5.3/6 (65 opinii)
Kategoria lokalna 4
5.5/6
Wyśmienity hotel, jedzenie bardzo dobre, bezpośrednio przy plaży. Z minusów - bez pokoju z dostępem do prywatnego basenu prosto z pokoju jest problem z leżakami przy basenie, wszystkie pozajmowane przez ręczniki gości hotelowych. Obsługa skacze jak małpki by dostać napiwki, może się to komuś podobać, ale na dłuższą metę to smutne.
5.5/6
Lotnisko. Trzeba się nieźle ogarnąć, że zorientować się, że najpierw w kasie płaci się opłatę za obsługę lotniskową, potem spowiada się kontroli paszportowej, a wreszcie gdzie jest wyjście z budynku i dojście do parkingu autokarów (bo dopiero tam oczekują rezydenci). Po wieczornym lądowaniu wokół budynku lotniska jest ciemno, trzeba samemu odszukać właściwą drogę. Przy autokarze rozkrzyczani bagażowi domagają się opłaty za umieszczenie bagażu na dachu busa (do środka wnosić nie można), bus nie ma nagłośnienia, więc rezydent nie ma możliwości przekazania jakichkolwiek pierwszych ważnych informacji. Droga do hotelu wiedzie tylko po części po szosie, a w połowie – po bezdrożach, bitym gruncie, poboczach, wśród chaosu komunikacyjnego dookoła. Autokar jest stary, poobijany i w środku zakurzony, zagłówki pokryte są poszarpanymi kawałkami plastiku, lepiej przygotować odpowiedni strój na ten przejazd, żeby nie żałować jasnych ubrań. Po dotarciu do hotelu późnym wieczorem na gości czeka poczęstunek. Bar all inclusive czynny jest do 23.00, potem jest płatny, trzeba się śpieszyć na pierwsze wakacyjne piwo. Chyba że jesteście z kumplem, który najpierw musi wyszorować swoją kosmetyczusię, wtedy i tak jest już po ptokach. Lot. Lot w jedną stronę trwa ok 8h. Na pokładzie nie ma cateringu tak więc jeśli ktoś chce coś zjeść to pozostaje tylko kupno. Fotele się nie rozkładają, co utrudnia zaśnięcie podczas lotu. Ogólnie podróż dla najodważniejszych. Moim zdaniem trochę słabe wizerunkowo dla Rainbow jest to, że nie jest w stanie zapewnić w samolocie Enter air bezpłatnie nawet butelki wody, za wszystko trzeba płacić i to słono. Dlatego też daję ogólną notę 5,5 / 6. Hotel. Piętrowe pawilony po 10 pokoi, rozmieszczone na dużym terenie, wśród wspaniale, starannie utrzymanych palmowych i bananowych ogrodów. Pokoje na parterze mają dostęp do własnego basenu, te na górze oferują balkon z kanapą i fotelami. Pokoje są bardzo duże, przestronne, urządzone z afrykańskimi wystrojem, łóżko wielkie, rzeczywiście „małżeńskie”, bez przerwy pośrodku, wygodne. Pościel czysta, ręczniki wymieniane regularnie. Łazienka dyskretnie oddzielona garderobą i kącikiem kuchennym z dużą lodówką, czajnikiem, uzupełnianymi zapasami kawy, herbaty i cukru. Kabina prysznicowa nawet na dwie osoby jednocześnie. Klimatyzacja sterowana indywidualnie. Każdego dnia w pokoju czeka litr butelkowanej wody. Bezpłatne wifi dostępne jest w całym hotelu, zasięg bez zarzutu. Gniazdka i napięcie europejskie. Nie wszystko w barze wchodzi w zakres all inclusive, lepiej zapytać się wcześniej (filiżanka kawy z baileys to ok. 5 euro). Dla gości jest duża, nieźle wyposażona siłownia, mały sklepik. Plaża jest czysta, piaszczysta, trochę kamyków i muszelek, łagodnie schodzi do wody. Atlantyk raczej ciepły, można pływać, równie ciepła jest woda w basenie. Można rezerwować leżaki przy basenie, choć nigdy ich nie brakowało. Nie ma żadnych animacji, jest raczej spokój i cisza, trochę muzyki. Restauracja. Można zająć stoliki wewnątrz, można jest na tarasie na zewnątrz. Jedzenie jest bardzo dobre, świeże, zróżnicowane, kuchnia lokalna, międzynarodowa, każdy znajdzie coś dla siebie. Kawa i herbata dostępne do wszystkich posiłków. Wszystko podane jest pięknie i apetycznie, jest czysto. Obsługa jest wszechobecna, a do tego bardzo sympatyczna, z wielkim uśmiechem, bez problemu porozumiewa się po angielsku, uczynna, gotowa do pomocy, wystarczy poprosić. Nad całością czuwają menedżerowie, równie pomocni. Wszystko to jest niewymuszone, prawdziwe, nie ma wyczekiwania na napiwki. Ogólnie: jeżeli jesz tylko po to, żeby nie czuć głodu, albo siadasz do stołu z komórką w ręku, to daruj sobie ten kierunek, zbyt wiele ludzi włożyło zbyt wiele pracy i starań, by nie okazać im szacunku i wdzięczności. Z miejscowych dań na pewno polecę cieciorkę curry masala, jest bezbłędna! Ale spróbować trzeba wszystkiego. Bardzo fajne jest portugalskie piwo w małych buteleczkach po 250 ml. Całkiem fajne są wina domowe. Koniecznie trzeba odwiedzić mały bar tuż przy restauracji, rządzi tam niepodzielnie wspaniała, roześmiana od ucha do ucha Linda, potrafiąca oczarować każdego swym niezrównanym urokiem osobistym. W niedzielę organizowany jest brunch, dostępny bezpłatnie dla gości all inclusive, dla gości z zewnątrz jest płatny. Przychodzi dużo osób z zewnątrz, w bajecznie kolorowych strojach, jest to niepowtarzalna okazja do degustacji miejscowej kuchni w bardzo dużym wyborze. Można posłuchać muzyki na żywo, potańczyć. Pogoda jest bardzo zmienna. Noce są chłodniejsze, rano niebo jest zachmurzone, wieje silny wiatr, w ciągu dnia pojawia się słońce i rośnie temperatura. Goście w hotelu pochodzą głównie z Wielkiej Brytanii, Holandii, Belgii i Polski. Po ścieżkach i palmach przemykają czasem jaszczurki, nieraz mrówki, wieczorem jakiś komar, innych żyjątek nie stwierdziłem. Trzeba się liczyć z krótkotrwałymi przerwami w dostawie prądu i trochę dłuższymi przerwami w dostawie wody. Jest bezpiecznie, spokojnie, można zostawiać rzeczy na leżakach (ochrona czuwa), można bez problemu wychodzić na zewnątrz, spacerować, zaglądać na bazarek z regionalną cepelią. Prawie nikt nie zaczepia, a jeżeli już, to grzecznie i miło, trzeba być stanowczym, by pozbyć się intruza, ale miłym i grzecznym zarazem. Warto zabrać leki na rozstrój żołądka, bo to jednak inny klimat, inna flora bakteryjna, inne jedzenie. Odradza się picie wody z kranu i jej używanie do mycia zębów. Trzeba też zwracać uwagę na lód w napojach robiony z kranówki, ale przy zachowaniu odrobiny zdrowego rozsądku można dać radę. Safari w Senegalu jest bardzo ciekawe, choć najwięcej czasu zajmuje przeprawa promem, trzeba być cierpliwym, nie wiadomo ile czasu trzeba będzie czekać na prom, ile promów kursuje, o której będzie można dostać się na pokład. Żółtą książeczkę szczepień można „załatwić” w Polsce lub dopłacić na miejscu 10 euro za jej brak – i wjazd gotowy! Wycieczka do magicznego lasu – wspaniały kontakt z miejscową przyrodą. Rezydent Radek równie magicznie posiadł wszelką niezbędną wiedzę, którą chętnie się dzieli, więc całodzienny wypad jest fascynującą przygodą. Koniecznie trzeba też przy okazji odwiedzić szamana, by za drobną opłatą posłuchać jego wróżb! Warto! Obaj rezydenci – Radek i Tomek – to zaangażowani, bardzo troskliwi i pomocni opiekunowie, wykazujący się nie tylko cierpliwością godną podziwu, lecz także wiedzą i umiejętnościami, dzięki którym pobyt staje się przyjemnością. To najlepsza opieka ze wszystkich możliwych! Bardzo serdecznie dziękuję za ich pracę, wsparcie i obecność! Podsumowując: TAK, WARTO JECHAĆ! Bez dwóch zdań! Jeżeli coś pominąłem, chętnie odpowiem na wszystkie pytania.
5.5/6
hotel i miejsce absolutnie do polecenia małym zgrzytem było wręcz wyrzucenie nas z pokoju mimo wcześniejszego sprawdzenia i zarezerwowania pokoju ,pani na recepcji (bez nazwisk zostawię ) była bardzo nieuprzejma ale za to Pan z biura hotelu wręcz odwrotnie ,rozwiązał tak naprawdę problem którego być nie powinno miejsce wspaniale poza tym polecam ❤️
5.0/6
Juz wypowiedzialem sie w sprawie tej wycieczki; osrodek znakomity , wyzywienie dobre choc specyficzne i dosc monotonne