5.3/6 (36 opinii)
4.5/6
Wycieczka zgodna z programem. Po Tanzani safari Jeepami, co było znacznie wygodniejsze niż ostatnie 2 dni w Keni po Masai Mara busami. W tym okresie (marzec) większość zwierząt przebywa w Serengeti, w Masai Mara, nie wiele zwierząt, troche za rzadko spotykaliśmy drapieżniki, lwy widziane były w Ngorongoro i raz na Serengetii, gdzie chowały sie przed słońcem w betonowym przepuście pod drogą, gepardów niestety nie widziałem i tu jest niedosyt, ale widczenie tak się trafiło. Loggy komfortowe, jedzenie tez ok, lunch boxy jedynie troche monotonne, codziennie to samo, czyli kurczak. Ale ogólnie cały wyjazd na plus
4.5/6
Wycieczka do Kenii i Tanzanii jest naprawdę fantastyczną przygodą. Plan jest ekstremalnie napięty i nie ma żadnego marginesu błędu. Jest niesamowita ilość kluczowych punktów programu, i żeby zobaczyć wszystko co zostało zaplanowane, chodzi się spać późno a wstaje wcześnie. Rekord to pobudka o 3:30 w nocy. Ten rodzaj wycieczki będzie idealny głównie dla tych którzy uwielbiają zwiedzać z auta, nie boją się kilku godzin dziennie w samochodzie. Wychodzenia jest bardzo mało, ciężko rozprostować nogi, ale to jest esencja tego programu. Tu po prostu człowiek nieustannie patrzy się w okno lub przez otwierany dach i chłonie krajobraz, przyrodę, zwierzęta. Momentami wydaje się że tempo wycieczki jest zbyt duże, można by śmiało zrezygnować z jeziora Wiktorii, choć w teorii jest to główny punkt programu jako źródła Nilu, i zamiast tego noclegu, dodać jeden dzień w Serengeti. Tak aby ten największy, najpiękniejszy park zwiedzić na spokojnie, kręcąc się po bezdrożach przez cały dzień. Niestety napięty harmonogram to coś czego byliśmy świadomi robiąc rezerwację i kupując wycieczkę. To co nas zaskoczyło na miejscu to przede wszystkim transport, gdzie w Tanzanii mieliśmy najbardziej zdezelowane Jeepy w okolicy, a w Kenii niesamowicie ciasne busiki. Ciasne, ale bezpiecznie i szybko dowiozły nas do celu i obwiozły dookoła Kenijskich parków. Tego samego nie można powiedzieć o Tanzańskich jeepach. Jako że wyglądały na najbardziej zdezelowane, oczywiście musiały się również psuć. Nasz jeep padł już pierwszego dnia, gdy nocą wracaliśmy z parku Manyara. Kierowca dusił sprzęgło, biegi, ale auto stanęło, zaczęło się dymić spod maski, z hamulców i z rozgrzanej podłogi w środku. Tak więc zabraliśmy rzeczy i już po ciemku staliśmy na poboczu czekając na ratunek dwóch pozostałych jeepów, gdzie upchnięci po 9 osób, na kolanach dotoczyliśmy się do loggi. Ku naszemu zdumieniu, ten sam zepsuty jeep przyjechał po nas rano, i pomimo zapewnień tanzańskich kierowców, zepsuł się już zaraz za bramą do krateru Ngorongoro. 4h staliśmy na drodze do krateru okłamywani przez Tanzańską obsługę że zaraz będzie nowe auto, dopóki nie zlitował się nad nami inny kierowca złapany przez naszego pilota i obwiózł nas po kraterze. Mieliśmy wtedy przez kilka godzin porównanie, jak doskonale utrzymane mogą być jeepy i jak dobrzy i komunikatywni mogą być kierowcy. Szkoda że nie nasi. Kolejny podstawiony jeep był jeszcze starszy i bardziej rozwalony, jednak na szczęście jechał. Pozostałe 2 jeepy z grupy też jakoś jechały, jednak w jednym co chwila otwierały się drzwi i kierowca łapał je sznurkiem żeby ludzie nie wypadli, a w drugim co chwila spadały klemy od akumulatora, więc kierowca stawał i dobijał je kamieniem, bo nawet nie miał młotka i klucza. Noclegi były lepsze i gorsze, był wspaniały hotel nad Jeziorem Wiktorii (choć woda w basenie nie nadawała się nawet do podlewania kwiatów w doniczkach), była umiarkowanie zadbana loggia w Karatu. Namioty w Serengeti dobrze utrzymane i pozwalające na nocleg w buszu, bez żadnych ogrodzeń dookoła były niesamowitym doświadczeniem. W nocy między namiotami przeszedł słoń, nad ranem słychać było ryk lwa niedaleko obozu, a kiedy Masajowie odprowadzali nas do namiotu po kolacji, w zaroślach czaił się lampart. Emocje nie do opisania, był to główny punkt programu, który powtórzyłbym bez zastanowienia. Nawet nie będę wspominał o hotelu w Mombasie, z brudną pościelą. I kiedy te poprzednie noclegi były umiarkowanie zadbane i umiarkowanie wygodne, nocleg w Masai Mara to był absolutny dramat. Dostaliśmy namiot w którym brakowało moskitiery, więc wszystkie stworzenia chętnie wchodziły do naszego namiotu. Obsługa zapytana o to co można zrobić, wsadziła tam kawałek odstającej tektury udając że nie ma problemu. Koszmarnie brudny namiot, zapadnięte łóżko w kształt litery U. Dramat to zbyt delikatne określenie. Na szczęście nasz pilot zamienił się z nami na namioty, i dostaliśmy taki minimalnie mniej zdezelowany a na pewno z działającą moskitierą. No właśnie - nasz pilot. Krzysztof, chodząca encyklopedia, skarbnica wiedzy, tropiciel wszelkiego rodzaju ptaków. Człowiek który uratował ten wyjazd swoim nastawieniem, osobowością i wiedzą. Zaraził nas tą Afryką, zapalił do kolejnej podróży, odczarował ją dla nas zupełnie, tak że nie wyobrażamy sobie żeby tu nie wrócić. Ogromne dzięki za twoje zaangażowanie i organizacje! A kiedy już wracaliśmy na lotnisko, lokalna Kenijska ekipa kierowców z wielkim uśmiechem powitała nas w autobusie, załadowała nasze bagaże na dach i popędziliśmy w stronę portu lotniczego. Tylko po to by 10 min przed celem, rozbić autobus na poprzedzającej nas Toyocie. Ci wracający z wczasów all inclusive byli przerażeni, ekipa poszukiwaczy źródeł Nilu wiedziała już że tak to tutaj po prostu zawsze widocznie wygląda. Na szczęście samolot doleciał już bez przygód. Porady praktyczne: - Safari często są wcześnie rano, w sierpniu temperatura w namiotach to 16 stopni, na dworze 12-13 - Polar, kurtka lub softshell obowiązkowe - Czapka zimowa może się bardzo przydać z rana - Na safari koniecznie lornetka, bardzo dobra np wojskowa. Masa zwierząt jest blisko, ale te cenniejsze okazy jak np Nosorożec będą widoczne tylko z lornetki
4.5/6
Polecam wszystkim - jeśli ktoś chce zobaczyć dużo zwierzaków należy wybrać się koniecznie na to safari. Ważna sprawa- gdy rezerwujecie wyjazd na safari zawsze sprawdzajcie gdzie aktualnie jest większość zwierząt - czy w Kenii czy w Tanzanii. Niby wszyscy słyszeli o wielkiej migracji ale po co jechać na safarii w Kenii skoro zwierzęta są akurat w tym czasie już w Tanzanii czy tez odwrotnie. Wycieczka dość wymagająca - dużo jeżdżenia po szutrach , drogi bardzo słabe ale to Afryka więc to normalne. Dałbym za ten wyjazd maksymalna ocenę ale niestety praca pilota przedstawiała wiele do życzenia i stąd tylko 4,5 gwiazdki . Pani z łapanki na umowę zlecenie - żaden pracownik rainbow. Zaangażowanie w pracę Pani plot nikłe, nawet unikała turystów kiedy tylko mogła bo po co z nimi gadać. Średnia znajomość angielskiego przez te Panią zmuszał ją do posiłkowania się tłumaczeniem przez uczestników wycieczki.
4.5/6
Safari pełne wrażeń, trochę wyczerpujące, ale widok zwierząt w naturze rekompensuje wysiłek. Zobaczyliśmy wszystkie zwierzęta z bliska i nie tylko "wielką 5". Zwiedzanie wioski Masajów i bezpośredni z nimi kontakt, rozmowy, zaglądnie do chat, rzucanie oszczepem do makiety (lwa) to wspaniałe wrażenia. Pilot kompetentny, z ogromną wiedzą nt. zwierząt i ich zachowań, świetny przewodnik po parkach narodowych. Zakwaterowanie w lodgach, niektóre zupełnie odlotowe i designerskie inne skromne z częściowym ograniczonym dostępem do wody i prądu. Wyżywienie z reguły bardzo dobre. W Tanzanii transport jak w umowie Land Cruseram 6 osobowym w Kenii już tylko busik Toyoty mało komfortowy. Na drogach sawanny prawdziwe enduro, wymiana koła to na prawdę drobnostka w tej przygodzie. Szukaliśmy tych źródeł Nilu, szukaliśmy i szukaliśmy i ... Reasumując Tanzania zupełnie odlotowa, piękna, pełna zwierząt, bezkresne przestrzenie, niezapomniane widoki i wrażenia. Kenia nieco inna, bardziej uboga, ale również przepiękne widoki w parkach pełnych zwierząt i chroniących je Rangersów Zakończenie safari w Nairobi w zupełnie europejskim centrum handlowym i powrót do naszego świata. Safari w Tanzanii jeszcze raz powtórzymy w przyszłości...