4.8/6 (247 opinii)
4.5/6
Miałem zamiar zaraz po powrocie napisać do Państwa głownie w związku z uwagami dotyczącymi pracy pilota. postanowiłem jednak dać sobie czas na ostudzenie emocji. Myślę jednak że to co napisłęm teraz napisał bym też zaraz po powrocie.Ogólna ocena wjazdu dobra. Obsługa lokalna bardzo OK. Samolot złom ale dał radę. Drugi raz do Gruzji raczej nie pojadę chyba że przy okaczji wyjazdu do któregoś z krajów sasiednich. Pozdrawiam
4.5/6
Wycieczkę polecam. Nie do końca jednak była to uczta. Szczegółowo o tym poniżej.
4.5/6
Najśmieszniejsza wycieczka na jakiej byłam a to wszystko dzięki pilotce Oli! Jej historie życiowe nawet nie na temat Gruzji, jej humor i osobowość stworzyły dobrą atmosferę! Hotele i jedzenie pozostawiają dużo do komentowania… myślę że intensywność programu dostosowana dla każdego wieku. Program mógł by ulec lekkim zmianom ale z tego co wiem w następnym sezonie może już to nastąpi. Ogólnie wycieczkę oceniam na 4,5/6. Miałam większe oczekiwania jeśli chodzi o samą Gruzję za to Rainbow dość dobrze się spisał. Zdecydowanie polecam objazdowkę niż organizacje na własna rękę bi po prostu się nie opłaca.
4.5/6
Ciężko jest o Gruzji wystawić jednoznaczną opinię: zdecydowanie dobrą albo zdecydowanie negatywną. Niby Gruzini to górale ale raczej z mentalnością, że jak chcesz coś zrobić, to usiądź, napij się wina i poczekaj aż Ci przejdzie:-) A jak już trzeba coś zrobić, to raczej wolno i trochę byle jak: tak na sznurek i gumę do żucia, żeby się jakoś trzymało. Ta ich prowizorka przejawia się w wielu aspektach. Na pewno jadąc do Gruzji nie spodziewaliśmy się 2 rzeczy: takiej ilości turystów (głównie z rosji) czyli niestety tłoku w miejscach turystycznych oraz takiej niestabilnej, zmiennej pogody. Liczyliśmy raczej, że jest to mniej popularny kierunek ale cóż...sam transfer samolotem do Kutaisi chyba jednak zbyt późno (+ 2 godziny przesunięcia czasowego), bo zanim zostaliśmy zakwaterowani w hotelu zostało nam ok. 3 godzin do pobudki a czekał nas cały dzień podróży. Generalnie hotele (i śniadania) na objazdówce słabe...Daleko im do standardów krajów basenu Morza Śródziemnego. Trzeba się nastawić na spanie z zatyczkami w uszach (fatalna akustyka) i brak kawy - chyba, że ktoś przepada za rozpuszczalną, bo tylko taka jest. Oczywiście brak TV i internetu w pokoju to standard. Zarówno w górach jak i nad morzem generalnie brak infrastruktury turystycznej a możliwości ten kraj ma ogromne ! Kaukaz jest imponujący i naprawdę budzi respekt - warto zobaczyć te góry nawet jak nie jest się jakimś specjalnym ich miłośnikiem:-) Praktyczne rady: nie brać gotówki, bo potem niepotrzebnie trzeba biegać po kantorach i wymieniać dolary albo euro na lari, bo to nie ma sensu. Wszędzie są bankomaty i można płacić kartą. Ceny trochę niższe niż w Polsce ale bez przesady - aż tak tanio nie jest: jakieś 30% mniej za obiad w restauracji. Dobra wiadomość: w restauracjach gruzińskich w Polsce podają naprawdę orginalne, regionalne potrawy - w niektórych nawet lepsze niż w Gruzji:-) To chyba tak, jak z naszymi pierogami: liczy się kucharz a nie przepis. Generalnie do przebiegu wycieczki nie ma zastrzeżeń: program ciekawy i kompetentna Pani Patrycja - spora wiedza, którą zaczęła się dzielić trochę bardziej tak naprawdę ostatniego dnia! Ale lepiej późno niż wcale:-) PLUSY: piękna, dzika przyroda, jeszcze nie zniszczona, domowe wino do kupienia w plastikowej bańce w każdym sklepie, kuchnia, lody o smaku wina, masa zabytków. O ile cerkwie w bardzo dobrym i dobrym stanie to już zamki (górskie warownie) w bardzo różnym, nieraz opłakanym ale prawie zawsze położone w jakimś ciekawym miejscu: z widokiem na przełęcz, jezioro, morze. Niestety wiedza historyczna o nich jest znikoma z uwagi na okres budowy: II wiek n.e., IV, V...warto przywieźć przyprawy gruzińskie, których u nas nie ma MINUSY: ogólne wrażenie takiej późnej komuny, bałagan, wałęsające się hordy bezpańskich psów, tłumy rosjan (celowo piszę z małej litery), kult jednostki w Gori (Stalin), starowinki, które muszą dorabiać do znikomej emerytury sprzedając kwiaty, morele albo wręcz żebrząc w drzwiach do cerkwi, niestety nie obyło się bez kłopotów żołądkowych (czyżby kwestia wody?), kłopoty komunikacyjne: porozumieć się można w zasadzie tylko po rosyjsku, zmienna pogoda: do południa deszcz, potem słońce albo odwrotnie: mało dni całkowicie słonecznych, dla nie-entuzjastów wina: piwo da się pić i w zasadzie takie samo - bez względu na naklejkę na butelce, cza cza smakuje jak bimber chyba, że jest własnej produkcji pędzona na lokalnych owocach