5.2/6 (346 opinii)
6.0/6
Wycieczkę objazdową uważam za bardzo udaną. Zwiedzone miejsca spełniły moje oczekiwania. Za mocny punkt wycieczki uważam przewodnika Krzysztofa, który oprócz ogromnej wiedzy, reprezentował wysoki poziom kultury osobistej, świetne umiejętności organizacyjne i moc pozytywnej energii i niesamowitej empatii. Pierwszy raz spotkałam się z sytuacją , kiedy przewodnik pomaga wyciągać walizki z autokaru, kiedy właściciele walizek stali obok. Ponadto pomagał wyrzucać śmieci z autokaru pozostawione przez uczestników wycieczki. Naprawdę ogromny szacunek dla tego człowieka. Pogoda w lipcu według mnie w pełni akceptowalna, dzięki niskiej wilgotności powietrza, pomimo wysokiej temperatury. Hotele i wyżywienie do zaakceptowania, w końcu były na jedną, maksymalnie 2 noce.
6.0/6
Wycieczka z biurem Rainbow: „Bliskowschodni tercet” to owoc długoletnich planów, by poznać kontynent azjatycki, o którego gruntownym zwiedzeniu marzę od dawna. Wschód, co prawda nie ten daleki a tzw. bliski, to w końcu też część Azji. Wakacje w Izraelu i Jordanii to mój kolejny, czwarty pod rząd wyjazd z biurem Rainbow, równie udany jak poprzednie. Nazwa imprezy, w moim odczuciu, nawiązuje nie do ilości odwiedzanych krajów (czyli Egipt, Jordania, Izrael), ale do trzech panujących tam religii- islamu, chrześcijaństwa, judaizmu - a co za tym idzie odmiennych kultur oraz sposobów myślenia. Przylot do Egiptu odbywa się w nocy (dla lotów z Katowic). Następnego dnia czeka nas wczesna pobudka i kilkugodzinny przejazd autobusem przez górzysty półwysep Synaj, stanowiący prawie bezludną pustynię. Na tym kończy się zwiedzanie Egiptu. Jednak, po zrealizowaniu kilkudniowego programu objazdówki „Bliskowschodni tercet”, można dokupić tygodniowy pobyt w egipskim kurorcie Sharm el Sheikh (półwysep Synaj). Ja tak zrobiłam. Zdecydowałam się na pobyt w hotelu „Aloha Resort”, gdzie czekały na mnie: prywatna rafa koralowa, pyszne jedzenie, przyzwoite pokoje. Po karkołomnym przekraczaniu granicy egipsko-izraelskiej (Taba, Eljat), a następnie izraelsko-jordańskiej (Eljat, Akaba), jesteśmy w Jordanii. Zanim ten radosny moment nastąpi czeka nas podnoszenie dokładnie wszystkich waliz, jakie tylko posiadamy, do prześwietlenia jak na lotnisku oraz przenoszenie ich samemu przez granicę. Do tego dochodzi zero cienia poza niewielkimi budkami z klimatyzacją. Dla rządnych nowinek technicznych napiszę, że trzeba jeszcze zeskanować swoją twarz, celem zbadania jej zgodności ze zdjęciem w paszporcie. Na jednej z granic robiliśmy to sami (Izrael) przy pomocy specjalnych maszyn (wyglądają trochę jak bankomaty), a w Jordanii z pomocą urzędnika i wcale łatwiej nie było (nie wolno mrugać oczami!). Jordania jest piękna i kompensuje trudy pierwszego dnia podróży. Mało znana dla polskiego turysty, w stosunku do popularnego Egiptu i reklamowanego (zwłaszcza pod kontem pielgrzymkowym) Izraela, po prostu zachwyca swoimi zabytkami natury i historii. Bardzo zachęcam do wykupu fakultatywnej wycieczki na pustynię Wadi Rum, w cenie 40 $ (reszta grupy odpoczywa po przylocie i przejeździe przez Synaj w Akabie). Wyprawa na pustynię odbywa się jeepami po bezdrożach. Obejmuje wizytę w studni imienia Thomasa Lawrenca (brytyjskiego oficera zaangażowanego w powstanie arabskie przeciw Imperium Osmańskiemu, które było na rękę w jego ojczyźnie), gdzie można podziwiać ryty naskalne Nabatejczyków. Potem zatrzymujemy się przy „wydmach księżycowych” u Beduinów na aromatyczną herbatkę i wreszcie przy samej górze Skaczącego Alego-wysokiej rudej skale, która przypomina mi w zachodzącym ukośnym słońcu słynną górę Uluru w Australii. Cisza, kontakt z naturą, brak innych grup turystycznych… Niestety w Petrze, kolejnej super atrakcji Jordanii, same tłumy. Petra, założona w II wieku p.n.e. przez Nabatejczyków, została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury i Przyrody UNESCO. Miasto słynie z monumentalnych grobowców wykutych w kolorowych skałach, których styl architektoniczny jest jedyny w swoim rodzaju. Nawiązuje on do hellenizmu, budowli rzymskich a nawet architektury egipskiej. Największą atrakcję stanowi grobowiec tzw. Skarbiec Faraona, na końcu wąwozu Siq, w którym ponoć ukryto nabatejski skarb. Zwiedzanie zwartą grupą z przewodnikiem zaczyna się około 9tej rano a kończy około 12stej w południe. Następuje potem czas wolny- kilka godzin. Osobiście odradzam podchodzenie pod tzw. Monastyr (kolejny królewski grobowiec). Oficjalnie „tylko” 45 min., ale pod gorę, kamiennymi schodami, w upale bez grama cienia, w samo południe. Jordania to też Dżerasz. Nieopodal współczesnego miasta stoją imponujące ruiny Gerazy (znaczna część kompleksu wciąż znajduje się pod współczesnymi zabudowaniami), jednego z najważniejszych miast dekapolis (związku autonomicznych miast rzymskich). Największe wrażenie robi ulica 600 kolumn i starożytne skrzyżowanie ulic Cardo Maximus oraz Decumanus. Bardzo ciekawy, zupełnie nietypowy jest owalny rynek=forum. Centrum wykopalisk stanowi rozległa świątynia Artemidy. Jej wielkie kamienne kolumny, choć stoją stabilnie, można własnymi rękami „poruszyć na boki”. Na lewo od jednego z antycznych teatrów, tuż przy wyjściu rośnie grupka drzew pieprzowych. Warto je zobaczyć i sfotografować. Izrael, z punktu widzenia każdego chrześcijanina lub osoby wywodzącej się z chrześcijańskiego kręgu kulturowego, stanowi kraj z listy „must see”. Mnie osobiście nieco zawiodły miejsca kultu Ziemi Świętej. I tak ,Jezorolima, święte miasto trzech religii, o które walczono przez wieki, jest zabudowane chaotycznie. Po słynnej świątyni Salomona, w której przechowywano Arkę Przymierza z tablicami z dziesięciorgiem przykazań, nie pozostało nic. Zburzona została przez Babilończyków, potem Rzymian. Dziś można jedynie oglądać zatłoczoną Ścianę Płaczu, czyli zachodni mur tarasu Świątynnego. Dla mężczyzn wejście po lewej, dla kobiet po prawej. Tam też znacznie mniej miejsca. Panów obowiązuje nakrycie głowy. Oliwki rosnące dziś na Górze Oliwnej, choć w większości leciwe, nie są drzewami z czasów Chrystusa, ponieważ Rzymianie podczas oblężenia Jerozolimy pod wodzą Tytusa w 70 r. n. e. właśnie tam rozbili swoje obozowisko i wycięli wszystkie okoliczne drzewa. Bazylikę Grobu Pańskiego, święte miejsce wszystkich chrześcijan, oblegają tłumy wiernych i turystów. Łatwo się zgubić i trzeba pilnować portfela. Nie mniejszy tumult panuje w Nazarecie, gdzie zwiedza się Bazylikę Zwiastowania Pańskiego. Jest to niestety nowoczesna, dwupoziomowa budowla, konsekrowana w 1964 r. przez papieża Pawła VI, podczas swojej pielgrzymki do Izraela, Jordanii i Libanu. Betlejem też cieszy się popularnością wśród pielgrzymów i turystów. Chociaż tyle, że sama Bazylika Narodzenia Pańskiego pochodzi z czasów Średniowiecza. Prawdę mówiąc, z izraelskiej części objazdówki, najbardziej podobała mi się Masada- symbol bohaterskiego oporu Żydów wobec rzymskiego terroru. Masada, to potężne skalne wzgórze o wypłaszczonym szczycie i stromych urwiskach opadających ku pustyni Arawa oraz Morzu Martwemu. W Masadzie bronili się powstańcy żydowscy (Zeloci) w czasie powstania przeciw Rzymianom. Na tę okoliczność oblegający twierdzę wybudowali wielką rampę dla machin oblężniczych oraz kilka obozowisk. Wszystko to przetrwało do dziś. Obecnie na szczyt można dojechać górską kolejką skąd rozpościera się niesamowity widok na okolicę. Wycieczka spełniła moje oczekiwania odnośnie różnorodności odwiedzanych miejsc. Objazdówka „Bliskowschodni tercet” obejmuje bowiem dwa kraje zupełnie odmienne od siebie. Jordania to Haszymidzkie Królestwo Jordańskie, o słabym zaludnieniu –nieco ponad 6 mln ludności, składającym się głównie z Arabów, wyznających islam. Izrael to republika parlamentarna, zróżnicowana etnicznie, silnie zaludniona. Dominującą religią w Izraelu jest judaizm. Jordania na trasie zwiedzania to praktycznie tylko pustynia. W Ziemi Świętej napotkamy więcej zieleni w okolicach Jordanu, Jeziora Galilejskiego, w Tyberiadzie. Sympatycznie też wieje w Cezarei, Tel Awiwie czy Jafie, które leżą nad Morzem Śródziemnym. „Szukran” znaczy po arabsku dziękuję. Pozostaje mi podziękować -„szukran”- biuru Rainbow, za kolejne udane wakacje!
6.0/6
Bardzo dobra praca przewodników Jedynie szkoda, ze nie było wifi w autobusie w Izraelu, pomimo napisu na autobusie - pozytywne, ze był w Jordanii
6.0/6
Był to pierwszy mój wyjazd tego typu więc mogę być nieobiektywny, ale ta wycieczka jest mega. Owszem jest petarda ale niestety by obejrzeć wszystko chyba tak musi być. Pobudki przed 6 i powroty około 20-21 to codzienność (a... i język na brodzie, czasami), ale w sumie warto było. Nasz team leader habibi;)) p. Krzysztof najwyższa klasa, gość zafascynowany kulturą arabską, polityką i historią regionu, mający mnóstwo dykteryjek i przypowieści ze swojej długoletniej pracy, po prostu bomba.