I nie dostaliśmy czasu na eksplorowanie uroczych, biało-niebieskich zaułków ozdobionych donicami z zieloną, egzotyczną roślinnością. Kilka osób żuło przekleństwa. Ja też. Ale trzeba już było "wsiadać na koń", żeby dojechać do hotelu w Casablance. Piątego dnia "zwiedziliśmy Casablankę", to znaczy przespacerowaliśmy się 15 minut nieciekawą ulicą prowadzącą do nieciekawego placu, co miało nam udowodnić, że to miasto owiane legendami jest całkowicie pozbawione romantyzmu, po czym złożyliśmy wizytę w słynnym Meczecie Hassana II z najwyższym na świecie minaretem. Tu muszę przyznać, że nie brakowało nam czasu na oglądanie i fotografowanie tej wspaniałej, choć całkiem nowej budowli z imponującym wnętrzem. Potem przejechaliśmy przez kilka miast nad Atlantykiem, ale poza cysterną portugalską w Al-Dżadidzie nie zwiedziliśmy nic. Był czas na kawę i sok ze świeżych owoców (kelnerzy oszukiwali ile wlezie), potem na lunch z rybami i owocami morza (tu też obsługa próbowała nas wykiwać), krótką wizytę na niezbyt interesującym bazarku i tyle. W drodze do hotelu zatrzymaliśmy się na chwilę (30 min) na plaży, przy której krążyli sprzedawcy świeżych ostryg i jeżowców. Kto chciał, mógł spróbować - sprzedawane są na sztuki. Ja się skusiłam i powiem jedno: nigdy, przenigdy nie zrozumiem, dlaczego na świecie istnieją smakosze ostryg. Toż to po prostu zimny, cytrynowo-słony glut, który trzeba przełknąć bez gryzienia. Fuj! Wieczorem dojechaliśmy do Safi - miasta słynącego z wyrobów ceramicznych. Dostaliśmy 25 minut na skok między stragany małego souku, równie nieciekawego jak ten w Al-Dżadidzie. Tak więc kto łudził się, że zobaczy Safi, musiał się opamiętać. Ostatniego dnia zwiedzania przespacerowaliśmy się po Essaouirze i dostaliśmy sporo (jak na tę wycieczkę) wolnego czasu na zakupy i lunch. Niestety, znowu trzeba się było śpieszyć. Jeśli ktoś chciał się potargować, pomacać i powybierać szmatki - musiał zrezygnować z rybnego lunchu w barze ulicznym, w którym wybierało się co tylko dusza zapragnie - wielkie krewetki, homarce, jeżowce, kraby, rozmaite dziwne i kolorowe ryby - a obsługa kładła to, co się wybrało na grilla. Pilotka zaprowadziła część grupy do sklepu ze srebrem, w którym - jak mówiono - ceny były z kosmosu, a asortyment tuzinkowy. Po lunchu wsiedliśmy do autokaru i to był już koniec naszej wycieczki. Dojechaliśmy do Agadiru, żeby w promieniach chylącego się za horyzont słońca zobaczyć widok ze wzgórza kasby na miasto i plażę, a potem zostaliśmy rozwiezieni do hoteli i tyle było Cesarskich Miast. Według mnie była to wycieczka słaba. Jak to, chyba marudzisz - powie ktoś - bo przecież był Agadir, Marrakesz, Ifrane, Fez, Volubilis, Meknes, Rabat, Casablanca, Al-Dżadida, Safi, Essaouira... mnóstwo atrakcji. Tylko większość z nich na jedno liźnięcie. Po co komu taka wycieczka? Ani człowiek porządnie niczego nie zwiedził, ani się nie obkupił, ani nie spróbował wszystkiego, co było do spróbowania. Uważam, że powinno się tak zmodyfikować program, żeby nie figurowało w nim tyle nazw, za to zwiedzanie byłoby dokładniejsze i wczuwanie się w klimat Maroka byłoby głębsze. Czas na wycieczce nie był dobrze wykorzystany, ale też nie w pełni stracony. Przywiozłam całkiem ładne zdjęcia - pogoda dopisywała, grzech byłoby narzekać, cały czas mieliśmy słońce i wcale nie padało. Dobrze też, że grupa była spokojna i miła, a pilotka, pani Sylwia, w pełni kompetentna i chętna do opowiadania. Bez tych jej opowieści umarłabym chyba z nudów w autokarze. Podsumowując - wycieczki nie polecam. Znacznie lepsze jest "Magiczne Południe" (też byłam). Trasa tam krótsza, ale jakież widoki!

3.0/6

Dominika 08.08.2023
Termin pobytu: lipiec 2023

Mieszane uczucia

Maroko to przepiękna kraina, pełna historii, kolorów, życzliwych ludzi i ciekawych opowieści. To miejsce z jednej strony otwarte , a z drugiej strony pełne sztywnych zasad. Kraj kontrastów, który warto chociaż raz zobaczyć. Tak sobie wyobrażałam Maroko i te wyobrażenia zostały potwierdzone. Czy potrzebna mi była do tego ta wycieczka - niestety dla mnie wycieczka nie była warta swojej ceny. Program był bogaty, szkoda tylko, że nie poinformowano nas, że nastąpiła zmiana i jedziemy "na odwrót". Tak, wiem, ze organizator zastrzega sobie zmianę kolejności zwiedzania, jednak mało komfortowym jest to, że po podróży samolotem, która trwała 5 godzin, bez przygotowania (jedzenia, wody i odpowiedniego ubrania) wsadza się nas na kolejne 4 godziny jazdy autokarem. Plan był taki, że po przylocie mieliśmy jechać do hotelu w Agadirze, a jechaliśmy do Essaouirry. Po 1,5 h jazdy zrobiono postój na stacji, gdzie mogliśmy kupić wodę i słodycze (nie bardzo było co innego do jedzenia). Wiele osób było tego dnia w podróży od kilkunastu godzin, więc niestety komfort żaden, a wystarczyło dać nam znać, inaczej byśmy przygotowali się na lotnisku Warszawie. Po przylocie do hotelu zabrano nam paszporty, nie informując co się z nimi stanie, a Pilot był szalenie zdziwiony, że w ogóle to komuś przeszkadza. Dalej niestety nie było lepiej. Jeśli ktoś jest w miarę ogarnięty, to podobny wyjazd może zorganizować samemu za mniejsze pieniądze - i tak tu trzeba było liczyć na siebie. Podsumowując, Maroko warto zobaczyć, widoki są piękne, miejsca w programie ciekawe. Niestety nie mogę polecić tej konkretnej wycieczki - chociaż mam też wrażenie, że niestety "moja grupa" po prostu źle trafiła.

3.0/6

ela 03.08.2014

wycieczka zdominowana strachem przed złodziejami

Wycieczka bardzo przeciętna, po raz kolejny potwierdza się fakt,że o jakości imprezy decyduje kompetentny ,zaangażowany pilot (gdyż suchą wiedzę o historii czy kulturze Maroka przczytam z książki), na naszej imprezie były suche fakty monotonia po 10 min wszyscy spali. Zwiedzania niewiele , zwiedzanie większości obiektów jest tylko z zewnątrz tzn. tylko widzi się bramę ( przepięknie zdobioną i kilkumetroej wysokości mur ot i całe zwiedzanie),po dwu dniach wszystkie bramy wydają się podobne. Spacery po sukach pośpieszne nic nie zobaczysz nie mówiąc o kupnie,w czasie wolnym z kolei strach,że się zgubisz jak się zagłębisz w te uliczki. Obraz całości dopełnia nieładny zapach,co krok stojący żebracy(cisi i spokojni) i niezwykle nahalni handlarze . Hotele jak to na objeździe, podobały mi się zwłaszcza te z tradycyjnym marokańskim wystrojem i meblami,urzekały mozajki.

3.0/6

Roman, Warszawa 12.01.2023
Termin pobytu: grudzień 2022

Miasta w Maroku

Objazd był w miarę interesujący, chociaż pewne punkty programu nie były realizowane i nic nie oferowano w zamian. Na przykład, zwiedzanie Meknes ograniczyło się tylko do przejścia obok mauzoleum sułtana. Pozostałe atrakcje były w remoncie i niedostępne. Marrakesz jest przereklamowany ., a zwłaszcza plac Dżamaa el Fna gdzie tylko należy oganiać się od naganiaczy i pilnować plecaków i torebek. Przejście ulicami Mediny zakończyło się dla jednej z uczestniczek potrąceniem przez motocykl. Jakość hoteli na objeździe tragiczna. Pokoje brudne, małe , z uszkodzonymi sprzętami; hotele nie zasługują nawet na 2 gwiazdki, w szczególności hotel Omega w Agadirze, który ze względu na bardzo niską jakość nie powinien być w ogóle proponowany. W większości hoteli jakość WiFi bardzo niska. Wyżywianie generalnie bardzo kiepskie, mało urozmaicone (jajka na twardo na śniadanie i kurczak na obiad), często zimne, w bardzo niektórych hotelach (w szczególności Fes) w ograniczonej ilości.
telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem