Opinie o Chiny – w krainie złotego smoka

5.6/6
(701 opinii)
Intensywność programu
5.3
Pilot
5.5
Program wycieczki
5.7
Transport
5.4
Wyżywienie
5.1
Zakwaterowanie
5.2

Opinie pochodzą od naszych Klientów, którzy odwiedzili dany hotel lub uczestniczyli w wycieczce objazdowej.
Osoba dodająca opinię musi podać dane osobowe, takie jak imię i nazwisko oraz dane dotyczące wyjazdu, czyli datę i kierunek wyjazdu lub numer rezerwacji. Dzięki tym informacjom sprawdzamy, czy autor opinii faktycznie podróżował z nami. Jeżeli dane się nie zgadzają, wówczas nie publikujemy opinii.

    5.5/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    84

    Niesamowita przygoda

    Maciej, Śrem 03.05.2016 | Termin pobytu: czerwiec 2016

    Niesamowita przygoda. Z jednej strony tradycja i duch kilku tysięcy lat cywilizacji, z drugiej dynamiczny rozwój i oszałamiający, monumentalny Szanghaj.

    5.5/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    16

    Grupowe podziękowanie dla fantastycznego Pilota - Karola

    Grupa Złotego Smoka (11.03.2019-22.03.2019) 23.03.2019

    Wycieczka do Chin z Polski przyleciała, za przewodnika - Karola dostała. Karol, gdy tak liczną grupę zobaczył - od razu do ziwedzania pekniu nas zaporowadził. Gdy z Chińskiego Muru schodziliśmy, same zakwasy w łydkach mieliśmy. Maszerując dziarskim krokiem, cała grupę miał pod okiem. Mikrofonik, dobry żarcik i Karolek miał nas w garści. Mówił dużo, zrozumiale, że słuchało się wspaniale. Jego wiedza przekazana będzie w głowach utrwalana. Wiele wspaniałych miejsc razem zwiedziliśmy a zakupowione pamiątki do walizek schowaliśmy. Dziękujemy Panie Karolu za wspamiały wyjazd.

    5.5/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    150

    Uczmy się chińskiego

    Marek z Lubania 05.08.2018 | Termin pobytu: marzec 2019

    Chiny -w krainie złotego smoka. Wycieczka posiada wiele komentarzy,Postaram się nie powielać pozytywnych opinii ( co będzie trudne) i opiszę swoje wrażenia z podróży. Pierwsze co musieliśmy załatwić to wymiana paszportów w związku z brakiem wolnych 6 kolejnych stron. Czekała nas długa podróż. Zdecydowaliśmy się więc na przyjazd dzień wcześniej do Warszawy unikając niespodziewanych korków na autostradzie(500km). Wybraliśmy opcję z międzylądowaniem w Dubaju gdyż lot bezpośredni do Pekinu jest ok. ale z powrotem czekała by nas podróż pociągiem z Szanghaju do Pekinu.W sumie w podróży jesteśmy tyle samo i do kraju przylatujemy mniej więcej o tej samej porze. Przy okazji spędziliśmy na zwiedzaniu jeszcze jeden dzień w Szanghaju. Po za tym zawsze można rozprostować kości pochodząc po lotnisku w Dubaju. Ponadto lecimy liniami Emirates największym samolotem latającym z Polski (Boeing 777) a póżniej największym samolotem pasażerskim świata (Airbus A380). W ofercie lini kilkanaście filmów po polsku, dobre jedzenie i gratisowe markowe alkohole pozwalające znieść uciążliwość podróży:).Wybór okazał się dobry gdyż samolot w Szanghaju miał problemy techniczne z zamknięciem luku bagażowego i mogliśmy obejrzeć finał MŚ Francja –Chorwacja na telefonie chińczyka. W powietrzu było by to niemożliwe. Później błyskawiczny transfer przez lotnisko w Dubaju i czuliśmy się tak jakbyśmy lecieli lotem bezpośrednim. Przylot punktualnie mimo 2.5 godzinnego poślizgu. Po przylocie do Pekinu odprawa z pobieraniem odcisków palców i wypełnianie deklaracji. Warto mieć swój długopis w bagażu podręcznym. Opera Pekińska. Nastawieni przez poprzedników, że obejrzymy straszne nudy po przedstawieniu byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Pilot objaśnił jak należy ją odbierać i dlaczego jest niepowtarzalna . Opis tego co się dzieje wyświetlany po angielsku po bokach sceny. Akcja początkowo dość trudna do zrozumienia tym bardziej, że dźwięki dochodzące ze sceny drażnią układ nerwowy zmęczonych podróżnych.Z biegiem czasu akcja się rozwija, zakończenie jest dynamiczne i wychodzimy zadowoleni. Doceniliśmy kunszt aktora odgrywającego rolę kobiecą. Później, w którymś hotelu obejrzałem sobie jeszcze jeden akt opery w telewizji. Drugi dzień. Zwiedzanie wg programu. Pałac letni. Pierwsze selfi z młodymi Chinkami. Przez chwilę czuję się jak gwiazda filmowa. Zaczynam rozumieć celebrytów. Wzbudzamy niesamowite zaciekawienie. Fabryka pereł. Ciekawe tym bardziej, że Chinka przedstawiająca mówiła nieźle po polsku. Później panie udały się na zakupy kremów z pereł, my zajęliśmy się poszukiwaniem najdroższej perły a przy okazji poczęstowano nas lokalnym alkoholem. Hmm. Pierwszy szok. Nie da się tego pić. Wątek rozwinę póżniej. Wielki Mur. Pogoda barowa. Jeszcze nie pada ale słaba widoczność. Wchodzimy. Mam wrażenie, że dla chińczyków wejście na mur jest obowiązkowe jak pielgrzymka do Mekki. Wdrapują się po stromych schodach dwuletnie urokliwe maluchy. Starzy i młodzi. Obieramy sobie cel – max. czwarta wartownia.Mijamy dużą toaletę, kończą się schody jest płasko. W czwórkę dochodzimy do szóstej. Widoczność spada do kilku metrów i zaczyna padać. Zadowoleni bo mamy zdjęcia muru we mgle. Schodzimy. Peleryny są ok. ale jest w nich niesamowicie gorąco. Na dole pijemy kawę z automatu. Kierowca włącza ogrzewanie i za chwilę ubrania są suche. Obiekty olimpijskie i place wokół robią wrażenie. Taki chiński rozmach do którego powoli się przyzwyczajamy. Świątynia Niebios. Zmiana diety diety spowodowała, że mój organizm zdecydowanie zażądał skorzystania z toalety. Tu nie zastosowałem się do dobrych rad i będąc w kabinie okazało się, że nie ma papieru. Papier pobrałem przy wejściu, szybki powrót, a tu kolejka do kabiny. Masakra. Bądźcie przygotowani. Plac Tian anmen. Robi się gorąco. Niekończąca się kolejka chińczyków, prawie biegiem, ”poganiana” przez panów z megafonami do mauzoleum Mao Zedonga. Wszechobecne samochody policyjne z kamerami. Robimy grupowe zdjęcie. Chińczykom nie jest to dane. Grupa powyżej pięciu to już zagrożenia dla porządku publicznego. Przejście do Zakazanego Miasta. Czujemy co to znaczy tłum. Wg. pilota to takie normalne ilości turystów. Prawdziwe oblężenie zaczyna się gdy Chińczycy mają wolne i udają się na zwiedzanie. Przyznaję, że Zakazane Miasto robi wrażenie, szczególnie jeżeli wcześnie obejrzało się filmy „Ostatni cesarz” i „Cesarzowa”. Hutongi. Wcześniej indywidualny lunch. Zjedliśmy ziemniaczane wieże, pieczone kałamarnice na patyku i truskawki w karmelu. Całość popita sokiem z kokosa. Koledzy w lokalnej knajpce nieco przepłacili za piwo ok. 40zł !!! za butelkę. Ale pić się chciało bo przyprawy ostre. Mieszkanie w hutongu nie robi na nas takiego wrażenia jak np. na amerykanach. Przypomina styl naszych mieszkań z epoki: „późny Gierek”. Zaskoczeniem może być to że w odległych czasach taki dom zamieszkiwała jedna rodzina dzisiaj dziesięć. Herbaciarnia. Degustacja, różne smaki i zakupy. Cena czarnej herbaty w opakowaniu wielkości małego talerza powala(0.5kg) 38200juanów czyli ok. 20 tys. zł. Do tego czajniczek za 30tys. zł. Za stówkę oferowano 150g opakowania. Nocny pociąg.Olbrzymi dworzec z przestrzennymi poczekalniami. Bez lokalnego przewodnika poruszanie się po dworcu i trafienie do odpowiedniej poczekalni dla europejczyka nie do ogarnięcia. Napisy, komunikaty tylko po chińsku. Pewną wskazówką będą cyfry arabskie ale i tak nasza przewodniczka przystawała i zastanawiała się czy dobrze idziemy. Pilot jeszcze w autobusie mniej więcej nas podzielił i przy niewielkich roszadach rozmieściliśmy się w przedziałach. Bagaż główny jechał z nami więc nie było problemów z przebraniem się. „Odkrywam” kapcie jednorazowe. Jakoś nigdy nie korzystałem z nich w hotelach bo zawsze miałem swoje klapki. W pociągu nie ma pryszniców, umywalki i toalety w standardzie naszego PKP więc do przeżycia.Tu przydadzą się własne ręczniki i nawilżane chusteczki. Palący mogą palić na końcu wagonu są popielniczki nie muszą blokować WC. Zapalniczki palaczki przemycały w biustonoszach. Mimo, że zapałki są dozwolone przy kontroli bezpieczeństwa nie będąc pewną czy można kontrolerka pozbawiła mnie ognia. Nie warto zamawiać kawy u pani w pociągu. Lepiej zaparzyć swoją z dostępnego wrzątku. Gniazdko 230V jest w przedziale. Warto mieć przedłużacz kilkoma gniazdami. Ułatwia to jednoczesne ładowanie baterii aparatów, telefonów laptopów itp. Przejazd jest okazją do integracji grupy. Niewielka 27 osobowa grupa lepiej się poznała. Uwaga. Sklep z europejskim alkoholem dopiero za 4 dni! I tak bezboleśnie w pozycji horyzontalnej przebyliśmy 1100km. Xian. Dawna stolica Chin. Początek Jedwabnego Szlaku. Pogoda barowa. Dziewczyny kupują plastikowe worki z podeszwą zastępujące kalosze. Niezły patent. Pelerynki chronią ale jest w nich niezwykle gorąco. Chyba lepiej sprawdzają się parasole. Pagoda dzikiej gęsi zgodnie z programem i wykład pilota z podstaw buddyzmu i życia Buddy. Poznajemy mistrza kaligrafii. Wybrańcy obdarowani kaligrafią z napisem Polska po chińsku. Przechodzimy ulicą pełną kramów dzielnicy muzułmańskiej , jedzenie przygotowywane bezpośrednio przed spożyciem, pamiątki itp. Wieczorem uczta pierogowa. Pierogi w formowane w kształt nadzienia. Później barwne, roztańczone przedstawienie Dynastia Tang. Wieczorem indywidualne zwiedzanie Xian. Wspaniale oświetlone zabytki i trafiamy ponownie do dzielnicy muzułmańskiej. Mocne oświetlenie, nie pada, mamy wrażenie , że trafiliśmy w zupełnie nowe miejsce. Próbujemy kulek zanurzonych chyba w ciekłym azocie. Konsumując z ust wydobywają się kłęby pary.Polecam wybranie się na wieczorny spacer. Armia terakotowa. Największe odkrycie archeologiczne XX wieku. Samo w sobie robi wrażenie. Zabezpieczone z rozmachem. Tłumy zwiedzających. Ponad 3200 terakotowych żołnierzy. Niepowtarzalne warte zobaczenia. W drodze do Luoyang w sklepie przy stacji benzynowej kupujemy na spróbowanie przekąski w cenie 1-2 zł.Np. kiełbaski o różną mocą przypraw. W Chinach jest dość luźne podejście do stosowania różnych dodatków typu E….. więc tak naprawdę nie wiadomo co jemy. Ciekawe, że po Chinach jeżdżą samochody o całkowicie nieznanych przez nas marek ale większość wygląda znajomo. Chińczycy mają ok. 50 swoich marek. W osobowych możemy spotkać wiele VW, BMW i innych marek europejskich za to w ciężarówkach i autobusach tylko marki rodzime. Dużo aut elektrycznych. Szczególnie rzuca się w oczy Tesla. Skutery tylko elektryczne. Jest ich dużo. Największym problemem jest to , że są bezgłośne. Często gęsto wchodziliśmy pod koła sunącym cicho jednośladom szczególnie wieczorem gdy dla oszczędności akumulatorów nie włączają świateł. Luoyang. Śniadanie na 25 piętrze.Miasto z latarniami w kształcie piwonii. Kosztujemy herbatę i jadalne kwiaty piwonii. Okazja na zakup drobnych prezentów piwoniowych Groty Longmen, dojazd melexami. 100 tys. wizerunków Buddy. Klasztor Shaolin. Bruce Lee nigdy nie był w klasztorze. Ba, nigdy nie był nawet w Chinach. Szok.Wrażenie robią otwory po palcach w drzewie gdzie mnisi ćwiczyli ciosy. To samo w posadzce gdzie trenowali. Pokaz adeptów sztuk walki szczególnie tych najmłodszych, którzy osiągnęli bardzo wysoki poziom umiejętności. Ilość ćwiczących w okolicznych szkołach walki również jest zdumiewająca. Wieczorem zakupy zupek chińskich do skonsumowania w szybkim pociągu. Rano ruszamy w podróż szybką koleją CRH. Pociąg jedzie po estakadach specjalnie wybudowanych na jego potrzeby. 302 km/h nie trzęsie jest bardzo komfortowo. Zupki nie lepsze od naszych z Radomia tylko w większych opakowaniach z widelcem w zestawie. No i można prawie wszędzie zalać wrzątkiem. Na końcowej stacji pociąg nie nawraca. Obracają fotele w przeciwnym kierunku i pociąg rusza w drogę powrotną. Rejs po Wielkim Kanale w Suzhou. Spacer uliczkami wzdłuż kanału okazja do zakupu pamiątek. Przejazd do hotelu i dla wielu oczekiwana atrakcja dnia supermarket Carrefour. W końcu europejski alkohol. Chiński alkohol zupełnie nie przypadł nam do gustu. Cała grupa była podobnego zdania gdyż nie nadaje się do picia. No chyba że jest ktoś bardzo zdesperowany lub hotel oddalony od Carrefoura (wersja deLux). Wysoko procentowy 54% i wyżej najbardziej przypomina nasz bimber ale z jakimś trudnym do określenia posmakiem.Próbowaliśmy niżej procentowe to samo a najgorsza była wódka ”perfumowana”. To było dla nas największe zaskoczenie. Wietnamczycy wytwarzają bardzo przyzwoitą wódkę i jeszcze w cenie 12zł za butelkę. Piwo nie powala ale schłodzone do obiadu ok. Papierosów nie próbowałem ale ceny od 11 do 70 juanów. Palacze z naszej grupy palili przywiezione z kraju. Ogród Mistrza Sieci – tu przewodnik stanął na wysokości zadania gdyż początkowo nie za specjalnie rozumiałem co jest w tym obiekcie takiego niepowtarzalnego, że jest ewenementem w skali światowej. Brawo dla pilota. Fabryka jedwabiu. Ciekawe jak wyłapać pierwszą nić z kokonu, co zrobić gdy w kokonie są dwa jedwabniki i nić jest splątana. Jak rozróżnić naturalny jedwab od sztucznego. Szoping. Dziewczyny miały chwilę na szaleństwo zakupowe. Przejazd do Szanghaju. Pogoda piękna. Wieżowce, infrastruktura wielkiego miasta. Mam wrażenie, że wszystko jest tu bardzo dobrze zaplanowane. Mnóstwo zadbanej zieleni, szerokie ulice i chodniki. Na pewno nie ma to nic wspólnego z chińska tandetą. Aura wynagradza nam początkowe mokre dni. Wjeżdżamy najszybszą windą świata (prawie 74km/h) na Szanghaj Tower. Drzwi na 118 piętrze otwierają się prawie natychmiast i podziwiamy widok miedzy innymi „otwieracza butelek”. Jest co oglądać z wysokości 552 metra. Wieczorem następna obligatoryjna atrakcja. Przejrzystość powietrza idealna. Płyniemy obejrzeć Szanghaj nocą.Nie widziałem osoby, która nie robiłaby zdjęć. Jest pięknie. Nadbrzeża zapełnione po brzegi. Następnego ranka przejazd superszybkim pociągiem. Maglev najszybszy magnetyczny pociąg świata.Osiąga 431km /h. Podróż w jedną stronę trwa 7minut i przejeżdżamy a może właściwiej przelatujemy parę cm nad ziemią dystans 30 km.Wrażenia: Przy max. prędkości czuć, że pociąg wbija się w powietrze, trzęsie i wibruje. Mijanie pociągów przy łącznej prędkości ok.700 km w realu niesamowite. Video tego nie oddaje. Zwiedzamy Szanghaj. Nanjing Street – sklep Appla tłumnie oblegany przez chińczyków mimo, że mają masę rodzimych producentów elektroniki.. Błękitne niebo i drapacze chmur. Spacer po Bundzie. Wielkość i przede wszystkim ilość robi wrażenie. Widać potęgę gospodarczą Chin. Wieczorny pokaz akrobatyczny na bardzo wysokim poziomie. Szczególnie motocykliści w metalowej kuli. Publiczność nagradza występy naprawdę gromkimi oklaskami. Ostatni dzień. Muzeum Narodowe. Lokalna pilotka załatwiła nam wejście –wyjściem omijając myślę kilkugodzinną kolejkę. Pierwsza sala tybetańska. Stroje –szczególnie zrobiony ze skóry łososia. Zobaczyliśmy stare banknoty, pieczęcie w których tak lubują się chińczycy. Sala kaligrafii nie dla nas – nie sposób odróżniać tych „krzaczków”od siebie. Bardzo ciekawa ekspozycja ceramiki, np. bezcennych waz z dynastii Ming. Replika smoczego pieca do wypalania ceramiki. Wystawiono najstarsze odnalezione skorupy naczyń z 6800 r p.n.e. Wspaniała kolekcja wyrobów z brązu. Naczynia, figurki, narzędzia i dzwony. Przedmioty po angielsku miały tylko krótką informację. Chińczycy posługiwali się elektronicznymi przewodnikami. Odsłuchiwali informacje o przedmiocie po wpisaniu numeru. Centrum Planowania Miasta – makieta Szanghaju jest wielka. Mogliśmy na żywo zmieniać kamery i podglądać jaki jest ruch drogowy. Metro Szanghajskie w 2014 roku mogło przewieść 9,3mln pasażerów dziennie. Podsumowując. Przy tym tempie rozwoju za 30 lat język chiński może wyprzeć angielski w komunikacji międzynarodowej. Dlatego może zacznijmy uczyć się chińskiego :)

    5.5/6

    Czy ta opinia była pomocna?

    1

    Polecam serdecznie

    Sylwia K. 01.06.2025

    Wycieczkę zaliczam na plus, polecam . Zobaczyliśmy ciekawe, znane i mniej znane miejsca. Przewodnik Adrian C. rewelacja- duża wiedzą, znajomość terenu oraz wzorcowe podejście do 'podopiecznych' jedyny minus to lot z przesiadkę w Dubaju, gdzie długo trzeba czekać Sylwia K.

telefon

Pobierz aplikację mobilną Rainbow

i ciesz się łatwym dostępem do ofert i rezerwacji wymarzonych wakacji!

pani-z-meteracem