5.3/6 (156 opinii)
3.5/6
Na wycieczkę wybrałam się z chrześniaczką, dla której wizyta w świecie Harrego Pottera była spełnieniem marzeń i głównym punktem programu (dla niej). Fajnie było zobaczyć radość w oczach nastolatki, ogromnej fanki Harrego Pottera i Gwiezdnych Wojen. Z kolei dla mnie (osoby kompletnie zielonej w temacie :)) dużym plusem był cały pozostały program a wizyty w Studiu Warner Bros, na Baker Street 221 (Sherlock Holmes), Muzeum Figur Woskowych oraz odwiedzenie (nadprogramowo (dzięki Panu Darkowi - londyńskiemu przewodnikowi) sprawiły, że poczułam się jak dziecko. Cały wyjazd (pod względem programu) oceniam bardzo dobrze (dałabym 6 buziek), ale niestety ocena ogólna pobytu powinna obejmować wszystko (czyli również transport i hotel - i to, niestety, spowodowało obniżenie oceny do "dobrze" (czyli 3,5 buźki))
3.5/6
Kiedy emocje opadły można podzielić się wrażeniami. Jenym zdaniem - dłużej jechaliśmy niż zwiedzaliśmy. Zacznijmy jednak od początku. Dla osób rozpoczynających podróż do Londynu sobota rozpoczęła się wcześnie. Wyjazd z miejsca zbiórki o godzinie 00.40. Kolejne przystanki na trasie południowej i kolejni towarzysze podróży. Do Poznania wszystko przebiegało gładko. Tu rozpoczęły się kłopoty. Oczekiwanie na spóźnienionych turystów z Warszawy wraz z pilotem. Po 1,5 godzinie oczekiwania nareszczie ruszamy w podróż marzeń. Na wieczór docieramy do hotelu w Niemczech. Klasa Ibis - łóżka wygodne, śniadanie smaczne. Rano ruszamy w kierunku Eurotunelu. Pilot cieszy się, że zdążymy na wcześnieszy termin. Niestety nic z tego. Policja w Belgii jest nieprzejednana i po gruntownej kontroli autokaru, kierowców i dokumentów postanawia wręczyć mandat. Tracimy czas i z opóźnieniem dojeżdżamy na pociąg Eurotunelu. Generalnie jesteśmy mocno spóźnieni. Potem korki w Londynie i niespodzianka - łączymy się z grupą samolotową. I to jest totalne zaskoczenie, bowiem w programie imprezy nic nie ma w tym temacie, a pani w biurze wcześniej też nic nie anonsowała w tym zakresie. Od tej pory wszystko zostaje podporządkowane grupie samolotowej. Miejsca w autokarze - a jest to wycieczka autokarowa zostają przyporządkowane pod grupę samolotową :) Docieramy do Londynu i dla naszej grupy program rozpoczyna się od muzeum Ripley'a. Dostajemy 40 minut wolnego czasu, aby pilot mógł załatwić sprawy z biletami. To też chwila po wielu godzinach w autokarze na toaletę i ewentualne nakarmienie pociech - niezapominajmy, iż to dzieciaki są głównymi bohaterami wycieczki. Żadnego spaceru po ulicach Londynu - tylko z okien autokaru. Wyjaśnienie pilota - bo turyści z samolotu czekają. Reasumując - grupa autokarowa spędza dwa dni w tym pojeździe. Po zwiedzeniu muzeum pędzimy do hotelu na zasłużony odpoczynek, ale już bez kolacji, bo po co. Trzeba było skrócić wizytę w muzeum, jeśli chciało się jeść. Ranek wita pięknym słońcem. Jedziemy na spotkanie z Tower, Towr Bridge. Płyniemy po Tamizie. Potem szybciutko rzut oka na Big Bena, Parlament i Opactwo. Spieszymy do muzeum figur woskowych. Wystawa sprawia frajdę dzieciakom. Na wieczór odwiedzamy angielski pub i degustujemy kuchnię angielską. Przed nami kolejny dzień - w oczach dzieci ten najlepszy. Niestety pogoda angielska daje się we znaki i kolejny dzień poznajemy jej urodę. Przejźdżka na London Eye w strugach deszczu. To się nazywa pech, ale nic to jedziemy dalej na spotkanie z Harry Potterem. Pięć godzin zwiedzania, doświadczania miejsca związanego z filmem. Zarówno dla znawców tematu i rodziców to niezwykła przygoda. Dopełnieniem całości są zakupy gadżetów związnych z postaciami i filmem. Obowiązkowo różdżka dla małych fanów, szaliki, czekoladowe żaby. Na zakończenie dnia spotkanie we włoskiej knajpie, gdzie nic nie przypomina włoskiej kuchni. Makaron rozgotowany, a na deser dostajemy roztopione lody w plastikowych pojemniczkach, ale cóż tu widać nie ma kuchennych rewolucji. Dzieci bardziej zadowolone z degustacji pizzy, której daleko do ideału, lecz grunt że świeża i ciepła. W drodze do hotelu pilot anonsuje program na kolejny dzień. Przekazuje informacje ważne dla grupy samolotowej. Tu kolejna niespodzianka - jedziemy razem na lotnisko. Hura - jeszcze nie wiemy z czym to się wiąże. Rano po śniadaniu z hotelu wychodzimy stosunkowo późno po godz.8.30. Wcześniej zanosimy bagaże do autokaru. Na zwiedzanie Londynu ruszamy metrem. I tu rozpoczyna się badanie naszej odporności na stres. Pilot nie kupił biletów. Jedziemy na gapę. Niestety nie udaje się wszystkim wsiąść do metra i grupa rozłącza się. Na stacji, gdzie ma nastąpić przesiadka czekamy na zguby. Tracimy kolejny czas. A podążamy w kierunki King Cross i peronu 9 i 3/4. Docieramy na upragnioną metę i stajemy w ogonku do zrobienia artystycznego zdjęcia. Część grupy rezygnuje, bowiem kolejka posuwa się wolno. Cóż poradzić, że tak wielu amatorów przygód Harry Pottera chce mieć zdjęcie z kultowego peronu. Pan pilot w tym czasie idzie nabyć bilety na metro. W końcu nie będziemy jechać na gapę i narażać się na rozmowę z kontrolerem (tu wcześniejszy komentarz pilota: jakby co to wołajcie mnie do kontroli - dygresja -tylko jak mamy wołać, rozproszeni po całej długości wagonu , a w woli ścisłości grupa liczy ponad 50 osób). Paru entuzjastów pozostaje na peronie w oczekiwaniu na pamiątkowe zdjęcie - pozostawieni sami sobie - pilot nie miał wiedzy, że będzie kolejka, a jest to przecież punkt programu. Podzieleni ruszamy w kierunku muzeum historii naturalnej. Mamy mało czasu, a muzeum ogromne. Nadmieniam, że przed nami długa powrotna droga do domu. Jak na razie nie ma czasu przeznaczonego na jakiekolwiek zakupy żywnościowe czy ciepły posiłek. Wchodzimy do muzeum i trzeba radzić sobie samemu. Należy uważać na wyjścia z budynku. Pilot nie zdążył poinformować, iż powinniśmy wyjść tym samym wejściem, aby łatwo trafić na miejsce postoju autokaru. Muzeum fascynuje swoim bogactwem eksponatów. I chociaż miejscami wystawa trąci myszką - można się zatracić nawet na cały dzień. A tu już godzina zbiórki się zbliża i trzeba ruszać. Muzeum ledwie liźnięte. Godzina 14.30 ruszamy, aby część samolotowa zdążyła na swój środek lokomocji do kraju. Zakupów żywieniowych nadal brak. W tym miejscu rozpoczyna się powrotna podróż życia. Dodatkowe świadczenie, o którym brak wzmianki w programie. Prawie dwie godziny jedziemy na lotnisko w przeciwnym kierunku niż Eurotunel. Pasażerowie udający się na samolot zostawiają swoje miejsca w strasznym stanie - puste butelki, rozsypane i nakruszone chipsy. Beneficjentami zostają pozostali pasażerowie. Czekamy na pilota. Po jego powrocie ruszamy z powrotem w kierunku Londynu, przejeżdżamy przez Londyn i kierujemy się na Eurotunel. Po godz. 18 docieramy na miejsce. Mamy 30 minut na szybki obiad połączony z kolacją. A wybór mamy kolosalny- Burger King. Przed nami długa całonocna podróż, ale na pokład autokaru nie możemy wnieść nic do jedzenia. Zakaz wprowadzono po pożeganniu grupy samolotowej. Trudno dzieci muszą to zrozumieć. Tu nasuwa się pytanie, dlaczego turyści z imprezy autokarowej nie mogli zostać w Londynie. Spokojnie zwiedzić muzem, zrobić zakupy spożywcze, czy mieć czas na posiłek. Grupa samolotowa po przylocie w oczekiwaniu na nas miała zapewnioną opieką innego pilota - dodatkowo zwiedziała British Museum, fabrykę M&M. Grupie autokarowej większość czasu przysługuje nie w Londynie tylko w autokarze. Po całej nocy autostrada w Niemczech nam nie sprzyja. Korki i deszcz. O godzinie 9 rano zamiast zajadać śnadanie w polskiej knajpce, nadal gościmy na niemieckich drogach. Robi się ciekawie, bo kierowcom kończy się dopuszczalny czas. Następuje kolejna zmiana planów. Szybkie śniadanie spożywamy w Świecku na krajowym Orlenie. Dołącza do nas kolejny kierowca. Mamy duże spóźnienie, a w Poznaniu czeka na nas wycieczka z Paryża. Po dotarciu na miejsce następuje szybka zmiana środków transportu. Trasa południowa przesiada się do busa. Mamy 10 minut na przepakowanie bagażu i toaletę. Jest godz. 14 - dzieci głodne, ale nic to bo wracamy do domu. W podróży jesteśmy już 24 godziny, a przed nami jeszcze Wrocław, Katowice i Kraków. Wjeżdżając do Wrocławia kierowca informuje nas i nastąpi kolejna przesiadka. Turyści z Krakowa pojadą bezpośrednio do tego miasta, a Katowice pojadą osobno. Podobno będziemy szybciej w domu. Nic bardziej złudnego, Na autostradzie A4 następuje wypadek i trasa jest nieprzejezdna. Nie jedziemy zatem autostradą tylko drogą krajową na Strzelce Opolskie, Opole. Do upragnionego Krakowa docieramy o godzinie 21. Bez toalety i jedzenia (ostatni posiłek godz.10.30 Świecko; toaleta w Poznaniu godz. około 14). Nogi odmawiają trochę posłuszeństwa, ale maja prawo po takiej trasie. Nauczka na przyszłość to czytać program imprezy ze zrozumieniem. Wcześniejsze opinie wskazują, iż spacer po Londynie w pierwszym dniu pobytu odbywał się, lecz nie w naszym przypadku. Przykro tylko, iż to co miało być przyjemnością dla dzieci na powrocie staje się katuszą. Cieszy, iż w trakcie podróży w autokarze mieliśmy wspaniałych, cierpliwych i sympatycznych towarzyszy doli i niedoli. Wszystkich serdecznie pozdrawiamy.
3.5/6
Mam mieszane uczucia co do tego wyjazdu, sam Londyn i Pan Darek (przewodnik) dodają tutaj plusów. Wylot mieliśmy po 6:00, w hotelu znaleźliśmy się o godzinie 12:00. Hotel oddalony 1,5h od lotniska, znajdujący się w 4 strefie, obok którego było lotnisko (!) więc mniej więcej co 5 minut nad naszymi głowami startowały i lądowały samoloty. Już przy zakwaterowaniu pojawiły się problemy - nie mieliśmy przydzielonych swoich pokoi, pokoje dostały dwie rodziny, do których wszyscy mieliśmy wsadzić walizki - mało komfortowa sytuacja. Nie mieliśmy możliwości wejścia do pokoju, przebrania się po całej nocy, odświeżenia. I tutaj pojawia się kolejny, moim zdaniem największy problem wycieczki - pani Ewa, pilot wycieczki. Siedząc na recepcji, lekko zdenerwowani, że nie możemy wejść na 10 minut do pokoju, pani Ewa oświadczyła, że ona idzie do pokoju się rozpakować i przebrać i widzimy się o 13:00. Kiedy ona była w swoim pokoju, którego my nie dostaliśmy Pani z recepcji zaczęła wydawać klucze, więc powiedzieliśmy Pani Ewie żeby poczekała, możemy wyjść 30 min później, nic się nie stanie, a wszyscy będą się czuli lepiej - "nie, nie ma już czasu, wychodzimy". Idąc na metro, zgubiliśmy się jakieś 5 razy, Pani Ewa nie miała pojęcia gdzie mamy iść (później jak już wiedzieliśmy gdzie jest metro to trasa była banalnie prosta). Pani Ewa nie szła, ona biegała, nie zwracała uwagi czy ktoś wyszedł z metra, czy się nie zablokował na bramkach (karty się mogły rozmagnesować). Już w pierwszy dzień zgubiła z dwie rodziny, za co oczywiście usłyszała pretensje, przeprosiła, ale podejście się nie zmieniło. To był pierwszy dzień, nie znaliśmy się jeszcze na tyle dobrze żeby powiedzieć, że kogoś z naszej grupy nie ma. Ktoś jest w sklepie? Trudno, nie mamy czasu. Ktoś idzie do łazienki? Trudno, my idziemy, przejdziecie się mostem i nas znajdziecie. TRAGEDIA. Wolny czas mieliśmy jak zwiedzaliśmy konkretne miejsce, np. muzeum. Wychodziliśmy rano po śniadaniu (swoją drogą beznadziejnym, ciągle to samo, ser, dwie szynki, jakiś jogurt i płatki), przejażdżka metrem, potem bieg po mieście, metro, bieg, kolacja (na mieście, dla osób, które sobie wykupią), bieg na metro i do domu. Nie było możliwości żeby w ciągu dnia wejść sobie do knajpki, zobaczyć czegoś samemu, spróbować lokalnego jedzenia, nic z tych rzeczy. Osoby, które nie wykupiły kolacji mogły iść same sobie gdzieś zjeść, ale określony był czas, bo METRO. Po tym wyjeździe mam uraz do metra, traciliśmy na to baardzo dużo czasu w ciągu dnia, wszędzie jechaliśmy długo, bo hotel był na odludziu. Jeden dzień spędziliśmy z Panem Darkiem i to był naprawdę fajny dzień z przewodnikiem. Dowiedziałam się dużo więcej ciekawych rzeczy, fajny przekaz, świetna komunikacja, dzieci też chętnie go słuchały. Naprawdę szkoda, że był tylko jeden dzień, jeśli mielibyśmy z nim cały pobyt byłby o wiele lepszy. Harry Potter naprawdę świetny, spędziliśmy tam dużo czasu, genialne miejsce dla fanów książek i filmów. Generalnie za takie pieniądze (wyjazd, opłaty na wejścia - ok. 9-10tys na 4 dni) to spodziewałam się czegoś lepszego od biura z taką renomą, ale się zawiodłam. Londyn okej, zwiedzanie okej, organizacja - klapa.
3.0/6
Na wycieczce byliśmy w styczniu 2024 roku. Sam program wycieczki trochę napięty, ale w porządku. Zastrzeżenia mieliśmy do pani przewodnik, która naszym zdaniem kompletnie nie nadaje się na tą funkcję. Oprowadzała grupę za szybko, nie było czasu na zrobienie zdjęć, nie pytała czy ktoś chce skorzystać z toalety, a w grupie były też młodsze dzieci. Pierwszego dnia przewodniczka zostawiła dwie rodziny w centrum z małymi dziećmi, przy zbiórce nie przeliczyła grupy i nie czekając udała się nie wiadomo gdzie z pozostałymi uczestnikami. Nie odbierała telefonu i dopiero po kontakcie z biurem w Polsce przyszła po nas z pretensjami, że samolot też by na nas nie czekał. Spóźniliśmy się na zbiórkę dokładnie 4 minuty bo czekaliśmy na światłach, a już wtedy grupy widać nie było. Do końca wieczoru pani głośno komentowała w nieprzyjemny sposób sytuację, jednocześnie sama przyznając, że nie sprawdziła czy wszyscy są. Na drugi dzień przeprosiła, ale niesmak pozostał. Hotel niby 3 gwiazdki, ale bez rewelacji. Przynajmniej było czysto. Śniadania beznadziejne. Za taki koszt wycieczki jednak spodziewaliśmy się czegoś lepszego. Kolejna uwaga - 3 godziny na zwiedzanie studia Warner Bros to zdecydowanie za mało. Drugi przewodnik, z którym spędziliśmy jeden dzień, pan Darek, bardzo kompetentny i sympatyczny. Nasza ocena wynika głównie z postawy przewodniczki, jednak polecam wszystkich fanom Harrego i nie tylko.