5.3/6 (36 opinii)
5.5/6
Nasza wycieczka rozpoczęła się w Warszawie bez problemów czy opóźnienia. Wszystko było ok. do lądowania w Hurgadzie. Wtedy to do jednego z silników wpadł ptak. TO spowodowało lawinę zdarzeń. Dla nas oznaczało ponad 11 godzin oczekiwania w hali na lotnisku. W między czasie z Polski (Wrocław) przyleciał do nas kolejny samolot. Drugi etap lotu przebiegał już bez żadnych dodatkowych "atrakcji". Niestety oznaczało to prawie nieprzespaną noc i brak noclegu oraz kolacji pierwszego wieczoru. Nasze wypatrywanie zwierząt rozpoczęliśmy więc z marszu... No cóż - bywa i tak. Grupa była tylko 10 osobowa co sprzyjało integracji . Łączyła nas też osoba pilotki - MONIKI. Jechaliśmy na dwa auta więc często mogliśmy posłuchać ciekawych opowieści o Afryce, zwierzętach, tutejszym życiu. Monia - Wielkie dzięki to za mało. Dla mnie największym "odkryciem" tej wycieczki jest wolność zwierząt. One są u siebie - my to tylko goście w ich świecie. Cudowne było oglądanie żyrafy, słonia, antylopy, lwa tuż obok auta.Udało nam się zobaczyć lwicę karmiącą młode, przechodzenie przez rzekę gnu i zeber. Jedynie nosorożec się przed nami schował w trawie... Uwaga: na początku było "łał -lew", na końcu tylko coś nietypowego będzie wystarczającym powodem do zatrzymywania samochodu .Sami zobaczycie!!! Teraz telefony robią fajne zdjęcia, ale polecam zabranie aparatu z dobrym zoomem. Ta wycieczka to spotkania przede wszystkim ze zwierzętami. Jednak i ludzie zostają w pamięci czy kadrach aparatu. Jeśli macie ochotę doświadczyć czegoś niewiarygodnego to polecam lot balonem nad Masai Mara. Koszt nie mały (450$, gotówka albo karta), ale wrażenia niesamowite. Akurat zwierzaki już były tu więc udało nam się zobaczyć jak ich wędrówka wygląda z góry. Finałem jest pięknie podane śniadanie na białych obrusach, na ciepło, z szampanem:) Zakwaterowanie w na prawdę dobrych miejscach. Trafiliśmy do takich miejsc gdzie prąd był cały czas. Super nocleg w środku Parku Serengeti, w namiotach. Niech Was nie zwiedzie słowo namiot. Luźno, normalne łóżka, toaleta, ciepły prysznic. Z namiotu po zmroku wychodziliśmy tylko w obstawie Masajów. Warto mieć ze sobą latarkę. Emocje wzbudziła wizyta nad Jeziorem Wiktorii. Najpierw płynęliśmy łódkami po jeziorze, potem z lokalnym przewodnikiem odwiedziliśmy targ, taki dla miejscowych a nie dla turystów. Jeśli planujecie jakieś prezenty dla dzieciaków - warto je zostawić właśnie tutaj Dość męczące może być wczesne wstawanie - wyjazd po śniadaniu ok. 7. i jazda po szutrowych, wyboistych drogach. Na noclegi zjeżdżaliśmy z reguły po ciemku, więc z basenów raczej nie korzystaliśmy. Lunch boxy jak dla mnie wystarczające, na zimno. W autach każdy miał po 2 wody dziennie, a lodżach też czekała na nas woda (nie trzeba kupować). Właściwie wszędzie można płacić dolarami. Wymiana pieniędzy możliwa na lotnisku albo w bankach. Warto mieć 1 dolarówki na napiwki dla bagażowych (1 $=100 Szylingów). Jeśli preferujecie kawę jeszcze przed śniadaniem przyda się grzałka . Konieczna przejściówka do kontaktów (brytyjska). Jeśli chodzi o wizy wystarczy "single entry" bo Kenia z Tanzanią podpisały stosowne porozumienie. Na tej podstawie ponownie przekraczamy po safari granicę z Kenią bez problemów.
5.5/6
Zdecydowaliśmy się po raz drugi na wakacje w Kenii ale tym razem dłuższe safari - dołączając Tanzanię . Niesamowitym autorem jest bardzo wysoka jakość usług w wykonaniu Pani Moniki - która z pasją opowiada o tych dwóch krajach - mając wiedzę zdobytą od strony wieloletniej mieszkanki Kenii . Heli traficie Państwo na te osobowość - to będziecie mieć niepowtarzalny klimat każdego dnia . Mielismy też szczęście do kierowców którzy umieli dotrzeć do miejsc w parkach tak aby pokazać nam jak najwięcej zwierza. Udało się zobaczyć 2 piątki i dużo więcej niż się spodziewaliśmy . Jak zawsze wszystko zależy od ludzi a my trafiliśmy na świetną bezproblemową grupę . Lodge spełniały nasze oczekiwania i zawsze byliśmy witani serdecznie a personel był bardzo pomocny . Wyżywienie ok- śniadania i kolacje na miejscu , obiad w postaci lunch box . W lodgach distepna ciepła woda, prąd, ręczniki , woda butelkowa, często kosmetyki a w jednej nawet klapki pod prysznic. polecam te wycieczkę dla osób z otwartym umysłem która akceptuje pewne niedogodności w celu obserwacji zwierząt w naturalnym środowisku . Wtedy można poczuć się jak w filmie przyrodniczym :) Moja ocena jest najwyższa - jeszcze raz podkreślam że to zasługa Pani Moniki i życzę abyście ją spotkali na tej cudownej wyprawie . Moniko - zapewne nie czytasz tych opinii - ale jakby się tak zdarzyło : dzięki za wszystko i dedykacje na książce Anki
5.5/6
Objazd zaczął sie od czterogodzinnego opóźnienia wylotu (Enterair), a wspominam o tym dlatego, że przełożyło się to na przyjazd do hotelu w Mombasie około godziny 1 już, 6.02. br. Wyjazd na safari z hotelu 3.30 nastapił w terminie, ale widok Kilimandzaro- bez chmur i mgły- niezapomniany. Potem Tanzania i parki zwłaszcza Ngorongoro, ale tez Lake Manyara i Serengetii. Wszystki "obiecane" zwierzeta widzielismy. Sam objazd, mogę powiedziec tradycyjnie, ponieważ to już nawet nie pamiętam, który wyjazd z Rainbow, bez zastrzeżeń. Moim zdaniem organizacja wycieczki była bdb, także gdy chodzi o kontrahentów miejscowych - dobre samochody terenowe (toyoty), dobre noclegi, także te w sawannie np. Serengeti (czysto, wygodnie z miła obsługą i b dobryym jedzeniem). Ogólnie jestem b. zadowolony i nie tracę nadziei , że jeszcze tam wrocę, bo naprawdę warto. Objazd Kenii to tylko Masaimara, trochę za krótka wizyta w Nairobii i znowu opóźniony wylot do Mombasy, ale wszystko to zwłaszcza z perspektywy juz jednak trzech tygodni od powrotu, blednie, wobec piekna natury i po prostu Afryki, zupełnie innej niż ta którą znałem (Maroko, Tunezja czy Egipt). Piękny i niezapomniany wyjazd. Na koniec jeszcze jedno - komarów nie widziałem, poza noclegiem nad Jeziorem Wiktorii, ale i te raczej nas oszcędziły..
5.5/6
Wyjazd mogę zaliczyć do jednych z chwil których na pewno nie zapomnę. Tydzień w świecie który wydaje się nie istnieć - zwierzęta, cisza, spokój. Dla niektórych dość wycieńczajace może być wstawanie rano - 5 czy 6, ale ma to także swój urok w postaci budzącej się natury, leniwie spacerujących zwierząt. Dużym minusem zdecydowanie są lunch boxy - za małe jak na tak intensywny dzień. Warto zabrać folię spożywczą i samemu dopakować jedzenie. Dla mnie osobiście dużym przeżyciem były latajace owady, są wielkie i wszędzie. Repelent za komary jest konieczny. Moskitiery w pokojach/lodgach są zawsze. Jak to poza Europą, nie radzę pić wody z kranu. Mimo, że na objeździe woda jest w miarę normalna, tak w hotelach na wybrzeżu woda z kranu jest po prostu z oceanu - słona. Jeżeli ktoś jest nastawiony na oglądanie Kilimandżaro może być rozczarowany - rzadko zdarza się zobaczyć, ale nam sie udało. To samo tyczy się zwierząt - nie każda grupa zobaczy nosorożca czy geparda. Lodge - nie warto się zniechęcać, że jest to gdzieś w dziczy. Standard prawie tak wysoki jak w hotelach, a zdarzył się nawet basen. Na hasło "lodge namiotowe" warto uruchomić wyobraźnię w dobrą stronę, bo będzie zaskoczenie. :) Dla osób z chorymi stawami lub kręgosłupem jazda jeepem będzie cieżka - drogi przez większość wycieczki są nie utwardzone, bardzo mocno trzęsie przez cały dzień.